• gapa odsłony: 19094

    Co sądzicie o przyjaciółkach męża? Pozwalacie?

    Zbieram opinie, co sądzicie o mężowskich przyjaciólkach? czy pozwalacie na ich istnienie i do jakiego stopnia?O przyjaciółce mojego męża, z którą związek spaprał mi pół życia już pisałam w innym wątku, teraz chce się dowiedzieć co myślicie np o znajomościach gdy ( podpatrzone i usłyszane):1. na imprezach mąż często na boku szepcze stale z jedną dziewczyną,2. w żartach często ją przytula a w tańcu bardzo blisko,3. w stanie ciężkiego upojenia alkoholowego powtarza w towarzystwie że ją kocha,4. często razem wychodzą do kawiarni, na zakupy, do kina,5. daja sobie różne prezenty,6. często siebie nawzajem cytują.Nie chodzi o to że mam na myśli jedną parę, która jakby wypełnia te wszystkie warunki, bo wtedy to juz nie przyjaźń a zdrada, ale np poz.2 i 5, albo 3 i 4 - czyli wiele kombinacji albo samodzielnie.Powiedzcie co o tym myślicie, bardzo jestem ciekawa:)

    Odpowiedzi (103)
    Ostatnia odpowiedź: 2013-02-27, 07:07:28
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
Gość 2013-02-27 o godz. 07:07
0

till napisał(a):Może już mu nie zależy?
a moze ma zaufanie?

Odpowiedz
zuzanna22 2013-02-27 o godz. 06:44
0

Też mam przyjaciela-mężczyznę.
Kiedyś coś iskrzyło ale byłam w związku i nie chciałam tego zmieniac.
Potem gładko przeszliśmy do czystej przyjaźni, kiedy odpadł ten podtekst i tak jest do dziś - najlepszy kumpel.

Odpowiedz
till 2013-02-27 o godz. 06:20
0

Może już mu nie zależy?

Odpowiedz
Gość 2013-02-26 o godz. 21:00
0

gapa napisał(a):i jeszcze jedno,
nikt nie bierze pod uwagę jak się czuje mąż tej koleżanki.
To że faceci z zasady nie okazują uczuć, nie znaczy że nic nie widzą, niczego nie rozumieją i nie cierpią.
Co Wy na to?
w moim przypadku - widzialy galy co braly..
wiedzial ze kolezanek nie mam, ze 99% moich znajomych to faceci
ze mam kilku przyjaciol plci meskiej i ze sprawdzili sie w przeszlosci i nie zamierzam urywac z nimi kontaktu.
wiedzial tez ze pracuje w meskim towarzystwie (jak zaczynalam prace bylam jedna na 50 facetow, teraz jest nas 4).
ja ze swojej strony moge jedynie nie dawac mu powodow do zazdrosci..
czesto tez poporstu tych kolegow, przyjaciol poznaje i sam widzi ze wiekszosc nie stanowi dla niego zagrozenia

Odpowiedz
gapa 2013-02-26 o godz. 17:13
0

i jeszcze jedno,
nikt nie bierze pod uwagę jak się czuje mąż tej koleżanki.
To że faceci z zasady nie okazują uczuć, nie znaczy że nic nie widzą, niczego nie rozumieją i nie cierpią.
Co Wy na to?

Odpowiedz
Reklama
agna33 2013-02-23 o godz. 21:33
0

ja przez dlugi czas bylam w paczce ja plus trzech facetow i naprawde to byli moi najlepsi przyjaciele. Przytulalismy sie, glownie jak ja ryczalam po moich bylych albo przezywalam inne zyciowe dramaty, bo tego potrzebowalam. Bylismy naprawde bardzo blisko, mieszkalismy razem i nigdy nie bylo zadnych podtekstow seksualnych. Ze mna po prostu tak jest, ze jako przyjaciolka jestem malo kobieca i duzo gorzej mi wychodzi przyjaznienie sie z osobami tej samej plci. Dlatego zawsze na liscie najlepszych przyjaciol najwiecej jest facetow, a wsrod wrogow: ich dziewczyny.
Zawsze jednak wycofywalam sie gdy chopcy zaczynali miec z mojego powodu problemy. Wierze w przyjazn damsko-meska. Ale wiem tez jakie jest zycie i zawsze sie przygladam bacznie przyjaciolkom mojego meza.

Odpowiedz
droan 2013-02-16 o godz. 19:32
0

Oleta napisał(a):W końcu jak facet przyjaźni się z facetem, to raczej się nie przytulają i nie wyznają sobie miłości i jakoś ich przyjaźń na tym nie cierpi!
dobre lol

Odpowiedz
DobraC 2013-02-16 o godz. 06:15
0

joasia_de napisał(a):no ja z moim byłym też zaczęłam od przyjaźni lol
u mnie z moim bylym tez lol z moim obecnym zreszta rowniez, z tym ze od razu bylo wiadomo ze ta przyjazn to raczej bedzie kochanie :)

wszelkie "przyjaciolki" w typie punktow wymienionych przez Ciebie - separuje na wszelki wypadek..

ale musi byc sprawiedliwie. ja nie mam przyjaciol, tych rodzaju meskiego. takich z ktorymi sie flirtuje. bo po co kusic los...

Odpowiedz
margo203 2013-02-15 o godz. 20:11
0

gapa napisał(a):dzięki dziewczyny
uważam tak jak Wy w większości :D
pokazałyście mi że jestem normalną, zdrowo myslącą kobitą
i to bardzo zdrową :))) :D

Odpowiedz
gapa 2013-02-15 o godz. 14:17
0

dzięki dziewczyny
uważam tak jak Wy w większości :D
pokazałyście mi że jestem normalną, zdrowo myslącą kobitą

Odpowiedz
Reklama
ania82 2013-02-13 o godz. 06:39
0

Martusia napisał(a):fonia napisał(a):nie wyobrażam sobie ani jednej, wymienionej sytuacji.
Mój mąż nie ma przyjaciółek i ja - znając swój temperament i charakter nie dopuściłabym żadnej, ani nawet jednej.
fonia pozwolisz, że się pod tym podpiszę? Tak ładnie to ujęłaś ;)
tez się pod tym podpisuje;)

Odpowiedz
joasia_de 2013-02-13 o godz. 04:55
0

no ja z moim byłym też zaczęłam od przyjaźni lol

Odpowiedz
till 2013-02-12 o godz. 20:56
0

awangarda w stylu retro napisał(a):u mnie kazda przyjazn damsko-meska konczyla sie zauroczniem jednej ze stron :(

i chrzanie taki uklad - za duzo z tym klopotu.
U mnie tak samo.

I niestety znam bardzo niewiele przyjaźni damsko męskich, które nie kończyłyby się w ten sposób.

Odpowiedz
Gość 2013-02-12 o godz. 20:53
0

PS. a w ogóle takich zachowań, jakie opisujue gapa nie utożsamiałabym z przyjaźnią...

W końcu jak facet przyjaźni się z facetem, to raczej się nie przytulają i nie wyznają sobie miłości i jakoś ich przyjaźń na tym nie cierpi!

Odpowiedz
Gość 2013-02-12 o godz. 20:47
0

No dobra - to wracam do pierwszego wątku i odnoszę się bezpośrednio do opisanych sytuacji.
gapa napisał(a):
1. na imprezach mąż często na boku szepcze stale z jedną dziewczyną,
Zależy - może chodzi oto, że ona mu się zwierza ze swoich problemów - wtedy nie będę przecież nalegała, żeby zwierzyła się i mi...
Ale jeśli przez ileś imprez pod rząd ja zajmuję się sama sobą, a on chichocze z nią w kącie, to faktycznie nie byłabym zachwycona!

2. w żartach często ją przytula a w tańcu bardzo blisko,
To by mi się stanowczo nie podobało!

3. w stanie ciężkiego upojenia alkoholowego powtarza w towarzystwie że ją kocha,
Zacznijmy od tego, że nie chciałabym mieć męża, który często bywa w stanie ciężkiego upojenia alkoholowego ;) a tym bardziej, żeby wtedy kochał inną!

4. często razem wychodzą do kawiarni, na zakupy, do kina,
Ale w jakich sytuacjach?
Gdy żona nie może, bo np.jest w pracy albo zajęta czym innym?
Czy żona sama siedzi w domu, a oni idą we dwójkę do kina i nie chcą jej ze sobą zabrać...? Bo to by było faktycznie dziwne...

5. daja sobie różne prezenty,
6. często siebie nawzajem cytują.
Te dwa ostatnie punkty nie wydają się jakieś niepokojące. Chyba, że urasta do "monstrualnych" rozmiarów...

Odpowiedz
Gość 2013-02-12 o godz. 20:20
0

Alma_ napisał(a):To smutne.
Dlaczego? Smutne, ze maz nie czuje potrzeby, czy, ze mnie to w sumie cieszy? ;) Ja tez nie mam meskich przyjaciol i zyje ;)

Odpowiedz
gapa 2013-02-12 o godz. 20:05
0

włos się jeży,

patrzę w lustro i widze potwora trzymającego faceta na łańcuchu zazdrości i nietolerancji,
babsko przeganiające kijem bogu ducha winną panienkę ofiarującą mojemu barankowi tylko tyle czego ja w swym ograniczonym intelekciku nie umiałam mu dać

i tak sobie myśle, że może powinnam była tak właśnie zrobić, przegnać przyjaciółkę i mieć święty spokój przez następne kilkanaście lat,

nowoczesność i tolerancja nie wyszły mi na zdrowie, bo pomyliłam je z łatwowiernością i naiwnością

Odpowiedz
gapa 2013-02-12 o godz. 19:50
0

Nabla napisał(a):Martuś napisał(a):Nabla weź pod uwagę fakt, że w tym wątku wyszliśmy od "nieco" wypaczonej definicji przyjaźni.
Borę, ale odnoszę się nie do zastrzeżeń autorki wątku - bo to nie jet przyjaźń, a do generalnych oświadczeń, że "mąż nie ma prawa do przyjaciółek". Moim skromnym zdaniem to jest chora zaborczość.
Chwilka
nic takiego , że człowiek nie ma prawa do przyjaźni nie powiedziałam, ani w pierwszym ani w żadnym poscie tego wątku.
Tylko się pytałam, w jakim stopniu przytoczone zachowania są akceptowalne, gdzie biegnie granica miedzy przyjaźnią ( damsko-męska jakoś zawsze mi zbaczała gdzie indziej) a zwykłym flirtem, fascynacją a potem już tylko z górki :(

Odpowiedz
Gość 2013-02-12 o godz. 19:41
0

Alma_ napisał(a):
To smutne.
Wszystko zależy od definicji "przyjaźni". Samo słowo jest bardzo często naduzywane.
Nie wiem czy to smutne. Mój mąż i ja mamy podobnie. Co wcale nie oznacza naszego wykluczenia towarzyskiego. lol Akurat mój mąz jest wyjątkowym zwierzęciem towarzyskim i bez ludzi zyc nie może, natomiast nie ma potrzeby posiadania bliskich przyjaciółek. Dobrych, sprawdzonych znajomych na których można polegać i którzy pomogą - tak, ale nie przyjaciół/przyjaciółek.
Jakoś nie sądzę abyśmy na tym specjalnie tracili.

Odpowiedz
Alma_ 2013-02-12 o godz. 19:28
0

madziula 22 napisał(a):joasia_de napisał(a):kometa napisał(a):Uff generalnie ciesze sie,ze moj maz nie ma przyjaciolek lol
a ja się cieszę, że mój nie ma potrzeby ich posiadania lol
ja też lol
To smutne.

Odpowiedz
madziula 22 2013-02-12 o godz. 17:52
0

joasia_de napisał(a):kometa napisał(a):Uff generalnie ciesze sie,ze moj maz nie ma przyjaciolek lol
a ja się cieszę, że mój nie ma potrzeby ich posiadania lol
ja też lol

Odpowiedz
droan 2013-02-12 o godz. 16:20
0

awangarda w stylu retro napisał(a):i chrzanie taki uklad - za duzo z tym klopotu.
lol
wszystko jest dobre jesli zachowujemy zdrowy rozsadek.
przyjazn tu opisana jest tylko pretekstem do czego innego wiec nazywanie jej przyjaznia jest mocnym naduzyciem

Odpowiedz
joasia_de 2013-02-12 o godz. 14:27
0

kometa napisał(a):Uff generalnie ciesze sie,ze moj maz nie ma przyjaciolek lol
a ja się cieszę, że mój nie ma potrzeby ich posiadania lol

Odpowiedz
Gość 2013-02-12 o godz. 14:06
0

Uff generalnie ciesze sie,ze moj maz nie ma przyjaciolek lol

Odpowiedz
Gość 2013-02-12 o godz. 11:43
0

Nabla napisał(a):alguna napisał(a):Nabla napisał(a):alguna napisał(a):Ale przyjaźni nie toleruję.
Matko moja, aż mnie zmroziło.
Obyś całkiem nie zamarzła. ;)
O mnie się nie martw. Mi się po prostu w głowie nie mieści jak można sobie tak uzurpować prawo do decydowaniu o życiu drugiego człowieka.

Wybacz, ale jakby mi współmałżonek oświadczył, że nie toleruje faktu, że mam przyjaciół to szybko by stracił prawo do wypowiadania się na jakikolwiek temat

Mąż - moja własność? Teraz zakazujesz przyjaźni a co potem?
Ja w swoim poscie nie napisałam, że mąz ma zakaz i ja sobie uzurpuje prawo do niego jako do swojej własności. Nie decyduję o jego życiu.
Wszystkiego nie napisałam i nie mam zamiaru opisywac co dokładnie mam na myśli.
Mezowi tez nie zakomunikowałam że ma zakaz 8) 8) Bo takiego nie ma.

Jestesmy para od wielu lat w rozłace. Mąż pracuje zupełnie w innym miescie bywa w weekendy. Na łańcuchu go nie trzymam. Sa pewne granice przyjaźni, które ja i on wiemy, ze przekroczyc nie możemy.

Nabla, nie ma co dopowiadac sobie nic do mojego poprzedniego posta, to jest tylko forum, to co napisałam, wcale nie ma takiego wydźwięku jak Ty to napisałaś. Bynajmniej nie taką sytuacje miałam na myśli.

:)

Odpowiedz
Gość 2013-02-12 o godz. 11:04
0

Kto co przyjaciółki
Kogo czego przyjaciółek
komu czemu PRZYJACIÓŁKOM
kogo co przyjaciółki
z kim z czym z przyjaciółkami
o kim o czym o przyjaciółkach

dziekuje za uwagę lol

Odpowiedz
Gość 2013-02-12 o godz. 11:01
0

Mnie kiedyś taka "przyjaciółka" o mały włos rozwaliła długoletni związek
Przyjaciółką mówię zdecydowane NIE

Odpowiedz
Gość 2013-02-12 o godz. 09:15
0

Według mnie możliwa jest przyjaźń damsko-męska i nie ma znaczenia stan cywilny przyjaciół.

Pomijam fakt, że z mężem jesteśmy dla siebie najlepszymi przyjaciółmi, rozmawiamy ze sobą o wszystkim, ale nie przeszkadza nam to przyjaźnić się z innymi osobami.

W. ma bliską koleżankę, z którą może szczerze porozmawiać, a ja przyjaciela, z którym rozmawiam na wiele tematów. W obu przypadkach te osoby poznaliśmy, jak juz byliśmy w związku więc przypadek, że znamy się od kołyski odpada ;)

Mamy do siebie wzajemne zaufanie, co nie przeszkadza na czasem czuć się zazdrosnym lol ale wszystko w granicach rozsądku. Nigdy nie przyszło mi do głowy dobieranie znajomych i przyjaciół mężowi - w końcu jest dorosły i nie głupi ;)

Mi przyjaźń z facetem pozwala lepiej rozwijać mój związek, bo nasze rozmowy prowadzą do tego, że albo wyciągam wnioski z błędów przyjaciela, albo jak ja mam problem, to mogę sytuację "zobaczyć" oczami faceta i osoby z zewnątrz -mi to pomaga :)

Odpowiedz
Gość 2013-02-12 o godz. 09:03
0

Martuś napisał(a):Nabla weź pod uwagę fakt, że w tym wątku wyszliśmy od "nieco" wypaczonej definicji przyjaźni.
Borę, ale odnoszę się nie do zastrzeżeń autorki wątku - bo to nie jet przyjaźń, a do generalnych oświadczeń, że "mąż nie ma prawa do przyjaciółek". Moim skromnym zdaniem to jest chora zaborczość.

Odpowiedz
awangarda w stylu retro 2013-02-12 o godz. 08:41
0

droan napisał(a):ze w pewnym momencie czestych kontaktow dochodzi do zauroczenia.
o to to to.
u mnie kazda przyjazn damsko-meska konczyla sie zauroczniem jednej ze stron :(

i chrzanie taki uklad - za duzo z tym klopotu.

Odpowiedz
Gość 2013-02-12 o godz. 08:31
0

Nabla weź pod uwagę fakt, że w tym wątku wyszliśmy od "nieco" wypaczonej definicji przyjaźni.

Odpowiedz
Gość 2013-02-12 o godz. 07:40
0

alguna napisał(a):Nabla napisał(a):alguna napisał(a):Ale przyjaźni nie toleruję.
Matko moja, aż mnie zmroziło.
Obyś całkiem nie zamarzła. ;)
O mnie się nie martw. Mi się po prostu w głowie nie mieści jak można sobie tak uzurpować prawo do decydowaniu o życiu drugiego człowieka.

Wybacz, ale jakby mi współmałżonek oświadczył, że nie toleruje faktu, że mam przyjaciół to szybko by stracił prawo do wypowiadania się na jakikolwiek temat

Mąż - moja własność? Teraz zakazujesz przyjaźni a co potem?

Odpowiedz
Gość 2013-02-12 o godz. 07:32
0

Nabla napisał(a):alguna napisał(a):Ale przyjaźni nie toleruję.
Matko moja, aż mnie zmroziło.
Obyś całkiem nie zamarzła. ;)

Odpowiedz
Gość 2013-02-12 o godz. 05:56
0

alguna napisał(a):Ale przyjaźni nie toleruję.
Matko moja, aż mnie zmroziło.

Odpowiedz
droan 2013-02-12 o godz. 00:55
0

alguna napisał(a):Kolegowanie sie ok, toleruje wyjścia na piwko itp.
Ale przyjaźni nie toleruję.
ale kolegowanie tez moze byc wypaczone, kolezanki z pracy sluza pomoca na kazdym offsite

Odpowiedz
droan 2013-02-12 o godz. 00:49
0

Sun napisał(a):"Przyjaźń" jak w pierwszym poście? nie do zaakceptowania przeze mnie.
no co to za przyjazn dodawanie filozofii dla wygodnickich
poza tym psychologia mowi, ze w pewnym momencie czestych kontaktow dochodzi do zauroczenia. no sorry, biologia... zaraz tez dodaje, ze do zauroczenia moze tez dojsc bez dlugich kontaktow.

Odpowiedz
Gość 2013-02-11 o godz. 19:11
0

Kolegowanie sie ok, toleruje wyjścia na piwko itp.
Ale przyjaźni nie toleruję.

Miałam kiedys taka sytuację, gdzie kumpela męża ze studiów na siłę starała się byc jego przyjaciółką. Próbowała nawet wejśc pomiędzy nas. Ale to za dluga historia.

Skonczylo sie na szczescie. Byla na naszym weselu, studia sie skonczyly, kontakt ograniczyl sie do ogromnego minimum i jest jak dla mnie ok.

Odpowiedz
Gość 2013-02-11 o godz. 18:12
0

Nabla napisał(a): Szczerze mówiąc nie za bardzo rozumiem to opętanie seksem i dopatrywanie się podtekstów w każdej relacji. Przyjaźń to przyjaźń, nie ma płci.Dokładnie tak samo to rozumiem!

I jeszcze coś przyszło mi do głowy - cieszę się, że np.moi rodzice nie rozumieli przyjaźni tak, że oni są dla siebie jedynymi przyjaciółmi i koniec!
Dzięki temu, gdy mój tata umarł na zawał (juz ponad 30 lat temu) a moja mama została trzydziestokilkuletnią wdową z dwojgiem dzieci - nie była sama! Miała wokół siebie wielu przyjaciół, których nie zaniedbała będąc w udanym związku i którzy okazali się prawdziwymi przyjaciółmi.

I tak też mnie wychowała - ucząc, że przyjaźń to jedna z najważniejszych wartości w życiu. I że nie dobiera się przyjaciół według wieku, wyglądu, wyznania, narodowości. Ani według płci...

Odpowiedz
Gość 2013-02-11 o godz. 17:12
0

"Przyjaźń" jak w pierwszym poście? nie do zaakceptowania przeze mnie.

Odpowiedz
wiewrióra 2013-02-11 o godz. 08:50
0

to teraz strach sie bać przyznac ze ma się dobrego kumpla faceta bo można zostać posądzonym o bycie tą trzecią, rozbijanie małżeńśtwa, bycie ogólnie świnią ...

Odpowiedz
Gość 2013-02-11 o godz. 08:21
0

Alma_ napisał(a):ziutka napisał(a):Moze i jestem jakims dziwnym wyjatkiem, ale dobrze mi z tym. Zazdrosc i spekulacja, co tez moj maz moze mi wyciac nie spedza mi snu z powiek. Podobnie w druga strone.
Jeśli jesteś, to ja również.
Mój mąż posiada przyjaciółki, spotyka się z nimi sam na sam na równi z przyjaciółmi płci męskiej, nie mam absolutnie nic przeciwko.
Nie wierzę w zdradę jako wynik sprzyjających okoliczności przyrody. Albo się ma zasady, albo się ich nie ma.
Akurat tu przyjaciółka wydaje się być bezpieczniejszym elementem przyrody niż przypadkowa panna. Przyjaciółka to ktoś, kogo się zna, nie wyobrażam sobie nie lubić przyjaciół moje męża. Więc wtedy do zdrady masz dwie bliskie osoby, cóż, chyba mniejsze prawdopodobieństwo, ze obie w danym momencie zamroczy i będą chciały mi dokopać lol

W przyjaźń damsko-męską nie wierzą osoby, które tego nie doświadczyły. Szczerze mówiąc nie za bardzo rozumiem to opętanie seksem i dopatrywanie się podtekstów w każdej relacji. Przyjaźń to przyjaźń, nie ma płci.

Odpowiedz
Alma_ 2013-02-11 o godz. 06:52
0

ziutka napisał(a):Moze i jestem jakims dziwnym wyjatkiem, ale dobrze mi z tym. Zazdrosc i spekulacja, co tez moj maz moze mi wyciac nie spedza mi snu z powiek. Podobnie w druga strone.
Jeśli jesteś, to ja również.
Mój mąż posiada przyjaciółki, spotyka się z nimi sam na sam na równi z przyjaciółmi płci męskiej, nie mam absolutnie nic przeciwko.
Nie wierzę w zdradę jako wynik sprzyjających okoliczności przyrody. Albo się ma zasady, albo się ich nie ma.

Odpowiedz
till 2013-02-11 o godz. 06:42
0

Oleńka napisał(a):Sory, ale jak ma zdradzic to nei bedzie patrzyl czy to przyjaciolka czy kolezanka z pracy, dlatego tez mnie przeraza zaborczosc niektorych dziewczyn.
Mówimy o przyjaźni, nie o koleżankach z pracy. Dla mnie przyjaźń to dosyć mocny stopień zażyłości i nie rzucam tym terminem na prawo i lewo.

Gdyby mój mąż miał przyjaciółkę i:
- wolałby jej się zwierzać, niż mi
- miałby z nią więcej wspólnych zainteresowań niż ze mną
- wolałby z nią rozmawiać na różne tematy

to na prawdę zaczęłabym się zastanawiać nad sensem tego związku, czy na pewno jestem dla niego kimś, kogo szukał w życiu. Jeśli nie jestem dla niego na tyle interesującą rozmówczynią, że szuka kontaktu z kimś ciekawszym to po co jest ze mną? Bo fajnie jest trzymać się za ręce i patrzeć się sobie nawzajem w oczy? Po pięciu latach nadal będziemy sobie patrzeć w oczy, a on będzie latał do tamtej zwierzać się z różnych problemów życiowych? Ja bym odpuściła.

Odpowiedz
Kerala 2013-02-11 o godz. 00:04
0

ziutka napisał(a):Juz powoli trace sily na tlumaczenie, ale jeszcze raz w punktach:
1. przyjazn nie oznacza zastepowanie zony. Jesli ktos cos takiego nazywa przyjaznia, to dziekujemy.
2. w zdrowym ukladzie, gdzie malzonkowie sobie ufaja i sie znaja, posiadanie przyjaciela/przyjaciolki plci odmiennej powinno miec takie samo znaczenie, jak przyjaciela/przyjaciolke plci tej samej (piekny belkot). Przyjazn to lubienie sie, wspieranie, wysluchanie, doradzenie. To moze byc przytulenie w trudnej chwili. I kropka. Zadnych obsciskiwan, calusow, tajnych smsow i innych takich. To taki rodzaj przyjacni, gdzie maz/zona moze byc obecna 100% czasu i nic sie wielkiego i sensacyjnego nie dowie.
3. Tak, zdarza sie naduzywanie slowa 'przyjazn', tak, zdarzaja sie osobniki i osobniczki, ktore pod przykrywka przyjazni zwyczajnie doprawiaja rogi, ale nie miejmy na litosc Boska pretensji do calego swiata i wszystki 'przyjazniacych sie', ze pan X i pani Y pokazali 'klase'.
4. Niewatpliwie prawda jest, ze czy z przyjaciolka, czy bez mezowie, ktorzy sie z rzekomymi przyjaciokami zdrady dopuscili, zrobiliby to i w innych okolicznosciach przyrody.
dokładnie.
Ponadto pragnę dodać ;) że wiele (jesli nie wszystko) zalezy od tego, co rzeczony delikwent rozumie pod słowem "przyjaźń".
Istnieje bowiem odmiana przyjaźni, która jest tak drenująca i wyczerpujaca dla związku, ze nie ma najmniejszego znaczenia, czy będzie dotyczyła kolezanki męza czy kolegi męza. Płec przestaje być istotna.
Jesli ktos uważa, że "mówi się tylko raz" to z punktu widzenia zony nie jest wazne, czy tego pierwszego razu wysłucha kobieta-przyjaciel czy męzczyzna-przyjaciel. Dla jej małżeństwa bedzie mieć to dokładnie takie same, opłakane skutki.
Dalej: jesli ktos uważa również, iż przyjaciele zajmują w jego sercu i zyciu miejsce wazniejsze od współmałzonka, bo znają go dłużej/ znają go lepiej/ przeszli pierdylion prób wytrzymałościowych i wytrwali/ niepotrzebne skreślić, to małzonek takiej osoby zawsze bedzie na przegranej pozycji. I znów płeć przyjaciela na ten stan nie będzie rzutować.
Sprowadza się to wszystko nawet nie tyle do zastepowania zony przyjaciółką, ile do faktu, że żona jest ogólnie mniej ważna.
To jednak nie jest wina przyjaciółki, a tego, kto zamiast z przyjaciółmi ożenił się z Bogu ducha winną kobietą.

W pierwszym małżeństwie przezyłam zarówno wyznania "moi przyjaciele są dla mnie najwazniejsi, bo są ze mną dłużej niż ty" jak i niemal roczne wynajmowanie kawalerki wespół w zespół z przyjaciółką, która a) chodziła po kawalerce w gustownym dessous i w nimże sypiała b) wywaliła mnie pewnego dnia z mieszkania, bo uznała, że nie dość uprzejmie powiedziałam jej "dzień dobry" (autentyk). A mój jeszcze nie-mąż wytlumaczył mi, że przez pewien czas nie powinnam się u nich pojawiac, bo przyjaciólka jest mną zirytowana, a PRZECIEZ PŁACI PÓŁ CZYNSZU.
Mogłabym się zżymać na tę wredną sukę, ale prawda jest niestety taka, że juz po pierwszym fajerwerku powinnam pogonić palanta, który miał przerosnięty gruczoł empatii wobec innych ludzi i atrofię mięśnia sercowego dla najbliższych.

I to prowadzi nas do jedynej sensownej konkluzji: układając sobie relacje w związku nalezy się nie tyle przejmować faktem istnienia przyjaciółek męża i układaniem strategii wobec nich, ile tym, kogo sobie za tego męza bierzemy. Albowiem mozna człowiekowi odciąć dostęp do przyjaciółek, nie mozna mu za to przyszyć jaj.

kerala

Odpowiedz
Gość 2013-02-10 o godz. 23:26
0

Juz powoli trace sily na tlumaczenie, ale jeszcze raz w punktach:
1. przyjazn nie oznacza zastepowanie zony. Jesli ktos cos takiego nazywa przyjaznia, to dziekujemy.
2. w zdrowym ukladzie, gdzie malzonkowie sobie ufaja i sie znaja, posiadanie przyjaciela/przyjaciolki plci odmiennej powinno miec takie samo znaczenie, jak przyjaciela/przyjaciolke plci tej samej (piekny belkot). Przyjazn to lubienie sie, wspieranie, wysluchanie, doradzenie. To moze byc przytulenie w trudnej chwili. I kropka. Zadnych obsciskiwan, calusow, tajnych smsow i innych takich. To taki rodzaj przyjacni, gdzie maz/zona moze byc obecna 100% czasu i nic sie wielkiego i sensacyjnego nie dowie.
3. Tak, zdarza sie naduzywanie slowa 'przyjazn', tak, zdarzaja sie osobniki i osobniczki, ktore pod przykrywka przyjazni zwyczajnie doprawiaja rogi, ale nie miejmy na litosc Boska pretensji do calego swiata i wszystki 'przyjazniacych sie', ze pan X i pani Y pokazali 'klase'.
4. Niewatpliwie prawda jest, ze czy z przyjaciolka, czy bez mezowie, ktorzy sie z rzekomymi przyjaciokami zdrady dopuscili, zrobiliby to i w innych okolicznosciach przyrody.

Odpowiedz
Gość 2013-02-10 o godz. 22:50
0

Oleńka napisał(a):
Sory, ale jak ma zdradzic to nei bedzie patrzyl czy to przyjaciolka czy kolezanka z pracy, dlatego tez mnie przeraza zaborczosc niektorych dziewczyn.
jestem tego samego zdania...

Odpowiedz
Gość 2013-02-10 o godz. 20:39
0

To zacznijmy sprawdzać wszytskie znajome:-) począwszy od pracy na kontaktach prwatnych skończywszy lol

Sory, ale jak ma zdradzic to nei bedzie patrzyl czy to przyjaciolka czy kolezanka z pracy, dlatego tez mnie przeraza zaborczosc niektorych dziewczyn.

Odpowiedz
Gość 2013-02-10 o godz. 20:26
0

Zła kobieta napisał(a):Ale to co opisujesz to nie przyjaźń. To zupełnie chora relacja nie mająca się IMHO nijak do przyjaźni...
najwyrazniej trzeba czuwac czy maz pod pojeciem "przyjaciolka" nie ukrywa kochanki?

Odpowiedz
Zła kobieta 2013-02-10 o godz. 19:42
0

Ale to co opisujesz to nie przyjaźń. To zupełnie chora relacja nie mająca się IMHO nijak do przyjaźni...

Odpowiedz
gapa 2013-02-10 o godz. 16:32
0

ziutka napisał(a):Dokladnie, zgadzam sie z wierwiora. Nie obwinialabym przyjaciolki za to, ze maz nie postanowil sie dzielic informacjami z zona.

Może masz i racje, tylko dlaczego nagle, gdy przyjaciółka zniknęła z życia, stał się taki otwarty?

"Moja stanowcza reakcja to odpowiedz na kuriozalny zarzut rozbijania małżeństwa. To jest tak od czapy, ze az nie wiem, skad Ci to do glowy przyszlo. "

Może stąd, ze ja już szukałam adwokata i chciałam się pożegnać z tym towarzystwem, np. stałą krytyką jej słowami przytaczanymi przez niego. Tak było na końcu. Na początku cieszyłam sie że mój mąż ma z kim pogadać o swoich tematach, a ja mogę pogadać z jej mężem. Tylko, że mogło to działać w jedna stronę. Ona mogla z moim mężem zawsze, a jak przez kilka dni sie nie odzywał - to oficjalnie dzwoniła z awanturą, ja mogłam tylko pod jej nadzorem. Wszelki opór z mojej strony mąż zbywał lekceważeniem. Stąd to wszystko wiem słoneczko.

Odpowiedz
Zła kobieta 2013-02-10 o godz. 15:43
0

Oleńka napisał(a):
Ale co tu podziwiac :o normalny zwiazek oparty na zaufaniu? Nie rozumiem dlaczego facet nie moze miec przyjaciolki...
Dzięki Oleńka. Wiem, że Gapa pisałaś, że to się nie liczy jak od dzieciństwa, ale mam wrażenie jak czytam niektóre wypowiedzi, że zaborczość o drugą stronę nie zna granic. :o Ja też jestem zazdrosna, nie powiedziałabym, że nie... ale kurczę no gdzieś jest miejsce na zaufanie, myślę, że jak facet ma zdradzić to w 90% nie zrobi tego z przyjaciółką. No to jak? Wybijamy kobiety u niego w pracy? Ładniejsze ekspedientki itp.? Przecież przyjaźń (dla mnie) nie polega na tym, aby się zwierzał np z kłopotów z żoną. Jeśli tak by było, to uważam, że coś jest nie tak, że nie potrafią się dogadać w związku i on musi szukać tego wsparcia gdzie indziej. Ale przyjaźń to setki innych rzeczy, to nawet telefon w środku nocy i wiesz, że ktoś tego nie oleje, to czasami wspólna pasja, którą nie da się dzielić z bliską osobą, bo jej to nie interesuje. Nie wiem, chyba faktycznie jestem w mniejszości. :)

Odpowiedz
Gość 2013-02-10 o godz. 14:36
0

moj maz nie ma przyjaciolek , a przynajmniej nic o nich nie wiem..
nie mialabym nic przeciw temu, gdyby je mial (ale znam na tyle meza, ze wiem ze jest skryty i jego najlepszym przyjacielem jest jego kuzyn)
mam pelne zaufania do meza, znam jego przekonania, jego podejscie do wiernosci, jego wylewnosc uczuc itp.

jesli zas chodzi o mnie - mam kilku b. bliskich kolegow (moze nawet przyjaciol).
ja juz jestem taka ze kolezanek poprostu nie mam. i dobrze mi z tym.
maz czasami sie denerwuje ze z kolegami ide na piwo itp, z innym pojde na lunch, jeszcze z innym na basen (maz nie pojdzie, bo nie) a dla mnie to poprostu koledzy a nie potencjalni kochankowie.
czy to znaczy ze skoro kolezanek nie mam to powinnam wychodzic z tylko mezem? spotykac sie tylko z nim?? bo przeciez tylko patrze jak tu meza zdradzic :/

zaufanie to podstawa...
a czasami lepiej pogadac z kim kto patrzy na to wszystko z boku... mi sie to przydaje...

Odpowiedz
ZalEwka 2013-02-10 o godz. 14:09
0

To i ja się włączę. Kiedyś byłam tolerancyjna i mialam zaufanie do męża. Ale przez te przyjaźnie do których nawet sama go zachęcałam, no bo przecież ufałam, doprowadziły do tego ze mój mąż stał się byłym mężem i od listopada jestem szczęśliwa rozwódką, narzeczoną i przyszłą mamą. Drugi raz nie popełnię tego błędu. Aczkolwiek mój obecny narzeczony woli robić fotki niż zwierzać się przyjaciółkom :)

Odpowiedz
Gość 2013-02-10 o godz. 11:10
0

Dokladnie, zgadzam sie z wierwiora. Nie obwinialabym przyjaciolki za to, ze maz nie postanowil sie dzielic informacjami z zona. To maz naduzyl tu zasad, a nie przyjaciolka. Przyjaciolka wysluchala, taka rola przyjaciela.

Moja stanowcza reakcja to odpowiedz na kuriozalny zarzut rozbijania malzenstwa. To jest tak od czapy, ze az nie wiem, skad Ci to do glowy przyszlo.

Co do mojego przyjaciela, wiem ze jego zona nie ma nic przeciwko, bo ten utrzymuje ze mna kontakt i nawet planujemy wspolny weekend we czworke. Ponadto kiedyyys-kieeedys zwiazal sie z jedna zazdrosnica, ktora miala na moim punkcie obsesje i moj przyjaciel wtedy ograniczyl ze mna kontakty do minimum. Bo to czlowiek, ktory ma wartosci poukladane prawidlowo: na pierwszym miejscu partnerka, na drugim przyjaciolka. I ja do niego pretensji o to ograniczenie kontaktow nie mialam. Zwiazek sie skonczyl, wrocilismy do dawnego ukladu. Jego obecna partnerka ma podobne podejscie do sprawy, jak my.

Moze i jestem jakims dziwnym wyjatkiem, ale dobrze mi z tym. Zazdrosc i spekulacja, co tez moj maz moze mi wyciac nie spedza mi snu z powiek. Podobnie w druga strone.

To, ze Twoj maz Ci jakis numer wycial, nie znaczy, ze wszyscy sa taIcy. I to tylko znaczy, ze Twoj maz to zrobil, nie jego przyjaciolka. Ona Wam malzenstwa nie rozbila.

Odpowiedz
wiewrióra 2013-02-10 o godz. 10:48
0

gapa napisał(a):
1. Kobieta jak opowie coś koledze, to moze drugi raz jeszcze przyjaciółce a i dla męża zostanie wersja ostateczna tej samej historii. Faceci jak raz powiedzą przyjaciółce, już nie widzą powodu powtarzania jeszcze raz Zonie - bo i po co? I to jest ten właśnie, może i nieświadomy, początek końca
2. wiem to z własnego doświadczenia, przez 20 lat myslałam że mój mąż jest zwyczajnie małomówny - teraz wiem że po prostu te wszystkie informacje trafiały do kogoś innego


ale to juz chyba kwestia podejścia do sprawy męża a nie posiadania przyjaciółki ...

Odpowiedz
karola82 2013-02-10 o godz. 10:45
0

markdottir napisał(a):
Tylko nie wiem, czy takie zachowanie wynika z jej braku pewności siebie, braku zaufania do mężczyzny, za którego zamierza wyjść za mąż, czy po prostu chce go mieć tylko dla siebie?
może to ostatnie? albo wszystko po trochu? a może też fakt, że koleżanki czy przyjaciółki naszych facetów są trochę demonizowane, bo to im, a nie naszym partnerom, nie ufamy?
wracając do tematu, wolę jak J. ma męskich przyjaciół dlaczego? bo po prostu byłabym zazdrosna, a że bywam nerwowa, to źle by się mogło wszystko skończyć 8)

Odpowiedz
Gość 2013-02-10 o godz. 10:18
0

a ja z innej beczki, wypowiem sie jako "koleżanka męża":
Mam dość długo bliskiego kolegę. Znamy się dłuzej, niz ja z moim mężem, mamy wspólne zainteresowania, których mój maż nie podziela i jak zaczynamy rozmawiać na ten temat to się nudzi ;o) poza tym mojego kolegę bardzo lubi.
Natomiast kolegi już-niedługo-żona nie jest tak tolerancyjna, gdyż nasze kontakty stały się nieporównywanie rzadkie odkąd są razem. Doszło do tego, że kolega nie był na moim slubie, właśnie z powodu swojej narzeczonej.
Przyznam, ze jest mi przykro, gdzyż zalezy mi na tej znajomosci, ale cóż moge poradzić. Sama mu powiedziałam, ze jak ma to być powodem ich kłótni, to niech nie przychodzi na mój slub, zrozumiem.
Tylko nie wiem, czy takie zachowanie wynika z jej braku pewności siebie, braku zaufania do mężczyzny, za którego zamierza wyjść za mąż, czy po prostu chce go mieć tylko dla siebie?

Odpowiedz
gapa 2013-02-10 o godz. 09:52
0

ziutka napisał(a):Jesli zona mojego przyjaciela mialaby cos przeciwko naszym kontaktom, to wierz mi ten przyjaciel ograniczylby ze mna kontakty. Tak wiec uprzejmie prosze mnie nie stroic w szatki tej, co czyjes malzenstwo rozbija, bo to smieszne. Tym bardziej, ze zadalas pytanie i chcialas uzyskac odpowiedz, jesli odpowiedzi mniejszosciowe Cie nie interesuja, nalezalo to zaznaczyc na wstepie.
Zdumiewasz mnie taką ostrą reakcją, nie spodziewałam się......

Skąd wiesz, że żona przyjaciela nie protestuje?

I jeszcze dwie uwagi:
1. Kobieta jak opowie coś koledze, to moze drugi raz jeszcze przyjaciółce a i dla męża zostanie wersja ostateczna tej samej historii. Faceci jak raz powiedzą przyjaciółce, już nie widzą powodu powtarzania jeszcze raz Zonie - bo i po co? I to jest ten właśnie, może i nieświadomy, początek końca
2. wiem to z własnego doświadczenia, przez 20 lat myslałam że mój mąż jest zwyczajnie małomówny - teraz wiem że po prostu te wszystkie informacje trafiały do kogoś innego

Jeśli jest ABSOLUTNIE DOKŁADNIE tak jak mówisz, to jesteś szczęściara, szkoda tylko że statystycznie pomijalna.....

Odpowiedz
margo203 2013-02-10 o godz. 09:40
0

Konwalijka napisał(a):dodka napisał(a):Jestem na NIE po tysiackroć. Znam bezpośrednio kilka przypadków małżeństw rozbitych przez początkowo niewinną przyjaźń z płcią przeciwną i przenigdy nie zaakceptowałabym jakiejkolwiek bliższej znajomości mojego męża z inną kobietą. Kiedyś byłam tolerancyjna, lecz z wiekiem chyba zmądrzałam .
Podpisuję się pod słowami dodki ;)
i ja się podpisuję!

Odpowiedz
Gość 2013-02-10 o godz. 08:36
0

dodka napisał(a):Jestem na NIE po tysiackroć. Znam bezpośrednio kilka przypadków małżeństw rozbitych przez początkowo niewinną przyjaźń z płcią przeciwną i przenigdy nie zaakceptowałabym jakiejkolwiek bliższej znajomości mojego męża z inną kobietą. Kiedyś byłam tolerancyjna, lecz z wiekiem chyba zmądrzałam .
Podpisuję się pod słowami dodki ;)

Odpowiedz
wiewrióra 2013-02-10 o godz. 08:14
0

a ja mam przyjaciela również. Mówimy do siebie brat - siostra.Nie znamy sie od urodzenia lecz od podstawówki.
nigdy nic miedzy nami nie bylo. Lecz tez nie zachowujemy sie tak jak w tych 6 punktach. Znamy sie z jego dziewczyną i jest w porządku.

Odpowiedz
Gość 2013-02-10 o godz. 07:39
0

Jestem na NIE po tysiackroć. Znam bezpośrednio kilka przypadków małżeństw rozbitych przez początkowo niewinną przyjaźń z płcią przeciwną i przenigdy nie zaakceptowałabym jakiejkolwiek bliższej znajomości mojego męża z inną kobietą. Kiedyś byłam tolerancyjna, lecz z wiekiem chyba zmądrzałam .

Odpowiedz
Gość 2013-02-10 o godz. 03:50
0

No z tym rozbijaniem malzenstwa to ostro przesadzilas. Czym ja niby rozbijam malzenstwo? Ze gadam z przyjacielem, ktorego znam od x lat, wczesniej niz on poznal swoja zone? Wczesniej niz ja sie zwiazalam z moim mezem?
A tolerancja dziala u mnie w obie strony, bo moj maz ma bardzo bliska przyjaciolke, ta jego przyjaciolka to jest moja siostra. Z moja siostra moj maz wiecej gada (na gadu-gadu) niz ja sama. I mam z tym zero problemu, takoz nikt nikomu nie rozbija malzenstwa. Istnieje u nas cos takiego jak zaufanie.
Jesli zona mojego przyjaciela mialaby cos przeciwko naszym kontaktom, to wierz mi ten przyjaciel ograniczylby ze mna kontakty. Tak wiec uprzejmie prosze mnie nie stroic w szatki tej, co czyjes malzenstwo rozbija, bo to smieszne. Tym bardziej, ze zadalas pytanie i chcialas uzyskac odpowiedz, jesli odpowiedzi mniejszosciowe Cie nie interesuja, nalezalo to zaznaczyc na wstepie.

Odpowiedz
Anca_ 2013-02-09 o godz. 20:28
0

Mój M. ma przyjaciółkę, nie mam nic przeciw ich przyjaźni.

Z tym, że ja rówńież tę dziewczynę znam, lubię, znam jej relacje z jej partnerem (w maju biorą ślub). Nie mam o co po prostu być zazdrosna! Spotykają się, chodzą na piwo, do teatru, mailują, dzwonią do siebie. Często jest tak, że najpierw M. z nią gada przez telefon, potem ja ;).

Ja też mam męskiego przyjaciela, zresztą poznałam go dzięki M., to jego kumpel. Spotyklam się znim na piwko, dużo gadamy, na imprezach zawsze razem spędzamy mase czasu, ale nigdy nie pomyślałabym, żeby to mogłobyć coś złego.

Oboje to akceptujemy i dobrze nam z tym.
NAJLEPSZYMI przyjaciółmi jesteśmy dla siebie nawzajem i tylko sobie mówimy o najskrytszych tajemnicach. Ale nie przeszkadza to nam mieć innych przyjaciół.

Odpowiedz
till 2013-02-09 o godz. 20:18
0

Ja mam złe doświadczenia z przyjaciółkami moich byłych chłopaków i teraz nie zaakceptowałabym tego rodzaju bliskiej znajomości u żadnego kandydata na mojego ewentualnego partnera.

Na szczęście mój mąż nie ma żadnych bliższych koleżanek, a każde z nas ma jednego przyjaciela - siebie na wzajem.

I to jest dla mnie czysta i zdrowa sytuacja.

Odpowiedz
Gość 2013-02-09 o godz. 18:06
0

Kocham mojego męża i wiem,że on kocha mnie,ale nie wyobrażam sobie sytuacji pt " przyjacółka mojego męża".
Moja zadrość i wyobraźnia nie pozwoliłyby mi na przyjaciółkę męża.
Wyznaje zasadę,że przyjaciółką jego jestem ja. A on moim najlepszym przyjacielem. Mąż ma przyjaciela i ta forma przyjaźni nam odpowiada.
A już nie daj Boże była w formie "przyjaciółki"- to mi się nie mieści w glowie.

Odpowiedz
Gość 2013-02-09 o godz. 17:14
0

Moj Jez ma przyjaciolke, nei od dzieciństwa, przeszli bardzo powazny wspolny etap zycia - duchowy rozwój, nigdy nie łączylo ich łóżko. Ona ma męża. Nie wyobrażam sobie że mogłabym mu zabronić przyjaźni z nią. Bo nibu gdzie jest powiedziane że przyjaciel ma być tylko i wyłącznie tej samej płci?

Odpowiedz
Gość 2013-02-09 o godz. 17:09
0

[quote="margo203
widzę że jesteś tolerancyjna, bo ja już bym nie chciała żeby mój ślubny chadzał z koleżankami na piwo! podziwiam!

Ale co tu podziwiac :o normalny zwiazek oparty na zaufaniu? Nie rozumiem dlaczego facet nie moze miec przyjaciolki...

Odpowiedz
fonia 2013-02-09 o godz. 16:50
0

i tak uważam, że gdy "obca" kobieta włazi w związek (możemy ją nazwać przyjaciółką), to zawsze pojawi się chęć rywalizacji i niewinna wojenka o faceta. Nawet jeśli taka koleżanka zdaje sobie sprawę z przegranej, zawsze zostawi po sobie jakiś smród.
Nie ma i nie będzie. Zresztą nie wyobrażam sobie mojego meża w odwrotnej sytuacji ja i przyjaciel. Mamy wspólnych znajomych, a jeśli chodzi o przyjeźnie to damsko-damskie, męsko-męski ;)
Ale to tylko moje zdanie.

Odpowiedz
Gość 2013-02-09 o godz. 16:07
0

gapa, no mam wrazenie w stosunkach z dojrzalymi ludzmi ze takie rozbijanie zeby nikt o niczym nie wiedzial nie jest mozliwe.

jesli sie partnerce przyjaciela cos nie podoba - chyba z nim o tym rozmawia?

i owszem, rozumiem, ze moze czuc sie niepewna - ale albo na poczatku znajomosci (obecnie-juz-zona mojego przyjaciela tak miala przez jakis czas, no bo ja znalam jej faceta od 10 lat, a ona od paru miesiecy), albo ze wzgledu na bezpodstawne podejrzenia - oba powody do rozwiazania, ale przeciez nie z mojej inicjatywy chyba?

czy tez przyjaznic prewencyjnie wolno sie tylko z kawalerami?

Odpowiedz
Gość 2013-02-09 o godz. 15:49
0

Zła kobieta napisał(a):gapa napisał(a):może powoli rozbijacie ich małżeństwo?
Na miłość boską czym????? :o J
Ja wierzę ze tak może być nawet nie w złej wierze.
Zobaczcie jak dużo jest tu opisów synowych skarżących się na teściowe i oskarżające je o rozbijanie małżenstwa. Nie twierdzę, że jest to tożsame. Ale pewne analogie można znaleźć i spróbować sobie to wyobrazić, ze nasze zachowania - mimo że w dobrej wierze, bez podtekstów, moga być źle odebrane. Jestem daleka od wpadania w skrajność typu "rezygnowania ze znajomości", ale mając męskich przyjaciół musimy miec z tyłu głowy świadomość, że nasz przyjaciel należy do innej kobiety. I ze oni często w swojej krótkowzroczności i w zupełnie męskim stylu myslenia nawet nie wiedzą, że pewnymi zachowaniami potrafią ranić swoje kobiety. I tu my - kobiety przyjaciółki - powinnyśmy myśleć za nich, by z naszej niezawinionej "winy", nie sprawiać przykrości i własnie nie przyczyniać się do kłótni, awantur małżeńskich prowadzących kiedyś tam do powolnego rozpadu.

Wyobraźcie sobie sytuację - do szłu doprowadza Was fakt, że tesciowa wie o jakiś Waszych problemach, albo dowiadujecie się, że ma inne niż Wy zdanie na jakiś temat Was dotczacych - a wie o tym od męza o czym ten Was radośnie informuje nie podejrzewając ze jest w tym coś złego...
Zamieńcie teściową na ową przyjaciółkę, z którą ona dyskutuje sprawy prywatne, dotyczące waszego zycia prywatnego, albo Waszych decyzji - a tego włąsnie zabraniacie teściowym.

Mój mąż nie ma przyjaciółki. Ja miałam przyjaciela, a raczej bardzo dobrego kolegą z pracy, na którego mogłam liczyć - do czasu gdy ten nie założył sobie zycia prywatnego. Nie chce stać między nim a jego dziewczyną i ryzykować tego, że kiedyś jej chlanie " a Kurczak to powiedział..."
Jasne utrzymujemy dalej kontakt - ale nie pozwalam sobie mu doradzać, słuchać o jego problemach prywatnych...
Teraz jest to czyjś facet o którym wiem , ze jesli bedę potrzebować pomocy nie zawiedzie mnie, ale nie bedę nadużywać jego uprzejmości i cierpliwości jego dziewczyny, bo mam zbyt duży szacunek do jego związku.

Odpowiedz
Gość 2013-02-09 o godz. 15:43
0

Historyczny wątek o podobnym temacie: http://forum.styl.fm/s2/viewtopic.php?t=47961&postdays=0&postorder=asc&start=0

gapa napisał(a):Zbieram opinie, co sądzicie o mężowskich przyjaciólkach? czy pozwalacie na ich istnienie i do jakiego stopnia?
O przyjaciółce mojego męża, z którą związek spaprał mi pół życia już pisałam w innym wątku, teraz chce się dowiedzieć co myślicie np o znajomościach gdy ( podpatrzone i usłyszane):
1. na imprezach mąż często na boku szepcze stale z jedną dziewczyną,

O! Źle bym sądziła, gdyby to było powtarzalne, z tą samą kobietą

gapa napisał(a): 2. w żartach często ją przytula a w tańcu bardzo blisko
Tu jestem w miarę tolerancyjna, bo ja bardziej z towarzystwa całującego się na dzień dobry i przytulającego na smutek. Ale przytulanie przytulaniu zdecydowanie nierówne :x .

gapa napisał(a): , 3. w stanie ciężkiego upojenia alkoholowego powtarza w towarzystwie że ją kocha,
Uuuu..."kocham cię prosiaczku" przejdzie (zresztą na trzeźwo też). W innej wersji nie ma mowy

gapa napisał(a): 4. często razem wychodzą do kawiarni, na zakupy, do kina,
Z kobietą? A niech idzie. Oprócz kina

gapa napisał(a): 5. daja sobie różne prezenty,
Zależy od typu osoby. Mój mi nie daje, więc jakby dawał innej, to bym się z domu wyniosła. Ale znam osoby, które są daleko bardziej komunikatywne i jak kogoś lubią, to obdarowują go niewielkimi prezentami, często piszą, dzwonią. Zatem zależy od charakteru i zachowania człowieka chyba

gapa napisał(a):6. często siebie nawzajem cytują.
Zalezy co cytuje i w jaki sposób. Jeśli w stylu "Asia jest najsliczniejsza i najmądrzejsza i nawet jak pluje, to robi to najlepiej na świecie"... to szybko by się chłop dowiedział, co sądzę o jego cudownej Asi .

Generalnie przy zestawieniu tych 6 punktów - w chwili, gdybym sobie odpowiedziała na 1 z tych pytań na bezapelacyjne TAK (czyli z wszystkimi wymienionymi elementami punktu), to bardzo bym się wkurzyła i zareagowała mało delikatnie .
Nie wyobrażam sobie by taka sytuacja mogła mieć miejsce więcej niż jeden raz.

Odpowiedz
gapa 2013-02-09 o godz. 15:29
0

ale wy sie znacie od dzieciaka, a to się nie liczy :)

a ogólnie, ja chce tylko żeby choć na chwile pomysleć katem oka o jeszcze jednej stronie tego medalu

Odpowiedz
Zła kobieta 2013-02-09 o godz. 14:59
0

gapa napisał(a):może powoli rozbijacie ich małżeństwo?
Na miłość boską czym????? :o Ja szczerze mówiąc nie mam zamiaru zrywać z moim przyjacielem kontaktu, bo znamy się całe życie. W jego życiu pojawiła się jedna kobieta, która nie znając mnie z góry nie lubiła. :o Trochę jej mina zrzedła, jak na imieninach przyjaciela pojawiłam się razem ze swoim facetem i zobaczyła, że ja kocham kogoś innego. Swoją drogą ich związek nie przetrwał, ale to nie ma związku ze mną, tylko z ich problemami. Jeśli jakaś jego kobieta będzie miała z tym problem, to niestety jej sprawa, bo ja w swoim postępowaniu niczego złego nie widzę. A dodam, że mój facet też go lubi i sobie czasem o czymś tam pogadają jak się widzimy. Dla mnie to najnormalniejsze, zdrowe relacje. :) No nie wiem Gapa, ale czym ja mogę ranić jego dziewczynę?

Odpowiedz
gapa 2013-02-09 o godz. 14:42
0

ja do Ziutki i do złej_kobiety
poważnie podziwiam Waszą tolerancję i zaufanie do swojego męża, może dlatego że to Wy macie takich przyjaciół,
jak widzicie jesteście raczej w mniejszości
i jeszcze jedno:
jesteście pewne że żony waszych przyjaciół są równie postępowe i wyrozumiałe? może cierpią tak jak ja cierpiałam?, może powoli rozbijacie ich małżeństwo?

Odpowiedz
Gość 2013-02-09 o godz. 12:09
0

Nie mam najmniejszego problemu z tym, zeby moj maz mial przyjaciolke. Chcialabym ja tylko znac. Moga sobie chodzic na piwo i robic prezenty, jakby powiedzial pijany, ze ja kocha, to bym sie jedynie (post factum i na trzezwo) zapytala, co mial na mysli.
Sama mam przyjaciela od dawna, prawdziwego i gadam z nim o mezu, o roznych naszych prywatnych sprawach, on mowi mi o swoich sprawach malzenskich i jest jak najbardziej ok.
Czasem taka granica moze sie rozmywac, nie przecze.
Ale prawde powiedziwaszy jak wkroczylam juz dawno w taki etap, ze nie wyobrazam sobie bliskosci, seksu z kims innym niz moj maz.
Granice wyznaczamy sobie sami. Zylam 2.5 roku w zwiazku na odleglosc 11 tysiecy kilometrow, jesli mialabym byc zazdrosna o przyjaciolke, umarlabym z zazdrosci wtedy. Ufamy sobie, a to, ze wyklucze wszelkie 'bliskie' kobiety z jego zycia nie zapewni mi wiernosci po grob.

Odpowiedz
gapa 2013-02-09 o godz. 11:38
0

zła-kobieto takie przyjaźnie sie nie liczą
nie wiadomo dlaczego ale ludzie którzy się razem wychowywali z zasady nie układają sobie razem zycia
( takie badania juz robiono

Odpowiedz
Vilemo 2013-02-09 o godz. 11:18
0

gapa napisał(a):Zła kobieta napisał(a):A ja mam przyjaciela :) znamy się od dziecka i traktuję go jak brata. Do głowy by mi nie przyszło, aby myśleć o nim inaczej.
Wyłaczmy z naszych rozważań przypadki autentycznych znajomości od pisakownicy, dzieciaki razem wychowywane w dorosłym życiu nie widzą w sobie cech ludzi dorosłych. lol
Były w Izraelu takie badania socjologiczne, dzieciaki wychowywane razem nigdy potem nie zawierały małżeństw. :)
dokladnie tak :)
mam dwoch takich meskich przyjaciol wlasciwie od pieluszki - nigdy nic poza przyaznia nas nie laczylo. ja mialam swoje milosci a oni swoje - mimo wszystko zawsze moglismy na siebie liczyc, szczerze ze soba porozmawiac w sumie chyba jak brat z siostra ;)

co do pierwszego posta w tym watku - nie wyobrazam sobie takich sytuacji. jak dla mnie to przyklady niedojrzalego zachowania lub braku prawdziwego uczucia miedzy malzonkami.
ani ja, ani moj maz nie jestesmy o siebie zazdrosni, bo po prostu sobie ufamy. mamy wspolnych przyjaciol obydwoch plci i nigdy nie dochodzi do takich zachowan
jesli komus robimy prezent to wspolnie - jesli dostajemy od kogos drobiazg jest to drobiazg dla nas obojga.. to chyba zdrowe i normalne

Odpowiedz
gapa 2013-02-09 o godz. 10:26
0

Zła kobieta napisał(a):A ja mam przyjaciela :) znamy się od dziecka i traktuję go jak brata. Do głowy by mi nie przyszło, aby myśleć o nim inaczej.
Wyłaczmy z naszych rozważań przypadki autentycznych znajomości od pisakownicy, dzieciaki razem wychowywane w dorosłym życiu nie widzą w sobie cech ludzi dorosłych. lol
Były w Izraelu takie badania socjologiczne, dzieciaki wychowywane razem nigdy potem nie zawierały małżeństw. :)

Odpowiedz
margo203 2013-02-09 o godz. 10:06
0

Zła kobieta napisał(a):margo203 napisał(a):Zła kobieta napisał(a):A ja mam przyjaciela :) znamy się od dziecka i traktuję go jak brata. Do głowy by mi nie przyszło, aby myśleć o nim inaczej.
hehehe do czasu.... :P
No może Ty tak do sprawy podchodzisz hehehe :P

My oboje jesteśmy z kimś związani, czasami spotykamy się w czwórkę, czasami tylko sami wyskoczymy na piwo obgadać to i owo, nawet wyjeżdżamy razem w dwójkę na wycieczki. ;) Nie widzę w tym nic złego i nie rozumiem zupełnie co by miało między naszymi relacjami się zmienić??? No, ale może to dlatego, że znamy się od dziecka, razem się wychowywaliśmy i zawsze traktowaliśmy się jak brat-siostra.

Mój B. też ma takie koleżanki, bo przyjaciółki to za mocne słowo. ;) I też nie widzę w tym nic złego, jeśli ma być wobec mnie nie fair to będzie czy ma przyjaciółki, czy nie. 8)
widzę że jesteś tolerancyjna, bo ja już bym nie chciała żeby mój ślubny chadzał z koleżankami na piwo! podziwiam!

Odpowiedz
AnnMari 2013-02-09 o godz. 08:36
0

1-6 NIE NIE NIE i jeszcze raz NIE!
Żadna z wymienionych sytuacji nie może mieć miejsca w naszym związku. Obowiązuje to oczywiście obie strony :)
Na całe szczęście mój Kochany nie ma żadnej przyjaciółki i nie muszę sobie zaprzątać głowy sposobem usunięcia jej z naszego życia

Odpowiedz
Zła kobieta 2013-02-09 o godz. 07:43
0

margo203 napisał(a):Zła kobieta napisał(a):A ja mam przyjaciela :) znamy się od dziecka i traktuję go jak brata. Do głowy by mi nie przyszło, aby myśleć o nim inaczej.
hehehe do czasu.... :P
No może Ty tak do sprawy podchodzisz hehehe :P

My oboje jesteśmy z kimś związani, czasami spotykamy się w czwórkę, czasami tylko sami wyskoczymy na piwo obgadać to i owo, nawet wyjeżdżamy razem w dwójkę na wycieczki. ;) Nie widzę w tym nic złego i nie rozumiem zupełnie co by miało między naszymi relacjami się zmienić??? No, ale może to dlatego, że znamy się od dziecka, razem się wychowywaliśmy i zawsze traktowaliśmy się jak brat-siostra.

Mój B. też ma takie koleżanki, bo przyjaciółki to za mocne słowo. ;) I też nie widzę w tym nic złego, jeśli ma być wobec mnie nie fair to będzie czy ma przyjaciółki, czy nie. 8)

Odpowiedz
Kerala 2013-02-09 o godz. 00:20
0

no ale mowa o przyjaźni czy wstepnej fazie gry wstepnej? Bo te pięć punktów zahacza (a przynajmniej się ociera) o to drugie.

Mam też wrażenie, że to jednak zalezy od kultury kraju. W Wlk. Brytanii część punktów spokojnie by chyba przeszła, a to z kolei jest związane ze zjawiskiem urodzinniania przyjaciół, że tak to roboczo nazwę.
W Polsce, gdzie jednak w małżeństwie za normę przyjmuje się stosunek posesywny do partnera i oczekuje zwrotki, tego typu zachowania kojarzą się z bliskością, która nalezy się zonie, a nie przyjaciółce.
Z kolei w krajach, gdzie więzi rodzinne ulegają osłabieniu, przyjaciele wskakują na miejsce "najbliższej rodziny", co potem może rodzić rozmaite skutki, z uczuciem miłości do przyjaciółki włącznie. Skądinąd szczerym i nie rzutującym na miłość do zony.

Dla mnie jednak- zdecydowanie niekoniecznie.

kerala

Odpowiedz
becja 2013-02-08 o godz. 23:54
0

nie, nie, nie, nie, nie...

Odpowiedz
Samba 2013-02-08 o godz. 22:49
0

margo203 napisał(a):ja też nie uznaje przyjaciółek, no nie wierzę w przyjaźń pomiedzy kobietami a mezczyznami! kiedys mialam przyjaciela, ale zycie szybko zweryfikowalo to, ze on nie chcial byc tylko przyjacielem...
ja może nawet wierzę w przyjaźń damsko męską może istnieć ale jednak i u mnie i u męża okazało się że przyjaciółki/przyjaciele jednak dążą do czegoś jednego..

Odpowiedz
bossanova 2013-02-08 o godz. 21:19
0

upta1 napisał(a):Moim jedynym przyjacielem jest mój mąż, a jego jedyną przyjaciółką - i to jest jedynie słuszne rozwiązanie lol
Podpisuję się pod tym obiema rekami! Ale myślę też, ze w tym temacie trzeba zweryfikować znaczenie słowa przyjaciel, bo obiegowo istnieją różne definicje. Moim zdaniem przyjaciela można mieć jednego, dwóch. Reszta to koleżeństwo i znajomi. W przyjaźń (w moim rozumieniu słowa przyjaciel) między kobietą a mężczyzną jest możliwa i pożądana, ale jak piszę upta - w związku. Nie chciałabym, żeby mój mąż miał jakieś przyjaciółki, którym by sie zwierzał np zamiast mnie. Koleżanki niech już sobie ma, przecież go nie zamknę w klatce :P Ale jakby zaczął z jakimiś spotykać sie na osobności, bardzo by mi się to nie podobało

Zastanawiam się tylko, co do tej przyjaźni braterskiej... Kiedyś miałam bliskiego kolegę, którego traktowałam po bratersku, a on mnie jak siostrę. Chłopak w ogóle mnie nie pociągał, także żadnych podtekstów nie było, ale fajnie sie nim gadało. Pomagaliśmy sobie wzajemnie, np on mi w nauce a ja pomogłam mu umówić się z moją koleżanką, bo był nieśmiały. Potem rozeszły się nasze drogi, rzadko ze sobą rozmawiamy. Ale nie nazwałabym tego w moim przypadku przyjaźnią, raczej bliskim koleżeństwem.

A wymienione przykłady "dowodów przyjaźni" to dla mnie jawny flirt

Odpowiedz
Gość 2013-02-08 o godz. 21:12
0

Jak dla mnie zero tolerancji w temacie

Odpowiedz
margo203 2013-02-08 o godz. 20:45
0

Zła kobieta napisał(a):A ja mam przyjaciela :) znamy się od dziecka i traktuję go jak brata. Do głowy by mi nie przyszło, aby myśleć o nim inaczej.
hehehe do czasu.... :P

Odpowiedz
Zła kobieta 2013-02-08 o godz. 20:00
0

A ja mam przyjaciela :) znamy się od dziecka i traktuję go jak brata. Do głowy by mi nie przyszło, aby myśleć o nim inaczej.

Odpowiedz
margo203 2013-02-08 o godz. 18:48
0

ja też nie uznaje przyjaciółek, no nie wierzę w przyjaźń pomiedzy kobietami a mezczyznami! kiedys mialam przyjaciela, ale zycie szybko zweryfikowalo to, ze on nie chcial byc tylko przyjacielem...

Odpowiedz
ediee 2013-02-08 o godz. 18:22
0

upta1 napisał(a):gapa IMHO to o czym piszesz to żadna przyjaźń - szczególnie pkt. 1, 2 i 3 tylko regularny flirt prowadzący do romasu.

Gdyby mój mąż miał takie "przyjaciółki" to by nie był moim mężem

dokładnie

Mój mąż ma kilka koleżanek, przyjaźni się facetami 8)
Natomiast jego najlepszą przyjaciółką jestem ja( z uwzględnieniem punktów 1-6 8) )

Odpowiedz
Doosia 2013-02-08 o godz. 18:15
0

gapa napisał(a):
1. na imprezach mąż często na boku szepcze stale z jedną dziewczyną,
szeptać sobie może, ja też czasami szepczę sobie na boku z kolegami
2. w żartach często ją przytula a w tańcu bardzo blisko,
tańczyć można ale nie przytulać!
3. w stanie ciężkiego upojenia alkoholowego powtarza w towarzystwie że ją kocha,
pijani gadają głupoty - ważne żeby na trzeźwo nigdy tak nie mówił
4. często razem wychodzą do kawiarni, na zakupy, do kina,
podejrzliwa bym była, zwłaszcza o to kino - bo tam ciemno i w ogóle jakoś tak intymnie..
5. daja sobie różne prezenty,
jeśli jest okazja no to spoko, ale tak bez okazji to by było nie halo
6. często siebie nawzajem cytują.
skoro znają się od lat to nic dziwnego ze znają się "jak łyse konie"
:)

Odpowiedz
Gość 2013-02-08 o godz. 18:07
0

gapa IMHO to o czym piszesz to żadna przyjaźń - szczególnie pkt. 1, 2 i 3 tylko regularny flirt prowadzący do romasu.

Gdyby mój mąż miał takie "przyjaciółki" to by nie był moim mężem
Ja mam koleżanki, on ma kolegów, a resztki po przedmałżeńskiech przyjaźniach są wspólne, tj. np.: mój przyjaciel z czasów panieńskich i jego małżonka są naszymi wspólnymi znajomymi. I we wspólnym gronie się spotykamy.
Moim jedynym przyjacielem jest mój mąż, a jego jedyną przyjaciółką - i to jest jedynie słuszne rozwiązanie lol

Odpowiedz
madziula 22 2013-02-08 o godz. 17:39
0

Martusia napisał(a):fonia napisał(a):nie wyobrażam sobie ani jednej, wymienionej sytuacji.
Mój mąż nie ma przyjaciółek i ja - znając swój temperament i charakter nie dopuściłabym żadnej, ani nawet jednej.
fonia pozwolisz, że się pod tym podpiszę? Tak ładnie to ujęłaś ;)
no właśnie, widzę, że nie ja jedna :)

Odpowiedz
Gość 2013-02-08 o godz. 17:35
0

fonia napisał(a):nie wyobrażam sobie ani jednej, wymienionej sytuacji.
Mój mąż nie ma przyjaciółek i ja - znając swój temperament i charakter nie dopuściłabym żadnej, ani nawet jednej.
fonia pozwolisz, że się pod tym podpiszę? Tak ładnie to ujęłaś ;)

Odpowiedz
joasia_de 2013-02-08 o godz. 17:12
0

ja też należę do tych zaborczych ;) i choć jeszcze nie mąż miał wiele przyjaciółek, takich co się z nimi spotykał, pisał smsy, chodził na kawkę, dzwonił i dawały mu swoje zdjęcie, walentynki itp. ale nie był wtedy ze mną i mnie to niby nie obchodzi i nie były to jego byłe dziewczyny odkąd jest ze mną ma koleżanki, z którymi może sobie pogadać, jak je przypadkiem spotka, może o nich czasem wspomnieć z innymi znajomymi i tyle zmienił nr telefonu, a spis telefonów, zdjęcia, walentynki i inne rzeczy zostały usunięte komisyjnie
i wcale nie mam z tego powodu wyrzutów, on wie, że jestem zazdrosna, a jeśli zrobił by coś z 2,3,4,5 to niestety byłoby to dla mnie podstawą do zastanawiania się nad odejściem. 1 i 6 mogłabym znieść, ale też nie bez zezłoszczenia się. po prostu toleruję koleżanki z daleka i neutralnie, no chyba, że są to nasze wspólne koleżanki i mają partnerów i spotykamy się razem lol taka jestem wredna małpa a co!
aha, dodam tylko, że on też jest zazdrosny, choć wcześniej podobno nie był i też mi na to wszystko nie pozwala itp.także trafił swój na swojego i się przez to nie kłocimy, ani nie złościmy tylko to akceptujemy :D

Odpowiedz
fonia 2013-02-08 o godz. 16:56
0

gapanie wyobrażam sobie ani jednej, wymienionej sytuacji.
Mój mąż nie ma przyjaciółek i ja - znając swój temperament i charakter nie dopuściłabym żadnej, ani nawet jednej.
Zresztą jesteśmy samowystarczalni jeśli chodzi o przyjaźń ;)

Odpowiedz
Alma_ 2013-02-08 o godz. 16:45
0

Nie mam nic przeciwko przyjaciółkom i mój mąż posiada takowe.

Ale nie takie "przyjaciółki", o których Ty piszesz :o

Odpowiedz
madziula 22 2013-02-08 o godz. 16:40
0

Nie uznaję żadnych przyjaciółek,
mamy wspólnych przyjaciół,znajomych; najczęściej pary albo młode małżeństwa,
on ma kumpla a ja jakieś tam bliższe koleżanki.
O przyjaciółce nie może byc mowy, ani nawet myśli 8)

Odpowiedz
Gość 2013-02-08 o godz. 16:32
0

1. Jeśli przez to mnie nie zaniedbuje to moze sobie szeptac
2. Przyjacielski uscisk tak za ramiona nie ma sprawy, bliższe przytulania nie ma mowy
3. nie no w życiu
4. No to zalezy, jesli robi to dlatego ze np ja nie moge to ok, jesli zamiast - wykluczone
5 nie ma sprawy
6 nie ma sprawy

Moj Jez ma jedna bliska przyjaciolke, ktora mieszka daleko wiec nie obserwuje takich zdarzen. Pisalam na wyczucie;-)

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie