• MagdaP odsłony: 3564

    Tak rodziliśmy "po ludzku" w Lędzinach...

    Chciałam z Wami podzielić się doświadczeniami - dla mnie dość traumatycznymi ale może dzięki temu uchronie kogoś przed tym co sama przeszłam ja, mój mąż i nasz mały synek.

    Zaliczyliśmy zajęcia szkoły rodzenia przy lędzińskiej porodówce - z zajęć byliśmy zadowoleni, dzięki nim mieliśmy bardzo pozytywne - optymistyczne - nastawienie do porodu co miało być dla nas podstawą porodowego sukcesu. Wiedzieliśmy że poród zaczyna się w głowie i że jest to "wydarzenie rodzinne" bardziej niż "medyczne" dlatego z radością i bez strachu czekaliśmy na ten dzień kiedy miało narodzić się nasze pierwsze dziecię. Znając opinie innych osób i czytając w różnych miejscach praktycznie same bardzo bardzo dobre opinie i wspaniałe wspomnienia związane z porodami w Lędzinach po wielu przemyśleniach postanowiliśmy wspólnie że tam właśnie chcemy rodzić - liczyliśmy na domową - rodzinną atmosferę, intymność i poród bardziej "naturalny" niż "szpitalny" co też miało byc "bezpieczniejsze" dla nas i naszego dziecka. Wydawało nam się że słuszność naszej decyzji potwierdziło przyznanie lędzińskiej placówce II miejsca w Rankingu Fundacji "Rodzić po ludzku" i wyróżenienie położnych - "Aniołów". W spokojnym oczekiwaniu na poród pomogło nam to że poznaliśmy położne pracujące na porodówce i czuliśmy się tam prawie jak w domu. Myśleliśmy że nasz przemyślany wybór jest w 100% trafny i że w ten sposób zwiększymy nasze szanse na to żeby poród naszego dziecka wspominać jako najpiekniejszy dzień naszego życia, "z łezką w oku" itp...

    Na porodówkę przyjechaliśmy nad ranem po tym jak w nocy odeszły mi wody. Nie było żadnego golenia ani lewatywy - fakt przyjęcie jak w domu. Do naszej dyspozycji dostaliśmy osobny pokój, kóry zapewniał nam intymność na której nam zależało, piłkę i oczywiście mogliśmy prosić o wszystkie inne pomocne sprzęty - ale i tak okazały się w moim przypadku nieprzydatne. Na samym początku okazało się że miałam 5 cm rozwarcia, a wczesniej praktycznie nie czułam żadnych większych skurczów co mnie bardzo zaskoczyło i oczywiście ucieszyło. Systematycznie w czasie całej I fazy tak często jak było to konieczne położna badała mnie i tętno dziecka. I wszystko było pięknie dopóki rankiem nie zjawił się na prodówce dr Hudy. Już na dzień dobry było czuć że "szybki" pan doktor nie przepada za porodami "naturalnymi", niestety... O godzinie 11 kiedy akcja porodowa postępowała ale nie tak szybko jak życzyłby sobie tego pan doktor, zaczął on straszyć nas 40 stopniową gorączką którą mogę dostać jeśli akcja nie przyspieszy, odwozem do szpitala i powikłaniami wynikającymi z tego że odeszły mi wody. Tak długo z kwaśną miną smęcił, straszył i marudził że nie mając alternatywy ani innej propozycji ze strony położnej jako jednak w końcu niedoświadczeni bo rodzący po raz pierwszy w końcu zgodziliśmy się na podanie kroplówki z oksytocyną (ale zdaję sobie sprawę z tego że w szpitalu kroplówkę mogłam w tej sytuacji kiedy odeszły już wody dostać już dużo wcześniej i byc może ? nikt by się mnie o zdanie nie pytał... tu jednak mogliśmy poczekać). Po kroplówce w ciągu kolejnych 3 godzin miałam już rozwarcie na 8 cm przy nawet całkiem znośnych skurczach które od tego momentu jednak zaczęły coraz bardziej narastać i stawały się już dość bolesne. Przy 8 cm rozwarciu dostaliśmy nawet rosołek który jadlam kołysząc się na piłce. Niestety ponieważ pan doktor bardzo ale to bardzo spieszył się do 15 pacjentek które czekały na niego w przychodni (co jeszcze nie raz dał nam tego dnia odczuć powtarzając to w kółko ze zniecierpliwieniem!) uznał że nie będzie czekał aż łaskawie będzie pełne rozwarcie tylko że mi je własnoręcznie zrobi - o czym nie miałam pojęcia kładąc się nieświadoma na fotelu "do badania". Nikt mi nie powiedział co planuje pan doktor, a dodatkowo mąż musiał zostać za drzwiami chociaż normalnym zwyczajem w tej placówce są badania w obecności męża, ale pan doktor tego akurat nie praktykuje. I tak w okropnym bólu potęgowanym przez skurcz pan doktor rozciągał mi palcami szyjkę każąc przy tym przeć i robił to tak długo aż wreszcie ujrzał swoje upragnione 10 cm ponieważ jak wspomniałam wcześniej naprawdę bardzo spieszyło mu się na dyżur do przychodni i był niezadowolony że tak podobno wolno to u mnie idzie... Samo rozpychanie szyjki na siłę na skurczu z powodzeniem mogłoby zastąpić kilka średniowiecznych wymyślnych tortur. Kiedy wreszcie miałam pełne rozwarcie ten z kolei z niecierpliwością czekał na skurcze parte, co chwilę (!) wypytując mnie czy już je czuję i czy juz mnie ciśnie i był zdziwiony że jeszcze nie... i jeszcze nie... że to niemożliwe że jeszcze nie (!) Zaproponowano mi kilka skurczów parcia na siedząco, potem niestety musiałam polec na fotelu ponieważ pan doktor nie potrafi badać i odbierać porodu inaczej niż na fotelu mając krocze kobiety na wysokości swojego nosa. Z fotela udało mi się zejść jeszcze na chwilę kiedy położna zaproponowała parcie w kucki bo na plecach trochę mi nie szło... parcie w kucki było bardzo efektywne, główka zeszła, ale nie było to w stylu pana doktora który grał niestety pierwsze skrzypce i musiałam znów polec na fotelu. I w tej prawie leżącej pozycji miałam cały czas przed oczami pana doktora żującego z zapałem gumę z pomlaskiwaniem (!) która to guma pewnie ma za zadanie ukryć zapach papierosów które pali na porodówce (tak tak... o poranku kiedy pan doktor zjawia się na porodówce zapach dymu papierosowego swobodnie dolatuje z miejsca gdzie pali - 2 sale dalej do miejsca gdzie leżą matki z dziećmi!).
    Efekt końcowy naszej lędzińskiej "przygody życia" - żyję ja i dziecko które niestety z niepoznanych przez nas przyczyn utkwiło na dość długo w kanałe rodnym - podobno parłam w sumie ok godziny i 50 minut (piszę podobno bo nie odczułam że to aż tak długo trwało, ale podobno to normalne że czas na porodówce płynie innym tempem). Co do utknięcia dziecka to raz słyszałam że może pępowina za krótka, raz że tak krocze mocno trzymało, potem że brak jakiegoś obrotu? Nie wiem... Czemu nikt nie pomyślał o pozycji leżacej w której utkwiłam ja? Cieszę się tym że żyję ja i dziecko bo miejscami zastanawiałam się czy ten koszmar z parciem które od pewnego momentu nie przynosiło żadnego efektu w ogóle kiedyś się skończy i jak, zależało mi już tylko żeby mały wreszcie się urodził już nawet nie ważne jak, byle tylko przeżył, nie wiem czy kiedyś w życiu bałam się bardziej... wątpię. Dodatkowo bardzo trudnym zadaniem dla mnie było koncentrowanie się na parciu kiedy pan doktor chodził w kółko koło fotela, patrzył w moje krocze i ciągle tylko stękał między przeżuwaniem gumy że "to za długo", "za wolno" i "coś tu jest nie tak", ciągle tylko powtarzał że "coś tu jest nie tak" - jak w takim momencie kiedy tak bardzo bałam się co jest nie tak i co z dzieckiem miałam efektywnie przeć i skupić się na parciu, nie wiem? Jak w takim momencie mam spokojnie rodzić kiedy nie czułam wcale że jestem pod "fachową" opieką i miałam wrażenie że nikt nie panuje nad moim porodem, że będzie to coś w stylu "albo się uda , albo się nie uda". Oczywiście zaliczyłam podobno bardzo poważne pęknięcie pochwy, o nacięciu na dwa razy które sądząc po bólu chyba na skurczu raczej nie było nie wspomnę... Niestety pan doktor nie chciał zgodzić się na inną pozycję niż leżąca chociaż położna próbowała proponować, ale na jej chyba raczej zbyt cichej propozycji znów się skończyło. Nasze dziecię zostało wyciśnięte w końcu z mojego brzucha, już nie pamiętam kto sie na mnie wtedy położył - chyba położna bo pan dr próbował ale chyba położna go wstrzymała bo on jak zwykle zabierał się do takiego zadania ze zbytnim zniecierpliwieniem co pewnie mogło się dla nas źle skończyć... I kiedy wreszcie urodziło się nasze dziecię to miałam nadzieję że będę mogła spokojnie poleżeć z nim na piersi co na pewno wynagrodziło by mi cały ten wielki stres porodu i na co tak bardzo przez czekałam i z czego pewnie ucieszyłby się mały (2750g/52cm) wymęczony Franuś, ale mimo że wszystko z dzieckiem było dobrze poleżał na mnie dosłownie może z 10 sekund i został nagle bez słowa zabrany, ponieważ przecież panu doktorowi tak bardzo się spieszyło... Widziałam że położna musiała go hamować bo chciał pociągnąć za pępowinę żeby szybciej wyszło łożysko, zresztą wyszło bardzo szybko bo zaraz w następnym skurczu, po tym jak poszczypano mnie trochę po brzuchu. Potem pan doktor zabrał się do naprawdę ekspresowego szycia (nie sądziłam że "poważne pęknięcie pochwy" szyje się w takim tempie) - dostałam znieczulenie ale tylko na zewnątrz po czym pan doktor wbił mi igłę w środku, oczywiście zaprotestowałam bo był to okropny ból na co pan dokrot stwierdził że nie da mi znieczulenia bo "w środku znieczulenie nie zadziała" (!), powiedziałam że już nie wytrzymam i wtedy położna dała mi znieczulenie... Po ekspresowym szyciu przyszedł czas na ekspresowe interesujace refleksje w wykonaniu pana doktora, przytoczę dwie:
    1. Poród postępował wolno bo mam leniwą macicę i nie mam mięśni brzucha - tak stwierdził dotykając mój flaczek z którego własnie wyskoczyło po 9 miesiacach dziecię... nie wiem gdzie on szukał mięśni? Zaznaczam że nigdy nie byłam osoba otyłą i zawsze byłam wysportowana ale wiadomo jak wygląda kobieta w ciąży i po ciąży...
    2. Chociaż rodziłam po terminie stwierdził też że dziecko jest przed terminem bo urodziło się w mazi płodowej (!).
    Moje przemyślenia:
    Nie wiem dlaczego akurat nas spotkało to niewątpliwe szczęscie że poród własnoręcznie odbierał pan dr Hudy (jedyny lekarz pracujący na porodówce-albo raczej "dobiegający" to trafniejsze określenie), zawsze myślałam że porody odbierają położne, przynajmniej w Lędzinach?
    To czego nauczyliśmy się w szkole nie miało żadnego pokrycia w rzeczywistości (NIESTETY), byłam bardzo rozczarowana tym o czym zapewniano nas w szkole a tym co stało się na porodówce. Byliśmy wręcz napaleni na poród który będziemy wspominać całe nasze życie i owszem będziemy wspominać... Nabiliśmy sobie głowy frazesami, wiedzą tajemną o wpływie "dobrego naturalnego porodu" na przyszłość dziecka, oglądaliśmy piękny film o porodzie w iście domowym stylu... Zabrakło tylko zajęć z zakresu "Zachowania dr Hudego i ich wpływ na rodzące i personel porodówki..."
    Pan dr Hudy pasuje do lędzińskiego zespołu jak pięść do nosa - był osobą która niezwykle mnie stresowała, popędzała i sprawiła bardzo wiele niepotrzebnego w moim odczuciu bólu, myślę że przez to jego przyspieszanie na siłę tylko nam zaszkodził. Poza podaniem kroplówki nikt mnie o niczym nie informował. Jeśli coś było konieczne dla przebiegu porodu to ja to rozumiem ale czuję że w naszym rodzeniu było zbyt dużo zbędnego bólu i strachu.
    Mam nadzieję że nasze dziecko faktycznie jest zdrowe tak jak na to wygląda. I nie wiem w czym mój poród (przynamniej jeśli chodzi o II fazę) różnił się od szpitalnego a la lata siedemdziesiąte przed kórym tak się broniliśmy? Nie wiem dlaczego położne miały w moim odczuciu tak mało do powiedzenia? Jakby ich nie było... Co warte są te wszystkie rankingi jeśli tak wygląda rzeczywistość?
    Opieka po porodzie była dobra - położne pod tym względem to naprawdę Anioły. Chociaż przyplątała mi się infekcja w drogach moczowych i musiałam zostać na poroódwce tydzień, w tym 4 dni z założonym 24 h/dobę cewnikiem. Chociaż poważne problemy zaczęły się u mnie wieczorem, do rana (kiedy to zwyczajowo zjawia się na porodówce) musiałam czekać na pana doktora, zlecenie badań a później receptę na antybiotyk - chociaż mąż chciał go przywieść samochodem żeby coś mi przepisał.
    Kiedy ja leżałam juz po porodzie w tym czasie były 2 porody - oba cudowne, naturalne, rodzinne - czy to przypadek że były takie bo bez obecności pana doktora? Dlaczego raz lekarz musi byc obecny od początku do końca a raz nawet się go nie zawiadamia? Czy nawet w takim miejscu i szczęściu decydują znajomości? A ja płakałam że nie mieliśmy tyle szczęscia żeby tak pięknie urodzić i ciągle chce mi się płakać jak o tym wszystkim myślę. Pokarm jakimś cudem dostałam - w 4. dobie. Prawdą jest że jaki poród taki połóg bo mój połóg był koszmarem, siadłam bez stresu praktycznie dopiero po miesiącu, ponad miesiąc po porodzie jeszcze bolały mnie żebra po wyciskaniu dziecka tak że nie umiałam bez grymasu bólu zwlec się z łóżka czy przewrócić z boku na bok.
    Fakt, nikt nas nie namiawiał i nie mówił "rodźcie tutaj..." ale żałuję że chociaż wszyscy nas znali to NIKT na porodówce nas nie uprzedził że może mieć miejsce taki scenariusz i co wtedy robić - mam na myśli szczególnie położne (a teraz już wiem że nie byliśmy pierwszym takim przypadkiem niestety...)

    Odpowiedzi (23)
    Ostatnia odpowiedź: 2010-04-03, 03:22:59
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
Gość 2010-04-03 o godz. 03:22
0

Magda, przeszły mnie dreszcze po Twoim opisie i w głowie mi się nie mieści, że takie sytuacje mogą się zdarzać w tego typu placówkach :o

Decyzja żeby tam rodzić była przez Was w 100% przemyślana, a to co Was spotkało nikt nie mógł przewidzieć.

I dziękuję Ci za ten opis, bo choć jeszcze nie rodziłam to tak jak napisała Alla

Alla napisał(a):Dobrze jest przeczytać o tym, co złego może się wydarzyć. Nie po to żeby się denerwować i bać, ale żeby była większa świadomość kobiet rodzących. Nie tylko, żeby wiedziały do czego mają prawo, ale żeby się zastanowiły jak zachować się w sytuacji, gdy wszystko stoi na głowie i ze zdania rodzącej, personel nic sobie nie robi.
Napisz to jeszcze w 1000 miejscach w sieci, żeby chociaż w ten sposób "odwdzięczyć się" temu konowałowi.

I oczywiście gratuluję serdecznie :D

Odpowiedz
MagdaP 2010-04-03 o godz. 02:57
0

Dziekuję WAM wszystkim za wsparcie i zrozumienie. Uważam tylko że to co się dzieje w Lędzinach to wmiatanie śmieci pod dywan... myslenie typu albo się uda albo się nie uda... Szkoda że nam się nie udało. Może następnym razem będzie lepiej?

Odpowiedz
Dar_ma 2010-04-02 o godz. 02:34
0

Magda strasznie Ci współczuję przejść w czasie porodu i tego, że trafiłaś na takiego lekarza. Miałaś prawo przede wszystkim przeżyć swój poród pięknie i milo go wspominać, a ktoś Cie pozbawił jednak tego prawa i z tego powodu mi przykro :(

Ucałuj Franusia, wynagrodził już Wam z pewnościa te złe chwile :usciski:

Po co wogóle takie komentarze co mogłaś, a czego nie mogłaś . Opis porodu w odpowiednim dziale, nie jest obowiązkiem go przeczytać ale skomentowany został po mistrzowsku

Odpowiedz
Gość 2010-04-02 o godz. 01:52
0

amst napisał(a):
nikomu nie zabraniam się wypowiadać i sama z tego prawa korzystam
i nie szukam poparcia w swojej wypowiedzi.
i nikt ci go nie udzielił

Odpowiedz
Gość 2010-04-02 o godz. 01:51
0

nie jestem bez serca

nic więcej w tym temacie nie dodam

uważam, że cudowne i zdrowe dziecko jest najważniejsze nawet jeśli poród był trudny a zachowanie lekarza karygodne

odnosznie się na Forumi do tego co ktoś napisał poza nią nie jest zabronione

nikomu nie zabraniam się wypowiadać i sama z tego prawa korzystam
i nie szukam poparcia w swojej wypowiedzi.

Odpowiedz
Reklama
Gość 2010-04-02 o godz. 01:50
0

Magda gratuluje i :usciski:

Odpowiedz
Gość 2010-04-02 o godz. 01:40
0

amst, jesteś bez serca.

Magda, mam nadzieję, że uda Ci się chociaż trochę "zapomnieć". Ciesz się dzieciątkiem, a od tego lekarza trzymaj się z daleka. Naprawdę z daleka.
kejt

Odpowiedz
Alla 2010-04-02 o godz. 01:35
0

Magdo
bardzo mi przykro, że spotkała Cię taka przykra oprawa porodu.

Co do tego co można, a nie można. Wiedza to jedno, a rzeczywistość to drugie. Wiem, że na koniec mojej ciąży a tymbardziej podczas porodu byłam właściwie emocjonalnym wrakiem, zero siły, zero charakteru, pomimo mojej bojowości na codzień. Byłam zdana na personel (dzięki Bogu dobrą położną) i pomoc męża. Dobrze jest przeczytać o tym, co złego może się wydarzyć. Nie po to żeby się denerwować i bać, ale żeby była większa świadomość kobiet rodzących. Nie tylko, żeby wiedziały do czego mają prawo, ale żeby się zastanowiły jak zachować się w sytuacji, gdy wszystko stoi na głowie i ze zdania rodzącej, personel nic sobie nie robi.

Magdo gratuluje synka. I szczęśliwego zakończenia!!

Odpowiedz
Gość 2010-04-02 o godz. 01:28
0

Amst, dorzucę tylko, że nie każda forumówka jak udziela się na forum GW

Odpowiedz
Gość 2010-04-02 o godz. 00:58
0

amst napisał(a):MagdaP - czytałam już Twoją relację na forum gazety. Jest mi bardzo przykro, że Cię spotkało tka niesprawiedliwe i nieprofesjonalne podejście.

Powiedz w jaki sposób chciałabyś nas uchronić przed taką sytuacją?
Jesli masz pretensje do lekarza -wpisz go na czarną listę ginekologów na forum GW.
Jesli masz pretensje do szpitala - napisz stosowną relację na stronie Fundacji Rodzić po Ludzku.
Zawsze możesz napisać skargę do rzecznika praw pacjenta.

Mogłaś zdecydowanie odmówić podania oksytocyny.
Mogłaś nie zgodzić się na masaż szyjki.
Mogłaś uprzeć się na obecność męża powołując się na kartę praw pacjenta i założenia Fundacji Rodzić po Ludzku.
Mogłaś zażądać zmiany lekarza - nie wierzę że był tylko ten jeden.

Poród jest mimo wszelkich frazesów, dyrdymał i nauk - nieprzewidywalny. Każdy - nawet kolejny u tej samej kobiety. Można się w teorii przygotować a w praktyce trafić na zupełnie inną sytuację. Może się okazać że chciałaś SN a skończyło się po 3 dobach na CC.
Są kobiety które chodzą na oksytocynie przez kilka dni a potem i tak im robią CC, bo nawet oksytocyna nie daje wystarczającego rozwarcia.

Naprawdę jest mi przykro że masz raczej złe wspomnienia z porodu. Nie wiem w ilu miejscach w internecie jeszcze jest Twoja relacja z porodu.
Możesz mnie zlinczować ale nie chciałabym na nią trafić na kolejnej stronie internetowej.
Pomyśl że Twoje dziecko trafi kiedyś na ten opis - tak sobie myślę że może lepiej ciesz się z dziecka, z tego co jest teraz. Zapomnij o porodzie, bo już po. Uchroń siebie i dziecko przed złymi wspomnieniami.
sorry amst ale skoro jest ci przykro to nie pisz takich rzeczy :o jak możesz komuś dyktować gdzie ma umieszczać ten opis a gdzie nie to ty masz wybór i jeśli widzisz opis po prostu go nie czytaj a nie piszesz elaborat na temat co można, duzo rzeczy można w szpitalu i duzo praw ma kobieta rodzą ale doskonale wiemy że tak nie jest; negatywnie to odebrałam, jest nie na miejscu, mało tego nie uważam jak Lexa że było to nie zamierzone bo każde zdanie było dokładnie przemyslane żeby wytknąć Magdzie jak mogła urodzic a jak nie urodziła; sorry Batory i bolka trampki więcej no comments :|

Magda przykro mi, że twoje przezycoia takie były mam nadzieje że dojdziesz do siebie a twoja kruszyna wynagrodzi ci wszystko.

Odpowiedz
Reklama
buniuta 2010-04-02 o godz. 00:56
0

Magda!
Było źle.... Ale to przeszłość!
Teraz macie synka i myśl tylko o nim!
Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będziesz miała poród życia!
A teraz pomyśl o pozwaniu tego lekarza! To skandal, co Cię spotkało!
Sprawa może być długa i nieprzyjemna, ale jeśli nic z tym nie zrobisz kolejne dziewczyny będą miały sensacje, których mieć nie powinny!
Ściskam!

Odpowiedz
Gość 2010-04-02 o godz. 00:37
0

Oliśka_comes_back napisał(a):
amst napisał(a):Na zabiegi podczas - oxy, masaż itp - można się nie zgodzić. Myślę że jedynym sposobem jest pytać "a co teraz bedzie się działo? co będzie pan robił? jak to da efekt?
Pytająca rodząca i taka dociekliwa zazwyczaj przeszkadza więc częśto starają się robić to tak "szybko, bez zawahania i bez słowa"
amst, tak szczerze Ci powiem, że w trakcie mojego porodu tez różne rzeczy ze mną robiono, łącznie z masażem szyjki i podaniem dolarganu, i mimo posiadania wiedzy o swoich prawach, nie miałam ani siły, ani odwagi, ani przede wszystkim świadomości na tyle, żeby w jakikowliek sposób zaprotestować czy chociażby pytać, co ze mną robią... I uważam, że z Twojego pierwszego postu między wierszami da się wyczytać jakąś pretensję do MagdyP. Zupełnie dla mnie niezrozumiałą. Miała dziewczyna ciężki poród, chciała nam o tym opowiedzieć... Co w tym złego?
otóż to. Miałam podobnie do Oliśki. Też były momenty, ze nie miałam siły ani świadomosci, by czegoś dociekać.
I też raczej negatywnie i obcesowo odebrałam Twego pierwszego posta. Może nie było to zamierzone, ale jednak dla mnie miał negatywny wydźwięk.

MagdaP - gratuluję Franusia :) oby życie z synkiem pozwoliło Ci szybko zapomnieć o ciężkich przeżyciach z porodu :usciski:

Odpowiedz
Gość 2010-04-02 o godz. 00:37
0

Oliśka_comes_back napisał(a):MagdaP, strasznie mi przykro, że poród okazał się dla Was tak przykrym i bolesnym przeżyciem. Wierzę jednak, że szybko wymażesz z pamięci te niemiłe wspomnienia i pozostaną same fajne :)
I gratulacje, tak w ogóle, mamusiu :)

amst napisał(a):Na zabiegi podczas - oxy, masaż itp - można się nie zgodzić. Myślę że jedynym sposobem jest pytać "a co teraz bedzie się działo? co będzie pan robił? jak to da efekt?
Pytająca rodząca i taka dociekliwa zazwyczaj przeszkadza więc częśto starają się robić to tak "szybko, bez zawahania i bez słowa"
amst, tak szczerze Ci powiem, że w trakcie mojego porodu tez różne rzeczy ze mną robiono, łącznie z masażem szyjki i podaniem dolarganu, i mimo posiadania wiedzy o swoich prawach, nie miałam ani siły, ani odwagi, ani przede wszystkim świadomości na tyle, żeby w jakikowliek sposób zaprotestować czy chociażby pytać, co ze mną robią... I uważam, że z Twojego pierwszego postu między wierszami da się wyczytać jakąś pretensję do MagdyP. Zupełnie dla mnie niezrozumiałą. Miała dziewczyna ciężki poród, chciała nam o tym opowiedzieć... Co w tym złego?
Zgodzę się z Oliśką w całej rozciągłości (jeśli Oliś pozwolisz). Ja też wiedziałam, co wolno, co nie.. Że dolargan to świństwo. Że go nie chcę. Jeszcze w pierwszej fazie porodu mówiłam mężowi, by protestował ile się da, jak mi go będą chcieli podać. Sama potem nie byłam już w stanie. Chciałam by wszystko się skończyłk szczęśliwie po prostu.
I rozumiem MagdęP i jej rozgoryczenie. Bo przecież nie TAK miało być! I co dziwnego, że chce o tym opowiedzieć i przestrzec inne osoby? Amst, nikt nie każe Ci tego czytać po raz kolejny..

Magda, bardzo mi przykro, że takie wydarzenia stały się Waszym udziałem. Ale wierzę, że Maluch Wam wszystko zrekompensuje. :usciski:

Odpowiedz
Gość 2010-04-02 o godz. 00:31
0

MagdaP, strasznie mi przykro, że poród okazał się dla Was tak przykrym i bolesnym przeżyciem. Wierzę jednak, że szybko wymażesz z pamięci te niemiłe wspomnienia i pozostaną same fajne :)
I gratulacje, tak w ogóle, mamusiu :)

amst napisał(a):Na zabiegi podczas - oxy, masaż itp - można się nie zgodzić. Myślę że jedynym sposobem jest pytać "a co teraz bedzie się działo? co będzie pan robił? jak to da efekt?
Pytająca rodząca i taka dociekliwa zazwyczaj przeszkadza więc częśto starają się robić to tak "szybko, bez zawahania i bez słowa"
amst, tak szczerze Ci powiem, że w trakcie mojego porodu tez różne rzeczy ze mną robiono, łącznie z masażem szyjki i podaniem dolarganu, i mimo posiadania wiedzy o swoich prawach, nie miałam ani siły, ani odwagi, ani przede wszystkim świadomości na tyle, żeby w jakikowliek sposób zaprotestować czy chociażby pytać, co ze mną robią... I uważam, że z Twojego pierwszego postu między wierszami da się wyczytać jakąś pretensję do MagdyP. Zupełnie dla mnie niezrozumiałą. Miała dziewczyna ciężki poród, chciała nam o tym opowiedzieć... Co w tym złego?

Odpowiedz
Gość 2010-04-02 o godz. 00:24
0

Wierzę że chciałaś się wyżalić. Ten lekarz to faktycznie jakaś patologia. Jego postępowanie nadaje się na proces z powództwa cywilnego. Wrzuciałam w google jego nazwisko i faktycznie opinie o nim są b.b.b. niepochlebne.
Niestety nie wiem jaka jest procedura zatrudniania lekarzy w izbach porodowych. Może mają tam dyżury lekarze/stazyści z różnych okolicznych szpitali. Może to wynik strajku?

Na zabiegi podczas - oxy, masaż itp - można się nie zgodzić. Myślę że jedynym sposobem jest pytać "a co teraz bedzie się działo? co będzie pan robił? jak to da efekt?
Pytająca rodząca i taka dociekliwa zazwyczaj przeszkadza więc częśto starają się robić to tak "szybko, bez zawahania i bez słowa"

Piszę po to, że wydaje mi się że twoje dziecko powinno wiedzieć że jakkolwiek jego droga na świat nie była usłana różami to najważniejsze jest że jest z Tobą/Wami, jest zdrowe i zrobiłabyś to dla Franka jeszcze 100 razy.

Odpowiedz
MagdaP 2010-04-02 o godz. 00:07
0

amst, wybacz że znów trafiłaś na mój opis, ale po prostu chciałabym nie tyle odradzić rodzenie w Lędzinach bo jeżdżą tam rodzić kobiety nawet z Częstochowy i tak jak pisałam zdarzają sie tam cudowne rodzinne porody tylko
W moim porodzie nie było żadnych komplikacji - w przypadku kiedy występuje najmniejsze podejrzenie że coś jest nie tak rodzaca jedzie do szpitala i tam kończy poród. Patologią największą był tam dr Hudy - naprawdę jest to jedyny lekarz pracujący na porodówce bo jest to miejsce dośc kameralne. Zainteresowanych odsyłam do strony http://www.porodowka.pl
Nie mówię że liczylam na poród jak na pokazowym filmie ale wybacz - w takim miejscu szeroko i głęboko opisywanym jako najlepsze miejsce do rodzenia nie może mieć miejsca taka sytuacja jak w naszym przypadku - a po tym jak opisałam to na forum GW zgłosiło się do mnie glównie na priva ale nie tylko kilka osób które niestety także "miały pecha" więc to nie jest tak że ja histeryzuję... Nie chodzi o ból czy to ze poród nie poszedł książkowo - to ja rozumiem - tylko o zwykłe LUDZKIE TRAKTOWANIE. Mogłam się na to czy na to nie zgodzić, ale czy czlowiek jest taki mądry za pierwszym razem? Nie wiem może byliśmy w szoku że metody wyklęte (oxy, masaże itp.) na zajęciach szkoły rodzenia stosuje się w tej samej placówce?
Uważam że skoro chodziliśmy tam na szkołę - byliśmy tam co najmniej 15 razy i naprawdę mogę powiedzieć że zaprzyjaźniliśmy się z położnymi to dlaczego zrobiono tajemnicę z tego jak może wyglądać poród w tym miejscu? Czy nie mam prawa mieć żalu o to? Dla mnie to zwykłe oszustwo. Tym bardziej że niedługo po moim porodzie rodziłą dziewczyna za swoją położną - znajomą położnych lędzinskich i nawet nie zawiadomiona pana dr'a że ona rodzi chociaż powinni byli. Potem rodziła inna dziewczyna i jak pan dr dowiedzial się że chce spróbowac naturalnie bez kroplówki to obraził się i do końca porodu już go nie widziała - po prostu pojechał sobie...
No i ostatecznie fakt- chciałam się wyżalić. Może to zrozumie ktoś kto sam przeszedł coś podobnego. Poza moim mężem nikt z mojej rodziny nie wie jak to naprawdę wyglądało bo chyba uznaliby mnie za wiariatkę - mam w moim mieście "piękny" szpital a urodziłam w wiejskiej izbie porodowej...

Odpowiedz
Gość 2010-04-01 o godz. 13:04
0

amst, przecież prawie każda z nas pisała tu relacje ze swojego porodu. MagdaP napisała też swoją (rozumiem, ze Twój post jest spowodowany tym, że trafiasz na tę relację kolejny raz, tak?).
Może chce się w jakiś tam sposób wyżalić, może przestrzec przed rodzeniem w tamtym miejscu? Jest zawiedziona, że jej wyobrażenie porodu rozminęło się z rzeczywistością i może poczuła potrzebę podzielenia się tym?

amst napisał(a):Mogłaś zdecydowanie odmówić podania oksytocyny.
Mogłaś nie zgodzić się na masaż szyjki.
Mogłaś uprzeć się na obecność męża powołując się na kartę praw pacjenta i założenia Fundacji Rodzić po Ludzku.
może o tym nie wiedziała? Ja np. nie wiedziałam i o tym, że mam robiony masaż dowiedziałam się już w trakcie. O to czy zgadzam się na oksytocynę nikt się mnie nie pytał.

amst napisał(a):Pomyśl że Twoje dziecko trafi kiedyś na ten opis
Nawet jeśli trafi, no to co z tego?

Odpowiedz
Gość 2010-04-01 o godz. 11:26
0

MagdaP - czytałam już Twoją relację na forum gazety. Jest mi bardzo przykro, że Cię spotkało tka niesprawiedliwe i nieprofesjonalne podejście.

Powiedz w jaki sposób chciałabyś nas uchronić przed taką sytuacją?
Jesli masz pretensje do lekarza -wpisz go na czarną listę ginekologów na forum GW.
Jesli masz pretensje do szpitala - napisz stosowną relację na stronie Fundacji Rodzić po Ludzku.
Zawsze możesz napisać skargę do rzecznika praw pacjenta.

Mogłaś zdecydowanie odmówić podania oksytocyny.
Mogłaś nie zgodzić się na masaż szyjki.
Mogłaś uprzeć się na obecność męża powołując się na kartę praw pacjenta i założenia Fundacji Rodzić po Ludzku.
Mogłaś zażądać zmiany lekarza - nie wierzę że był tylko ten jeden.

Poród jest mimo wszelkich frazesów, dyrdymał i nauk - nieprzewidywalny. Każdy - nawet kolejny u tej samej kobiety. Można się w teorii przygotować a w praktyce trafić na zupełnie inną sytuację. Może się okazać że chciałaś SN a skończyło się po 3 dobach na CC.
Są kobiety które chodzą na oksytocynie przez kilka dni a potem i tak im robią CC, bo nawet oksytocyna nie daje wystarczającego rozwarcia.

Naprawdę jest mi przykro że masz raczej złe wspomnienia z porodu. Nie wiem w ilu miejscach w internecie jeszcze jest Twoja relacja z porodu.
Możesz mnie zlinczować ale nie chciałabym na nią trafić na kolejnej stronie internetowej.
Pomyśl że Twoje dziecko trafi kiedyś na ten opis - tak sobie myślę że może lepiej ciesz się z dziecka, z tego co jest teraz. Zapomnij o porodzie, bo już po. Uchroń siebie i dziecko przed złymi wspomnieniami.

Odpowiedz
kasiacleo 2010-04-01 o godz. 09:20
0

:o aż mi się płąkać chciało jak to czytałam, przytulam wirtualnie :goodman:, nie można złożyć skargi na tego lekarza?

Odpowiedz
Gość 2010-04-01 o godz. 06:24
0

o kurcze...... :( :( :( :(
zwolnic tego lekarza w trybie NATYCHMIASTOWYM!!!!!!!!!!!!

Odpowiedz
aga077 2010-04-01 o godz. 06:10
0

Brak mi słów :usciski: :usciski: :usciski: :usciski: :usciski: :usciski:

Odpowiedz
Gość 2010-04-01 o godz. 06:08
0

:o :o :o
Całe szczęście że skończyło się dobrze, ale współczuję dramatycznych przeżyć.

Odpowiedz
Gość 2010-04-01 o godz. 06:08
0

MagdaP przykro mi, że tak to przebiegło wszystko :usciski: :usciski: :usciski:
dobrze, że to już za Tobą i masz pięknego synka :)

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie