• Gość odsłony: 3391

    Najgorsza praca

    Pracowałyscie kiedys w jakims koszmarnym miejscu, w firmie krzak, która naciąga ludzi i robi z mózgu wodę ;)

    Ja mialam kiedys taki tydzien i wlasnie dzis mnie wzielo na wspominki. Poszlam tam tylko dlatego, ze moj pracodawca nie placil mi stalej pensji a tylko za to, co sprzedane. A ile sie sprzedawalo zalezalo od niego. Wiec wzielam gazete wyborcza i postanowilam zostac telemarketerką lol
    Zadzwonilam do pierwszej z brzegu firmy, ktora zreszta nadal sie czasem oglasza. Wszystko wygladalo fajnie, bo i biurowiec niczego sobie w dobrym miejscu i pani wygladala na kompetentna. Stawilam sie na rozmowe kwalifikacyjna odwalona jak nie wiem co, a kolo mnie mnostwo dziewczyn, prawie wszystkie w jeansach. Rozmowa to byl ubaw, bo wszystkie siedzialysmy w jednej sali i mialysmy rozmawiac, a ktore sie za malo wypowiedzialy to zostaly wyproszone. Zostalysmy chyba z 10.

    Praca polegala na tym, ze dzwonilysmy po firmach i sprzedawalysmy pewne srodki czystosci, ktore kosztowaly 800 zl. (cztery lata temu :o ) a normalnie w Makro mozna je bylo nabyc za 200 zl. Bylo to oficjalnie powiedziane na poczatku. Haslo firmy bylo: psrzedajesz siebie a nie towar. I trzeba bylo wkrecac ludzi, ze biedna studentka, na jedzenie nie mam, a jak pan kupi to prowizje dostane Nigdy tak nie gadalam, no normalnie nie moglam A jak sie okazywalo, ze ktos moze by to kupil to od razu zmienialam temat i robilam tak, zeby nie kupil, bo mi bylo ludzi szkoda :D Kiepski ze mnie byl sprzedawca (nie sprzedalam ani jednej sztuki) wiec mnie wywalili po tygodniu ;) Zreszta sama chcialam zrezygnowac, a ten tydzien wytrzymalam zeby mi w ogole zaplacili Pamietam jednak dziewczyne, ktora sie chwalila, ze sprzedala ten zestaw jakiejs zakonnicy prowadzacej swietlice. Dopiero co zakupiono tam pierwszy komputer i dziewczyna powiedziala siostrze, ze on po prostu padnie bez tych preparatów. Zreszta niektorym naprawde sprzedaz dobrze szla

    Odpowiedzi (14)
    Ostatnia odpowiedź: 2009-05-04, 14:58:25
    Kategoria: Pozostałe
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
Shady 2009-05-04 o godz. 14:58
0

Ja pracowałam w trakcie pierwszych lat studiow w Nationale Nedernalnen - oczywiscie na lewo. Wydzwanialam po ludziach w imieniu jednego agenta ubezpieczeniowego. A ponieważ to byl okres gdy wchodzil obowiazkowy II filar to i pieniadze jakie takie lecialy. Ludzie musieli sie zapisac, wiec i z umawianiem spotkan nie bylo problemow. Problem zaczal sie jak zaczelam dzwonic o III filar - wytrzymalam 2 dni. Robilam i z siebie i z rozmowcy debila wiec odeszlam.
Potem pod pretekstem pracy jako sekretarka w hurtowni, trafilam do firmy - krzaka ktora zajmowala sie akwizycja - czyli sprzedawaniem ludziom na ulicy pierdół i wmawiania im ze to jakas najnowsza rewelacja na rynku. Owszem sekretarka i bylam ale to co przezylam w tej firmie to koszmar - pranie mozgu akwizytorom od rana. Co rano mieli jakies zebrania, skakali tam, tanczyli, darli sie, bili brawo, zbierali jakies punkty tzw. "dzwonki" ... no dramat. Mi jako "niewtajemniczonej" nie mozna bylo tam wchodzic wiec wszystko obserwowalam tylko przez szybe w drzwiach :]. Potem wszyscy szli na miasto, jak sie kolo 18 schodzili do biura to ja ich rozliczalam z kasy, przekazywalam ja szefowi (taki wiecie, tani oszust - cwaniaczek) i tak jakos schodzila mi ta praca. W pewnym momencie nie wytrzymalam juz psychicznie, bylo mi zal ludzi ktorych w pewien sposob sama oszukiwalam, nie wytrzymalam tej obłudy i jak sie naprawde zorientowalam o co chodzi w tej firmie, uciekłam stamtad gdzie pieprz rosnie.

Natomiast obecnie spotykam sie z takimi firmami - krzakami, z telemarketingiem i wciskaniem ludziom kitu od drugiej strony. W pracy dziennie odbieram po kilka telefonow od ludzi ktorzy chca mi cos wcisnac - a to jakies niewiadomego pochodzenia firmy ktore chca mi sprzedac szkolenia czy zakup wierzytelnosci, a to jakies bardziej znane firmy typu - Citi Bank, wszystkie Towarzystwa Ubezpieczeniowe, Tele 2, Orange, Era, Plus, Deutsche Bank itd itd. WSZYSCY oni chca mi cos sprzedac. I staraja sie jak najskuteczniej wmowic mi ze nie znam swoich potrzeb a tym bardziej potrzeb moich prezesow. A tak sie sklada ze jesli chodzi o tego typu potrzeby to znam je doskonale :] I niestety traktuje takiego przedstawiciela hanldowego brzydko mowiac "z buta". Zalezy to od nastroju, albo w złosci ze znow jakis palant do mnie dzwoni ostro powiem mu zeby dal sobie spokoj ze nie interesuje mnie to co go nauczyli na szkoleniu jak ma na mnie wplynac, ale mam głęboko gdzies jego oferte i na tym koncze rozmowe, albo grzecznie i milo wytłumacze mu ze jesli o mnie chodzi to ani mi ani moim szefom tym bardziej nic nie sprzeda. Najbardziej rozsmieszaja mnie powiedzenia wyuczone na szkoleniach "Czy jest Pani pewna ze prezes nie bedzie na Pania zly ze Pani nie przelaczyla do niego tej romowy"? itd. Albo Citi Bank - "Nasz bank SPECJALNIA dla Pani szefow przygotował oferte specjalnych kart kredytowych..." Hehe, rozmawiajac z tymi wszystkimi telemarketingowcami jestem uwazam przeszkolona lepiej niz oni - bo przynajmniej wiem JAK NIE ROZMAWIAC z klientem chcac mu cos sprzedac :) NIektorzy proboja jeszcze wzbudzic we mnie poczucie winy i zagrozenia "opiepszu" ze strony szefow mowiac "Tak? Skoro nie chce Pani przelaczyc mnie do szefa do ja bardzo poprosze o Pani imie i nazwisko i nazw stanowiska"... Niestety, nie przestraszą mnie tym :] Oczywiscie podaje imie i nazwisko, nazwe stanowiska i wtedy taki przedstawiciel handlowy widzac ze i tym mnie nie "zgasił" daje sobie spokoj.
Oczywiscie szefowie wtórują mi w tych moich rozmowach z przedstawicielami, czasem nawet staja kolo mojego biurka z usmiechem przysluchujac sie moim rozmowom :)

Odpowiedz
Gość 2009-05-02 o godz. 23:21
0

1. Kiedys za czasow studenckich chciano mnie naciagnac na domokrazenie z kasetami disco polo i jeszcze byl pomysl, ze pierwszy dzien za darmo.
2. Pierwsza praca po studiach=sekretarka na pol etatu. Nagle w momencie jak mialam zaczac prace siedziba firmy zmienila sie z jednej dzielnicy Gdanska na druga, wlasciwie pod Gdanskiem, a w dodatku praca polegala na tym, ze calymi dniami tlumaczylam 'szefowi' z angielskiego jakas ksiazke o motocyklach i zuzlu. Po tygodniu juz szukalam nowej pracy. Zreszta za ten miesiac, ktory musialam przepracowac - nie dostalam kasy. Przez caly miesiac do firmy nie zadzwonil nikt poza jego zona oraz przyszedl jeden email - od mojej poprzedniczki z kolejna prosba o zaplate. Pozwalam faceta, nie stawil sie na zadna rozprawe, odmawial odbioru poczty. Sprawe wygralam.
3. W trakcie szukania kolejnej pracy (tez na stanowisko sekretarki) musialam przejsc bardzo ineteresujace testy. Najpierw z angielskiego - to byla w sumie najnormalniejsza czesc rekrutacji. Potem podano mi numer seryjny jakiegos elementu od produktu, ktory sprzedawano w tej firmie i kazano wyszukac najtanszego dostawce. Nastepnie mialam rozmowle z samym szefem, ktory np. zadawal mi pytania w stylu 'jak dziala karta bankomatowa?' i inne jakze zwiazane z pozycja, o jaka sie ubiegalam. Najlepsze jednak bylo to, ze w ramach rekrutacji chcieli, zebym jednego dnia przyszla i... posprzatala im biuro lol lol lol
Tiaaa, szybko sie stamtad ewakuowalam ;)

Odpowiedz
Mecdor 2009-05-02 o godz. 21:45
0

To, o czym piszecie, jest dla mnie straszne. Moje złe wspomnienia z pracą kojarzą mi się głównie z bólem nóg i kręgosłupa lub spuchniętym nadgarstkiem po fizycznej pracy podczas studiów...

Odpowiedz
Gość 2009-05-02 o godz. 19:23
0

Ale miałam pewnien niemiły epizod z pracą. Usiłowałam wyrwać się z telemarkietingu i odpowiedziałam na ogłoszenie byłej uczestniczki pewnego forum. Po kilku dniach powróciłam z podkulonym ogonem do Call Center. Powiem tylko tyle, że praca u oszustów i złodziei jakoś mnie nie pociągała.

Teraz na szczęście pracuję w zawodzie i studenckie prace są (mam nadzieję) daleko za mną. ;)

Odpowiedz
Gość 2009-05-02 o godz. 19:19
0

Uuuuuu... To ja widzę, że jestem zatwardziałą telemarketerką. Na drugich studiach pracowałam w jednej firmie i namawiałm ludzi na spotkania a pewnym dyrektorem w sprawie pewnej współpracy 8)
Byłam jedną z gwiazd call center. Ale na swopje usprawiedliwenie powiem tylko tyle, że ja nic nie sprzedawałm, sprawiałm, że ludzie przychodzili, wysłuchiwali wykładu a la "pranie mózgu" (nie ja je prowadziłam) , ale nie musili nic kupować, chyba, że chcieli oczywiście. 8)
Pracowałam prawie dwa lata. Byłam niezła. Miałam największy współczynnik umówień i przyjść. ;)
Ale atmosferę w firmię wspominam nawet ok, były zgrzyty, była dziwna szefowa, ale inne dzwoniące dziewczyny były bardzo fajne.

Typowa studencka robota. Jako, że była "gwiazdą" miałam całkiem niezłe zarobki. 8) Jak na 5 godzin pracy dziennie.

Odpowiedz
Reklama
Gatka 2009-05-02 o godz. 18:06
0

A owszem ... pracowalam na samym początku swojej kariery zawodowej w pewnym biurze - całe 10 dni. Już po 2 dniach pracy postanowiłam że siedzę do 30-go (zaczęłam 20-go) i ani dnia dłużej. A czemu? Bo:
miałam być sprzedawcą a wrzucili mnie do księgowości
nie podpisali ze mną żadnej umowy i w ogóle nie było o tym mowy
ludzie nie byli zadowoleni z pracy, nie dostawali pieniędzy - musieli się tygodniami upominać a do tego nie mieli umów
żeby było mało to wszyscy drżeli przed szefem i chodzili jak w zegarku - regularnie zastraszani - jak - nie wiem
główna misja firmy sprzedającej imprezy turystyczne brzmiała: ściągnąć jak najwięcej zaległej kasy od agentów (i do tego chcieli mnie wsadzić brrrr)

Odpowiedz
Mariolka1980 2009-05-02 o godz. 16:11
0

ja miałam to samo - dziewczynom obcinali z pensji po 20 zł.

Pomyślałam że warto wymienić nazwe firmy zeby ostrzec inne dziewczyny przed rozpoczynaniem pracy w tej firmie - strata czasu.

Ja pracowałam tam 4 lata temu - dziwie sie że jeszcze ta firma istnieje.
Szefem był jakiś amerykanin, ale nie pamietam nazwiska - a grupą dowodziły 2 dziewczyny - jedna to Gośka a druga nie pamietam.

Naprawde jestem w szoku że to tak długo sie utrzymuje.
Myślałam że dawno juz zgłoszono sprawe do PIP-u w sprawie braku umów.

Odpowiedz
Gość 2009-05-02 o godz. 15:13
0

Mariolka1980 napisał(a):Sylwia 11 - pracowałaś może w firmie Rubachem International w siedzibie przy ul. Domaniewskiej?
Ja tam kiedyś pracowałam 3 tyg. - to była moja pierwsza praca jak przyjechałam do W-wy (oczywiście na czarno, dobrze że w ogóle zapłacili).
:(
He he nie chcialam wymieniac firmy z nazwy, ale widze, ze nie tylko ja przezylam przygode z ta firma lol
Zaplacic, zaplacili, ale obcieli mi pol dwoch dniowek za rzekome spoznienia. Chociaz spoznialska jestem okropnie to przysiegam, ze tam sie nie spoznilam nigdy

Odpowiedz
Mariolka1980 2009-05-02 o godz. 13:18
0

Sylwia 11 - pracowałaś może w firmie Rubachem International w siedzibie przy ul. Domaniewskiej?
Ja tam kiedyś pracowałam 3 tyg. - to była moja pierwsza praca jak przyjechałam do W-wy (oczywiście na czarno, dobrze że w ogóle zapłacili).

Następnie była firma , w kótej byłam zatrudniona jako sekretarka - tzw. firma krzak.
Potem pracowałam w sieci sklepów. które zresztą upadły - kasy za ostatni m-c pracy nie dostałam

To było 4 lata temu - teraz juz nie dałabym sie tak wrobić
ale kasy szkoda :( :( :(

Odpowiedz
Gość 2009-05-02 o godz. 12:15
0

Nie będę oryginalna - telemarketing :x. Wytrzymałam miesiąc i nigdy więcej

Odpowiedz
Reklama
Gość 2009-05-02 o godz. 11:42
0

Mnie ostatnio jedna pani powiedziła, że jestem zbyt FINEZYJNA do pracy w sprzedaży :D

Odpowiedz
Gość 2009-05-02 o godz. 11:38
0

Pracowałam dwa tygodnie w call center, sprzedawałam jakieś encyklopedie dla dzieci. Niewidziłam tego strasznie - wmawiania ludziom, że czegoś potzrebują, że przecież to tylko kilkanascie złotych miesięcznie... Za 2 karteczki formatu A4!

Zwiałam stamtąd. Nigdy więcej tego typu pracy. Zresztą, mnie w ogóle handel nie pociąga...

Odpowiedz
Gość 2009-05-02 o godz. 11:20
0

Oooo, ja mam za sobą kilka dni fascynującego szkolenia :lizak: w firmie typu call center, ale takie niby ambitne, zagramaniczne buahahahaha, szkolenie było o tyle fajne, że po angielsku, więc przynajmniej sobie posłuchałam pięknego języka ;) po 4 dniach już się nie pojawiłam, bo zaczynały się tematy "Jak sprzedać ludziom g... i wmówić, że jest niezbędne", ja się nie nadaję, za miętka jestem :) aaa i jeszcze kilka dni w mega wielkiej międzynarodowej firmie, gdzie jak chciałam iść na sik ;) to musiałam to meldować Wielkiej Szefowej. Po drugim wyjściu na sik w ciągu dnia zaczynały się fochy ;)

Odpowiedz
Gość 2009-05-02 o godz. 11:01
0

Nie pracowałam, ale nieomal ;) - poszłam na rozmowę, mieliśmy beznadziejną sytuację materialną i byłam zdecydowana wziąć niemal wszystko, byle dorobić.

Praca miała polegać na przeprowadzaniu ankiet, ale - w tych ankietach trzeba było wyciągać jakieś kosmiczne informacje - oprócz oczywiście adresów i telefonów, to np. numer ubezpieczenia i inne takie. Pomijam już drobiazg, kto by mi takie dane podał (pewnie uczyli, jak się tego dowiedzieć na szkoleniu, ale się nie stawiłam), ale PO CO im to? Tego mi nie powiedzieli. A pan od rekrutacji był typem pewnego siebie palanta, który na wszystkich patrzy z góry.

W każdym razie uznałam, że się do tego nie nadaję i dałam sobie spokój. Chociaż przeszłam wstępny etap rekrutacji, w którym musiałam wypełnić jakąś durną ankietę, w której były pytania, które sugerowały, iż praca ankietera jest spełnieniem moich wszystkich marzeń.

Zupełnie inną bajką jest praca na czarno, bo tam niemal zawsze na czymś kantują (pracownika, bo wiadomo, że państwo jest okantowane na wejściu ;)).

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie