• Sylvik odsłony: 7385

    Jestem zazdrosna o swoje dziecko

    Jest mi coraz gorzej... Nigdy nie myslalam, ze bede zaborczą mamą ale na to sie chyba zanosi. Jestem zazdrosna o moje dziecko, nie chce jej tesciom dawac nawet na rece nie wspominajac juz o obcych. A gdy jest już u kogos to cały czas obserwuję sytuację gotowa wydrzeć małą gdyby tylko cos było nie tak.Do tego najchetniej zajmowalabym sie nia sama z przeswiadczenia, ze wszyscy inni moga jej zrobic krzywde albo po prostu obchodzic sie z nia inaczej niz jest do tego przyzwyczajona gdy nie bede miec jej na oku.

    Zaczynam sie zastanawiac czy to normalne czy juz popadam w paranoje... Przy okazji zaczynam robic sie towarzyskim odludkiem. Przez tą moją zaborczosć i zapobiegliwosć unikam kontaktów z ludzmi, bo za wszelka cenę chcę chronić dziecko, aby jej nie narażać np. na hałasy. Zreszta nawet nie mam ostatnio ochoty na kontakty.
    Mam za to coraz wiekszego doła, wrażenie, że wszystko jest do dupy, nie wyglądam tak jak bym chciała i nikt mnie nie rozumie....

    Czy Wy tez miałyscie cos takiego? Może powinnam sie jedak przełamać i mimo wszystko spróbować małą zostawić pod opieką tesciowej? (akurat tylko ją mam tu ew. do dyspozycji, bo moja mama jest za daleko)
    Może powinnam spróbować to jednak przetrzymać?

    Odpowiedzi (4)
    Ostatnia odpowiedź: 2009-07-28, 23:57:01
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
Sylvik 2009-07-28 o godz. 23:57
0

Dzieki dziewczyny!

Justa, dzieki twojemu postowi widze, ze ze mna nie jest jeszcze tak najgorzej,bo ja nie rzucam sie do zabierania dziecka jak tylko usmiechnie sie do kogos innego. Niech sie smieje do woli. Tylko wkurza mnie fakt, ze ludziom sie wydaje, ze Annika jest juz duza i robia z nią rzeczy, na które ja sie nie odważam np. tesc robił małej "samolocika" w górze, choć ona dopiero od niedawna pewniej trzyma główkę , sadzal ją też na kolanach (choc ona jeszcze przecież nie siedzi) albo stawiał ja na nozki i cieszyl sie, ze ona juz stoi No a potem wieczorem mała nie mogła zasnać przez takie wrażenia a jak usnęła to spała niespokojnie
Tesciowa zas jest człowiekiem bardzo chętnym do pomocy ale mam wrażenie ze ona jest zbyt lekkomyslna. Twierdzi np, że dziecko musi sie przyzwyczajać do hałasu mimo, ze mała sie boi i czesto przestrasza. Jej mózg jest przecież jeszcze za mały! Tesciowa zas sie z tym nie liczy. Potrafiła nawet ostatnio zatrąbić klaksonem zeby sprawdzić czy sie wystraszy! No myslałam, że ją walnę! Naraziła mi sie też twierdząc , ze powinnam małej dawać butle mimo, ze pieknie przybierała (bo ona dawała i widziała ile dziecko zjadło). Czasem więc gada się z nią jak z głupią, bo gdy tłumaczę, że daję jej to co najlepsze i nie muszę sie przy tym męczyć z szykowaniem butelek a ona mi odpowiada, ze "do wszystkiego sie można przyzwyczaić i potem to już idzie automatycznie" to mi ręce opadają...

Dlatego też boję się co ludzie glupiego mogą jeszcze wymyslić gdy zostaną z moim dzieckiem sam na sam...

Misia, masz racje, ze powinnam to przełamać. Nawet dzis rozmawialam z mężem na ten temat i doszlismy do tego samego wniosku, że musimy tesciów po prostu uczulić na fakt, że nie mogą się z nią jeszcze tak bawić jak by chcieli. No i przy okazji powiedzieć, ze mam takie odczucia jakie mam, choć może dla nich bedę nadgorliwa.

Zastanawiam sie czy ta moja nadwrazliwosc minie i czy to jest przesadą z mojej strony czy nie. (Tu tzn. w Holandii tak to odbieram) W każdym razie wydaje mi się ze mała jest jeszcze za mała i dopóki sama sobie nie bedzie radziła (np. chodziła, czy mówiła) to ja najlepiej ją wyczuję i będę wiedziała co dla niej jest najlepsze.

Dorcia, swieta racja. Zdaje sobie sprawe, ze jej nie obronię przed całym złem tego swiata, ale wciąż mi sie jeszcze wydaje, że moje dziecko jest nadal nieprzygotowane emocjonalnie na stawienie czoła głupim pomysłom (choc moze nieswiadomie). Gdy widzę, że mała płacze gdy tesciowa gada do niej zbyt rubasznie albo jest potem niespokojna wieczorem to sie na prawde poważnie zastanawiam nad oddawaniem jej w czyjekolwiek ręce. Tylko jak długo tak ma być? Mnie samą to jej pilnowanie emocjonalnie przerasta i jestem już u kresu wytrzymałosci....

Odpowiedz
Gość 2009-07-28 o godz. 21:47
0

o tak Sylvik... miałam/mam tak samo...

nikt nie przewinie lepiej Juli niż ja, nikt jej lepiej nie nakarmi, nikt lepiej niż ja jej nie zrozumie...

ale długo tak się nie da ciągnąć... przyjdzie taki dzień, że będziesz MUSIAŁA dla własnego zdrowia psychicznego gdzieś wyjść, z kimś innym porozmawiać, sama sie przejść na spacer, wykąpać się w spokoju lub po prostu zasnąć na 2 godziny bez wstawania...

ale do tego momentu musisz się przygotować, bo nici z wypoczynku... skoro masz męża i uważasz go za fajnego faceta to przecież jakoś teściowa musiała go wychować ;) napewno nie był zabidzony, miał czyste ręce czy buzie, był nakarmiony itd...

prawda brutalna jest taka, że nas też ktoś wychował i myśle, że nie zrobił tego źle lol

nie zadręczaj się-nie ochronisz dziecka przed wszystkim a jemu też jest potrzebny kontakt z innymi ludźmi, z innymi dziećmi, z innymi miejscami-chociażby dla jego prawidłowego rozwoju psych-emocjonalngo.

duuuuuuuużo wody w rzece ubyło zanim to zrozumiałam i nawet teraz nie jest idealnie, ale opłaca się powalczyć-i Tobie będzie lepiej, i mężowi, i dziecku i teściom :D

Odpowiedz
Gość 2009-07-28 o godz. 21:25
0

Sylvik - jakbym czytala o sobie sprzed kilku miesiecy...
Bardzo dobrze, że sama to zauważyłaś.
Dokonale Cię rozumei, i wiem co czujesz.
Ja bardzo chcialam zeby mi ktos pomogl (teściów mialam pod nosem)
Ale wydawalo mi sie, ze nikt poza mna nie zajmie się małym tak jak potrzeba. Ale z czasem to przełamałam.
Nie wiem jakei masz relacje z teściową, ale mozę lepiej o nei zadbać.
Pogadaj z tesciową. Na pewno wyczuwa Twój brak zaufania i jest jej przykro. Powiedz co czujesz, że starasz się z tym walczyć, ale to póki co silniejsze od Ciebie.
Żeby potem nie było tak, ze będziesz potrzbować pomocy teściów, a oni Ci odmówią, przez to jak w tej chwili reagujesz...

Odpowiedz
Gość 2009-07-28 o godz. 18:17
0

hm....wydaje mi sie, że powinnas z tym walczyć
walczyć ze swoją zaborczoscią i zazdroscią
możesz przeciez tym krzywdę małej zrobić
dziecko tak jak i kazdy potrzebuje
zmiany otoczenia,
potrzebuje kontaktu z innymi

Nie mam doswiadczenia w tej kwesti
ale obserwuje znajomych i wydaje mi się ze robią swojemu dziecku straszną krzywde
cholernie są o Anię zazdrosni, mają swira ale takiego głupiego na jej punkcie
mieszkają w Warszawie On pracuje Ona zajmuje sie córką - bo On uważa ze tylko Ona zrobi to najlepiej
mimo że rodziców mają daleko od Wawy to jak sie z nimi widują to pozwalają im zajmowac sie dzieckiem ale oczywiscie pod nadzorem któregos z nich ( jej lub jego )
Inni od dziecka wara :o
Kiedy odwiedzilismy ich miesiąc po narodzinach Ani
mogłam ja potrzymać dosłownie sekundę
kiedy mój M robił mini do dziecka i coś tam do niego gadał
dziecko zostało od razu zabrane i odniesione do pokoju
Kiedy mała miała pół roku znowu sie spotkalismy
siedziała w leżaczku i zajmowała sie sama sobą
broń boze zeby ją wyciągnąc
a kiedy znowu z M roblismy do niej minki
a Ona zanosiła się od smiechu
znowu została zabrana
i wylądowała na rekach ojca
tak ją trzymał zeby Ania bron boże na Nas nie patrzyła
bo patrzenie na nas = smiech
Miesiąc temu kiedy Ania miała juz 11 miesiecy przyjechali w nasze strony
i kiedy nas odwiedzili
o dziwo mogłam ponosic trochę dziecko
mogłam do niej gadac i ją rozsmieszac
dałam zabawki i cały czas do niej gadałam
kiedy Ania sie rozbrykała tzn piszczała i smiała sie przytulała sie do mnie
znajomi stwierdzili ze musza juz isc :o
Umówlismy sie wstępnie na kolejne dłuzsze spotkanie
kiedy za kilka dni zadzownilismy zeby potwierdzic
znajomi powiedzieli ze nie przyjda bo dziecko chore
a wogole to do Warszwy juz wracaja
oczywiscie to był wykręt

Po prostu byli starsznie zazdrosni o to że dziecko
w moim towarzystwie czy na rekach M
dobrze sie czuje - jest wesołe i radosne
Zreszta trudno sie dziwić
ja naprawde nie wiem co oni robią z tym dzieckiem
ze ono przy nich takie spokojne
Ania potarfi lezeć na leżaczku czy siedziec w kojcu
i bawic sie jedną zabawką
dziecko jest mało żywe
kurzcze takie dziecko to powinno dawać o sobie znak
krzyczec piszczeć - ze szczęscia oczywiscie
a znajomych dziecko przy rodzicach jest jak nie dziecko
spokojne grzeczne nie wierzga nie piszczy - mój mąz sie smieje ze to lalka - lalkę jak połozysz tak bedzie lezec i ani drgnie z Anią jest podobnie

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie