"Mąż zabrał swoją matkę na porodówkę. Jak on mógł to zrobić?!"

"Mąż zabrał swoją matkę na porodówkę. Jak on mógł to zrobić?!"

"Mąż zabrał swoją matkę na porodówkę. Jak on mógł to zrobić?!"

Canva

"Moja teściowa jest z tych, co się do wszystkiego wtrącają. Ale wszystko ma swoje granice. Nie sądziłam, że mąż da się jej przekonać i zabierze ją na porodówkę. Skończyło się to katastrofą!"

Reklama

Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Mój mąż to maminsynek

Od zawsze wiedziałam, że mój mąż jest maminsynkiem, i owszem — trochę mi to przeszkadzało, ale jakoś na co dzień byłam w stanie to znieść. Teściowa jest z tych, co się do wszystkiego wtrącają. Wpadają bez zapowiedzi, dają nieproszone rady. Mąż nie umie postawić jej granicy. Już wielokrotnie były o to awantury, kiedy w weekend, który mieliśmy tylko dla siebie, nagle ona wpadała bez zapowiedzi, kiedy jeszcze leżeliśmy w łóżku, i mówiła, że nam posprząta, bo mamy straszny bałagan. Doprowadzało mnie to do szału, więc miałyśmy między sobą liczne spięcia. Tym bardziej że moi rodzice w ogóle tacy nie są — dzwonimy do siebie raz na dwa tygodnie i wszyscy są zadowoleni.

Pokłóciłam się z nią parę razy i trochę się opamiętała, ale sytuacja znowu się pogorszyła, kiedy zaszłam w ciążę. Była to wyczekana ciąża, długo się o nią staraliśmy. Wcześniej dwa razy poroniłam. Kiedy więc zobaczyłam na teście dwie kreski, bardzo się ucieszyłam, ale też byłam pełna obaw, czy wszystko będzie w porządku. Poprosiłam mojego męża, żeby porozmawiał z mamą i powiedział jej, że potrzebujemy teraz spokoju. Różnie było z egzekwowaniem tego, żeby nie nachodziła mnie z obiadkami, ale jakoś przetrwałam.

Kiedy przygotowywaliśmy się na przyjście potomka na świat, teściowa musiała we wszystkim uczestniczyć. Wybierała z nami łóżeczko i ozdoby do pokoju. Kupowała ubranka i zabawki. Ciężko mi było jej to wszystko wyperswadować, bo wiem, że poniekąd robiła to z dobrego serca, a ja nie miałam siły się z nią kłócić. Ale apogeum nadeszło wraz z porodem.

Ze względu na moje problemy zdrowotne miałam zaplanowaną cesarkę, więc z góry wiedzieliśmy, kiedy odbędzie się poród. Pewnego dnia mąż powiedział, że jego matka bardzo by chciała być przy porodzie. Zdecydowanie powiedziałam, że nie ma takiej opcji. Skoro moja własna matka nie będzie przy mnie tego dnia, to, z jakiej paki mam jeszcze znosić obecność teściowej? I tak już miałam wystarczająco dużo nerwów. Stało się jednak inaczej.

Ciężarna kobieta na łóżku Canva

Sądny dzień porodu

W dniu porodu pojechaliśmy z mężem do szpitala. Karol powiedział, że nie może być ze mną na sali, więc noworodka wyniesiono mu na korytarz. I co się okazało? Czekała tam już teściowa. Kiedy zapytałam, czy mogę potrzymać moją córeczkę, lekarz powiedział, że teraz mąż, razem ze świeżo upieczoną babcią kangurują dziecko. Prawie wpadłam w szał na tej sali. Musieli mi podawać leki na uspokojenie.

Kiedy w końcu trafiłam na salę poporodową, teściowa wciąż tam była. Świergoliła w zachwycie, że to cały Karolek. Byłam wściekła na męża. Poprosiłam pielęgniarki, żeby oddały mi dziecko i wyprosiły z sali męża z matką. A ona wcale nie chciała wyjść! Skończyło się to awanturą na pół szpitala. Pewnie personel będzie miał co opowiadać.

Czuję się zdradzona. Nie wiem, jak to będzie wyglądało po powrocie do domu. Chyba pierwsze co zrobię, to wymienię zamki w drzwiach, żeby “kochana mamusia” nie mogła już do nas wpadać. Mąż twierdzi, że jestem przewrażliwiona, a mama chce tylko pomóc. Ja mu tłumaczę, że to nasze dziecko, a nie jej. Czy faktycznie to ze mną jest coś nie tak?

Karolina

5 sposobów na przetrwanie kryzysu w związku. Tak uleczysz swoją relację. Zobacz galerię!
Źródło: Canva
Reklama
Reklama