"Terminy goniły terminy, a ja pochłonięta wizją wielkich pieniędzy, tkwiłam od lat w ogromnej korporacji. Nie widziałam nikogo i niczego poza pracą. Taka jest prawda. Córeczka zostawała pod opieką niani, a wieczorami zajmował się nią mąż i teściowa. Pewnego dnia córeczka miała zły sen. Wołała tatę. Mąż spał, więc postanowiłam, że szybko do niej przyjdę. Usłyszałam od zaspanej Milenki: to nie może być prawda, mamusia nigdy do mnie nie przychodzi... Zabolało mnie to i otrzeźwiło."
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Goniłam za pieniędzmi od lat
Pracę w tej firmie zaczęłam zaraz po studiach. Na początku uczyłam się, wdrażałam, a później szybko awansowałam. Wtedy to zaczęła się prawdziwa jazda bez trzymanki. W pracy byłam od rana do nocy i ciągle nie miałam na nic czasu.
Po dwóch latach zaszłam w ciążę, ale nawet w ciąży pracowałam. Ciężko i solidnie na sukces. Czasem miałam dość, ale moje ambicje brały górę... To nie było zbyt mądre, ale jakoś dawałam radę. Gdy tylko córka podrosła, to zaczęłam zostawiać ją z nianią, a sama wróciłam na pełen zegar do pracy. Pełen zegar... To mało powiedziane. Spędzałam w pracy długie godziny. Nie zauważyłam nawet, jak moja córa podrosła. Przez pracę nie miałam czasu dla rodziny, dziecka, dla przyjaciół. Po prostu ciągle byłam w pracy.
Moje dziecko mi nie ufa
Niedawno moja córeczka miała jakiś koszmar nocny. Pobiegłam do jej pokoiku i mnie zamurowało. Córeczka otworzyła oczy i natychmiast przecierała je ze zdumienia. Powiedziała mi, że:
To niemożliwe, że jesteś tu mamusiu. Ty nigdy do mnie nie przychodzisz. Gdzie jest tatuś? Boję się!
Byłam w szoku. Pobiegłam do męża, który szybko ją uspokoił w swoich ramionach. Zrozumiałam, że moje życie dłużej tak nie może wyglądać.
Kolejnego dnia poszłam do swojego przełożonego i złożyłam wypowiedzenie. To była trudna decyzja. Ale wiem, że to był ostatni dzwonek. By uratować naszą rodzinę.
Ale i tak bardzo żałuję, że straciłam tyle lat. Tyle wspaniałych chwil, które mogłabym przeżyć.
Żałuję, że nie poświęciłam mojemu dziecku tych pierwszych lat, a wolałam pracować. I po co? Przecież pieniądze szczęścia nie dają...
Szkoda, że nie otrząsnęłam się wcześniej. Wam też życzę, abyście w porę zrozumieli, że praca to nie wszystko. Najważniejsze są bliskie osoby.
Ania