„Kilka dni temu na świat przyszedł mój pierwszy wnuk. Byłam najszczęśliwszą osobą na świecie, gdy dostałam telefon od syna z informacją, że właśnie zostałam babcią, a maleństwo jest zdrowe. Niestety moja radość nie mogła trwać w nieskończoność, bo w chwili, gdy poznałam imię wnusia, zaniemówiłam. Do tej pory nie mogę pogodzić się z tym, że nazwali go właśnie po nim... Co ludzie powiedzą?!”
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Cieszyłam się, bo w końcu zostałam babcią
Mam na imię Grażyna i mam 59 lat. Jestem wdową i mamą dorosłego już mężczyzny, a od kilku dni również babcią. Myślałam, że nie doczekam tego momentu. Nie oszukujmy się, czas płynie nieubłaganie, a żadne znaki na ziemi czy niebie nie wskazywały na to, że będzie mi dane zostać choćby teściową, a co dopiero babcią.
Krystian — mój jedyny syn — znalazł sobie kobietę dopiero grubo po trzydziestce. W jego wieku to ja już byłam doświadczoną matką! Tak czy inaczej, kilka lat temu wzięli ślub, a Monika — moja synowa — w zeszłym roku zaszła w ciążę.
Gdy dowiedziałam się, że zostanę babcią, byłam cała w skowronkach! Bardzo wyczekiwałam tego momentu, zwłaszcza że odkąd zmarł mój ukochany mąż, nie potrafiłam na nowo znaleźć sensu życia. Byłam przekonana, że wnusio mi w tym pomoże!
Moa radość nie mogła trwać w nieskończoność...
Kilka dni temu dostałam telefon od syna z informacją, że właśnie zostałam babcią, a maleństwo jest zdrowe. Aż piszczałam ze szczęścia, bo moje największe marzenie się spełniło! Niestety moja radość nie mogła trwać w nieskończoność, bo w chwili, gdy poznałam imię wnusia, zaniemówiłam.
Od dawna wiadomo było, że to będzie chłopiec i w głębi duszy miałam nadzieję, że dostanie imię po moim zmarłym mężu, by uczcić jego pamięć i uhonorować jego cudowną osobę. Jakie było moje zdziwienie, gdy w odpowiedzi na pytanie o imię wnuka nie usłyszałam „Jerzy” tylko... „Marcin”.
To imię mojego swata, który żyje i ma się świetnie. Od dawna czułam, że mój syn chce przypodobać się teściowi z nadzieją, że ten załatwi mu dobrze płatną pracę u siebie w firmie. Jednak czegoś takiego się nie spodziewałam!
Do tej pory nie mogę pogodzić się z tym, że nazwali go właśnie po nim... Co ludzie powiedzą?! Jurek musi przewracać się w grobie na wieść o tym, że nasz wnuk będzie nosił takie imię. Czy da się to jeszcze odkręcić?!
Grażyna, 59 l.