"Pani Beata w osiedlowym warzywniaku od lat opowiadała, że jej córka studiuje w łódzkiej filmówce, a gdy dostała ponoć pierwszą rolę, to chwaliła się tym każdemu. Obnosiła się z tym faktem tak, jakby jej Malwinka była jakąś królową. Nikt jej nie zazdrościł, bo każdy wiedział jaka jest Pani Beatka. Niedawno przestała przychodzić do sklepu, zaczęłam się o nia martwić. Poszłam pod jej mieszkanie i usłyszałam płacz za drzwiami. Okazało się, że Pani Beatka miała złamaną nogę i nie mogła chodzić, a jej córeczka wcale nie raczyła odwiedzić chorej matki na święta, ani tym bardziej jej pomóc!"
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Opowieści o Malwince znał każdy na osiedlu
Pani Beata zawsze z dumą opowiadała o swojej córce Malwince. Jej opowieści o sukcesach i karierze aktorskiej jedynej córki były jak codzienny element życia na osiedlu. Ludzie cieszyli się z sukcesów córki sąsiadki, podziwiając jednocześnie pogodę ducha i dumę Pani Beaty. Nikt jej nie zazdrościł, bo i czego? To świetnie, że córkę ma wykształconą.
Jednak nagle Pani Beata zniknęła z naszego codziennego życia na osiedlu. Jej brak w sklepie warzywnym, w którym zawsze była stałym bywalcem, zaniepokoił mnie tak bardzo, że postanowiłam zainicjować własne dochodzenie. Przecież mogło jej się coś stać?
Odkryłam straszną prawdę
Pukając do drzwi mieszkania pani Beaty, usłyszałam przygnębiony płacz. Po dłuższej chwili, kobieta otworzyła mi drzwi. Kobieta od kilku dni leżała w swoim mieszkaniu ze złamaną nogą. Okazało się, że jej córka Malwina, o której zawsze mówiła z taką dumą, nie odwiedziła matki, choć była samotna i potrzebująca pomocy w czasie świąt... Nie miała nawet pieniędzy, żeby kupić chleb, czy wodę.
To rozczarowanie odsłoniło drugą stronę medalu. Wszystkie opowieści o sukcesach Malwinki były jak fasada, która zakrywała prawdziwe relacje rodzinne. Zrozumiałam, że Pani Beata, chociaż chwaliła się sukcesami córki, faktycznie cierpiała z powodu jej braku zainteresowania i wsparcia w trudnych chwilach.
Postanowiłam działać. Spotkałam się z innymi sąsiadkami i zrobiłyśmy osiedlową zrzutkę na jedzenie i potrzebne rzeczy dla cierpiącej pani Beatki. Każdy ją uwielbiał, więc zebraliśmy ponad tysiąc złotych, a jedna z sąsiadek zaoferowała, że zaprosi samotną panią do siebie na Wigilię. Kobieta, gdy się o wszystkim dowiedziała wprost była zszokowana i zaczęła płakać. Pomogliśmy razem, aby te święta były dla niej najpiękniejsze. A w planach jeszcze mam skontaktowanie się z jej córeczką - aktoreczką. Mam nadzieję, że przemówię jej do rozumu...
Teresa