"Moja ukochana córcia ma teraz trudny wiek. Ale najtrudniejsze dla niej z pewnością jest to, że otaczają ją dzieciaki z takimi samymi problemami. A nie potrafią sobie z nimi radzić. Regulacja emocji nie jest łatwa nawet dla dorosłych, a co dopiero dla dojrzewających przedstawicieli młodzieży. I ja to rozumiem, ale dlaczego ta nasza młodzież nie rozmawia z nami, rodzicami? Tylko rozwiązuje swoje problemy emocjonalne w tak okrutny sposób? Nie mogłam uwierzyć, że tak traktowano moją córkę. A jeszcze trudniej było mi uwierzyć w to, że ona mi o tym nie mówiła".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Sama pamiętam ten czas
Okres dojrzewania był dla mnie chyba najtrudniejszy w życiu. Hormony szalały, a ja nie rozumiałam wielu swoich zachowań. Jednak nie próbowałam ich zrozumieć sama. Radziłam się mojej mamy i dużo z nią rozmawiałam. Chyba dzięki temu było mi łatwiej, bo miałam pewność, że mam w kimś wsparcie i nie muszę tłumić w sobie wszystkich tych emocji.
Gdy potrzebowałam, to się wypłakiwałam. Kiedy byłam zła, szukałam z mamą przyczyny. Przegadywałyśmy to i udawało mi się ochłonąć.
Ale bywało ciężko i gdybym miała być z tym wszystkim sama, nie dałabym rady.
Moja córka jest wrażliwa
I to chyba dużo bardziej wrażliwa, niż ja. Dotykają ją mocno wszystkie przykre słowa i bardzo bierze je do siebie.
Sama nikogo nie chciałaby skrzywdzić, choć widzę, że często w odwecie ma na to ochotę.
Czasami żałuję, że nie mogę chodzić za nią krok w krok, żeby jej bronić. Wiedziałabym wtedy o wszystkim na bieżąco i może nie musiałaby przeżywać tak wielu przykrych sytuacji.
Byłam pewna, że w szkole wszystko jest ok. Zresztą Ola tak zawsze odpowiadała na moje pytanie o to "co w szkole". Nie drążyłam więc tematu, bo wiem, że uczniowie tego nie lubią.
Ufam córce i wierzyłam, że jeśli cokolwiek byłoby nie tak, to by mi o tym sama powiedziała.
Myliłam się
A zrozumiałam to dopiero podczas pierwszego zebrania z rodzicami.
Nauczycielka poprosiła, żebym została, gdy już wszyscy wyjdą, bo chce ze mną porozmawiać. Okazało się, że uczniowie w klasie bardzo Oli dokuczają, a ona postępuje odpowiedzialnie i nie próbuje się bronić wyzwiskami, czy zaczepkami, a tylko zawiadamia nauczycieli. Przez co również ma problemy, bo uczniowie śmieją się z niej, że jest skarżypytą.
Wyśmiewają się, bo na jej twarzy od czasu do czasu pojawiają się pryszcze (jest pod opieką dermatologa), bo ma piegi i nie nosi ubrań znanych projektantów.
Nauczycielka twierdzi, że Ola nie mówiła mi o tym co dzieje się w szkole, bo nie chciała mnie martwić, gdyż jak stwierdziła, wie, że mam ostatnio bardzo trudny czas.
No i faktycznie, mam ciężki okres, ale to nie znaczy, że jest dla mnie coś ważniejszego niż spokój własnej córki.
Nasłuchałam się od wychowawczyni i aż mi się płakać chciało. Moja córka sporo ostatnio przeżyła. I może wystarczyłoby porozmawiać z dzieciakami, ale wspólnie zdecydowałyśmy, że zmieni szkołę. Mam nadzieję, że w tej nowej zacznie z czystą kartką. I już nigdy nie będzie przede mną niczego ukrywać.
Zmartwiona Mama nastolatki