"Rodzina wciąż pyta, kiedy pojawi się dziecko. My mamy swoją smutną prawdę"

"Rodzina wciąż pyta, kiedy pojawi się dziecko. My mamy swoją smutną prawdę"

"Rodzina wciąż pyta, kiedy pojawi się dziecko. My mamy swoją smutną prawdę"

canva.com

"Nie ma rodzinnego spotkania bez wszystkich tych pytań. Gdy byliśmy świeżo po ślubie, nawet nam szczególnie nie przeszkadzały. Byliśmy wtedy na etapie starań o dziecko, po prostu odpowiadaliśmy z uśmiechem, że mamy nadzieję, że niebawem powiększymy rodzinę. Ale pytania się nie kończyły, a my wciąż byliśmy tylko we dwoje. Od naszego ślubu minęło 8 lat. A ja przestałam lubić święta i rodzinne imprezy, bo wiem, że znów czeka mnie odpowiadanie na te same pytania, a ja wtedy mam ochotę po prostu milczeć. Bo nikt tak naprawdę nie zna naszej smutnej prawdy. Nikt nie wie, co przeżyliśmy".

Reklama

Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Na początku ekscytacja

Chcieliśmy, żeby wszystko było po kolei. Czyli najpierw ślub, a później dopiero starania o dziecko. Rodzina to rozumiała, a nawet kibicowała nam w tej decyzji.

Wprawdzie wciąż pytali o to kiedy wesele. Ale gdy już rzuciliśmy terminem, czekali na ten dzień tak samo, jak my.

Po ślubie pojawiły się nowe pytania. Tym razem o to kiedy pojawi się dziecko. No i na początku odpowiadaliśmy z uśmiechem na twarzy, że pracujemy nad powiększeniem rodziny. Byliśmy podekscytowani całą sytuacją i niecierpliwie wyczekiwaliśmy tego NOWEGO, które miało nadejść.

Ale miesiące mijały

A ja wciąż trzymałam w ręku negatywny test ciążowy. Aż wreszcie się udało. Zobaczyłam na teście dwie kreski, ale nie chciałam chwalić się tym rodzinie, dopóki nie odwiedzę lekarza.

Poszłam tam z moim mężem, a pani doktor powiedziała, że serduszko dziecka nie bije, a już powinno.

Kazała przyjść za tydzień, ale nie dawała nam wielkiej nadziei.

I niestety miała rację, a ja trafiłam do szpitala.

Sytuacja powtórzyła się przez kolejne miesiące jeszcze trzy razy, a ja po każdym takim wydarzeniu byłam bardziej rozbita emocjonalnie.

zapłakana kobieta canva.com

A rodzina wciąż pytała

Siedziałam ze wszystkimi przy stole z opuszczoną głową, mąż trzymał mnie pod stołem za rękę. Milczeliśmy. A oni nie przestawali pytać.

Przez to w trakcie  świąt symulowałam chorobę. Nie chciałam spotykać się z rodziną.

Potrzebuję wsparcia psychologa. Biorę leki. A takie pytania mi nie pomagają.

I nie potrafię, póki co zdecydować się na kolejne starania. Od ślubu minęło 8 lat, a my wciąż nie powiększyliśmy rodziny.

Mąż kupił mi kota, żebym nie była taka samotna, ale to nie to samo co dziecko. Chciałam zostać mamą.

Ostatnio myślimy o tym, żeby zaadoptować dziewczynkę lub chłopca. Nieważna jest dla nas płeć, ani wiek dziecka. Chcemy tylko jakieś uszczęśliwić, a przy okazji spełnić swoje marzenie o byciu rodzicami. Jeśli nie dane mi jest urodzić własnego dziecka, to może właśnie taki plan ma dla mnie los.

Jednak trochę boję się reakcji rodziny. Co im powiem gdy zapytają, dlaczego ta adopcja? Nie chcę wracać do przykrych wspomnień. Opowiadać tego, co przeżyłam ani o tym, ile razy już straciłam ciąże. To dla mnie zbyt trudne.

A może lepiej  byłoby się spakować i po prostu wyjechać? Tam, gdzie będziemy mogli żyć tak, jak chcemy i nikt nie będzie próbował wpływać na nasze decyzje.

Karolina

Zobaczcie, jak walczyła i jak odeszła mała Everlee
Reklama
Reklama