"Jestem w żałobie po Fafiku, a mąż ze mnie drwi. To bezduszne"

"Jestem w żałobie po Fafiku, a mąż ze mnie drwi. To bezduszne"

"Jestem w żałobie po Fafiku, a mąż ze mnie drwi. To bezduszne"

canva.com

"Andrzej słowo empatia zna chyba tylko ze słyszenia. Wiele razy pokazał, że nie umie uszanować mojej wrażliwości. Tym razem jednak przesadził. Bardzo cierpię, a on robi sobie ze mnie pośmiewisko. Nie wiem, czy jak mnie straci, to też to po nim tak spłynie? Fafik był dla mnie jak dziecko, a mąż zachowuje się, jakby nic nie czuł. Bardzo to przykre".

Reklama

Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Połączyła nas pasja

Mówi się, że ludzie powinni dobierać się pod względem podobnego spojrzenia na świat. Kiedyś wydawało mi się, że tak właśnie jest ze mną i Andrzejem. Poznaliśmy się na rejsie statkiem. To były wakacje mojego życia. Od zawsze marzyłam, żeby wybrać się wielkim wycieczkowcem i każdego dnia budzić się w innym cudnym miejscu. On pracował przy obsłudze rejsu.

Przypadkiem zamieniliśmy kilka zdań i tak się zaczęło. Nie mogłam się oderwać od jego pełnych pasji podróżniczych opowieści. Słuchałam go z zapartym tchem i czułam, że człowiek tak otwarty na świat musi być godny mojej uwagi. Jego anegdoty przybliżały mi najdalsze zakątki świata, które były na mojej liście marzeń. Zakochaliśmy się w sobie i wspólnie zaczęliśmy poznawać świat.

Od początku nasz związek nie był prosty. Praca Andrzeja wiązała się z długą rozłąką. Nadrabialiśmy, gdy wracał i to chyba był ten element naszego związku, który najbardziej uwielbiałam. Oboje stęsknieni wyrywaliśmy ze wspólnego czasu każdą możliwą chwilę, żeby nacieszyć się na zapas.

pies trzymający łapkę na palcu pana canva.com

Jestem w żałobie po Fafiku

Nauczyłam się żyć na co dzień w pojedynkę. Zawsze byłam typem samotniczki, która nie potrzebuje całej gromady przyjaciółek, żeby miło spędzać czas. Kocham spacery i beztroskie chwile wśród pól czy łąk. Może ta miłość wynika z tego, że przez 12 lat miała wiernego kompana codziennych wycieczek.

Mój Fafik był najcudowniejszym kundelkiem, którego przed laty wypatrzyłam w schronisku. Adoptowałam go i stworzyłam mu ciepły dom. Był dla mnie jak członek rodziny. Poczciwy psiak zawsze na mnie czekał z grzbietem do głaskania. Nie mam dzieci, ale myślę, że moja miłość do niego była równie silna, jak miłość matki.

Niestety psia starość przyszła za wcześnie. Fafiś w te wakacje podupadł na zdrowiu i lekarz nie dawał mu żadnych szans. Odszedł na moich rękach po 12 wspólnych latach. Nie potrafię podnieść się z tej tragedii. Wszystko jest jeszcze takie świeże. Dom stał się pusty, a spacery już nie mają sensu. Nikt na mnie nie czeka, nikt mnie nie wita...

Mąż jest na wyjeździe, ale mamy kontakt telefoniczny. Gdy powiedziałam mu o śmierci naszej psiny, on w ogóle się nie przejął. Wie, jak bardzo przeżywam żałobę i ciągle robi sobie ze mnie pośmiewisko. Ostatnio zadzwonił i zapytał, czy się ogarnęłam w końcu i przestałam już robić cyrk. Co za bezduszność. Ciekawe czy po moim odejściu też by tak się zachowywał. Pies był dla nas jak członek rodziny, skarb i wielki przyjaciel. Niestety Andrzej okazał się być zupełnie inny niż myślałam przez te wszystkie lata.

Anna

 

 

Na pogrzebie Emiliana Kamińskiego był jego pies! Żona aktora zabrała go, by pupil pożegnał się ze swoim panem! Zobacz galerię!
Źródło: AKPA
Reklama
Reklama