"A podobno mamy równouprawnienie. W takim razie dlaczego, kiedy kobieta chce zostać z dzieckiem w domu, wszyscy mają ją za bohaterkę, a gdy mężczyzna chce pełnić tę powinność, to jemu nie wypada? Moja żona zarabia świetnie! W dodatku tuż po porodzie zrezygnowała z opieki nad dzieckiem i wysyła naszą córkę do żłobka, bo chce pilnować interesów. Ja zarabiam najniższą krajową więc to niewiele więcej niż to, ile płacimy za żłobek. Z chęcią zostałbym z córcią w domu i zajął się też innymi obowiązkami domowymi, ale moja żona twierdzi, że każdy mężczyzna powinien zarabiać. Nie rozumiem jej podejścia".
Publikujemy list naszego czytelnika. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
To niesprawiedliwe
Jestem optymistą. Naprawdę. Choć wiem, że w tym liście wyleję z siebie ogromny żal. Ale to tylko ze względu na niesprawiedliwość, której doświadczam.
Otóż kilka miesięcy temu zostałem tatą. Moja żona dała mi najpiękniejszy prezent na świecie, córeczkę.
Oszalałem na jej punkcie od razu i chciałem spędzać z nią jak najwięcej czasu. Żona miała trochę inne podejście, bo nawet gdy zajmowała się małą, potrafiła pracować.
Praca to jej życie, ale to przekłada się też na zarobki i zdecydowanie można powiedzieć, że to ona utrzymuje naszą rodzinę. Ja zarabiam najniższą krajową.
Kiedy partnerka oznajmiła mi, że chce oddać małą do żłobka, bo wraca do pracy, nie mogłem w to uwierzyć. Od razu się wychyliłem ze swoją propozycją.
Żonie się nie spodobała
Chciałem przejąć opiekę nad dzieckiem. Niektóre swoje obowiązki też mógłbym wykonywać zdalnie, choćby na pół etatu. Dalej dorzucałbym coś do domowego budżetu, a mała byłaby w dobrych rękach.
Moja żona jednak stanowczo mi zabroniła. Jakby to tylko ona decydowała o naszej rodzinie.
Zawsze wytykała mi, że zarabiam za mało i żaden ze mnie przez to mężczyzna.
Ja jestem ze swojej żony dumny. Bo w kilka lat zbudowała taki biznes, który pozwala nam żyć na wysokim poziomie. Z tą moją marną wypłatą i tak czuję się jak nikt szczególny.
Skoro ona tak dużo zarabia i kocha tę swoją pracą i dosłownie nią żyje, to ja mógłbym przejąć obowiązki, które w normalnej sytuacji byłyby tylko albo głównie jej.
Nie rozumiem jej podejścia
Nie rozumiem też tego, jak może stawiać pracę ponad dziecko.
Oczywiście ona tłumaczy mi, że wielu rodziców tak robi. Że wysyłają dzieci do żłobka, żeby mogli pracować. Ale przecież jeśli córka zostanie w domu, to będzie dla nas na swój sposób oszczędność.
A ja nie chcę tracić żadnej chwili z jej dzieciństwa. Czas przecież tak szybko ucieka. Mała każdego dnia uczy się czegoś nowego, miałbym to ominąć? To moje oczko w głowie, chcę, żeby miała piękne dzieciństwo. Chcę by zawsze czuła, że ma we mnie wsparcie.
Córka jest dla mnie ważniejsza od pracy. A szczególnie że my przecież mamy za co żyć. Wiem, że to wyglądałoby trochę tak, jakby to moja żona nosiła spodnie. Ale poniekąd tak w tym naszym związku jest.
Nie wiem już jak przemówić jej do rozsądku i sprawić, by zgodziła się na moje rozwiązanie. Jakieś pomysły?
Karol