"Ciężkie jest życie studenta. Nie stać mnie już nawet na chińskie zupki"

"Ciężkie jest życie studenta. Nie stać mnie już nawet na chińskie zupki"

"Ciężkie jest życie studenta. Nie stać mnie już nawet na chińskie zupki"

Canva

"Ja wiem, że może nie powinienem wybrzydzać, bo za rok skończę prawo i może potem znajdę dobrą pracę i będzie mnie stać na wszystko, ale prawda jest taka, że nie mam pojęcia, jak ja ten rok wytrzymam. Wszystko jest coraz droższe. Powoli przestaje mnie już stać nawet na zupki chińskie. Moja sytuacja materialna pogarsza się z dnia na dzień".

Reklama

*Publikujemy list naszego czytelnika. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Ciężkie jest życie studenta

Nie da się ukryć, że pochodzę z biednej, wiejskiej rodziny. Nie ukrywam, że w domu nigdy się nie przelewało, bo rodzice mają jeszcze dwoje dzieci do wykarmienia i zawsze utrzymywałyśmy się z tego, co sami na polu zebraliśmy. W ostatnich latach ze względu na gorsze plony, pandemię i napływ produktów zza wschodniej granicy sytuacja się pogorszyła.

Gdy podejmowałem 4 lata temu decyzję o tak dalekim wyjeździe, to myślałem, że jakoś dam sobie radę. Na początku serio było okej. Rodzice przelewali jakąś kasę, dostałem też stypendium rektora i socjalne, i dało się wyżyć.

Z roku na rok jednak ceny rosły, podobnie jak cena wynajmu mieszkania. Najgorzej jest jednak teraz. Zaczął się wrzesień, stypendium będę mieć od października i już sobie podliczyłem, że chyba nie będę w stanie wiązać końca z końcem.

mężczyzna z podartymi spodniami pokazuje puste kieszenie Canva

Nie stać mnie nawet na zupki chińskie

Obecnie ze stypendium rektora i socjalnym dostaję miesięcznie z warszawskiej uczelni 2200 złotych. Za jeden pokój na stancji plus różne opłaty takie jak internet i abonament na telefon muszę uiścić 1500 złotych. Zostaje 700 złotych miesięcznie na życie. Na dojazdy po Warszawie i raz w miesiącu do rodzinnego domu policzę sobie 150 złotych. Zostaje 550 zł.  Myślałem, że będę jeść 6 zupek dziennie - dwie na śniadanie, dwie na obiad i dwie na kolacje. Koszt jednej to obecnie 3,5 zł, a więc nietrudno obliczyć, że dziennie na zupki musiałbym wydać 21 złotych monet. 21 złotych razy 30 to koszt 630 zł, więc nie wystarczy mi nawet na zupki.

Już nawet nie wspomnę o tym, że przecież te zupki są ultra niezdrowe i prędzej czy później po nich wykituję, ale chociaż się jeść nie chce. Jedyny pozytywny aspekt tej sytuacji jest taki, że rzuciłem energetyki. Wcześniej codziennie kopsnąłem sobie Monsterka dla zdrowotności. Teraz już mnie nie stać. Piję tylko wodę z kranu, bo ta w butelkach tak podrożała, że z czym do ludzi.

Już nie wspomnę o atrakcjach. Czasem zdarzy się jakiś dobry kolega burżuj, co postawi piwerko, albo coś innego, ale to bardzo rzadko.

Dziewczyna też się już wkurza, że co kilka dni zapraszam ją tylko nad plażę nad Wisłę. Mówi, że poszłaby do kina czy teatru, albo chociaż do restauracji.

Okej, wiem, że ktoś może powiedzieć, że "przecież mogę pójść do pracy". Okej, coś tam w wakacje dorabiałem, ale prawda jest taka, że ciężko coś znaleźć dzisiaj. Pracodawcy chcą zaraz, żeby ktoś rzucał pracę, albo nie chodził na zajęcia, a ja na to nie mogę sobie pozwolić.

Pliska o jakieś tipy i rady.

Tadeusz

W naszej galerii zobaczysz najciekawsze stylizacje na uczelnie.

CzEkOlAdKa2010

https://styl.fm/item/2816585
Reklama
Reklama