"Jestem w tej chwili na urlopie macierzyńskim i mam 8-miesięczną córeczkę pod opieką... Zajmuję się nią non stop praktycznie sama, bo mój mąż przed pracą musi się wyspać, a po pracy jest zmęczony. Ja też bym chciała czasem odpocząć i pogadać z kimś dorosłym, ale on nie pozwala mi nawet umówić się w ciągu dnia z koleżanką... Oczywiście, nie sama, bo z dzieckiem w wózku! Mam czekać, aż on wróci... Ma swój bardzo ważny powód... Czy coś ze mną jest nie w porządku?"
*Publikujemy list naszej czytelniczki
Mój mąż dużo pracuje. Ja zajmuję się dzieckiem
Zanim zaszłam w ciążę, oboje pracowaliśmy w wymiarze pełnego etatu. Oboje też dorzucaliśmy się do domowego budżetu. Wtedy mój mąż jakoś mniej interesował się tym, co robię i z kim rozmawiam.
Ale to się zmieniło, gdy zrobił mi dziecko. Nie dawałam już rady pracować, często źle się czułam, więc poszłam na zwolnienie w połowie ciąży.
Potem urodziła się Marysia i zostałam na rocznym urlopie macierzyńskim... Dla mnie narodziny dziecka były jak objawienie. Czy to hormony ciążowe, czy co... Nie miałam pojęcia, że mogę mieć w sobie tyle miłości dla takiej małej istotki.
Tyle się mówi, że pierwsze trzy miesiące po narodzinach to hardcore... A dla mnie to było coś wspaniałego, przeleciałam przez ten czwarty trymestr jak na skrzydłach. Nieważne, że niewyspana, zmęczona, bez pomocy ze strony męża, którego wiecznie nie było...
Dawałam z siebie wszystko i z czułością patrzyłam, jak Marysia się zmienia i z noworodka staje się ciekawym świata niemowlakiem.
Gdy pojawiło się dziecko, mój mąż zabronił mi spotkań z koleżankami
Sęk w tym, że zmienił się także mój mąż. Nie wiem, czy w tym czasie w jego życiu coś się stało i mi o tym nie powiedział, czy to ja czymś mu podpadłam, ale mam wrażenie, że od tamtej pory traktuje mnie jakoś inaczej...
Odkąd nie pracuję, zaczęło się wydzielanie pieniędzy na zakupy i wypominanie, że to przecież jego, bo nie ja nie zarobiłam.
Najgorsze jest to, że zaczęły mu przeszkadzać nawet moje spotkania z koleżankami... Nie chodzi o to, że chciałabym urwać się wieczorem na kilka godzin i wyjść sama na jakąś imprezę. Nawet o czymś takim nie pomyślałam...
Po prostu chciałabym wyjść z domu po południu albo przed południem i porozmawiać z kimś dorosłym, pośmiać się, wymienić plotkami...
Wziąć sobie kawę na wynos i pochodzić z koleżanką po parku, pchając wózek z Marysią w porze jej drzemki... Czy ja jestem jakaś dziwna, że potrzebuję kontaktu z innymi ludźmi?
Ale mąż kategorycznie mi zabronił umawiać się na takie spotkania, bo stwierdził, że kiedy on ciężko pracuje, ja nie będę się nigdzie szlajać i jeszcze wydawać pieniądze na pierdoły! Zwłaszcza kiedy nie wyrobiłam się nawet ze sprzątaniem i w domu chlew, jak to powiedział.
Na koniec stwierdził, że mam czekać, aż on wróci z pracy i będzie mógł iść ze mną. Fantastycznie, tylko że po powrocie z pracy on zazwyczaj jest zmęczony i musi odpocząć i kółko się zamyka. A z obowiązkami w domu i przy dziecku to wiadomo, jak jest... NIGDY się nie kończą.
Jak mam go przekonać, żeby pozwolił mi widywać się z koleżankami i z powrotem był tym czułym chłopakiem, jakim był wcześniej?