"Noszę rozmiar 40+ i właśnie kupiłam bikini! Stereotypy są po to, by je łamać"

"Noszę rozmiar 40+ i właśnie kupiłam bikini! Stereotypy są po to, by je łamać"

"Noszę rozmiar 40+ i właśnie kupiłam bikini! Stereotypy są po to, by je łamać"

Canva

"Przebaczcie mi, polscy plażowicze, ale nie zamierzam przejmować się tym, że moje ciało nie jest już idealne. A przynajmniej nie według ugładzonego wzorca kobiecej sylwetki, do którego mało kto pasuje! Zbyt długo zwracałam na to uwagę... Choć dawno minęły czasy, kiedy wbijałam się w rozmiar S... Teraz rozmiar 40+ to moja norma, nawet w wersji 3XL, i to też jest OK! Nie wstydzę się siebie i właśnie kupiłam bikini! Stereotypy są po to, by je łamać, a fason stroju nie zależy od wieku ani wagi. Każdy niech nosi, co chce, a nie to, co wypada... Za 20 lat wypadać nam będzie co najwyżej dysk, albo zęby...! Trzeba korzystać z życia i słońca, a nie przejmować się szufladkami. Jak się komuś nie podoba moje bikini, niech się schowa za parawanem".

Reklama

*Publikujemy list naszej czytelniczki.

Nie noszę już S, lecz kupiłam sobie bikini! Walczę ze wzorcem sylwetki, który dyskryminuje kobiece kształty

Kupiłam sobie ekstra kolorowe bikini i zamierzam nosić je, póki jeszcze nic mi nie wypada. Bo kto wie, co będzie za 20 lat... Trzeba korzystać z życia, póki trwa!

Wiecie, jak długo zajęło mi zrozumienie, że wcale nie muszę odpowiadać jakimś wyimaginowanym i ugładzonym wzorcom kobiecej sylwetki? Szmat czasu...

Niby na ulicy widuję mnóstwo takich normalnych kobiet, ale jakoś przez lata — zwłaszcza gdy miałam 20, 30 lat — bardziej przemawiały do mnie piękne obrazki z kolorowych czasopism.

Potem zachłysnęłam się mediami społecznościowymi, w których gromadami lansują się szczupłe laski po liposukcji, z idealnie płaskimi brzuchami i wszczepionym silikonem, na koniec jeszcze obrobione w photoshopie. Niedoścignione ideały, dla których utrzymanie takiej sylwetki wydawało się proste jak pstryknięcie palcem...

To nie byłam ja i to nigdy nie będę ja. Szkoda mi tracić życie na coś tak przyziemnego, jak podprządkowanie się terrorowi wyglądu.

Pulchna kobieta w różowej bluzce opiera się o barierkę. W tle port morski Canva

Moje ciało się zmieniało i to jest OK. Teraz noszę rozmiar 40+ i akceptuję siebie w całości

Mimo że ja kiedyś też wbijałam się w rozmiar S. To było bardzo dawno, ale przez lata rzutowało na moje poczucie wartości... Masę czasu straciłam, wstydząc się własnych fałdek i stale rosnącej wagi, podczas gdy jedyne, czego mogłam się wstydzić, to braku wiedzy o chorobach metabolicznych.

Po ciąży stałam się mistrzynią we wciąganiu brzucha. Stałam się też ekspertką od dziwnych diet, ale żadna nie przyniosła cudu.

Za to wysiłek fizyczny sprawiał, że moje ciało nabierało sprawności i jędrności. Tę część pracy nad sobą bardzo lubiłam i do tej pory uwielbiam, ale nie traktuję jako przymus i presję. Robię to, żeby zachować ciało w zdrowiu, mimo że do dawnego S nawet nie chciałabym już wrócić.

Teraz rozmiar 40+ jest moją normą, i to nawet w wersji 3 albo 4XL...! I wiecie co? Zaczyna mi to zwisać! Uważam, że to jest OK. Każda kobieta jest inna i każda ma prawo czuć się dobrze w swojej skórze.

Nie wstydzę się siebie i właśnie kupiłam piękne bikini! Przyda się na zasłużonym urlopie. To nieprawda, że dwuczęściowy kostium jest tylko dla szczupłych i młodych... Stereotypy są po to, by je łamać, a fason stroju nie zależy od wieku ani wagi.

Każdy człowiek niech nosi, co chce, a nie to, co wypada... Za 20 lat wypadać nam będzie co najwyżej dysk, albo zęby...! Trzeba korzystać z życia i słońca, a nie przejmować się szufladkami.

Polscy plażowicze, przebaczcie zatem moim fałdkom! Jak się komuś nie podoba moje bikini, niech się schowa za parawanem. Nadchodzę!

Kamila

Mijałaś je na ulicy i nie dostrzegałaś. Teraz na ich metamorfozy z wrażenia spojrzysz dwa razy!
Źródło: .instagram.com/ewakaczanowska.makeup/
Reklama
Reklama