„Mój mąż żyje jak kawaler. Cotygodniowe wyjścia z kolegami tłumaczy zmęczeniem po pracy”

„Mój mąż żyje jak kawaler. Cotygodniowe wyjścia z kolegami tłumaczy zmęczeniem po pracy”

„Mój mąż żyje jak kawaler. Cotygodniowe wyjścia z kolegami tłumaczy zmęczeniem po pracy”

canva.com

„Słowa znanej zapewne wszystkim piosenki jednoznacznie mówią, iż do tanga trzeba dwojga. To samo tyczy się również małżeństwa oraz rodziny – aby wszystko funkcjonowało tak, jak powinno, to każda ze stron musi angażować się tak samo, ale nie zawsze jest tak kolorowo. W moim przypadku sam ślub nie zmienił zbyt wiele, ale gdy pojawiły się dzieci, to już tylko równia pochyła. Wszystko jest na mojej głowie, bo mąż ciężko pracuje”.

Reklama

*Publikujemy list naszej czytelniczki.

Każdy facet jest taki sam?

Chyba każda z nas chociaż raz w życiu przejechała się na jakimś mężczyźnie, który na początku związku obiecywał złote góry i gruszki na wierzbie, a gdy przyszło co do czego, to nagle zaczynały doskwierać mu zaniki pamięci. Ja oparzyłam się tak kilka razy, więc byłam mocno wyczulona, a przynajmniej tak mi się wydawało.

Filip sprawiał wrażenie mężczyzny niezwykle rozumiejącego potrzeby kobiet, co było dla mnie sporym zaskoczeniem no i nie unikał rozmów na temat przyszłości, a za słowami bardzo szybko pojawiły się czyny i tak po roku bycia razem, zostałam jego narzeczoną. Podobno faceci w ten sposób kupują sobie czas i święty spokój, ale nie on.

Na ślub też nie musiałam długo czekać. Kameralne przyjęcie w gronie najbliższej rodziny oraz znajomych było najlepszym, jakie tylko mogłam sobie wymarzyć. Nasze marzenia o dzieciach również bardzo szybko stały się rzeczywistością i dziś mamy dwójkę wspaniałych bobasów, które dzielą dwa lata różnicy wieku. Chyba nie muszę dodawać, ile trzeba się napracować przy dwóch kilkulatkach, ale niestety wiem to tylko ja.

młoda kobieta siedząca w pokoju razem z małymi dziećmi canva.com

Przemęczona żona: „Mój mąż żyje jak kawaler”

Przy pierwszym dziecku Filip jeszcze jako tako mi pomagał i nie musiałam za specjalnie wspomagać się mamą, czy korzystać z uprzejmości teściowej, chociaż tego drugiego staram się unikać jak ognia. Drugie dziecko było naszą świadomą decyzją, więc nawet nie pomyślałam, że moglibyśmy mieć z tym jakiś problem. Tym bardziej że dotychczas radziliśmy sobie wzorowo.

Z czasem jednak wszystko zaczęło się zmieniać, a popołudniami w domu częściej wspierała mnie moja mama, a nie Filip. Zaczęło się od częstych nadgodzin, a później to już doszły zmiany dwunastogodzinne i nocki, które dotychczas były przymusowe tylko dla pewnej grupy pracowników zakładu produkcyjnego. Powiedzmy, że to rozumiałam i tłumaczyłam sobie, że taki los pracownika fizycznego.

Dziś mój mąż żyje jak kawaler. Cotygodniowe wyjścia z kolegami tłumaczy zmęczeniem po pracy, w której tak jak już wspominałam, zostaje dłużej na własne życzenie. Przez to zarabia więcej, ale normalnie i tak zarabiał dość dobrze. Nie jestem ślepa i doskonale widzę to, że nie ma ochoty angażować się w obowiązki przy dzieciach. Kiedy jest w domu, to albo drzemie, albo szuka takiego zajęcia, aby się z tego domu wyrwać. Poza dziećmi na mojej głowie jest również gotowanie, pranie i sprzątanie. Gdyby nie moja mama, to nie miałabym kiedy skorzystać z toalety...

Przemęczona żona

Joanna Krupa kiepsko radzi sobie z rozwodem? Samotne macierzyństwo daje się jej we znaki! Zobacz zdjęcia!
Źródło: instagram.com/joannakrupa
Reklama
Reklama