"Wojtek chorował od dłuższego czasu, ale oboje nie potrafiliśmy pogodzić się z tym, że kiedyś może go zabraknąć. Niestety ten dzień nastał, a moje życie legło w gruzach. Bardzo go kochałam i nie wyobrażałam sobie, że będę musiała kroczyć przez życie sama".
*Publikujemy list naszej czytelniczki.
Odeszła najważniejsza osoba w moim życiu
Wszystko robiliśmy razem, byliśmy nierozłączni, a jego odejście sprawiło, że przestałam mieć ochotę na cokolwiek. Miałam depresję i zapisałam się do psychiatry i psychologa. Specjaliści próbowali mnie uratować, a ja czułam, że jest coraz gorzej. Nic bez niego nie miało sensu. Patrzyłam na zakochane pary i zadawałam sobie pytanie, dlaczego to nie mogę być ja. Dlaczego akurat mnie spotkała taka tragedia? Nie umiałam znaleźć odpowiedzi, po prostu nie umiałam. Każdy dzień zaczynałam od płaczu i tak go kończyłam. Chciałam dołączyć do Wojtka... Moja siostra w jednej z naszych rozmów zaproponowała mi, abym wybrała się do schroniska dla psiaków i uratowała jakiegoś malucha, który tak samo jak ja potrzebuje w tej chwili miłości.
Zrobiłam tak jak powiedziała i faktycznie już po kilku dniach w moim domu przebywał uroczy kundelek z opadniętym uszkiem. Na początku nie była to zbyt łatwa relacja, bo Gwiazdka pochodziła z domu, w którym była przemoc, ale szybko dała mi nadzieję na to, że uda nam się jeszcze dogadać i stworzymy dom, którego tak bardzo potrzebowałyśmy. Z dnia na dzień relacja między nami była coraz lepsza, a ja dzięki temu, że miałam obowiązek, zrozumiałam, jak bardzo potrzebowałam się kimś zaopiekować.
Pies mnie uratował
Każdy dzień spędzamy razem, spacerujemy kilka godzin dziennie, a ja zaczęłam widzieć światełko w tunelu i rozumieć, że muszę dalej żyć, bo tak chciałby mój mąż. Nie jest to łatwe, ale najzwyklejszy spacer do parku czy lasu sprawia, że chce mi się żyć. Nie chcę już więcej leżeć w łóżku i płakać. Nie chcę tak żyć. Pragnę pamiętać o Wojtku, ale marzę o tym, aby żyć dalej.
Tęsknię za nim okropnie, ale nie chcę mieć poczucia winy, że robię coś złego, że się śmieję, że czerpię z życia i że chcę normalnie funkcjonować. Wątpię, czy kiedykolwiek jeszcze się zwiążę, ale postanowiłam, że oddam się zwierzakom i tym poświęca swoje życie. Już myślę o kolejnym czworonogu, który dołączy do naszej dwójki. Jeszcze będzie pięknie, mam ogromną nadzieję.
Przygnębiona, ale mająca nadzieję na lepsze życie Magda