"Bratowa chełpi się, że ma cudowne dziecko. Szok, co powiedziała o moim!"

"Bratowa chełpi się, że ma cudowne dziecko. Szok, co powiedziała o moim!"

"Bratowa chełpi się, że ma cudowne dziecko. Szok, co powiedziała o moim!"

Canva

"Bratowa zaprosiła nas na obiad. Ma czteromiesięczną, cudownie grzeczną córeczkę, która wiecznie się uśmiecha i śpi jak aniołek. My mamy siedmiomiesięcznego syna, który opornie usiłuje raczkować i niezbyt lubi hałas i nowe towarzystwo. Lepiej się czuje w domu przy mamie niż na imprezach rodzinnych. Obawiałam się tego spotkania... I słusznie, bo po pierwszej wtopie z jedzeniem było już tylko gorzej. Komentarze bratowej wyprowadziły mnie z równowagi... Jak ona może tak myśleć, i jeszcze śmiała to powiedzieć na głos. Szok".

Reklama

*Publikujemy list od czytelniczki.

Bratowa zaprosiła nas na obiad. Miałam obawy, jak mój maluszek będzie się tam czuł

Mój brat miał ostatnio urodziny i z tej okazji bratowa urządziła małą imprezę. Zaprosiła nas, rodziców i teściów na obiad. Lubię takie uroczystości, lecz znam też swoje dziecko i trochę się obawiałam, co może z tego wyniknąć.

Mój siedmiomiesięczny synek nie lubi, gdy wokół niego dużo się dzieje. W miejscach, gdzie jest dużo ludzi, robi się niespokojny i marudny. Lepiej czuje się w domowym zaciszu przy mnie.

Dziadkowie mieszkają daleko od nas, z wnuczkiem widzą się raz na miesiąc, więc i oni nie należą jeszcze do kręgu najbliższych osób — z perspektywy takiego maluszka. Co dopiero mowa o rodzicach mojej bratowej. Ich Jasio w ogóle nie zna. 11 osób w małym mieszkaniu to nie brzmi jak warunki idealne dla takiego szkraba.
Starszy chłopczyk około roczku pochyla się nad leżącym niemowlakiem Canva

Bratowa ma małą córeczkę. Skrytykowała nasze metody żywienia

Bratowa cztery miesiące temu urodziła córeczkę. Jeszcze nie mieliśmy okazji jej poznać, bo nie chcieliśmy sprawiać im kłopotu w czwartym trymestrze. Czekaliśmy, aż młoda mama dojdzie do siebie. Teraz jest więc idealna okazja, żeby dzieciaki zobaczyły się po raz pierwszy.

Nie spodziewałam się jednak, że bratowa tak nas podsumuje! Mój synek szybko zmęczył się imprezą, ciągłym gwarem i mało znanym towarzystwem. Inne dziecko w ogóle go nie interesowało, a obiad w większości rozrzucił po podłodze...

Rozszerzamy dietę metodą BLW i w domu nie przejmujemy się, że synek dopiero się uczy, co i jak robić z jedzeniem. To normalne, że takie dziecko nie zawsze trafi do buzi. Jednak dla mojej bratowej była to okazja do kąśliwych uwag o braku wychowania. Na koniec stwierdziła, że ona będzie jednak tradycyjnie karmiła łyżeczką.

Jednak nie to ostatecznie wyprowadziło mnie z równowagi.

Mój synek marudził. Bratowa uświadomiła mnie, dlaczego nie mamy cudownego dziecka

Po obiedzie mój mąż bezskutecznie próbował położyć syna na drzemkę w sypialni brata i bratowej. Jasio był już strasznie zmęczony, ale śmiechy i rozmowy z sąsiedniego pokoju nie pozwoliły mu zasnąć. Nie było na to szans. Ponieważ dochodziła godzina 17:00, zaproponowałam mężowi, żebyśmy zbierali się do domu. Chciałam mieć czas na nasze normalne rytuały przed zaśnięciem — kąpiel karmienie...

Mąż chciał zostać do końca i trochę się nawet pokłóciliśmy. Byłam na niego zła, że nie rozumie potrzeb dziecka.

W tym czasie czteromiesięczna córeczka mojego brata słodko sobie spała w gondoli na środku imprezy i nic jej nie przeszkadzało. Ani hałas, ani rozmowy, ani trzaskanie talerzy. Drzemała w najlepsze.

Moja bratowa była strasznie dumna, że ma takie wiecznie szczęśliwe dziecko. Na koniec powiedziała:

Dzieci są takie, jak ich rodzice. Jak z rodzicami coś jest nie tak, to dziecko będzie takie samo. Przecież to było jasne, że NASZE dziecko będzie właśnie takie CUDOWNE. Skoro my jesteśmy tacy pozytywni i zgodni, to i nasza córka taka jest... A nie wiecznie marudząca, jak... jak widać...

Zapomniała dodać: jak nasz syn?! Wszystko się we mnie zagotowało!

Jak ona śmie tak mówić... Też chciałabym mieć uśmiechnięte dziecko, ale to nie nasza wina, że synek jest taki marudny. Że niby my jesteśmy negatywni, dlatego mamy takie straszne dziecko, a nie cudowne jak jej mała?!

Synek bardzo długo miał kolki, teraz wszedł w wiek strachu przed nieznajomymi, tzw. lęki separacyjne. Bratowa zapewne nie ma o tym pojęcia... Gdy tylko oddalam się na dalej niż metr od Jasia, od razu jest ryk. Do tego mały próbuje raczkować i strasznie się frustruje, że mu to nie wychodzi. Do tego zmiana codziennej rutyny i jest armageddon.

Ale mieszanie nas z błotem z tego powodu to przegięcie. Coś z nami nie tak?!

Z grzeczności nic jej nie odpowiedziałam, tylko podziękowaliśmy i zawinęliśmy się do domu, bo i ja miałam już dość. Najchętniej przestałabym się z nimi widywać, dopóki córeczka sama nie nauczy matki pokory.

Wkurzona mama

Radosław Majdan o synach Małgorzaty Rozenek: "Jeśli kocha się kobietę, to od razu, jednoznacznie, kocha się jej dzieci". Zobacz zdjęcia rodziny Rozenek-Majdan!
Źródło: instagram.com/r_majdan
Reklama
Reklama