"Matka trzymała mnie pod kloszem. Przez nią nie mogę odnaleźć się w życiu"

"Matka trzymała mnie pod kloszem. Przez nią nie mogę odnaleźć się w życiu"

"Matka trzymała mnie pod kloszem. Przez nią nie mogę odnaleźć się w życiu"

Canva

"Moja mama wcale nie była typową, nadopiekuńczą matką, jakich dziś pełno; taką, która wyręcza dziecko we wszystkim. O, nie! Dzięki niej nauczyłam się samodzielności, a także domowych i szkolnych obowiązków. Zabrakło jednak czegoś innego, nie mniej ważnego... A wszystko dlatego, że moja matka miała stanowcze poglądy i co najmniej 10 powodów na uzasadnienie, czemu właśnie tak nas wychowuje. Do tej pory próbuję się z tym pogodzić. Teraz jestem starą panną i nie potrafię odnaleźć się w życiu i relacjach z ludźmi..."

Reklama

*Publikujemy list naszej czytelniczki.

W dzieciństwie nauczyłam się samodzielności

Wychowałam się na przedmieściach średniej wielkości miasta. Gdy byłam dzieckiem, moja matka trzymała mnie pod kloszem... Ale nie była to wcale typowa, nadopiekuńcza madka, na które dzisiaj można się tak często natknąć, zwłaszcza w "internetach".

Moja mama nas nie wyręczała w niczym, bo nawet nie miałaby na to czasu (ani ochoty, podejrzewam). Nas, czyli mnie i mojego młodszego brata.

Byliśmy za to uczeni samodzielności. Od najmłodszych lat miałam w domu drobne obowiązki (nakrycie łóżka, sprzątanie, zmywanie itp.), a gdy kolejno poszliśmy z bratem do szkoły, doszły do tego lekcje.

Odrabianie lekcji zawsze, ale to zawsze miało priorytet. Tutaj akurat przyznaję mamie rację... Systematyczność i pracowitość świetnie przydaje się w pracy i w późniejszym życiu. Ale nie zastąpi wszystkiego!

Mama odmawiała nam kontaktów z rówieśnikami. Miała powody

Mnie i bratu zabrakło czegoś innego — relacji z innymi dziećmi... Moja mama uważała, że kontakty z rówieśnikami to limitowana karta przetargowa. Bardzo limitowana!

Musimy na nią zasłużyć... Wokół mieszkało tyle dzieci, wszystkie się znały i spotykały popołudniami, a my z bratem nie mogliśmy do nich dołączyć. Granice naszego podmiejskiego ogródka były granicami naszego świata.

Canva

Mama miała przynajmniej 10 powodów tłumaczących, czemu nam to niepotrzebne.

Bo nie.

Bo ona wie, co robi, i koniec, nie dyskutuj.

Bo dzieci, które swobodnie bawią się z rówieśnikami, są rozpuszczone.

A ja mam być inna.

Bo ona nie chce, żebyśmy siedziały innym ludziom na głowie.

Bo sąsiedzi będą gadać, że latamy samopas.

Bo kontakty międzyludzkie zobowiązują... i te zobowiązania trzeba pielęgnować.

Bo jak do kogoś pójdziemy, to zaraz ten ktoś będzie chciał przyjść do nas.

Bo sama stroniła od kontaktu z sąsiadami.

Bo jeśli pozwoli, to zaraz przestaniemy się uczyć. A to jest najważniejsze!

Bo dziecko trzymane pod kloszem łatwiej kontrolować.

Zresztą, pytała, po co nam to, przecież miałyśmy się z kim bawić (ze sobą nawzajem)... Jej zdaniem to wystarczyło, a inne dzieci mieliśmy w szkole.

Nieźle, co? To brzmi abstrakcyjnie w dzisiejszych czasach, kiedy nawet dzieci w wieku żłobkowym prowadza się na wspólną zabawę do klubików, żeby nauczyły się obycia wśród innych dzieci... I jeszcze się za to płaci!

Teraz jestem dorosła i mam problem z nawiązaniem relacji

Teraz jestem już dorosła i nie potrafię odnaleźć się w życiu. Swoboda w kontaktach międzyludzkich to coś, czego nie nauczyłam się w dzieciństwie i latach szkolnych.

Stale sprawia mi to problem... Wycofuję się, nie chcąc przeszkadzać.

Lecz bez tego trudno mi we współczesnym świecie funkcjonować... Tak chciałabym być przebojową, otwartą i asertywną kobietą, a zamiast tego nie umiem nawiązać żadnej stałej relacji, bo ciągle z tyłu głowy mam wrażenie, że się komuś narzucam i że to nie wypada...

Nie muszę chyba dodawać, że jestem starą panną.

Może powinnam przejść jakąś resocjalizację?

Nieśmiała D.

Karina Luvly jest lalką. Od 2021 roku jest towarzyszką życia australijskiego stolarza. Mężczyzna założył jej konto na Instagramie i dzieli się zdjęciami swojej ulubienicy.
Źródło: instagram.com/karina_luvly
Reklama
Reklama