"Marek to zabawny mężczyzna z ogromnym dystansem do siebie. Zawsze potrafi wyluzować i znaleźć język dosłownie z każdym. Dla niego nie ma ani tematów tabu, ani takich, z którymi by sobie nie radził. Ludzie go lubią i to wszyscy. To dlatego, że on potrafi zakładać odpowiednie maski, ale wcale go to emocjonalnie nie męczy. Jest królem wszystkich imprez, a niektórzy przyjaciele nazywają go nawet naszą maskotką. No i to prawda, bo pocieszny z niego facet. Ja już na początku odkryłam, że ma chyba dość niestandardowe przyzwyczajenia, ale teraz okazało się, że to jego prawdziwe hobby. A my prawie się przez nie rozwiedliśmy".
*publikujemy list od czytelniczki
Trafił mi się super mąż
Piszę tak, bo ja w sumie go nie szukałam. Byłam oczywiście otwarta na jakąś poważną relację, ale nie goniłam za nią i twierdziłam, że jeśli będzie miała mi się przytrafić, to tak po prostu się stanie. No i tak było.
Marka poznałam w bibliotece. Pomagał mi znaleźć książki potrzebne do egzaminu na studia, bo sama jakoś nie mogłam się odnaleźć w tej wielkiej bibliotece w wielkim mieście.
Od początku uderzyła mnie jego szczerość i bezpośredniość, a spodobało mi się ponad wszystko jego poczucie humoru.
Pomyślałam, że to wręcz niemożliwe, że poznałam kogoś takiego akurat w bibliotece. Wydawało mi się, że to miejsce, do którego przychodzą tylko poważni ludzie, a ci z przypadku biorą, czego potrzebują i szybko uciekają, a nie przesiadują tam tak, jak Marek.
Szybko okazało się, że on ma po prostu kilka twarzy, co mi absolutnie nie przeszkadzało i nawet mi się to podobało.
Śmiałam się z nim non stop
Mareczek stał się moim lekarstwem na złe dni. Potrafił mnie rozbawić dosłownie ZAWSZE. Gdy poznałam go z rodziną i znajomymi, wszyscy byli nim zachwyceni. Marek zyskał miano takiej rodzinnej maskotki i faktycznie był tak pocieszny, że trudno było się z tym "przezwiskiem" nie zgodzić.
Kiedy spotykaliśmy się na domówkach, przynosił karton ze strojami. Nie wiem skąd go miał, nigdy o tym nie gadaliśmy. Wszyscy mieliśmy z tego niezły fun.
Kiedyś Marek przebrał się za kobietę. Miał nawet doklejane rzęsy. Ależ on dał nam wtedy pokaz! Ruszał się z taką gracją, że aż trudno było uwierzyć, że to facet. Zresztą w tym przebraniu on naprawdę wyglądał jak kobieta.
Podobało mu się to! Widziałam to, ale przecież to była tylko zabawa. Marek naprawdę potrafił być bardzo męski, co z resztą mnie w nim mocno kręciło.
Pewnego dnia coś odkryłam
Od jakiegoś czasu martwiłam się trochę naszą relacją. Marek czasami wychodził w weekendy. Mówił, że z kolegami na piwo, ale raz go sprawdziłam i okazało się, że wcale z nimi nie był.
Coś musiało być na rzeczy, a ja już oczywiście miałam czarne myśli.
Odkryłam, o co tak naprawdę chodziło, ale szczęka opadła mi do ziemi.
Mój mąż postanowił zostać drag queen. Wyczaiłam go z przyjaciółką, jak wchodził do nocnego klubu. Ludzi tam było tyle, że ledwo dostałyśmy się do środka.
Ale muszę przyznać, że odwalił na scenie taki show, że jeszcze takiego nie widziałam. Mężczyźni i kobiety obrzucali go pieniędzmi a ja... byłam z niego DUMNA!
Marek przyznał, że bał się powiedzieć mi, że to mu sprawia frajdę, bo nie wiedział, jak zareaguję.
A ja już myślałam, że mnie zdradza. Zdecydowanie wolę od tego ten jego show na scenie, a dodatkowo jest z tego niezła kasa.
Teraz już wiem, skąd ma wciąż nowe fatałaszki w swojej skrzyni z przebraniami. A ja zostałam jego panią od marketingu.
Cleo