"Zawsze mi się wydawało, że takie rzeczy dzieją się tylko w inscenizowanych wcześniej filmach. A jednak okazuje się, że takie rzeczy dzieją się naprawdę. Nigdy bym się nie spodziewał, że z najgorszej opresji wybawi mnie 25-letnia modelka paląca fajkę...".
*Publikujemy list naszego czytelnika.
Na środku ulicy popsuł mi się samochód
Praktycznie od zawsze jeżdżę wiekowym Polonezem. Wiem, że te samochody to już przeżytek, ale z drugiej strony darzę sentymentem to nasze polskie auto.
Takie samochody mają jednak to do siebie, że lubią się popsuć w najmniej oczekiwanym momencie. Tak było niestety i tym razem.
Jechałem akurat do Kazimierza Dolnego jedną z dróg krajowych, gdy nagle usłyszałem głośny strzał i pisk. Samochód przejechał jeszcze 200 metrów i stanął.
Byłem wściekły, bo niestety nie znam się na naprawie samochodów. Stanąłem na środku ulicy i zacząłem machać z nadzieją, że ktoś mi pomoże. Bardzo szybko się okazało, że wszyscy mijali mnie tylko, uśmiechając się pod nosem.
Wreszcie zatrzymało się nowoczesne BMW. Z daleka było widać, że to auto jakiegoś bogacza. Uwaga, teraz najlepsze. Z samochodu wysiadła 25-letnia modelka z fajką w ustach — ubrana tylko w krótką mini spódniczkę i wysokie szpilki.
Podeszła do mnie i zapytała, czy może mi jakoś pomóc. Odparłem, że to nie jest robota dla kobiet i że mogłaby mi pomóc w machaniu, bo słusznie pomyślałem, że jak ona zacznie machać, to szybciej się ktoś zatrzyma i udzieli mi pomocy.
Modela stwierdziła jednak, że skończyła jakieś technikum samochodowe i nosi w swoim aucie narzędzia, więc zaraz mi pomoże i to "ogarnie" (szok).
Młoda modelka nareperowała mi stare auto
Angelika, bo zdążyła się już przedstawić, przyniosła narzędzia, otworzyła maskę i stwierdziła, że wysiadł układ chłodzenia, ale postara mi się go tak nareperować, żebym mógł dojechać do jakiegoś mechanika.
Coś zrobiła z tymi kabelkami, po czym zadzwoniła do znajomego, który ma nieopodal warsztat samochodowy.
Gdy samochód odpalił, poprosiła, żebym za nią pojechał do tego mechanika.
Musiało to zabawnie wyglądać — Polonez jadący za BMW. A jednak to naprawdę się wydarzyło, chociaż ciągle szczypałem się w rękę, sprawdzając, czy przypadkiem to mi się nie śni.
Gdy wreszcie dojechaliśmy, Angelika przedstawiła mnie swojemu koledze i już chciała się pożegnać. Ja jednak zapytałem, w jaki sposób mogę się jej odwdzięczyć. Gdy zbyła moją prośbę machnięciem ręki, odparłem, że chętnie odwdzięczę się zaproszeniem na kawę.
Wymieniliśmy się numerami telefonów i spotkaliśmy dwa tygodnie później.
Gdyby to był jakiś romantyczny film, zapewne teraz wypadałoby napisać, że nasza znajomość zakończyła się namiętnym, gorącym romansem, a my wreszcie się znaleźliśmy jak dwie połówki tego samego jabłka.
W rzeczywistości jednak życie z bajką mało ma wspólnego. Skończyło się na tym, że zostaliśmy dobrymi przyjaciółmi. Romansu nie było. Niestety...
Klemens