"Nie zgadniecie, co moja córka dostała na roczek od babci...! Przegięcie, to zniszczy dziecku zdrowie..."

"Nie zgadniecie, co moja córka dostała na roczek od babci...! Przegięcie, to zniszczy dziecku zdrowie..."

"Nie zgadniecie, co moja córka dostała na roczek od babci...! Przegięcie, to zniszczy dziecku zdrowie..."

Canva

"Odkąd nasza Arletka opanowała sztukę samodzielnego siadania, babcia jak bumerang wracała do jednego tematu... Koniecznie chciała, żebyśmy zaczęli wdrażać dziecku pewną szkodliwą rutynę, na którą ja nie chciałam się zgodzić, więc puszczałam to mimo uszu. Czas mijał, temat ucichł, córeczka skończyła roczek. Wyprawiliśmy z tej okazji jej pierwsze przyjęcie urodzinowe. Skromne, dla najbliższej rodziny, dziadków... Gdy goście zjawili się z życzeniami i prezentami, nie spodziewałam się TAKIEJ niespodzianki, po której ręce mi opadły... Nie zgadniecie, co moja mama przyniosła małej w prezencie!"

Reklama

*Publikujemy list od czytelniczki.

Córeczka jest normalnym, zdrowym dzieckiem

Moja Arletka kilka dni temu skończyła roczek. To nasze pierwsze dziecko, więc staram się być dla niej jak najlepszą matką. Dużo czytam na różne tematy związane z rozwojem, staram się być na bieżąco z zaleceniami i dbać przede wszystkim o jej dobro, nie o to, czy zadowalam otoczenie. Z tego powodu nie słucham wszystkich dobrych rad, których masę otrzymywałam od ciotek, teściowej, a także od mojej mamy. Kiedy one wychowywały swoje dzieci, zalecenia były inne. Ja nie robię nic na siłę. Czekam, bo wychodzę z założenia, że na każdą umiejętność i każdy etap rozwojowy musi przyjść właściwy czas. Jakoś udało nam się do tej pory uniknąć kłopotów, skoków rozwojowych, czas kolek minął, rozszerzanie diety też już za nami (najgorsze początki!), a bunt dwulatka jeszcze nie nastał.

Arletka zaczyna mówić pojedyncze słowa i wszystko wydawało mi się iść dobrym torem. Nocki są jeszcze trudne, ale jako rodzice chwilowo odetchnęliśmy. Zwłaszcza że moja mama, babcia Arletki, bardzo nam pomaga, często przychodzi do opieki nad wnuczką, gdy my musimy być w pracy. Po wakacjach córeczka będzie miała 1,5 roku, chcieliśmy powolutku zacząć chodzić z nią do klubików, żeby poznała inne dzieci i była choć trochę przygotowana na to, że po kolejnych urodzinach ja wracam do pracy, a ona do żłobka. Ale to dopiero za rok! Tymczasem, gdy babcia usłyszała hasło "żłobek", uknuła chytry plan, który wyszedł na jaw dopiero na przyjęciu urodzinowym córci z okazji jej pierwszych urodzin...

Prezent dla roczniaka

Wyprawiliśmy córce skromne przyjęcie w domu. Upiekłam tort, nadmuchaliśmy balony. Zaprosiliśmy tylko najbliższych gości — nasze rodzeństwo z dziećmi, dziadków. Wszyscy wypytywali, co kupić małej w prezencie, więc daliśmy kilka podpowiedzi. W większości były to niewyszukane, ale rozwojowe zabawki, które nie robią hałasu na pół osiedla... Klocki drewniane, książeczki z okienkami, balansujące "kamienie" z drewna, pierwszą miękką lalkę, jakieś proste układanki, przebijankę... Na szczęście, oboje z mężem mamy podobne zdanie na temat całego tego plastikowego szpeju krzyczącego jaskrawymi kolorami i skrzeczącego tak, że uszy puchną. Nie do końca zgadzamy się w tym z dziadkami, którzy dają się skusić w marketach na różne promocje na plastikowe badziewo. Trochę się obawialiśmy, że i wśród prezentów na roczek może się trafić takie ustrojstwo, ale zupełnie nie spodziewaliśmy się tego, co nastąpiło... Babcia przebiła wszystkich!

Nogi dziecka siedzącego na białym nocniku Ikea Canva

Podarunek od babci sprawił, że ręce nam opadły

Gdy córcia z moją pomocą odpakowała dużą paczkę od mojej mamy i mojego taty, myślałam, że padnę. Babcia stała obok i zadowolona, powiedziała wnusi, że nauczy ją w końcu tego, co robią duże dzieci i dorośli.
W środku był dziesięciopak majtek i różowy nocnik. W dodatku grający! Pozostali goście powstrzymywali się, żeby nie parsknąć śmiechem, a ja zamarłam. Nie wiedziałam, jak mam na to zareagować, bo wydawało mi się, że cztery miesiące wcześniej wyraźnie i dobitnie wytłumaczyliśmy babci, że nie życzymy sobie, aby sadzała naszą córkę na trening toaletowy. To jeszcze za wcześnie, ona ledwo nauczyła się chodzić, nie umie nawet po schodach wejść, a co dopiero panować nad swoim pęcherzem... Babcia, oczywiście, nie była zadowolona z naszego oporu, bo koniecznie chciała, ażeby laury odpieluchowania przypadły właśnie jej! I to jak najwcześniej, jakby to był jakiś cholerny wyścig... Niech babcia sama sobie sika do tego grającego ustrojstwa!

Dla mnie to chory plan... Czemu dziecko ma cierpieć potem przez całe życie na popuszczanie albo jakieś zaparcia. Tylko dla zaspokojenia ambicji babci?! No naprawdę... Do takich rzeczy nie powinien się wtrącać nikt poza rodzicami dziecka, ewentualnie lekarzami i fizjoterapeutą. Jak ona mogła postawić nas w takiej sytuacji, i to jeszcze przed wszystkimi! Nie prosiliśmy o tak nachalny prezent...

Bo kiedyś to było inaczej...

Najgorsze jest to, że babcia się uparła — bo tak. Bo kiedyś to wszystkie dzieci się sadzało na nocnik, żeby nie gotować garów z tetrą i nie prasować tego po nocach. Tia, tylko że teraz to nie kiedyś. Jest wybór, są pampki w sklepach i nikt ręcznie nie pierze, nawet jeśli wybrał wersję wielorazową. Poza tym współczesne pieluchy wielorazowe są wygodne, siup do pralki na 60 stopni i sprawa załatwiona, bez straty czasu... Więc argument babci jest jak kulą w płot. Ale ona i tak chce zrobić swoje, bo uważa, że tak trzeba, że roczne dziecko w pieluszce to wstyd... Tylko że to ona zajmuje się Arletką przez te kilka godzin kilka razy w tygodniu, gdy nas wzywają sprawy zawodowe. No i kółko się zamyka.

Nie wiem, jak mam jej wyperswadować ten pomysł... Schowam nocnik, to gotowa kupić drugi. Rzucić pracę, żebym to ja mogła cały czas zajmować się córką i nie korzystać z pomocy babci?

Zirytowana matka

Ta kobieta ma afrykańskie korzenie, a jej mąż jest Azjatą. Ich córka jest wyjątkowo piękna!
Źródło: .instagram.com/bbybailei/
Reklama
Reklama