Magda Gessler w kolejnym odcinku "Kuchennych Rewolucji" zawitała do Płocka. O pomoc poprosiła restauracja Sho Sho, prowadzona przez młodego Ukraińca Wiktora. Nieoczekiwanie głównym bohaterem odcinka stał się barszcz ukraiński. Podejrzewaliście, że zupa może wzbudzać takie emocje?
Magda Gessler upiera się, że jej wersja zupy jest jedyną słuszną. Przesadza?
Magda Gessler odwiedziła płocką restaurację Sho Sho, serwującą kuchnię ukraińską. Zarówno właściciele, jak i kucharki tego lokalu pochodzą z Ukrainy, ale mimo to kreatorka smaku upierała się, że lepiej orientuje się w ukraińskiej kuchni. Szczególnie gorąco zrobiło się przy barszczu. Serwowaną przez lokal zupę uznała za smaczną, ale różniącą się od tradycyjnego ukraińskiego dania.
Składniki "prawdziwego" barszczu ukraińskiego kolejno wymieniane przez Magdę Gessler powodowały coraz większe zdumienie u kucharek, a nawet u tłumaczki asystującej w rozmowie. Kilka rodzajów mięs na wywar, kalafior, kapusta kiszona... "To nie jest barszcz", stanowczo zareagowała jedna z pracujących w Sho Sho pań.
Magda Gessler nie akceptuje innego zdania!
Internauci również byli zaskoczeni uporem, z jakim Magda Gessler przekonywała załogę lokalu do swoich racji:
A barszcz... Ile pań, tyle przepisów. Podejrzewam, że region też robi swoje.
Każdy dom w Ukrainie gotuje swój własny barszcz. Niepowtarzalny. Pani Magda upiera się przy swoim przepisie. To dziaderstwo.
Dobrze, że wyszła stamtąd żywa.
Ostatecznie wersje dań, które zaproponowała Magda Gessler, przyjęły się, a restauracja – jak pokazała wizyta po kilku tygodniach – radzi sobie świetnie. Tak podsumowała to jedna z komentujących osób:
Super rewolucja. Miałam wątpliwości, czy główna pani kucharka nie będzie obstawać przy swoim, ale miło mnie zaskoczyła. Tak trzymać!