Jeff Bridges udzielił wywiadu, w którym przyznał, że w wyniku chorób, jakie dopadły go w ostatnich dwóch latach, był bliski śmierci. Aktor opowiedział o swoich pobytach w szpitalu i o wyjątkowym wydarzeniu, które zmotywowało go do walki o życie i zdrowie.
Jeff Bridges i pasmo chorób: aktor był krok od śmierci
Jeff Bridges w 2020 roku zachorował na chłoniaka. Wydawało się, że diagnozę przyjął ze spokojem. Tak poinformował o tym w swoich mediach społecznościowych:
Choć to poważna choroba, mam wielkie szczęście, będąc pod opieką świetnego zespołu lekarzy. Rokowania są dobre. Zaczynam leczenie i będę informował o procesie zdrowienia.
Niestety najgorsze miało dopiero nadejść. Ze względu na leczenie onkologiczne, Jeff Bridges nie mógł zaszczepić się na COVID-19. Choroba dopadła go w szpitalu, w trakcie chemoterapii. Aktor spędził 5 tygodni na oddziale intensywnej terapii:
Była tam tak długo, bo mój układ odpornościowy nie istniał po chemii. Moja walka z COVID była tak straszliwa, że rak to przy tym bułka z masłem.
Jeff Bridges podjął walkę o sprawność. I wygrał!
Jeff Bridges w ostatnim wywiadzie dla magazynu "Independent" wspomina, że po przejściu obu chorób był tak słaby, że nie był w stanie stać dłużej niż przez 45 sekund! Rozpoczął proces rekonwalescencji, w którym motywacją było dla niego między innymi szczególne wydarzenie.
Jeff Bridges bardzo chciał zaprowadzić do ołtarza swoją córkę Hayley, której ślub zaplanowany był na sierpień 2021 roku. Zaczął regularne treningi z fizjoterapeutą, które każdego dnia o krok (dosłownie!) przybliżały go do tej wielkiej chwili. Motywacja zdziałała cuda. Zdobywca Oscara tak opisuje to w wywiadzie:
W końcu, pewnego dnia, powiedziałem: "Może, wiesz, mógłbym to zrobić". I tak wyszło, że nie tylko byłem w stanie odprowadzić ją do ołtarza, ale zaliczyłem i weselny taniec. To było cudowne.
Mamy nadzieję, że aktor na długi czas wyczerpał swoją pulę chorób!