"Niby ciągle żyję w pędzie, a dupa rośnie... W końcu dałam się namówić koleżance na wspólne wypady na siłownię. Tyle że ona jest zgrabna, a ja ważę 100 kilo. Czuję się tam jak słoń w składzie porcelany. Nie dość, że ledwo się ruszam i ciągle sapię, to jeszcze pocę się jak świnia. Jest mi cholernie przykro. Chciałabym schudnąć, ale chyba będę musiała zrezygnować. Ludzie ciągle się na mnie gapią i uśmiechają się pod nosem. To dla mnie krępujące.
Ważę 100 kilo i wybrałam się na siłownię
Nigdy nie byłam chucherkiem. Zawsze miałam raczej kształtną figurę. Niestety trzy ciąże i macierzyństwo sprawiły, że doprowadziłam się do tej wagi. W każdej ciąży mocno tyłam i ciężko mi było później zgubić te nadprogramowe kilogramy. Do tego jeszcze wychowywanie trójki maluchów i totalny brak czasu dla siebie.
Jak większość mam dojadałam po dzieciakach i miałam totalnie rozregulowane pory posiłków. Potem wróciłam do pracy, a czasu było jeszcze mniej. Niby ciągle żyje w pędzie, a dupa rośnie...
Pandemia też dołożyła swoje. Siedzenie w domu z dzieciakami i ciągłe podjadanie. Zresztą, nie ja jedna. Wielu Polaków przytyło w tym czasie.
Przyszło we mnie takie jakieś opamiętanie. Stanęłam na wadze, a ona bezlitośnie pokazała liczbę trzycyfrową. To więcej niż w ciąży. Postanowiłam, że koniec z tym. Muszę się ogarnąć.
Koleżanka z pracy namówiła mnie na siłownię. Pomyślałam, że to genialny pomysł. Razem zawsze raźniej. No i się wybrałyśmy...
Na siłowni wszyscy się na mnie gapią
Anka już wcześniej chodziła na tę siłownię. Zachwalała, że kameralna i chodzi do niej mnóstwo kobiet. Nie wspomniała tylko, że większość to tych w rozmiarze 36.
Już jak weszłam na salę, poczułam się nieswojo. Po pierwsze one wszystkie ubrane tak profesjonalnie. W obcisłych ciuchach sportowych. Wiele z nich ćwiczyło w samym sportowym staniku. Ania też wyglądała na maksa profesjonalnie. Ja założyłam rozciągnięty T-shirt i zwykłe legginsy. Czułam się przy nich jak biedna krewna.
Nie wiedziałam, od czego zacząć więc próbowałam wszystkiego, co robiła koleżanka. Jej szło świetnie. Widać, że ma już wprawę, ja wyglądałam i czułam się jak pokraka. Byłam zszokowana, jaki to wysiłek dla mojego organizmu.
Zaczęłyśmy od 5 minut na bieżni. Ania zasuwała jak szalona, a ja szłam szybszym krokiem. Myślałam, że ducha wyzionę. Zrobiłam się cała czerwona, a moje płuca chciały eksplodować. Do tego jeszcze jak stąpałam moim cielskiem po tej bieżni, to aż skrzypiała od ciężaru. Zaczęło mi się robić głupio, bo wszyscy spoglądali w moją stronę.
Potem przeszłyśmy na jakieś maszyny i znowu wstyd. Mimo że ważę dużo więcej od Ani, nie byłam w stanie unieść tych wszystkich sprzętów i ich obciążeń. Po 20 minutach miałam dość i nie wytrzymywałam tego tempa. Czułam, że serce mi wyskoczy.
Chyba nie było osoby, która nie spoglądałaby z szyderczym uśmieszkiem. Jak wyszłyśmy stamtąd, rozpłakałam się i powiedziałam wszystko Ance. Myślałam, że widok grubszej osoby na siłowni to norma w dzisiejszych czasach... Niestety bardzo się myliłam. Wystawiłam się na pośmiewisko i na pewno już tam nie wrócę! Czy nam grubasom zostaje tylko ćwiczyć w domu z Chodakowską?"
Gruba Zuza