"Jestem bardzo towarzyską osobą. Wręcz wszyscy uważają, że potrafię się odnaleźć dosłownie w każdej sytuacji. Ale znajomi mojej żony mnie przytłaczają. Gdy tylko otwierają drzwi naszego domu, od razu wkracza do niego wraz z nimi negatywna energia. Toleruję ich dla dobra związku, ale uważam ich za kretynów!"
"Nie znoszę jej znajomych"
Kiedy wchodzimy w związek, przyjmujemy tę drugą osobę zarówno z całym bagażem życiowych doświadczeń, jak i z jej znajomościami czy rodziną. Ewelina i Darek mają chyba trochę inny "typ" znajomych. Darek kompletnie nie może dogadać się z przyjaciółmi Eweliny:
Ewelina przedstawiła mi ich mniej więcej po miesiącu naszego związku. Ja jestem zawsze otwarty na nowe znajomości, bo lubię ludzi i zwykle czuję się jak ryba w wodzie w każdym towarzystwie. Ale tym razem było zupełnie inaczej.
Darek od początku nie znalazł z nimi wspólnego języka:
Ja! Wygadany na co dzień koleś, totalnie nie wiedziałem jak rozmawiać z tą bandą.. kretynów! Serio kretynów.
Ja nie wiem, na jakiej podstawie Ewelina wybrała ich sobie jako przyjaciół. Jest inteligentną i oczytaną kobietą, a oni to zwyczajne prostaki.
Ani z nimi pogadać, ani porobić coś ciekawego.
Poza tym wiecznie jęczą i narzekają.
"Toleruję ich tylko dla dobra mojego związku"
Darek wyznał, że przez tych ludzi czasem trochę inaczej patrzy na Ewelinę:
Jak to mówią, z kim przystajesz, takim się stajesz. I ja się szczerze o to boję. Bo co, jeśli Ewelina przejmie jakieś ich zachowania? Ja totalnie sobie tego nie wyobrażam!
Ale ona już śmieszkuje razem z nimi, choć doskonale wiem, że ich żarty jej nie bawią. Jestem o tym przekonany! Ona to zupełnie inny poziom.
Chciałbym ją wyrwać z jej szponów, ale czuję, że nie mam na to wpływu.
"Nie zapraszam moich znajomych, gdy przychodzą przyjaciele
Eweliny"
Idealna sytuacja byłaby taka, gdyby i Darek i Ewelina mogli spotykać się wspólnie w gronie ważnych dla siebie ludzi. Ale jednak tak nie jest:
Ja bym się chyba ze wstydu spalił, gdyby moi znajomi poznali przyjaciół Eweliny. Wiem, że to pozostawiłoby u nich niesmak i boję się, że pomyślą coś złego o mojej żonie.
Najgorsze jest to, że ja z tymi ludźmi muszę się widywać przynajmniej raz w tygodniu. Czuję się wtedy jak pijany. Dosłownie! Choć nie biorę przy nich alkoholu do ust.
A może powinienem? Może to by załatwiło problem i łatwiej byłoby mi ich znieść? Nie mam pojęcia, ale jedno jest pewne. Ja kiedyś po prostu wybuchnę i wyproszę ich z domu. Tak to się skończy!
Co myślicie o tej sytuacji? Lubicie znajomych swoich partnerów?