Ci, którym co jakiś czas zdarza się odwiedzić restaurację, wiedzą, że w dobrym tonie jest zostawić napiwek. Jednak, co w sytuacji, gdy obsługa była nieprofesjonalna? Nasza czytelniczka ma na to swoją teorię!
"Łaski nie robi, że przyniesie jedzenie"
Ania z Grudziądza od kilku lat mieszka w Warszawie i regularnie odwiedza ze swoim narzeczonym restauracje i dobrze wie, że napiwek to ukłon w stronę obsługi, dlatego z reguły zostawia coś przy rachunku. Tym razem jednak było inaczej.
Poszliśmy do nowej restauracji w centrum miasta, bardzo ładny wystrój, dużo ludzi, ale już od samego wejścia zwróciłam uwagę na jedną z kelnerek, która bardzo szybko chodziła między stolikami i była nerwowa. Miałam nadzieję, że ona nam się nie trafi. No niestety, nie udało się to. Przez kolejne półtorej godziny mieliśmy do czynienia z jedną z najbardziej niemiłych osób, z jakimi dane mi było obcować w swoim życiu. Opryskliwa, bardzo głośna i z niesamowicie długimi paznokciami. Wiedziałam, że jak przyjdzie czas zapłaty, to nie dam jej tyle, ile powinnam
"Takie resztki to dla psa!"
Gdy przyszedł czas zapłaty, nasza czytelniczka zauważyła, że kelnerka nagle się zaczęła uśmiechać i nawet zapytała, jak smakowało jedzenie.
No oczywiście, że spytała po to, aby dostać większy napiwek, ale okazji do tego, aby się zapytać po skończonym posiłku, miała aż trzy i z żadnej nie skorzystała. Co za tupet! Na paragonie widniała kwota 190 złotych, więc powinniśmy zostawić około 20 złotych. W ogóle taka kwota nie wchodziła w grę. Położyłam ostentacyjnie 2 złote i czekałam na reakcję.
Tak jak się spodziewałam, pani wpadła w szał. Zaczęła mówić, że takie resztki to dla psa, że się stara, a nikt jej nie docenia i żałuje, że nie dodała czegoś do zupy.