"Nigdy nie powiedziałabym, że Wojtek będzie się tak zachowywać. Planowaliśmy wspólną przyszłość z dzieckiem, a po narodzinach syna zaczął się zachowywać jak nastolatek. Przeszkadza mu czas spędzany z dzieckiem. Myślałam, że to się zmieni, ale jest coraz gorzej".
*Publikujemy list naszej czytelniczki
W ciąży był zachwycony, po narodzinach się zmienił
Wszystko zaczęło się w momencie, w którym wróciliśmy po porodzie z naszym malutkim Krzysiem do mieszkania. Na początku było naprawdę wspaniale. Wojtek cały swój czas poświęcał na opiekę nade mną i nad naszym małym synkiem. W końcu ciążę planowaliśmy od dwóch ostatnich lat. Obydwoje zdawaliśmy sobie sprawę, że może być bardzo ciężko, ponieważ Wojtek niestety miał słabe wyniki lekarskie.
Specjaliści dawali nam 15% szans na to, że w ogóle zajdę z nim w ciążę, a co dopiero myśleć o jej utrzymaniu. Jednak Wojtek był zawsze pełen optymizmu i powtarzał mi, że razem tworzymy drużynę i zrobimy wszystko, co w naszej mocy, aby mieć potomka. To były intensywne dwa lata. Bardzo dużo czasu poświęcaliśmy na dbanie o swoje zdrowie. Zainwestowaliśmy w odpowiednią dietę i ćwiczenia fizyczne. Staraliśmy się odłożyć jak najwięcej pieniędzy, aby stworzyć wymarzoną przyszłość i żeby niczego nie zabrakło naszemu maleństwu.
Czas upływał nam na wspólnych rozmowach dotyczących wychowywania dziecka, co tylko utwierdziło nas w przekonaniu, że jesteśmy parą idealną. Obydwoje myśleliśmy w ten sam sposób i byliśmy pewni, że nikt ani nic tego nie zmieni. Wojtek bardzo poważnie i odpowiedzialnie podszedł do tematu rodzicielstwa. Zrezygnował z palenia papierosów oraz spożywania alkoholu. Zaoszczędzone pieniądze przeznaczył na siłownię, bardzo restrykcyjną dietę oraz regularne badania lekarskie.
Macierzyństwo jest dla mnie koszmarem, a wszystko przez męża
Ze wszystkich sił chciał nam "dać" dziecko. Koniec końców udało się! Po dwóch latach starań w końcu zaszłam w ciążę, byliśmy niesamowicie szczęśliwi. Wojtek nie odstępował mnie na krok. Przygotowywał mi posiłki, zawoził samochodem nawet do osiedlowego sklepu, wszystko po to, aby nic mi się nie stało. Czułam się zaopiekowana i bardzo bezpieczna. Wiedziałam, że mogę na nim zawsze polegać. Ciąża przebiegała książkowo. Moje jak i dziecka wyniki były bardzo dobre. Mieliśmy położną, która uczyła nas wszystkiego i przygotowywała do porodu. To był wspaniały czas, pełen nauki i nowych doświadczeń.
Narodziny przebiegły bez żadnych komplikacji i w końcu mogliśmy nacieszyć się naszym kochanym maleństwem. Jednak amerykański sen nie trwał za długo, Wojtek po powrocie do domu diametralnie się zmienił. Wszystko, co ustaliliśmy w czasie ciąży, nagle przestało mieć znaczenie. Choć nie powiedział tego wprost, zauważyłam, że zaczął mu przeszkadzać mój czas spędzany z dzieckiem.
Często wypominał mi, że nie widzę świata poza naszym małym bobaskiem. Często sugerował, żebyśmy zostawili Krzysia dziadkom i sami poszli na siłownię. Nie mogłam uwierzyć własnym uszom. Przecież tyle czasu staraliśmy się, żeby Krzysiu przyszedł na ten świat. Próbowałam z nim porozmawiać na ten temat, ale kompletnie nie mógł zrozumieć, że mnie jako matce po porodzie zależało na tym, żeby trochę odpocząć i poświęcić w całości swój czas dziecku.
Nie poznawałam własnego męża, wydawało mi się, że ustaliliśmy wszystko w czasie ciąży. Wojtek z dnia na dzień stawał się coraz bardziej zazdrosny o naszego małego Krzysia. Nie pomagał mi przy jego pielęgnacji oraz nie szykował posiłków. Coraz bardziej zaczął się od nas oddalać i spędzać noce poza domem. Chciałam z nim wielokrotnie o tym porozmawiać, ale on uważa, że nie ma żadnego problemu. Już nie mam pomysłu, co zrobić, żeby odbudować tę relację.
Zmartwiona żona Wojtka
Przeczytaj także
"Zamieniłam dom na wsi na mieszkanie blisko centrum. Po 2 latach wolałabym cofnąć czas"
"Mój syn był niegrzeczny, więc na komunię dostał figę z makiem. Zasłużył"
"Wytknęłam szefowej niewygodną prawdę, więc mnie zwolniła. Nie żałuję, teraz jestem dumną bezrobotną"