"Bunia jest z nami od 6 lat. Adoptowaliśmy ją, kiedy poznaliśmy się z mężem. Zawsze mówiliśmy, że jest jak nasze wspólne dziecko. Tak też ją traktowaliśmy. Kupowaliśmy jej wszystko, co najlepsze i dbaliśmy o nią. Kochaliśmy ją. Ale 5 miesięcy temu okazało się, że jestem w ciąży. Mamy małe mieszkanie i na razie nie stać nas na większe, ale przecież wszystko da się prze organizować. I tak miało być, ale ostatnio mąż zaczął wspominać, że lepiej byłoby pozbyć się Buni. Na miejscu jej legowiska mogłoby stanąć łóżeczko, a w ogóle to tak będzie bezpieczniej dla naszej córeczki. Ja nie wierzyłam w to, co usłyszałam".
"Adoptowaliśmy ją na początku znajomości"
Wiktoria adoptowała psa, kiedy poznała swojego obecnego męża. Obiecali sobie wtedy, że będą go traktować jak członka rodziny i nigdy nie pomyślą nawet o tym, żeby się go pozbyć:
To było mniej więcej po pół roku od daty naszego poznania się. Nie byliśmy jeszcze gotowi na dziecko, ani nawet na ślub, ale chcieliśmy mieć kogoś, kim będziemy mogli się opiekować i może scementuje trochę nasz związek.
Zdecydowaliśmy się na psa. Wiedzieliśmy, że nie zależy nam na żadnym rasowym i wolimy go adoptować, niż kupić i nie chodziło wcale o oszczędność. Po prostu ludzie wydają tysiące na rasowe psy, a w schroniskach czeka mnóstwo cudnych mieszańców, które szukają domu.
Bunia od razu skradła nasze serca. To mieszaniec z labradorem i już wtedy przy tym kojcu pomyśleliśmy, że przecież to idealna rasa dla dziecka. A chcieliśmy kiedyś założyć rodzinę.
Podpisaliśmy szybko papiery adopcyjne i nasza psinka jeszcze tego samego dnia zapoznawała się z naszym domem.
"Nie wyobrażam sobie życia bez niej"
Piesek szybko zaskarbił sobie serca opiekunów:
Było mówione, że nie ma mowy, żeby Bunia spała na łóżku. Kupiliśmy jej super legowisko, mnóstwo zabawek, wygodny kojec, ale kiedy tak słodko się do nas tuliła i prosiła o to, żeby mogła wskoczyć na łóżko, to jakoś nie potrafiliśmy jej odmówić.
No i tak spała z nami najpierw jedną noc, później drugą. Nagle okazało się, że zajmuje na łóżku najwięcej miejsca, ale oboje lubiliśmy się do niej tulić i żadne z nas nie miało sumienia, żeby wygonić ją do siebie.
A później ja zaszłam w ciążę. W sumie prędzej niż planowaliśmy. Bunia zrobiła się jakaś inna. Czasami warknęła albo podgryzła mnie w rękę czy udo.
Stała się też trochę agresywna dla gości i gdy przychodzili, musieliśmy zamykać ją w kojcu, a ona tam strasznie piszczała i szczekała.
"Mąż uważa, że lepiej ją oddać"
Mąż Wiktorii w obawie o jeszcze nienarodzone dziecko postanowił, że lepiej będzie oddać psa:
Ja nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę. Przecież ja kocham tego psa i myślałam, że mąż też.
Ale teraz on twierdzi, że skoro Bunia stała się agresywna, to może być zagrożeniem dla naszej córki.
Powiedział też, że na miejscu jej legowiska mogłoby stać łóżko małej i tak wszystkim byłoby wygodniej.
Ja sobie nie wyobrażam, jak mogłabym oddać psa i to jeszcze do schroniska. Wstępnie zgodziłam się na to, aby Bunią przez jakiś czas po porodzie opiekowali się rodzice. Ale nastawiam się na jej powrót do domu i zamierzam tego dopilnować.
A czy Wasze zwierzęta wychowują się z dziećmi?
Przeczytaj także
"Anna zostawiła mnie kilka lat temu dla mojego przyjaciela. Pewnego dnia wróciła i była w ciąży"
"Babcia mnie punktuje, że nie mam własnego mieszkania. Tylko, że ona wykupiła swoje za 10 patyków"
"Nie zorganizowała chrztu, roczku, a teraz chce tylko skromną komunię. Synowa przesadza"