-
eowina odsłony: 2528
24 maja przyszedł czas - Eowina
No cóż, relacja będzie pewnia za długa i za szczegółowa - bom gaduła straszna :)
więc czas zacząć pisać
na początek powiem.... było cudownie i nie potrzebnie zamartwiałam się różnymi bzdurami, które tego dnia nie miały żadnego znaczenia...
a teraz po kolei
pobudka była wcześnie - zawsze rano długo mi idzie, a poza tym plan dnia był bardzo napięty :)
Do fryzjerki dotarłam przed 9 rano i spędziłam u niej jakieś 2 godziny. Przyznaję, że momentami skakało mi ciśnienie z obawy, że nie zdążę, ale było warto czekać. Niby kok trzymał się rewelacyjnie do białego rana i ani jeden włosek nie zmienił położenia :)
No a potem biegiem na makijaż. Moja świadkowa pędziła wioząc nas na Gocław z Chomiczówki ale na szczęście żaden przedstawiciel władzy nie sprawdzał przestrzegania przepisów drogowych lol
Cóż, malowanie także trwało jakąś godzinkę, więc pędem łapałam taksówkę, pozostawiając świadkową w rękach naszej kochanej kosmetyczki, bo czas gonił, musiałam wrócić do siebie na bielany przed sesją "przygotowania" ustaloną z fotografami na 14 u nas w domu.
po powrocie od fryzjerki i kosmetyczki wyglądałam tak:
a tu jeszcze trzeba było naszykować narzeczonego - nie pomyślałam, żeby koszulę wyprasować np dzień wcześniej lol
na szczęście sukienka była gotowa i już czekała...
fotografowie przybyli punktualnie i zaczęło się ustawianie, filmowanie i kupa śmiechu z tego wszystkiego.
Ale z tego etapu zdjęcia mają na razie profesjonaliści :D
o 15 mieliśmy zaplanowany wyjazd do Pruszkowa - błogosławieństwo odbywało się w mieszkaniu teściów. Niestety nie mam już rodziców, dlatego teściowie byli bardzo zestresowani i mocno zaangażowani w swą podwójną rolę. Ale wyszło świetnie.
Natomiast tego dnia kręcił się wokół nas pech - może da nam spokój w życiu? (mam nadzieję)
W każdym razie wypożyczony przez nas stary, zabytkowy samochód, dotarł na czas pod nasz dom, ale już ponownie nie zapalił 8) lol
Po lekkiej nerwówce zadzwoniłam po świadkową i to jej samochód był naszym ślubnym transportem lol
Nasz wypożyczony zabytek ruszył z miejsca popchnięty przez fotografa i jeszcze jakiegoś gościa, ale baliśmy się już z niego korzystać - a jak nam stanie gdzieś w trasie? trudno. Z resztą odzyskaliśmy pieniądze i teraz już tylko śmiejemy się na wspomnienie naszego SAMOCHODU lol :hehe:
a to już droga do teściów
W Pruszkowie narzeczony pobiegł odebać nasze bukiety
byłam bardzo zadowolona z wyboru kwiaciarni i rodzaju kwiatów. Bukiet trzymał się jeszcze do wtorku - kiedy to wyjeżdżaliśmy w siną dal ...
Błogosławieństwo przebiegło sprawnie i tylko teściowa się popłakała. Ja się musiałam trzymać i udało się! Za to w niedzielę miałam oczy na mokrym miejscu i beczałam co chwila, chyba stres ze mnie schodził :D
przed błogosławieństwem - jeszcze narzeczeni
a to już tuż tuż - czekamy na sygnał, aby wyruszyć
może tyle na dziś, (i tak za długo, wiem, przepraszam, ale nie umiem tego skrócić )
ciąg dalszy nastąpi....
Rewelacyjna para z Was :D
Wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia !!!
:lizak: :lizak: :lizak: :lizak: :lizak:
dzieki Jo :)
a naszego marsza to w sumie nie pamiętam
natomiast siostra grająca na organach w naszym kościele ma tak cudowny głos, że byłam załamana początkową ciszą.
Cóż, moja mama wspominając swój ślub zawsze żałowała, bo nie grali Ave Maria ... u mnie też nie było ... siostra to gra na wejście :( buu ;)
a więc obiecany dawno dawno temu ciąg dalszy :)
tym razem mam już zdjęcia od specjalistów w tej dziedzinie, wiec moge wkleić cos niecoś :)
godzina 17 - ruszamy na ustalony znak - dzwonki przy ołtarzu..... i cisza
o Boże, co jest, czemu organy nie grają... za szybko poszliśmy???
nie... nasz pech pojawił się znowu - był problem techniczny, na szczęście po kazaniu wszystko było juz tak jak trzeba. Natomiast goście nawet tego nie zauważyli lol
nabożeństwo trwało pół godziny, a mnie się zdawało, że 15 min, nawet nie wiem, kiedy ta chwila umknęła, a już opuszczaliśmy kościół jako mąż i żona
byłam też zachwycona księdzem, który udzielał nam slubu - cały czas mówił do nas, a przy przysiędze normalnie nas rozśmieszał :)
szkoda, że ten czas tak pędził.....
a potem były życzenia... kwiaty... łzy wzruszenia i .... prezenty
Po życzeniach goście wsiedli do autokaru i zostali zawiezieni do naszej sali weselnej. Dziwiłam się, czemu tak wszyscy każą mi iść do samochodu? Przecież wcale nie było mi zimno....
Tylko teraz patrząc na grupowe zdjęcie pod kościołem, widzę, że większośc miała na sobie płaszcze, a ja... koronke i satynowe bolerko lol
ale szczerze powiem, nie czułam wcale zimna
a to już wejście na teren naszej sali, goście czekali na tarasie...
za chwile przywitanie chlebem i solą, tłuczenie kieliszków i ... zabawa!
eowina, wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia :D.
Odpowiedz
Tak miło czytało się Twoją relację, a tu...koniec. Więcej, więcej, czekamy na więcej.
Najlepszego na nowej drodze życia :)
Eowina - gratulacje i jak zwykle prosimy o WIĘCEJ ZDJĘĆ :)
Ps. wcale relacja jak dla mnie nie była za długa i proszę o jeszcze :)
Podobne tematy
- przyszedł czas i na nas :) 12/08 -nowe fotki str. 3 i 4 49
- I przyszedł na świat młody człowiek w gustownym krawacie:-) 0
- Przyszedł na świat ROMUŚ 4
- O tym jak Juniorek przyszedł na świat 9
- Co mają dziewczynki, jeśli chłopcy mają siusiaki? 47
- Mam umowę na czas określony, czekać z zajściem w ciążę na umowę na czas nieokreślony? 1