• Gość odsłony: 2095

    "kochana" teściowa 3 ;o)

    Skoro tak ostatnio o tych teściowych, to co myslicie o takiej sytuacji?
    Przed ślubem wiedziałam, ze moja teściowa jest lekko popaprana, nie gada prawie z cała swoją rodzinką, ale nie przeszkadzała mi. Ja jej też ;) trochę mnie tylko smieszyła
    Po ślubie mogliśmy wynająć mieszkanie i zamieszkać sami, ale zdecydowaliśmy się zamieszkać z moją mamą i młodszym rodzeństwem. teściowa była o to trochę zazdrosna Dostaliśmy od teściów działkę budowlaną, była to ziemia od babci męża, która zmarła, ale mówiła, zeby podzielić pole między wnuków. Niestety wzielismy działkę. Kupilismy projekt, uzbroilismy ją wydaliśmy jakieś 20.000PLN.
    Urodziło się nam dziecko. Tesciowa chciała nami rządzić, pierwszy wnuk, to ona miała się nim zajmować, u nich w domu maiły byc chrzciny itd. Nie zgodzilismy, teściowa się obraziła smiertlenie, my przestalismy ich odwiedzać (mieszkamy jakieś 10km dalej). Mineło trochę czasu, wszyscy się uspokoiliśmy, zaczęliśmy jeździć do teściów raz na miesiąc- dla mężą to zrobiłam, osobiście nie zależy mi na kontaktach. Teściowa zaczęła inaczej - robiła z siebie męczennicę, która dwóch synów wychowała i żaden jej nie pomaga. Nasza sytuacja wtedy wyglądała tak - nasze dziecko miało ponad pół roku, ja nie pracowałam, mieszkamy na wsi, mamy jeden samochód, mąż jeździ nim do pracy, wraca około 17-tej. sklepy w pobliskim mieście czynne do 18.00, dziecko należące raczej do tych "trudniejszych" ;). wyobraźci sobie jak ja czekałam na sobotę, żeby gdzie wyskoczyć choć na godzinkę, jakie zakupy zrobić, czy coś. No i teściowa, jak już się z nami raczyła pogodzić, wymysliła sobie coś innego. Co sobotę mąż (mój ;) ) miał jej coś tam zrobić. Jak do nas przyjechała to z listą zadań dla męża na następne kilka sobót/popołudni. holera mnie brała ale siedziałam cicho, mąż też, w końcu to jego matka, cieszył się, ze się pogodzili, zreszta ona nie wymagała, tylko prosiła, no ale jakby nie zrobił to znowu by się obraziła... Jak tego się nazbierało to nie wytrzymałąm, pierwszy raz pokłóciłam się z mężęm , był płacz i "zgrzytanie zębów". Zaczął jej odmawiać trochę, ale chyba nie do końca zrozumiał, ze to była/jest manipulacja. Mieliśmy zaczynac budowę na tej działce (3 domki dalej od teściów). Nie chciałam, chciałam kupić inną dziełkę, zastanawialiśmy się co zrobić, bo tamtej działki raczej nie można sprzedać (obraza do końca życia) a na nową nie mieliśmy kasy. Postanowiliśmy odłożyć budowę. W międzyczasie wszystko w budowlance zdrożało holernie. Nowej działki już nie kupimy. Zostało kupno mieszkania, albo budowa tam. stwierdziłam jednak, ze nie chcę odmrozić sobie uszu na złość teściowej, no i bedziemy się budować. Wzięlismy kredyt, zaczęliśmy budowę. Teściowa szczęśliwa jak holera, wreszcie - jak powiedziała- będzie mieć syna przy sobie. Niby na razie jest w miarę ok. Ona udaje słodką i kochającą, zwłaszcza przy moim mężu. Ja trzymam dystans. Budujemy się całkowicie ze swoich środków. Ale -ile razy przyjadę z dzieckiem na działkę, ona zaraz tam jest nie odstępuje nas na krok. Nie czuję się tam jak u siebie. Jest słodka, ale kilka razy zostawiłam dziecko na chwilę pod jej opieką, to słyszałam jak do niego mówi w stylu "my będziemy sobie robić cos tam, mama tak nei umie". Myslała, ze nie słyszę. Nadal chce wychowywac nasze dziecko, ale robi to teraz "z głową". Ja chcę małego posłać do przedszkola, chciałabym w końcu iść do pracy, a teściowa mówi mojemu mężowi, że po co do przedszkola, jak ona siedzi w domu to się nim lepiej zajmnie, bo ona tak go kocha, itp. Mąż oczywiście wierzy. A ja wiem, ze jeśli zostawię z nią dziecko to będzie go nastawiac przeciwko mnie. Holera jasna, teraz jeszcze jest ok, jak mnie wkurwi, to pakuję się do auta i jade do domu. Ale co będzie jak bedziemy już tam mieszkać? Przecież ona cały czas będzie do nas łazić, cały czas będzie coś chciała od mężą, zobaczy u nas gości to przyjdzie, jak coś powiem, ze teraz nie mam czasu to powie, że przyszła do wnuka...
    Sorry, za taki długi i nieskładny post. Będę wdzięczna za każdą rade, każdy komentarz, dlatego pisze to na pomyjach, choc bardziej mnie to dręczy niż wkurwia. Może czyjeś świeże spojrznie pozwoli mi inaczej popatrzeć na tą całą historię. Najgorsze chyba jest to, ze od kiedy teraz działa tak niby w dobrej wierze dla nas to mój mąż chce jej wierzyć i boję się, ze zostanę z tym problemem sama.

    Odpowiedzi (5)
    Ostatnia odpowiedź: 2010-12-24, 19:16:27
    Kategoria: Pozostałe
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
Gość 2010-12-24 o godz. 19:16
0

dzieciaka oczywiście do przedszkola, i nie tylko żeby go babcia przerobiła na swoje, ale żeby się więcej nauczyło, będzie chorowało ( co oczywiste w przedszkolu), babcia bedzie jak znalazł... wiem coś o tym, może dzieciaka też odbierać po podwieczorku

dlatego niestety nie pokłóciłabym się całkiem na śmierć, ale tylko troche, tak żeby trzymać Panią w ryzach - choc wiem że to trudno wymierzyć :) lol

Odpowiedz
Gość 2010-12-24 o godz. 13:31
0

wiem, że z tymi mężami tak to już jest, ale.. macie małe dziecko, czego nie zaplanowac na sobotę jakiegoś kina, placu zabaw, wycieczki - jak ma dobre serce to zrozumie, że dziecko chce z tatusiem trochę czasu wolnego spędzic

choc wiem rena, że czasem są takie typy że ciężko znaleźc na nie jakiś sposób lol
tak więc pozostaje tylko rozmawiac, rozmawiac, ustalac warunki, wyjasniac...

Odpowiedz
Gość 2010-12-24 o godz. 13:04
0

Tylko kurna Madzik, mój mąż to takie chodzące dobre serce - jak go ktoś o coś poprosi to nie potrafi odmówić, nawet jeśli to sie dzieje naszym kosztem, tzn. on tego nie dostrzega, ze to sie dzieje naszym kosztem. On tylko chce pomóc I holera strasznie mi się to kiedyś w nim podobało

Odpowiedz
Gość 2010-12-24 o godz. 12:32
0

rena - rozmawiaj, tłumacz, ustalaj warunki
skoro teraz siedzi na Waszej działce, potem też będzie częstym gościem, jeśli nie jeszcze częstszym :)

w kwestii dziecka doświadczenia mi brak - ale dałabym chyba do przedszkola, bo skoro nie chcesz miec z nią kontaktów, to po co Ci z niej niańka potrzebna

mężowi sama wymyślaj zajęcia na sobotnie przedpołudnia i popołudnia
U mnie to działa, zresztą mój mąż jest leń i nawet u siebie mu się nie chce robic, więc pomoc u teściów odpada

i tak w ogóle to powodzenia :)

Odpowiedz
fonia 2010-12-24 o godz. 12:08
0

rena, to jest Twoje dziecko i jeśli Was stać na przedszkole, to dla Twojego samopoczucie, niech dzieciak tam idzie. Bo jak zostanie z teściową, to trafi Cię szlak...taka prawda. Nie polubisz już jej, pewnie nie będzie już kolorowo.
Ja osobiście uważam, że zasady trzeba ustalić na samym początku. Żeby później Wam się do łóżka nie pchała, nie podlewała kwiatów, nie sprzątała itp...

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie