-
Gość odsłony: 7388
Chyba rozstanie
No to chyba się szykuje mój rozwód...
mąż mówi że ma mnie po dziurki w nosie i już mnie nie chce..
nawet nie mogę płakać bo nic to nie zmieni.. drżę jak w febrze od natłoku myśli i jak to będzie jak do tego dojdzie.. jak ja sobie poradzę?? sama z maleńkim dzieckiem??
a od czego się zaczęło?
od tego że brakuje mu seksu ze mną - jak się urodził Kubuś to miałam krawawienie przez 3 m-ce, przesżło, to pozostał strach i zero seksu kolejny miesiąc - wkońcu się przłamałam i było fajnie... do czasu..
Kuba był bardzo zajmujący - nie spał w dzień, strasznie niespokojnie w nocy i nie w głowie mi były igraszki - pierwsza obraza i nieodzywanie się do mnie przez miesiąc..
poprawa sytuacji, przeprosiłam i nauczyłam dziecko same zasypiać - było dobrze..
miesiąc temu mały miał kryzys separacyjny - (nie chciał spać w łóżeczku, dopiero kilka dni temu wrócił do swojego łóżeczka) - więc spałam z dzieckiem i znowu przez 4 tygodnie posucha...
i on się obudził z fochem w tamtą sobotę i wyjechał do mamy na weekend - wrócił w niedzielę w nocy (wiem że od rodziców wyjechał o 17 więc powinien być o 19 w domu).. nie wiem co robił i z kim,,
i przez ten tydzień nie był lepszy.. opryskliwy, wkurzający, po prostu zachowywał się jak najgorszy wróg..
w ten weekend nic tylko leżał i się nie odzywał..
w końcu mi dziś powiedział to co na początku.. i ze mnie wywiezie do moich rodziców bo patrzeć na mnie nie może.. trudno! patrz cholera na ściany!
kurwa - tylko seks dla niego najważniejszy!! a ja ani moje uczucia się nie liczą!! to czy coś czuję, jak się czuję, czy mi z tym dobrze czy źle, czy potrzebuję odpoczynku (bo dzieckiem dzień i noc się zajmuję sama - on się z nim "pobawi" 30 minut i oddaje bo ma inne wazne rzeczy) nie istotne!!
kuuuuurrrrrwaaaa - wiem to powinno trafić na pomyje ale już mi sie nie chce czuć cokolwiek... jestem pusta w środku i tylko moje małe szczęście mnie trzyma w całości..
pierwsze rozejście w rodzinie - nie wiem - moze się z tym pogodze może nie.. na razie po tych rewelacjach jestem trochę odrętwiała...
ja rowniez trzymam nadal kciuki lol dobrze, ze oczysciliscie w domu atmosfere, nie ma to jak rozmowa. Rzeczywiscie to dzielenie milosci i okazywania uczuc po urodzeniu dziecka jest baaardzo trudnie i ja rowniez mam wciaz z tym problem....czasem nie mam sily dla drugiego jak to irlaa nazwala dziecka....jest to jednak ciezka praca 8)
Odpowiedz
teleferajna napisał(a):ja chyba przestałąm okazywac czułość - ale oczekiwałąm tego od niego..
Znam to, az za dobrze. Musialam zaczac od siebie, wyjsc na przeciw i teraz jest lepiej.
To mam nadzieję, że za jakiś czas wątek powróci tu i napiszesz, że wszytsko jest już dobrze, że się Wam układa :)
OdpowiedzTeleferajna super wieści. Mam nadzieję, że teraz to juz będzie tylko coraz lepiej :D :D
Odpowiedz
teleferajna, dobre wieści od rana widzę! :D
bardzo się cieszę! :) to na pewno dobry początek i oby było coraz lepiej :)
teleferajna napisał(a):ja chyba przestałąm okazywac czułość - ale oczekiwałąm tego od niego.. pewnie kolejna naiwa myślicie sobie o mnie.. ale to moze być prawda
nie naiwna! ale po urodzeniu dziecka tak już jest że więcej uczuć przelew się na tą małą istotkę - znam to z autopsji.
Dobrze, że sobie wszystko wyjaśniliście, porozmawialiście - teraz ważne jest by mąż przelał więcej uczuć na dziecko - by on się nim też zajął a Ty byś mogła "troszkę" tej matczynej miłości przekazać ojcu byś Ty mogła swoją miłość podarować mężowi. (troszkę zakręciłam ;) ). Ja też się musiałam nauczyć i nadal się uczę dzielić uczucia na męża i dziecko - będzie dobrze! Krok pierwszy zrobiony :usciski: :usciski: :usciski:
aha i powiedział cos co musze głęboko sobie zakorzenić
powiedział że on jest takim człowiekiem który daje tyle ile otrzymuje - coś się po drodze nam musiało rozluźnić..
ja chyba przestałąm okazywac czułość - ale oczekiwałąm tego od niego.. pewnie kolejna naiwa myślicie sobie o mnie.. ale to moze być prawda
no to nastał drugi dzień po wczorajszej burzy..
była rozmowa i to długa - dużo sobie powiedzieliśmy, wyjaśniliśmy.. mam nadzieję że to bedą dobre początki..
daliśmy sobie dużo czasu na ponowne przyzwyczajenie się do siebie.. nie naciskamy, dajemy sobie czas na odrodzenie się uczuć które nas kiedyś połączyły..
Kerala dziękuję Ci - jesteś naprawdę madrą kobietą i się zastanawiam czy aby z zawodu nie jesteś jakimś psychologiem - bo twoje wypowiedzi są takie głębokie? :o
czyli dziękuję Wam wszytkim dziewczyny za trzymanie kciuków, za pozytywne fluidki wysyłane wczoraj do mnie..
mam nadzieję ze nie będę miała potrzeby na odświerzanie tego postu - chyba żeby powiedzieć że jest już super..
ale wiem, że tylko czas jes na razie naszym sprzymierzeńcem - wczoraj zaczęliśmy od trzymania się za ręce.. to tyle na dobry początek..
Martucha napisał(a):Teleferajna i jak tam?
... no właśnie bo ja nadal trzymam
teleferajna, trzymam kciuki, żeby jednak Wam się wszystko poukładało!
mam nadzieje, że sobie teraz miło rozmawiacie i przyjemnie spędzacie wieczór :usciski:
Nie wiem czy dziewczyny juz to pisały, ale moim zdaniem Twoj maz jest troche zazdrosny o dziecko... do tej pory czytalam w poradnikach, ze sie tak moze zdazyc, ale widac naprawde moze nas to spotkac...
Trzymam kciuki za kolacje i porozumienie
Trzymaj sie mocno, badz silna i postaraj sie podejc do tego bez nerwow (wiem tez bym pewnie nie potrafila;)
Teleferajna współczuję sytuacji w domu.
Mówisz, że gadac się nei da z Mężem, to może napisz do niego list? Wypunktuj o co Ci chodzi, czego oczekujesz i co Cie boli i poproś żeby on tez Ci napisal odpowiedź. A potem pogadajcie, ale tak na spokojnie. Łatwo wszystko przekreślić, ale trudniej ratować.
Trzymaj się ! Trzymam kciuki!
teleferajna:
1) nie śmiałabym Ci nic radzić - nie znam Ciebie, nie znam chłopa, o sytuacji dowiedziałam się z kilku postów. Nieuczciwe byłoby doradzacie Ci na temat tak ważnej sprawy. Skoro postanowiłaś pójść tą drogą (kolacja, i te sprawy) to widocznie tak jest najwłaściwiej. I będę trzymać kciuki żeby zadziałało, bo to najważniejsze.
2) Kerala ma rację, bejsbola zostawiam na bardziej wyrafinowane zabawy ;), przenośnia była.
Ja po prostu mam wrodzony sprzeciw przeciwko sytuacji, w której jedna ze stron robi z siebie ofiarę. Ludzie biorą sobie do głowy tylko niektóre elementy przysięgi małżeńskiej i jej konsekwencji, a te które im się mniej podobają, kasują z pamięci. "Na dobre" cacy, "na złe" już nie. "Teraz zrób mi tak żeby było dobrze, to może łaskawie z Tobą zostanę." No kurna, nóż mi się w kieszeni otwiera od czegoś takiego (swoją drogą, ja chyba mam naprawdę ciągoty do przemocy domowej 8) ). W życiu bym nie wyszła z inicjatywą dogadywania się, gdyby mi ktoś taką postawę zaprezentował. Co najwyżej pozwoliłabym siebie przepraszać. Ale podkreślam: to ja i na dodatek bez takich doświadczeń w praktyce.
A Tobie, kochana, naprawdę serdecznie życzę żeby się wszystko udało. I daj znać jak ta kolacja poszła, może i mój światopogląd to jakoś wyprostuje...
No i co tu mądrego jeszcze dodać po wywodzie Kareli ...
Karela osobiście bardzo Ci dziękuję za wypowiedź (chyba sobie wydrukuję)
czasem zapominamy, że do facetów nasze gierki, podteksty i ukryte drugie i trzecie dna w ogóle nie docierają
Trzeba konsekwentnie, prosto z mostu ale delikatnie.
Haha sama sobie chyba teraz radzę
teleferajna mam nadzieję, że ta kolacja to będzie dobry początek :usciski:
Zgadzam się z Keralą. Wyprowadzka (jak mawia Kaczyński ;)) to ostateczna ostateczność. Nie warto dać ponieść się emocjom, bo one nie są dobrymi doradcami.
Kolacja też od razu cudów nie zdziała. Narastających miesiącami problemów nie rozwiążecie w jeden wieczór. Do tego potrzebne są chęci z obu stron, duuużo cierpliwości i czasu. Życzę powodzenia i spokoju. Oby ta kolacja była początkiem łatwej drogi do naprawy związku. Trzymam kciuki.
ej no bez przesady, nie sądzę, żeby Aniasz miała na mysli przychlastanie chłopu w twarz bejsbolem ;) Znaczy się taka metafora to miała być, sądzę ;)
a w temacie kryzysów malżeńskich jest wiele szkół. Im krótszy staż i gwałtowniejszy temperament, tym wieksza tendencja do metody szybkich cięć. Ja jednak wychodzę z założenia, że ludzie jako tacy nie są idealni i nawet anioł wcielony potrafi doprowadzić do białej gorączki upodobaniem do bułek białych nadmuchiwanych tudzież do filatelistyki tudzież do kruszenia paluszków przed telewizorem, odpowiednie dopisać. Dlatego lepiej oszczędzić sobie złudzeń i przyjąć, że kryzys tak czy inaczej nas czeka niezależnie od modelu, jaki wybrałyśmy.
I zamiast analizować po raz setny każdą sekwencję minionej rozmowy, zastanowić się też, jak my same zachowujemy się w sytuacji kryzysu.
To jest czy w ogóle jesteśmy zdolne do wrzucenia afrykańskiego trybu badań antropologicznych. Co się znaczy: usiąść, poobserwowac, poczekać co się z jaja wykluje. I nie robić gwałtownych ruchów, tłuczenia serwisów, spektakularnych wyprowadzek i pompatycznych słów "to koniec, moje serce pękło na pięć połówek".
Tak się bowiem składa, ze afrykański tryb badawczy daje przynajmniej to, ze nie nakręca dalej sytuacji, a pozwala ją jakoś ogarnąć rozumowo i rozeznać się we własnych uczuciach oraz mozliwych wyjściach. Tam, gdzie grają emocje mozna momentalnie coś spaprać i to w czasie szybszym, niż zajmuje wypowiedzenie słowa "rozwód".
Co do chamskich odzywek to chamstwo karczuje się powoli i jest to zmudna praca opierająca sie na konsekwencji, cierpliwości i ciagłym dawaniu informacji zwrotnych. Danie chamowi po gębie (metafora, nie chodzi o bejsbol) spowoduje jedynie to, że cham przez chwilę się zastanowi, po czym znów zacznie działać według wyuczonych matryc, bo inaczej nie umie/nikt go nie nauczyl/nie wie że można inaczej/ nie ma pojęcia, DLACZEGO ma tak nie robić.
Co nie oznacza, że ktokolwiek ma obowiązek podjęcia się prac małorolnych. Osobiście jednak uwazam, że każdy kto w swoim czasie wypowiedział pewną przysięgę taki obowiązek ma. Nie trzeba się ze mną oczywiście zgadzać.
Dlatego gadac, rozmawiać, terapeutyzowac się. A za walizki chwytać dopiero wtedy, kiedy naprawdę jestesmy a) pewne, że z tej mąki chleba nie będzie b) nie mamy najmniejszej nadziei na to, że za kilka dni mąż po nas przyjedzie skruszały jak kaczka po osmiu dniach marynaty w occie, po czym czeka nas świetlana przyszłość u boku faceta, który wszystko zrozumiał i będzie się odtąd starac.
Tak się bowiem niestety składa, ze wiekszość ludzi podejmujących ekstremalne działania typu wyprowadzka, składanie pozwów czy rzucanie walizkami, ma w głębi serca dobrze zakorzenione oczekiwanie, że drugą stronę to jedynie otrzeźwi i spowoduje cudowną metamorfozę.
Tymczasem często druga strona nie jest aż tak biegła w gierkach i sprawę interpretuje prosto: poszła se, widać dobrze to przemyslała i tego własnie chce.
I tak się kończy wiele związków, którym nie dano nawet szansy na inny rozwój wydarzeń, bo rykoszety poprzednich decyzji zaczęły nagle walić tak szybko, że nim sie obejrzeli stali już w sali sądowej. Choć wcale niekoniecznie oboje tego pragnęli, ale sytuacja ich poniosła.
Dlatego ja uwazam, że wyprowadzka nie jest metodą cucenia nieprzytomnego męża.
Jak zresztą każda inna gra.
kerala
teleferajna Niestety dziwna i pokrętna logika facetów czasem osłabia. No ale dlatego my takie inteligentne i fajne coby umieć sobie z gadami poradzić. Myślę że w ostateczności Wasza wyprowadzka też mu da do myślenia, mam nadzieję że nie trzeba bedzie posuwać się do ostateczności. Trzymam kciuki za dzisiejszą kolację.
Odpowiedz
no gdybym tak jak aniasz radzi to pewnie nie było by już czego ratować..
zresztą ja nie toleruję jakiejkolwiek przemocy - nawet w postaci kuksańców bo to dla mnie jest chore.. no ale ludzie są inni..
i podjęłam też pewną decyzję
jeżeli nie uda sie kolacja i z rozmowy nic nie wyjdzie to na drugi dzień pakuję siebie i Kubę i wyjeżdżamy do moich rodziców jak on będzie w pracy - wróci i zastanie puste półki to może coś zrozumie..
ale znając mojego męża i jego "dziwny" sposób myślenia to pewnie powie sobie tak - wyprowadziła sie po raz 3 i ostatni NIE MA POWROTU
(pierwszy i drugi raz były jak się wyprowadziłam z jego łóżka do Kubusia -straszny dramat kurwa)
Ja podpisuję się pod słowami anisz, no ale również trzymam..
Odpowiedz
Terefarajna.....strasznie mi przzykro. Faceci czsami mają takie swoje głupie "ja" i "ważne sprawy". Mam nadzieję, że jeszcze nabierze rozumu i zrozumie swoje postepowania a ten kryzus mine bezpowrotnie!!!
Trzymam kciuki za kolację!
Ja również trzymam kciuki, chociaz podziwiam Twoje samozaparcie. Jakby mój tak sie zachowywał to bym go sama chyba z domu wyrzuciła, żeby zmądrzał.
Odpowiedz
no ja też trzymam
Chociaż sama postąpiłabym inaczej. Za takie teksty to mógłby dostać po twarzy (jakby było na Pomyjach to bym inaczej napisała) na na uczkę, a nie kolację.
Też pod rozwagę.
dzięki dziewczyny za słowa otuchy :)
Utah, matylda dziękuję wam za propozycję ale myślę że na tym etapie to na razie niepotrezbne - ubiore małego łądnie i też wręczy tatusiowi kwiatka jako członek tej naszej małej rodziny.. moze to tez przełamie tę niechęć..
(a swoją drogą to bym się bała go zostawić na noc u kogokolwiek bo jeszcze nie spał poza domem beze mnie - taka jakaś nadopiekuńcza jestem chyba)
była u mnie koleżanka z córką i przey nich zachowaywał się jakby nic się nie stało - ale faceci tak mają - nikt nie musi nic wiedzieć (sam sobie poradzi) - a ja jak to baba musiałam się zwierzyć i poradzić..
no to trzymajciekciuki najutrzejszy dzień i wieczór...
opowiem w czwartek rano jak było
oby się udało
Kolacja to dobry pomysł :D mam nadzieję, że pogadacie sobie tak szczerze i co Wam leży na sercu.
Trzymam kciuki za Was :usciski:
UTAH napisał(a):jak chcesz ja mogę kilka godzin zaopiekować się Szkrabem... :)
Utah kochana jesteś, szkoda że takich Utahczków nie ma w szczecinie, he he he
teleferajna, myślę że romantyczna kolacja potrafi zdziałać cuda, trzymam kciuki.
matylda_zakochana napisał(a):UTAH napisał(a):jak chcesz ja mogę kilka godzin zaopiekować się Szkrabem... :)
I ja też :)
aż się miło na sercu robi :D
teleferajna myślę, że kolacja i chwila we dwoje pozwolą naprostować pewne sprawy i dadzą poczatek lepszemu :usciski:
kerala dobrze prawisz 8)
UTAH napisał(a):jak chcesz ja mogę kilka godzin zaopiekować się Szkrabem... :)
I ja też :)
teleferajna napisał(a):
chcę jutro zrobić kolację romantyczną i przy okazji dac mu prezent urodzinowy - może uda nam się porozmawiać.. - myślicie że to dobry pomysł?
to dobry pomysł.
I jeszcze jedna uwaga odnośnie Twoich zwierzeń na temat pożycia: dla kobiety noc jest taka, jaki był dzień. Zaś dla mężczyzny dzień będzie taki, jaka była noc.
Pod rozwagę.
kerala
nie było rozmowy wczoraj bo od tego wszystkiego strasznie bolała mnie głowa i poszłam spać razem z synkiem..
cały dzień wczoraj nic nie zjadłam - nie mogłam.. dziś to samo - mam tak ściśnięty żołądek że aż mnie boli..
chyba Ja jednak go jeszcze kocham - nasze początki były naprawdę cudowne (mówię tu o pierwszych 3 latach) potem tak się jakoś dziwnie zaczęło robić - przestaliśmy bywać w towarzystiwe.. nie chciało nam się i powoli wlazła rutyna - nie okazywaliśmy sobie oddania i pewnie musiało sie to tak skonczyć
szkoda że wybuchło w ten sposób i teraz..
chcę jutro zrobić kolację romantyczną i przy okazji dac mu prezent urodzinowy - może uda nam się porozmawiać.. - myślicie że to dobry pomysł?
co dopodrzucenia dziecka do dziadków to niestety nie wchodzi w rachubę bo nasi rodzice mieszkają 250 i 300 km od nas... więc.. zostaliśmy sami
może tu nie tylko o seks chodzi. może facet jest zazdrosny o czas, poświęcenie, które ofiarowujesz synkowi. Moze oprócz seksu brak mu po prostu Ciebie.
W Waszym życiu pojawił się malutki człowiek, zajął główne miejsce. Twój mąż pewnie czuje się zepchnięty na drugi plan, niepotrzebny. Niedobrze, ze swoje emocje zamiast wyrażać - wyrzuca prosto w Twoje uczucia.
Może jednak spokojna rozmowa, wyjaśni wiele.
powodzenia.
dziękuję dziewczyny za odzew
naprawdę dobrze ze jesteście
ja też doszłam do wniosku że chyba rzeczywiśćie nie dojrzał ani do związku ani do rodzicielstwa -bo takie decyzje w niecały rok po urodzeniu dziecka?
i tak mija 5 rok naszej znajomości - może to kryzys 5 roku? a moze coś głębszego...
martucha rozmaiwłam, mówiłąm co czuję, jak to wyglada, co bym chciała, jak mozemy sobie nawzajem pomóc - ale to nei dociera do niego - mam wrażenie jakby on juz podjął decyzję
dziś mi powiedział że juz nie chce żebym wracała do niego do łóżka bo stałąm się dla niego obcą kobietą - nie chce i nie wiem jak miałby mnie dotykać i nei wiem czy mnie jeszcze kocha..
więc tak to wygląda
i też myślałam o zostawieniu mu synka na jakieś 5 godzin w porze obiadu, drzemki, żeby poczuł co to znaczy opieka nad takim małym brzdącem - bo na razie to ja byłam jedyną osobą która to wszystko robiła - chyba go za bardzo odciążyłam i zostałąm z tym sama - czyli POZWOLIŁAM samej sobie strzelić karnego
jak to skwitował mój "kochany"mąż Sela Vi
Bardzo mi przykro :goodman:Teksty twojego męża świadczą same o sobie ale może spróbujcie bo może uda wam się jakoś to jeszcze wszystko poskładać.
Odpowiedz
teleferajna
przytulam
piszesz w temacie "chyba"
więc jeszcze nic nie jest przesądzone
trzymam kciuki
Smutne to co piszesz :usciski:
Nie wiem czy po czymś maiłabym ochotę na szybkiego ratować związek ale może włąśnie Magducha ma racje. Zostawcie małego u dziadków, porozmawiajcie...widać, że męża to bardzo mocno dotyka, ale Tu tu jesteś ważna!!!
Jeśli ta terapia nie pomoże to trzeba niw wstrząsnąć, zostawić trochę z synkiem żeby zrozumiał.
Jeżeli Ci zależy to walcz i sprobój coś zmienić, jeśli takie ci mąż daje sygnały...kiedyś, własnie jakiś czas po urodzeniu młodego też zawalczyłam sama z sobą i potem było już lepiej ;)
Podrawiam!
:usciski: może czas jeszcze wszystko naprawi. :usciski:
Odpowiedzteleferajna, współczuję, a mężowi przydałoby sie porządne lanie.
Odpowiedz
Przykro mi bardzo :usciski:
Trzymaj się jakoś, moze jeszcze nie wszystko stracone, moze tak jak mówią dziewczyny dajcie sobie trochę czasu. Ale z drugiej strony, aż cholera bierze na tych facetów. On sobie pojechał do mamusi,a Ty sama z dzieckiem! Czy oni kiedyś zrozumieją, ze małzeństwo jest "na dobre i na złe"?
przykro mi naprawdę!
przykro mi, że chodzą po ziemi tak mało dojrzali mężczyźni...
teksty, że nie może na ciebie patrzec, że ma cię po dziurki w nosie :o :o w głowie się nie mieszczą!
mam nadzieję, że to tylko chwilowy kryzys. jeśli macie możliwość pobyć sami, spróbujcie!
lub ty zostaw mu dziecko choć na cały wieczór, całą sobotę , niech zobaczy jak wyczerpujące to zajęcie.
Teleferajna przykro mi bardzo.
Z tego co piszesz to Twój mąż jest egoistą - widzi tylko chyba własne potrzeby czyt. seks. Nie obchodzi go chyba wcale co Ty czujesz, że możesz być zmęczona, nie mieć ochoty i w ogóle.
Myślę, że powinnyście porozmawiac tak szczerze. Powiedzieć sobie czego oczekujecie, co czujecie itp. i dlaczego tak się dzieje.
Może spróbujcie podrzucić Kubusia dziadkom i pobądźcie sami, idźcie do kina, na zakupy, gdziekolwiek.
Przytulam i mam nadzieję, że mimo wszystko jeszcze nie wszystko stracone :usciski:
Doosia napisał(a):czy mąż jest z tobą tylko dla seksu? bo jego zachowanie o tym świadczy...
A skąd teleferajna ma o tym wiedzieć i jakie ktoś ma prawo do tego, by zadawać jej takie pytanie
Teleferajna, przykro mi :usciski:
teleferajna bardzo mi przykro :usciski:
Z tego, co piszesz rzeczywiście Twój mąż chyba mało dojrzał do dorosłego związku.
Podobne tematy