• Gość odsłony: 9156

    Jechać na impreze urodzinowa dziecka nielubianej bratowej?

    Organizujecie przyjęcie urodzinowe dla dwulatka. Zapraszacie całą rodzinę.Jest to co prawda impreza urodzinowa - raz do roku, ale takich imprez z róznych okazji, angażujących całą rodzinę, jest całkiem dużo.Jak odbieracie fakt, ze na imprezę nie przyjechała Wasza znienawidzona bratowa i chrzestny?Nie ukrywam - nie mam najmniejszej ochoty telepac się 100 km w jedną i w drugą stronę. Takie wyjazdy to dla mnie zawsze ogromny stres. Zero przyjemności. Za miesiąc podchodze do in vitro - chcę zminimalizować wszelkiego rodzaju stresy.Jechac bo wypada? I potem odreagowywać?

    Odpowiedzi (69)
    Ostatnia odpowiedź: 2013-07-29, 16:15:35
    Kategoria: Pozostałe
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
Pucia 2013-07-29 o godz. 16:15
0

kurczak napisał(a):Na weekend jedziemy z teściami do Krakowa. I ze znajomymi tesciów.
Kurczaku, przecież nie musicie ciągle wszędzie razem, urwijcie się sami na trochę. Na pewno będą gadać, ale zrozumieją "Was, młodych" 8)

Odpowiedz
Gość 2013-07-29 o godz. 16:12
0

Na weekend jedziemy z teściami do Krakowa. I ze znajomymi tesciów.
Przezyję to. Ale tez o niczym innym teraz juz nie mogę myślec tylko o tych urodzinach i o tym Krakowie.
Mieliśmy to w planach - chcieliśmy pojechac , pozwiedzac, odpocząć, ale zbiegło się to tez z planami teściów i tych znajomych. I tak jakoś wyszło. No przecież nie będę cyrków robić?

A przyczyna takich relacji synowa-teściowa/ szwagierka-bratowa?
Odpowiadając na pytanie Aguus. Winne są zawsze obie strony ( zdaniem mojego męza - żona i teściowa 8) ). To nie podlega zadnej dyskusji.
Pomijajac jakieś typowe patologie to chyba jednak nadmiar dobrych chęci bez względu na wszystko (teściowej) objawiający się tym co druga storna (synowa) odbiera jako brak poszanowania dla prywatności, samodecydowania, niezależności. Dodac do tego odpowiednią formę i to już wystarczy by machina ruszyła.

Odpowiedz
Gość 2013-07-29 o godz. 15:53
0

kurczak napisał(a):Dziekuję za wypowiedzi.

Trochę "oswoiłam" swój problem i juz nie jestem tak spanikowana. :)
A mąż? Mąz wie o moich dylematach. Tylko dla niego to jest proste. Logika zero-jedynkowa. Nie chcesz tam jechać, bedziesz się czuła źle, uważasz ze to może wpłynąc niekorzystnie - to nie jedziemy. Bez wchodzenia w szczegóły, zadnej dyskusji, rozmowy itd. A ja potrzebuję "głębokiej" analizy i rozpatrzenia tematu ;)
Faceci już tacy są. Mój mąż ma identyczne podejście do różnych spraw: nie chcesz? - nie będziesz. Koniec kropka
Twój poprzedni post zmienił moje nastawienie do sprawy, widzę, że jednak ziołówka tu nie podziała. Nie jedź, bo i po co?

Odpowiedz
Gość 2013-07-29 o godz. 14:04
0

Rady niestety na nic sie nie zdadzą, sami musimy decydowac o naszym zyciu...

ale ja bym nie pojechała. A juz po tym jak opisałaś kołtuństwo bratowej to mnie ręce opadły....

kurczak jak nie staniesz pupa z tyłu, co bys nie zrobiłą i tak bedzie niedobrze .

a może właśnie teraz powinnaś myslec o sobie?? a dziecko , jak mamuśka sie postara to zapamięta te urodziny , ale na szczescie dzieci myślą innymi kategoriami niz my dorosli. Głowa do góry lol

Odpowiedz
Gość 2013-07-29 o godz. 13:49
0

Dziekuję za wypowiedzi.

Trochę "oswoiłam" swój problem i juz nie jestem tak spanikowana. :)
A mąż? Mąz wie o moich dylematach. Tylko dla niego to jest proste. Logika zero-jedynkowa. Nie chcesz tam jechać, bedziesz się czuła źle, uważasz ze to może wpłynąc niekorzystnie - to nie jedziemy. Bez wchodzenia w szczegóły, zadnej dyskusji, rozmowy itd. A ja potrzebuję "głębokiej" analizy i rozpatrzenia tematu ;)

Odpowiedz
Reklama
till 2013-07-29 o godz. 04:27
0

Kurczaku, też radziłabym olać tą imprezę. I to wcale nie oznacza, że masz wyjść na "tą złą".

Nie znam się na in vitro, ale może bierzesz przed jakieś leki, po których możesz czuć się źle, musisz zrobić jakieś badania? Poza tym mamy okres przejściowy, pogoda jest kapryśna, wiele osób chodzi przeziębionych, a na przyjęciu łatwo jest podłapać od kogoś wirusa, który mógłby (odpukać) zaszkodzić Waszym staraniom. Myślę, że da się to w miarę bezkonfliktowy sposób wyjaśnić przed rodziną (nawet nie musicie mówić, że to in vitro, po prostu czeka Cię zabieg w szpitalu, mniejsza o to jaki). A męża pewnie też da się przekonać, że nie przemawia przez Ciebie niechęć do jego rodziny, ale troska o Wasze dziecko.

Odpowiedz
Gość 2013-07-29 o godz. 03:59
0

Kurczaku po twojej ostatniej wypowiedzi radziłabym Ci nie jechać.

Wiol-ka to chyba oczywiste, że mężowi całego tyłka pokazywać nie można ;)

Odpowiedz
Wiol-ka 2013-07-29 o godz. 03:51
0

Kurczak, biorąc pod uwagę wszystkie "za" i "przeciw", przynajmniej te o których piszesz na forum, odpusciłabym sobię tę imprezę. Nawet kosztem wyjścia na "tą złą". Zrobiłabym tyle, że oprócz kupienia wypasionego prezentu, zadzwoniłabym do młodego z zyczeniami - zrozumie czy nie zrozumie - zawsze coś i z wytłumaczeniem (ale to zrobiłabym sama przez telefon). I jeszcze jedno (chociaż posypia się pewnie gromy za to ;) ) - chyba nie wtajemniczałabym męża w to, ze choroba nie jest chorobą a symulacją. No ale to ja ;)

Odpowiedz
Gość 2013-07-29 o godz. 03:47
0

Nie jedź kurczaku dla własnego dobra, bo tak jak mówisz możesz wszystko zinterpretować na niekorzyść. Mąż niech pojedzie a Ty masz prawo zostać w domu, pojedziesz następnym razem... Teraz ważny jest Twój spokój :usciski:

Odpowiedz
Aguus 2013-07-29 o godz. 03:35
0

Tylko,ze jakas sasiadka/sasiad/znajomy to nie ukochany brat,bo to nie tylko twoj problem,a takze jego ... wasz ...

Odpowiedz
Reklama
Gość 2013-07-29 o godz. 03:27
0

Moja wina napewno jest. Nie wypieram się. Nie odsuwam go od jego rodziny. Jest to ostatnia rzecz na którą bym się zdobyła. No chyba, ze chciałabym rozwodu.
Kupuję jego chrześniakowi wypasione zabawki - chce mu coś wynagrodzić? Ze nie jestem dobrą ciotką? Bo nie biorę na ręce?
Zajmuję się jego babcią pod względem formalnym - organizowaniem sanatorium, zakupami, pitami, przywieźć leki itd. Nie potrafię ( nie chcę?) złapać za rękę , powiedzieć "kocham się". Wiem, ze powinnam, ale nie potrafię. Boje się ze okażę się mięczakiem?

Napewno nie można mi zarzucić, ze buntuję go przeciwko rodzinie. Czy tez ograniczam kontakty.

Czy jego rodzina wie?
Ja nie mam oporów z mówieniem o tym. Oswoiłam to. To jest choroba, niczyja wina, na to cierpi 20% małżeństw. jest to choroba społeczna.
Wiedzą o tym nasi przyjaciele, częśc sąsiadów, cześc Polski i emigracji za pośrednictwem forum.
Wiedzą o tym moi rodzice. pochodze z lekarskiej rodziny - rozpatrujemy to jako problem natury medycznej do rozwiązania. Jego rodzice wiedzą bo uznaliśmy ze powinni wiedziec. I to wszystko.
To są naprawdę porzadni, mądrzy, wykształceni ludzie, ale zyją wolno w małym miasteczku. I przejęli zwyczaje. Wiedzą kto kogo bije, kto kradnie, kto z kim sypia. Taka jest też moja szwagierka. Zyje zyciem innych - wiem która z jej koleżanek za ile i gdzie rodziła, która była molestowana w dzieciństwie, nad którą znecał sie pijany ojciec i teraz chodzi na kursy DDA, którą ojciec porzucił a jej matka zaraz potem zmarła na raka i została sam itd. Opowiada o wpadkach naszych wspolnych znajomych - jak "on ją potraktował i co ona odpowiedziała" Takie głodne mocno spersonalizowane, posiadające twarz kawałki A mnie to nie interesuje. Nie interesują mnie plotki, nie chce patrzeć na kogos i widziec go przez pryzmat tych opowieści. Wstydze się jak spotykam te osoby i wiem ze znam te najbardziej bolesne, intymne rzeczy o których chcieliby zapomnieć, a o których ona opowiada w ramach ciekawostek na rodzinnych spotkaniach.
Nie chciałabym zeby z jej ust wyszły podobne sensacyjne "newsy" a wiecie "moja bratowa to" i dywagacje "czyja to wina".

Ona nie wiedziała. Do czasu kiedy 2 tygodnie temu nie spotkał się z nią mój mąz i jej o tym nie powiedział. Nie zabraniałam mu spotkania, nie mówiłam co ma mówić co nie. I to był bład.
Poczułam się zdradzona i odarta z prywatności. Mimo, że sama się z tym nie kryję. Ona nie zasługiwała na takie zaufanie.
Moze też dlatego nie chce się z nią widzieć? Bo może wystarczy jeden krzywy, zle zinterpretowany przeze mnie gest a jej przyłoże?

Odpowiedz
Och 2013-07-29 o godz. 02:48
0

Kurczak, co byś nie zrobiła i tak będzie źle (z punktu widzenia Twojej szwagierki).
Szczerze, odpuściłabym całą imprezę, wysłała męża z prezentem, wyłgała się chorobą, złym samopoczuciem, nawałem pracy- czymkolwiek.
Bez względu na to czy będzie to prawda, czy kłamstwo, Twoja szwagierka i tak, to zinterpretuje jako fałsz.
Dla swojego własnego dobra, zostałabym w domu i miałabym głęboko w d.... durne gadanie.
Ot, moje spojrzenie na problem- choć wiem, że łatwo gadać nie będąc w takiej sytuacji.

Odpowiedz
Aguus 2013-07-29 o godz. 01:41
0

Kurczak,ale z tego co pisalas to siostrze twojego meza zalezy na kontakcie z nim i to,ze was zaprasza tez o czyms swiadczy.. moze wiec jednak jest troche w tym twojej winy ...moze wiec jednak troche ty przesadzasz ?

Sama napisalas,ze nie chcialabys zeby Twoj maz nie lubil twojej rodziny.Zastanawia mnie skad sie to bierze,ze takie sytuace ciagle sie spotyka wsros szwagierek/bratowych -synowe nie lubia tesciowych.Czy to nie jakies czeste widzimisie kobiet?
Ja staram sie zdrowo podchodzic do rodziny mojego meza mimo,ze tesciowej nie trawie i wiele przykrego doswiadczylam z jej strony -jednak to matka mojego meza. Nie mam prawa odsuwac go od rodziny,JAKABY ONA NIE BYLA !!

Odpowiedz
Gość 2013-07-29 o godz. 01:23
0

A czy rodzina wie o Waszych staraniach?

Jeśli tak to może wyśłij samego męża, a na pytanie czemu jest sam niech odpowie, że Ty się przygotowujesz do "zabiegu" (wybacz ale temat in vitro jest mi obcy i nie wiem jak To odpowiednio nazwać ) i nie mogłaś przyjechać. Bez wdawania się w niepotrzebne szczeguły.
Nawet jeśli sięnie lubicie to powinni zrozumieć.
W ten sposób mąż nie skłamie a Ty będziesz miała spokój.

Odpowiedz
Gość 2013-07-29 o godz. 00:45
0

Zła kobieta napisał(a):A to nie jest z tymi nerwami czasami tak, że jak nie pojedziesz to będziesz się "pałować", że nie pojechałaś i że pogorszyłaś sytuację?

Powiem szczerze - nie wiem. Już się pałuję sytuacją, ze muszę podjąć decyzję.

Odpowiedz
Zła kobieta 2013-07-29 o godz. 00:42
0

A to nie jest z tymi nerwami czasami tak, że jak nie pojedziesz to będziesz się "pałować", że nie pojechałaś i że pogorszyłaś sytuację?

No nie wiem, ja bym pewnie pojechała na godzinę - ostatecznie, jak ktoś tutaj napisał ze szwagierką gadać nie musisz.

Odpowiedz
Gość 2013-07-29 o godz. 00:26
0

Kerala napisał(a):
Nie wiesz co masz robić?
Zrób sobie małą symulację: przesuwasz wskazówki zegara o 2 miesiące, transfer okazuje się- odpukać!- nieudany. Odpowiedz sobie szczerze, czy w takiej sytuacji Twoje myśli nie pobiegną w kierunku "po cholerę tam jechałam?!". I niewazne jest, czy miałoby to rzeczywiste znaczenie czy nie. Ważne jest to, co byś w tym momencie poczuła.
Proste.
Chcę czy nie podswiadomie zwalam winę na szwagierkę, a to sytuacji napewno nie naprawi.

Odpowiedz
kasiacleo 2013-07-28 o godz. 23:04
0

wg mnie powinnaś wysłać męża, a sama się wytłumaczyć chorobą, czy nawet tym, że miałasz in-vitro, mąż nie powinien tracić kontaktu z chrześniakiem

Odpowiedz
Kerala 2013-07-28 o godz. 22:58
0

Daj spokój, Kurczak, jakie znaczenie ma to, czy się nakręcasz czy sytuacja jest obiektywnie parszywa? Czujesz co czujesz: dwa tygodnie przed imprezą telepie Cię i masz nerwowe drgawki. Potrzebujesz więcej dowodów, że to nie jest ten miód, który Puchatkowi jest najpilniej potrzebny przed in vitro?

Nie wiesz co masz robić?
Zrób sobie małą symulację: przesuwasz wskazówki zegara o 2 miesiące, transfer okazuje się- odpukać!- nieudany. Odpowiedz sobie szczerze, czy w takiej sytuacji Twoje myśli nie pobiegną w kierunku "po cholerę tam jechałam?!". I niewazne jest, czy miałoby to rzeczywiste znaczenie czy nie. Ważne jest to, co byś w tym momencie poczuła.
Nie wahałabym się ani chwili: nawet najbardziej ukochany chrześniak, najdroższa szwagierka oraz sajko babci i dziadka nigdy nie będą priorytetami przed moim własnym (poczętym czy jeszcze niepoczętym) dzieckiem.

kerala

Odpowiedz
Gość 2013-07-28 o godz. 22:25
0

Ja bym wysłała dziecku prezent i jakąś naprawdę fajną kartkę ozdobioną wieloma rysunkami pocztą. Dla dziecka będzie to lepsza pamiątka niż cały ten zgiełk. W ten sposób będzie wiedziało, ze chrzestny o nim nie zapomniał a Wy mielibyście święty spokój.

Odpowiedz
a_ania 2013-07-28 o godz. 21:53
0

Ja to wszystko rozumiem i jak najbardziej za każdym następnym razem napiszę, że powinniście się spotykać, bo to rodzina męża, itp. Ale teraz - moim zdaniem - masz dobre wytłumaczenie tego, że nie chcesz jechać. Dlatego, patrząc ogólnie na sytuację, mówię, że jechać nie warto i się zmuszać i denerwować.

Zastanów sie. Napisz sobie wszystkie za i przeciw. Uważam, żę z rodziną powinno się mieć dobre stosunki. Czy to bratowa, teściowa, mama, czy siostra... Ale nic na siłę.

Odpowiedz
Gość 2013-07-28 o godz. 20:44
0

a_aniu - a może ja poprostu niepotrzebnie histeryzuję i dramatyzuję?
Wyolbrzymiam problem?

Fakt faktem - nie lubię, nie chcę i nazaleznie ode mnie, wegetatywnie, na samą myśl robię się podminowana, nerwowa.
Ale tak jest za każdym razem.
Tak dalej życ nie da. Z rodziną trzeba się spotykać. Trzeba nabrać jakiegoś dystansu. No bo na dłuższa metę mogę stracić męza.
Tak myślę, ze nie chciałabym by mój mąz tak reagował na moją rodzinę.

Odpowiedz
a_ania 2013-07-28 o godz. 20:34
0

Pucia napisał(a):kurczak napisał(a):No i Babci, która to przeżywa strasznie.
No tak, to już inna sprawa. Zaparz sobie więcej melisy i jedźcie. Dla dzieciaka i dla babci. I dla tego, że nie będzie w tłumie widać, że nie gadacie ze sobą.
:o
Ok, ja rozumiem, że dziecko ma urodziny, że babcia przeżywa... A to, że Kurczak przeżywa, denerwuje się nawet dwa tygodnie przed, to co? Nic? To, że ma mieć zabieg, to, że nie powinna się denerwować to nic?

Kurczaku, na Twoim miejscu myślalabym tylko o sobie w tym momencie. Rozumiem, że wypada, że głupio nie jechać, ale ja zrobiłabym wszystko, żeby zabieg się powiódł. Skoro nie powinnaś się denerwować, a sama myśl o wyjeździe źle na Ciebie wpływa, to nie jedź. Po co później masz żałować. Wyślij męża z prezentem, albo kupcie małemu coś ekstra i wyślijcie pocztą. Bez sensu się denerwować. Jeśli mąż chce jechać to niech jedzie, wytłumacz mu tylko dlaczego Ty nie chcesz jechać, żeby nie miał pretensji.

Wiem, że nie ma dobrego rozwiązania w tej sytuacji, ale... Urodzin i spotkań rodzinnych będzie jeszcze wiele...

A całej sytuacji współczuję :usciski:

Odpowiedz
Gość 2013-07-28 o godz. 19:16
0

Łyknij jakiś Persen albo inne ziołówki, jedź i bierz wszystko na "miętowo". Wiem, że łatwo powiedzieć, ale naprawdę da się zrobić. A nic bardziej nie wkurza jak patrzeć na kogoś kogo się nie lubi (czyli ona na Ciebie) jak na osobę wyluzowaną i zadowoloną z siebie 8)
Jedź tam i daj jej powód do złości, poprostu miej wszystko w du..e :D

Odpowiedz
Pucia 2013-07-28 o godz. 19:09
0

kurczak napisał(a):No i Babci, która to przeżywa strasznie.
No tak, to już inna sprawa. Zaparz sobie więcej melisy i jedźcie. Dla dzieciaka i dla babci. I dla tego, że nie będzie w tłumie widać, że nie gadacie ze sobą.
Co do żałowania, że w rodzinie tak się ułożyło - no cóż, tak się czasem układa. Każdy z nas chciałby pewnie mieć cudowną rodzinę, taką jak na filmach albo obrazkach. Niestety nie zawsze tak jest i już.
Tylko się nie daj sprowokować!!!

Odpowiedz
Gość 2013-07-28 o godz. 18:53
0

ja bym wysłała samego męża a sama bym nie pojechała.

Odpowiedz
elek 2013-07-28 o godz. 18:49
0

mam podobną sytuację tyle że nie toleruję się z siotrą męża i teściową... jakoś raz, dwa razy do roku zaciskam zęby i jadę... albo brałam xanax i wszystko miała w d... trzeba pokazać wyższość i nie robic im tej przyjemności, że stchórzyłam i nie przyjechałam...

Odpowiedz
Gość 2013-07-28 o godz. 18:46
0

Nie sądzę. Za dużo złego się stało i zostało powiedziane. A ja nie chcę i nie potrafię zapomnieć.
No i nie te fluidy. Nie te zasady. Nie da rady. Możemy się jedynie starać mijać i nie wchodzić w drogę. Jestem trochę na przegranej pozycji, bo w zimną wojnę przeciwko mnie umiejętnie wciągnęła całą swoją rodzinę. Inna sprawa , ze jej w tym troszkę pomogłam.

Kiedyś próbowałam, ale nie dało rady.

Odpowiedz
ampa 2013-07-28 o godz. 18:37
0

kurczak a tych relacji Waszych to nie da się jakos uzdrowić?

Odpowiedz
aga077 2013-07-28 o godz. 18:33
0

Kurczak ja bym nie jechała, jak Ty już chorujesz to co będzie jak pojedziesz i jak to przeżyjesz

Odpowiedz
Gość 2013-07-28 o godz. 18:09
0

Podjęcie decyzji nie jest łatwe, bo faktycznie jest wiele ansów.
Ja ze swoją szwagierką WOGÓLE nie rozmawiam. Tego można nie zauważyć jak ludzi wokół jest multum. Wszyscy połykają zabę podczas wigili czy wielkanocy i udają ze nie widzą, że nie zbliżamy się do siebie na odległośc 1 m.
Trudno mi sobie wyobrazić sytuacje ze w nastepnym tygodniu pojedziemy i bedziemy tylko we 4 + dziecko.

Rok temu nas nie było, ale ja wtedy miałam uroczyste rozdanie pewnego uprawnienia i wtedy to szwagierka, wiedząc o tym, specjalnie na ten dzień zaplanowała urodziny. Przy poprzednich okazjach (kurtuazyjna wizyta z okazji narodzin,wizyta po urodzinach) rolę bufora pełniła zaproszona przez nich inna para z dzieckiem. Co mi na zdrowie nie wyszło

teraz zaprosiła nas z 3 tyg. wyprzedzeniem i piłka jest po naszej stronie.
A ja mam dylemat. Bo nie chce.

I jest jeszcze czynnik w postaci mojego męza, który jest chrzestnym i ktoremu jest przykro, ze relacje w rodzinie nie układają się najlepiej.
No i Babci, która to przeżywa strasznie.

Odpowiedz
wiewrióra 2013-07-28 o godz. 18:00
0

Kurczak to jak juz 100 km bedziecie jechac zeby na godzinkę, dwie wpaść to chociaz zaplanujcie sobie jakiś spacerek fajny przed, na grzyby do lasu albo zwiedzcie coś fajnego .... a potem zrelaksowani do chrześniaka :)

to lepsze niż pozycja lotosu :)

Odpowiedz
Pucia 2013-07-28 o godz. 17:51
0

Kurczak, ja bym olała jednakże. Teraz powinnaś się nie denerwować a i tak już widać, że samo podjęcie decyzji kosztuje Cię sporo. I tak, jak znam z opowiadań Twoją uroczą szwagierkę, to przez tę godzinę czy dwie dowali Ci czymś albo zdenerwuje. I nie ma większego znaczenia, czy pojedziecie tam na 6 godzin czy na chwilę.

Powiem od siebie - ja się kiedyś poświęcałam w imię dobrego "czegośtam" w sprawie rodzinnej. Wygibasy, śmasy, żeby było miło. A efekt z ich strony mnie poraził na minus (nie będę tu się rozpisywała o co chodziło, bo to nie mój wątek) i wyleczył na dobre od tego, co należy a czego nie w rodzinie.
Fakt, że dzieciakowi może być przykro, szczególnie jeśli Was lubi i gdy macie dobry kontakt. Dla mnie rozwiązanie boskie to choroba zakaźna. Pojedźcie później, za tydzień, z prezentem. Ominie Was biesiadowanie a i wyjść będziecie mogli za chwilę.

Odpowiedz
ampa 2013-07-28 o godz. 17:41
0

kurczak no to proponuje Ci patent mojej mamy, od małego słyszałam: nie pozwalaj sobie aby jakieś prymitywy Cie denerwowały i teraz tak na tym jadę wdech wydech i maksyma "nie taki głupek nie jest wart tego abym się denerwowała" gdy tak powtórzysz sobie to milionowy raz to zadziała ;)

Odpowiedz
Gość 2013-07-28 o godz. 17:36
0

Ampa - najgorzej jest podjąć decyzję, potem już z górki. :)

Każdy kontakt ze szwagierką i rodziną męża to dla mnie mega stres juz na kilka tygodni przed.
No i weź pod uwagę, ze ja z pewnych powodów jeszcze cięzej znoszę wszystkie "okołodzieciowe" imprezy 8)

Odpowiedz
m. 2013-07-28 o godz. 17:32
0

Wysłać chrzestnego, samej nie jechać.

Odpowiedz
ampa 2013-07-28 o godz. 17:30
0

kurczak jak to na Ciebie tak stresująco wpływa to może daj sobie spokój z wyjazdem chociaż jak piszesz pewnie pojedziesz, więc przez te dwa tygodnie pomyśl jaki prezent kupić małemu oraz że sobie torta (czy co tam lubisz) zjesz, zobaczysz dzieciaka i z meżem spędzisz okolo czterech godzin sam na sam-ja osobiście lubie takie wypady-bierzemy ulubiona muzykę spewamy i nadrabiamy zaległosci w wygadaniu się, weż aparat może fajną jesienną fote ustrzelisz i nam zaprezentujesz itp..tak pozytywnie się nastaw.

Odpowiedz
Gość 2013-07-28 o godz. 17:22
0

Pewnie pojedziemy. Na 1-2 godziny. Bo wypada i tyle.
Niepojechanie trąciłoby gówniarzerią. Zwłaszcza przy tych relacjach rodzinnych tłumaczenia na nic by się zdały. Mysle, ze to jednak najbardziej rozsądne rozwiązanie.

No nic mam dwa tygodnie na cwiczenie pozycji lotosu 8)

Odpowiedz
aga077 2013-07-28 o godz. 17:17
0

To ja Wam przedstawię moją stronę w trochę podobnej sytuacji:
otóż wczoraj moja bratowa robiła 1-sze urodziny swojego synka, nic w tym dziwnego gdyby dodać jeszcze fakt, że mieszkamy w tym samym domu drzwi w drzwi, zaprosiła całą rodzinę i nawet nie raczyła przyjść powiedzieć, że robi urodziny może byśmy przyszli. Robiła wcześniej rocznicę ślubu, to samo, robiła imieniny, to samo. Ale jak tylko ja robię jakąś rodzinną imprezę to tylko biega z pokoju do kuchni i czeka aż ją zaproszę. A jak jej nie zaproszę to oczywiście ja jestem zła, wredna i jej nie lubię. Owszem nie lubię jej a nawet nienawidzę. I nie sądzę, że dziecku było przykro, że ciocia z wujkiem nie przyszli, bo dziecko nawet nie wie, że my mieszkamy obok niego

Tak więc na miejscu kurczaka nawet bym nie pojechała, a męża wysłała samego o ile chce jechać. I nie przejmowałabym się komentarzami.

Odpowiedz
Gość 2013-07-28 o godz. 17:17
0

Kurczak jedźcie, w końcu do dziecka jedziecie na urodziny nie do szwagierki. Niech nie ma satysfakcji, że potem będzie mogla dgakać na forum calej rodziny.

Odpowiedz
Gość 2013-07-28 o godz. 17:12
0

Kurczak, wysłałabym męża z prezentem i specjalnym upominkiem od Ciebie. Wytłumaczyłabym się na dwa dni przed jakąś chorobą i tyle. Zetknęłam się w rodzinie z taką sytuacją i żadnej sensacji z tej przyczyny nie było. Uważam, że mogłaby się zrobić afera gdyby nikt z Was się tam nie pofatygował.

Odpowiedz
awangarda w stylu retro 2013-07-28 o godz. 17:09
0

Mała napisał(a):awangarda w stylu retro napisał(a):Mała napisał(a): Uwazam, ze dwulatek bardzo szybko zrozumie, ze nie ma wujka, bo costam.
bo ciocia nie lubi mamusi
i na odwrot lol

ewntulanie zawsze mozna sklamc
Troszke zbaczamy od tematu ale jeszcze cos dodam.
To, ze mamusia z ciocia sie nie lubia wyjdzie i tak, i tak. Nie wierze, ze jak dziecko podrosnie i zacznie wiecej rozumiec, mama nie uraczy go stosownym komentarzem odnosnie cioci.
pewno wyjdzie aczkolwiek dla mnie dziwne jest przelewanie naszych niecheci do osob doroslych na dzieci

a dziecko nie koniecznie musi poznac zdanie mamusi na temat cioci zprzy okazji swoich urodzin, prawda?

sorry za ot.

Odpowiedz
Gość 2013-07-28 o godz. 17:09
0

ampa napisał(a):kurczak jesteście zaproszeni, więc mniemam, że na tej imprezie Was chcą, czy sytuacja rodzinna jest tak beznadziejna, że na zwykłej urodzinówce dzieciaka może dojść do jakich ogromniastych awantur, czy jestes pewna że będzie kiepska atmosfera?
Awantur nigdy nie ma. Jest zimna wojna. I mnóstwo szpil. A mi tego teraz naprawde nie potrzeba. Impreza za 2 tygodnie, a ja już spać nie mogę.
Szwagierka utopiłaby mnie w łyzce wody gdyby mogła.

Jest tak jak napisała Mała - szwagierka ucieszy się jak mnie nie bedzie, ale wytknie przy najbliższej okazji robiąc z siebie poszkodowaną na forum całej rodziny - przy ich zresztą aplauzie.

Odpowiedz
Mała 2013-07-28 o godz. 17:05
0

awangarda w stylu retro napisał(a):Mała napisał(a): Uwazam, ze dwulatek bardzo szybko zrozumie, ze nie ma wujka, bo costam.
bo ciocia nie lubi mamusi
i na odwrot lol

ewntulanie zawsze mozna sklamc
Troszke zbaczamy od tematu ale jeszcze cos dodam.
To, ze mamusia z ciocia sie nie lubia wyjdzie i tak, i tak. Nie wierze, ze jak dziecko podrosnie i zacznie wiecej rozumiec, mama nie uraczy go stosownym komentarzem odnosnie cioci.

Odpowiedz
Gość 2013-07-28 o godz. 17:04
0

Na godzinę bym chyba jechała. Nie ma co dodatkowo psuć, już i tak- jak piszesz -nie najlepszych stosunków,a jak się raz tak wywiniesz to potem już zawsze się znajdzie jakiś argument żeby nie jechać.
Ja bym wpadła, dała prezent, złożyła życzenia, wypiła kawę i po godzinie wykręciła się jakąś bardzo ważną sprawą do załatwienia.

Odpowiedz
ampa 2013-07-28 o godz. 17:02
0

kurczak jesteście zaproszeni, więc mniemam, że na tej imprezie Was chcą, czy sytuacja rodzinna jest tak beznadziejna, że na zwykłej urodzinówce dzieciaka może dojść do jakich ogromniastych awantur, czy jestes pewna że będzie kiepska atmosfera?Jeżeli decyzja nalezy tylko do ciebie, a Ty nie czujesz potrzeby aby tam być nie jedź, możesz wsyłac tylko meza, albo prezent dla dziecka a organizatorów poinformować, że nie będziesz obecna bo Ci podróż nie słuzy czy coś takiego.

Odpowiedz
Mała 2013-07-28 o godz. 17:02
0

kurczak napisał(a):Własciwie na jednej szali jest albo moje zdrowie psychiczne albo mój pogłebiający się wizerunek "tej złej".
A zalezy ci, zeby mieli o tobie inne zdanie?

Odpowiedz
awangarda w stylu retro 2013-07-28 o godz. 17:02
0

Mała napisał(a): Uwazam, ze dwulatek bardzo szybko zrozumie, ze nie ma wujka, bo costam.
bo ciocia nie lubi mamusi
i na odwrot lol

ewntulanie zawsze mozna sklamc

Odpowiedz
Mała 2013-07-28 o godz. 17:01
0

awangarda w stylu retro napisał(a):Mała napisał(a):awangarda w stylu retro napisał(a):ampa napisał(a):kurczak napisał(a):Jak odbieracie fakt, ze na imprezę nie przyjechała Wasza znienawidzona bratowa i chrzestny?
Chrzestny solenizanta tak? Przykro by mi było.
bardzo przykro
Dwulatkowi??
a co ztego, ze dziecko ma dwa lata?
nie mysli, nie czuje, glupie jest?

ada pamieta kazde urodziny
Awa, nic zlego w tym, ze dziecko ma dwa lata.To raz.
Mysli, czuje, nie jest glupie. To dwa.
Ale na wlasnym poziomie. Uwazam, ze dwulatek bardzo szybko zrozumie, ze nie ma wujka, bo costam.

Ampa, no chyba, ze mowimy z perspektywy osoby organizujacej przyjecie, jak zaznaczylas.
Tylko, ze w przypadku Kurczaka jej bratowej raczej nie bedzie przykro. Z tego, co zdazylam sie zorientowac w relacjach, to bratowa sie ucieszy z nieobecnosci Kurczaka ale tez nie omieszka wlozyc stosownej szpili przy najblizszej okazji.

Odpowiedz
Gość 2013-07-28 o godz. 16:58
0

Z męzem zawsze i wszedzie jeździmy razem.

Ta opcja, że mąż pojedzie sam, tez jest możliwa, ale... komentarze się pojawią i bedzie to pewnie najwieksza niewypowiedziana sensacja imprezy

Odpowiedz
Gość 2013-07-28 o godz. 16:57
0

sylwia11 napisał(a):Kuercze dzieci sa rozne.
To kurcze to nie do Ciebie Kurczak, tylko taki przecinek

Zreszta po takich okazjach zostają zdjecia, pamiatki, pytania po roku, dwóch: dlaczego wujka nie było na moich urodzinach
W przyszlym roku moze naprawde nie bedziecie mogli pojechac (trzymam kciuki przy okazji) i co wtedy

Odpowiedz
Gość 2013-07-28 o godz. 16:54
0

Mała napisał(a):
A co twoj maz na to? Chce jechac?
Mój mąz nie podejmie w tej sprawie zadnej decyzji lol
Uzna moją.

A ja wiem, ze cokolwiek nie zrobię to bedzie źle. Będa konsekwencje.
Własciwie na jednej szali jest albo moje zdrowie psychiczne albo mój pogłebiający się wizerunek "tej złej".
Tutaj jest tylko kwestia wyboru mniejszego zła. A ja obiektywna nie jestem.

Odpowiedz
Gość 2013-07-28 o godz. 16:53
0

Kurczaku problem moze wyniknać za kilka lat, kiedy to dziecko moze się na temat chrzestnego "nasłuchać"
konflikt rodzinny już jest, ale chłopiec jest na razie poza tym, ja sama miałam chrzestnego, który był wielkim nieobecnym w moim życiu i jest mi kompletnie obojętny w tej chwili.
Nawet jego imienia nie pamietam.
Wydaje mi się, że jak nie zrobicie bedzie źle, pojedziecie - będzie nieprzyjemnie, niepojedziecie - znajdzie się powód by poutyskiwać (że chrzesnt ma dziecko w nosie itp., itd... )

Odpowiedz
ampa 2013-07-28 o godz. 16:52
0

Mała napisał(a):awangarda w stylu retro napisał(a):ampa napisał(a):kurczak napisał(a):Jak odbieracie fakt, ze na imprezę nie przyjechała Wasza znienawidzona bratowa i chrzestny?
Chrzestny solenizanta tak? Przykro by mi było.
bardzo przykro
Dwulatkowi??
Osobie organizującej przyjęcie.

Odpowiedz
awangarda w stylu retro 2013-07-28 o godz. 16:51
0

Mała napisał(a):awangarda w stylu retro napisał(a):ampa napisał(a):kurczak napisał(a):Jak odbieracie fakt, ze na imprezę nie przyjechała Wasza znienawidzona bratowa i chrzestny?
Chrzestny solenizanta tak? Przykro by mi było.
bardzo przykro
Dwulatkowi??
a co ztego, ze dziecko ma dwa lata?
nie mysli, nie czuje, glupie jest?

ada pamieta kazde urodziny

Odpowiedz
Gość 2013-07-28 o godz. 16:51
0

No a nie lol Jeden prezent mniej do rozpakowania 8) Kuercze dzieci sa rozne. Adas jeszcze nie dwulatek jak mu sie mowi, ze ktos przyjedzie, a pozniej go nie ma to smutny chodzi, rozklada raczki i powtarza: "Ciocia nie ma"

Jezeli chrzestnego widuje sie od swieta, a tak jest najczesciej to nich przynajmniej w to najwieksze swieto malucha bedzie obecny

Odpowiedz
Gość 2013-07-28 o godz. 16:51
0

Kurczak, rozchoruj się i wyślij męża samego. Ty odpoczniesz, nie zaognisz relacji z bratową, a dwulatek będzie miał imprezę jak wypada - czyli i z rodzicami, i z chrzestnym. Bo Twojemu mężowi chyba jednak wypada pojechać...

Odpowiedz
Gość 2013-07-28 o godz. 16:49
0

No własnie dziecko ma 2 lata.
Argument za "nie" znajdzie się, tyle, ze ja myślę o tym jak to dalej wpłynie na relacje rodzinne.
I czy gra jest warta świeczki. Mam jeszcze 2 tygodnie a już się tym zagryzam.

Odpowiedz
Mała 2013-07-28 o godz. 16:49
0

kurczak napisał(a):Czy nie będzie to eskalacja i tak narosłych do niebotycznych rozmiarów problemów rodzinnych?

Jawne ignorowanie, zabranianie męzowi/chrzestnemu kontaktów z rodziną?
Ja na miejscu twojej bratowej bym sie cieszyla, ze nie przyjedziesz, gdybym palala do ciebie li tylko nienawiscia.
Wg mnie, jak nie zrobisz, bedzie konflikt.

A co twoj maz na to? Chce jechac?

Odpowiedz
Mała 2013-07-28 o godz. 16:47
0

awangarda w stylu retro napisał(a):ampa napisał(a):kurczak napisał(a):Jak odbieracie fakt, ze na imprezę nie przyjechała Wasza znienawidzona bratowa i chrzestny?
Chrzestny solenizanta tak? Przykro by mi było.
bardzo przykro
Dwulatkowi??

Odpowiedz
Gość 2013-07-28 o godz. 16:45
0

Czy nie będzie to eskalacja i tak narosłych do niebotycznych rozmiarów problemów rodzinnych?

Jawne ignorowanie, zabranianie męzowi/chrzestnemu kontaktów z rodziną?

Odpowiedz
awangarda w stylu retro 2013-07-28 o godz. 16:45
0

ampa napisał(a):kurczak napisał(a):Jak odbieracie fakt, ze na imprezę nie przyjechała Wasza znienawidzona bratowa i chrzestny?
Chrzestny solenizanta tak? Przykro by mi było.
bardzo przykro

Odpowiedz
ampa 2013-07-28 o godz. 16:43
0

kurczak napisał(a):Jak odbieracie fakt, ze na imprezę nie przyjechała Wasza znienawidzona bratowa i chrzestny?
Chrzestny solenizanta tak? Przykro by mi było.

Odpowiedz
Gość 2013-07-28 o godz. 16:43
0

Ze chrzestny nie przyjechal to moze byc przykro dziecku A moze on jechac sam? A ty "obłoznie chora" wypoczniesz zrobisz sobie babski dzien z maseczka na twarzy i butelka wina, byc moze po raz ostatni na jakis czas ;)

Odpowiedz
Mała 2013-07-28 o godz. 16:43
0

A nie mozesz wymyslec jakiejs choroby? Nikt nie sprawdzi, jak jest naprawde a zaoszczedzicie sobie nawzajem nieprzyjemnosci.

Odpowiedz
wiewrióra 2013-07-28 o godz. 16:42
0

Nie jechac, z względów zdrowotnych 8)

masz unikać stresowów a nie być "oazą spokoju ..... "

Odpowiedz
Gość 2013-07-28 o godz. 16:39
0

Nie jechać, od kiedy to urodziny, które wyprawiają rodzice dla swojego malucha (który i tak nic z tego nie ma) są obowiązkowe...

Odpowiedz
Gość 2013-07-28 o godz. 16:36
0

Nie jechać, rozchorować się zakaźnie. ;)

Odpowiedz
Pucia 2013-07-29 o godz. 16:13
-1

kurczak napisał(a):Trochę "oswoiłam" swój problem i juz nie jestem tak spanikowana. :)
A mąż? Mąz wie o moich dylematach. Tylko dla niego to jest proste. Logika zero-jedynkowa. Nie chcesz tam jechać, bedziesz się czuła źle, uważasz ze to może wpłynąc niekorzystnie - to nie jedziemy. Bez wchodzenia w szczegóły, zadnej dyskusji, rozmowy itd. A ja potrzebuję "głębokiej" analizy i rozpatrzenia tematu ;)
Kurczaku, tacy są faceci, sama o tym wiesz. Facet i głęboka analiza? Hmmm, niewielu. Z resztą pewnie nie w sytuacji, gdy ich to osobiście dotyczy. Wiesz, w to wchodzą uczucia, obawy, lęki i stresy męskie a to już przekracza granice, w których mężyczyzna przyznaje się przed partnerką (szczególnie) do pewnych emocji. On raczej nie zapewni Ci tej analizy, bez względu na to czy głęboka czy nie.
Mąż na pewno też się gryzie, ale zdecydował, że jaką decyzję podejmiesz taką przyjmie. Z jednej strony to dobrze, bo ułatwi Ci zadanie, z drugiej - "wina" będzie po Twojej stronie. Sama tak mam czasem i bardzo nie lubię tej sytuacji.
Co do lęków - powiedzmy szczerze, bez względu na czekające in vitro obawiałabyś się tej podróży, spotkania i imprezy. Oczywiście, zabieg tylko dodaje powodów do zastanowienia, ale pewnie mętlik w głowie masz przed większością wizyt i spotkań. Ja Ci powiem tak: zrób rachunek co jest dla Ciebie/Was lepsze - czy to wizyta teraz na krótko czy nie, czy też późniejsze spotkanie, czy raczej wysyłka prezentu i telefon. Zważ i zmierz, co wyjdzie Wam na zdrowie. Przyzwyczaj się do tych emocji, do myśli i wtedy będzie łatwiej podjąć decyzję. Dziewczyny mają rację - in vitro jest bardzo ważne. Może, co wiemy, się nie udać. Wtedy będziesz miała żal do siebie, że pojechałaś, żal do szwagierki, że cośtam (bo to cośtam na pewno się wydarzy: albo Cię zdenerwuje, albo coś powie, albo spojrzy, cokolwiek), żal do męża że wybrał imprezę a nie Wasze nienarodzone dziecko. Poradzisz sobie z tym? Nie wiem, na ile babcia jest ważna, na ile rodzice, na ile chrześniak. Nie jestem Tobą i nie chcę tu oceniać. Niemniej po przemyśleniach wieczornych mówię nie jedź. Oszczędź sobie stresów, odpuść, pomyśl o sobie, o tym co teraz jest najważniejsze. Nawet gdyby to miało niczego nie zmienić, trudno, teraz dbaj o siebie. A dziecko? Hm, powiem od tej strony - na pewno będzie mu jakoś przykro, ale na kolejne urodziny przyjedziecie i już. Ja swoich drugich urodzin nie pamiętam, więc może stąd te opinie...

współczuję sytuacji, ale BĄDŹ ZOŁZĄ!!! ;)

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie