-
Zła kobieta odsłony: 2486
Jechać czy nie jechać? :(
Dziewczyny, słuchajcie mam taki "problem". Od pewnego czasu moja eks-przyjaciółka (ta od której "przyjaźni" się tak długo nie mogłam pozbierać) nie daje nikomu znaku życia. Dowiedziałam się o tym jakiś czas temu. Do tej pory żyłam w przekonaniu, że to tylko ze mną urwała kontakt.
Telefon ma nieaktualny, znajomi próbują się bezskutecznie z nią skontaktować... maile, komunikatory, wreszcie tradycyjna poczta idą w próżnię... Na fora nigdzie się nie loguje, bo posprawdzałam w przypływie paniki
Wiem, że jestem głupia, bo po tym wszystkim co odwaliła, ja się nadal martwię. Rozmawiałam z wieloma osobami - nikt nie wie co się stało, podobno miała "jakieś kłopoty sądowe" i tyle.
Teraz mam takie pytanie, myślicie, że powinnam do niej pojechać?
Dla mnie to cała wyprawa, bo ona mieszka kilkaset km ode mnie, w zasadzie w lesie. Musiałabym zaangażować B. (i b. długo go wypraszać o to, bo on twierdzi, że znowu daję się kołować), by ze mną jechał. Nie ma takiej fizycznej możliwości, aby "z daleka" zerknąć co się dzieje. Sąsiadów brak...
Dodam tylko, że jej facet mnie szczerze nienawidzi... bo twierdzi, że jestem dla niego konkurencją Zastanawiam się czy to nie on ją odizolował od wszystkich.
Długo się zastanawiałam czy ten post napisać... ale sama już nie wiem...
Ostatni kontakt z nią mieli w czerwcu... potem dosłownie zapadła się pod ziemię.
Zła kobieta napisał(a):Raczej tam nie jest po drodze... ale tak sobie pomyślałam, że wyślę jej list poleconym. Zdaje się, że jest tam taka opcja jak potwierdzenie przez pocztę odbioru.
skoro miala jakies problemy sadowe to moze polecinego nie odebrac ;)
obstawalabym za tym, ze moze siedzi
ale dla swietego spokoju bym pojechala, a pozniej dala sobie spokoj.
tez mialam toksyczna przyjaciolke, 23 lata ona ciagle problemy, taka co szuka guza, ja o nia walczylam, co jakis czas bylo dobrze, potem znowu cos. az w koncu powiedzialam sobie dosc, to juz ostatni raz. ona sie nie odzywa, a mnie przestalo zalezec, choc siostrzane uczucia ciagle sa
bee_m napisał(a):Nie jedź, bo nie ma to najmniejszego sensu. I nie myśl o tym tak długo. Jeśli komuś nie zależy na znajomości z Tobą, to po co go zmuszać.
Tez tak myślę. W końcu to ona zerwała z Tobą kontakt!
Carrie, osoby, które do mnie dzwoniły, kontaktowały się ze mną dlatego, że wiedziały, że się przyjaźniłyśmy i prosiły o pomoc. Rozumiesz? Ja się nie pytam innych czy się z nią kontaktują. To oni mnie proszą, żebym jakoś do niej dotarła, bo lepiej ją znam.
To jest ta różnica. Ja sobie odpuściłam próby dogadania się z nią w maju. Potem okazało się, że ona organizuje imprezę dla innych... (Dowiedziałam się o tym i napisałam post na chwili zadumy).
Tak naprawdę, to teraz wyszło, że tamte osoby już do niej nie dotarły, bo na 2 tygodnie przed planowanym przyjazdem, ona zerwała wszelki kontakt. Doszło do tego, że już wszystkim powiedziałam, że JA ROWNIEZ nie mam z nią kontaktu... bo nie wierzyli.
Możliwe, że w końcu ktoś do niej pojedzie. Taką mam też nadzieję. Najwyżej mnie zeżrą wyrzuty sumienia, jak się okaże, że mogłam jechać.
Skrawek 8)
Nie pojechałabym, bo i po co? Może ona wcale nie chce kontaktu z Tobą, a innych prosi, by mówili, że się do nich nie odzywa..
Żyj i daj żyć innym. Jak chcą..
http://forum.styl.fm/s2/viewtopic.php?t=54719&start=0
może to Cię skutecznie odwiedzie od planów
moje stanowisko jest takie jak Nabli-nie ma co się pchać między wódkę a zakąskę
Hm... bo ona mieszka ze 100km od jakiejkolwiek głównej trasy. Jej rodziny za bardzo nie mogę odwiedzić... byłam tam jeden raz... i chyba to trochę dziwnie by wyglądało.
(Właśnie gadałam z B. - powiedział, żebym poczekała tak jeszcze z miesiąc, może ktoś pojedzie).
Zła kobieta napisał(a):Raczej tam nie jest po drodze... ale tak sobie pomyślałam, że wyślę jej list poleconym. Zdaje się, że jest tam taka opcja jak potwierdzenie przez pocztę odbioru.
No jest. A tej rodziny odwiedzić nie możesz a jesli chodzi o po drodze bądź nie po drodze to skąd oni to mają wiedzieć ;)
Raczej tam nie jest po drodze... ale tak sobie pomyślałam, że wyślę jej list poleconym. Zdaje się, że jest tam taka opcja jak potwierdzenie przez pocztę odbioru.
OdpowiedzA może zajrzeć "przypadkiem" tj. powiedzieć że przejeżdżaliście w drodze na/z wczasów Powiedzieć że przyjechałaś zobaczyć co z psem skoro nie masz wieści.... nie wiem, mnie by to spokoju nie dało. Ale może najpierw poszłabym do rodziców z pytaniem czy wiedzą co się dzieje bo się martwisz.
Odpowiedz
No właśnie... :( żebym jeszcze mogła sama jechać... ale tam bez samochodu się człowiek nie dostanie...
Co mi się nie podoba w tym facecie? To, że czytał jej archiwum GG (nasze rozmowy), zabronił jej odbierać tel ode mnie (sam odbierał jak dzwoniłam)... i tylko czasami tak sobie myślałam... że może jednak ona daje mu na to pełne przyzwolenie... a ja się zamartwiam.
Wiem, że tu tak marudzę... ale jestem między młotem a kowadłem. Rozsądek mówi mi, że nic jej nie jest... a druga część mnie, że nie wiadomo co się dzieje...
Ja bym pojechała, niech sobie myślą co chcą, ale może ten facet ją jakoś trzyma w "niewoli".... kurczę, ciężka sprawa...
Odpowiedz
a ja bym pojechala.
sprawdzila czy wszystko w porzadku.
moze w wiezieniu siedzi?
Dodam tylko, że ona ma ode mnie psa. I pośrednio też myślę o psie... nie mogę się jednak od października doprosić jego żadnych zdjęć ani nic... Teraz sobie uświadomiłam, że gdyby nie ten pies, to może i bym potrafiła wymazać ją z pamięci. :(
Odpowiedz
Co do rodziny - mam do nich adres domowy, swojego czasu miałam numer kom. jej brata, ale po zmianie tel. przepadł.
Właśnie się nie chcę narzucać.... najgłupsze jest tylko w tym wszystkim chore poczucie, że może ona potrzebuje czyjejś pomocy... to wszystko się zrodziło od jej słów swojego czasu, że wszyscy się odwrócili i może liczyć tylko na mnie... jak jednak widać to się zmieniło.
Nie jedź, bo nie ma to najmniejszego sensu. I nie myśl o tym tak długo. Jeśli komuś nie zależy na znajomości z Tobą, to po co go zmuszać.
Odpowiedz
A tak jak pytała till - co z rodzicami?? Nie możesz się z nimi skontaktować?? Jej rodzeństwo?? Jakaś inna bliska rodzina??
Sama nie wiem co bym zrobiła na Twoim miejscu.. Bardzo trudna decyzja.
Zla kobieta - nawet nie przypuszczasz jak znajomo to wszystko dla mnie brzmi...
Rozsadek mowi mi: nie jedz. Nie nalezy to do Twoich zadan - nie jestes jej partnerka, nie jestes jej starsza siostra, nie jestes jej aniolem strozem. Co wiecej - ona, kiedy Ty ewidentnie potrzebowalas jej bliskosci (choroba), wypiela sie na Ciebie. Nie zalezy jej tez na utrzymaniu kontaktu, inaczej znalazlaby sposob, by Cie "zlapac".
Nie oczekiwalabym tez, ze - nawet jesli bys ja odnalazla - wyjasni Ci cokolwiek i ze bedzie od tej pory starala sie informowac, co i jak, zeby oszczedzic Ci zmartwien.
.
PS Zmiana pracy jest wykluczona. Ona pracuje ze zwierzakami. Za dużo ich ma, żeby je porzucić.
Odpowiedz
Milka82 napisał(a):ja tez pojechalabym.Jesli jest taka mozliwosc,to jedz.Potem mozesz sobie zarzucic,ze jednak moglas.Oby oczywiscie sie jej nic nie stalo.A tak w ogole, to musisz byc super przyjaciolka!!!!Szkoda ze ona tego nie widzi!!!!!!!!!
Gdyby to było trochę bliżej... gdyby nadal mieszkała sama... trochę się boję... serio... boję się jej faceta Bo to, że B. nie chce... wiem, że dla mnie by ze mną pojechał...
Starałam się być dla niej przyjaciółką, ale w momencie, kiedy związała się "z tym panem" poprosiła mnie o opinię. I ja - uczciwie - kazałam jej być ostrożną... Wiecie... dużo starszy facet z "dobytkiem" jak to się mówi. Miałam okazję go poznać osobiście. Nie był zbyt miły dla mnie. Dodatkowo zaproponował, abyśmy kiedyś przyjechali z B. omówić nasze sprawy. Przepraszam, ale jakie ja mam sprawy z tym panem?
Ona wybrała jego, bo kazał jej wybierać. Starałam się uszanować ten wybór. Nie dzwoniłam, grzecznościowo wysłałam życzenia świąteczne. Cisza. W maju byłam ciężko chora, wysłałam ostatni raz sms'a. Cisza. Wtedy też dałam sobie spokój. Okazało się, że w tym samym czasie umawia się z innymi na grilla...
Doszłam do wniosku, że pier... taki układ. Nawet nie umiałam się obrazić. Było mi po prostu przykro. Opowiedziałam B. Wściekł się lekko... że na co mi takie znajomości, że mam jego, że o mnie zadba... itd... same wiecie...
Wszystko było Ok, aż do telefonu czy nie wiem co się z nią dzieje... bo różni znajomi się dobijają... itd... wiem to od ok 2 tygodni. Sprawdziłam wszelkie możliwe tropy. Pozostał mi już tylko ten wyjazd... i wtedy właśnie pomyślałam, jak Nabla... że co jeśli wyjdzie, że się narzucam.
I stoję w miejscu. I chyba poczekam... bo nie umiem w tej chwili się zdecydować.
Może wyjechali? Albo na wakacje albo po prostu, teraz tyle osób się pakuje i jedzie "za chlebem"? Albo jej się poprzestawiało i ma inną pracę, innych klientów? Może zmieniła loginy na forach internetowych?
Moim zdaniem nie ma co dramatyzować, jechać przez pół Polski, żeby odbić się od drzwi naburmuszonej panienki.
Nabla napisał(a):Zła kobieta napisał(a):Ale on z nią mieszka Nabla, więc z nim też nie mam kontaktu. Ostatni raz dzwonił w grudniu z dziką awanturą, że mam dać jej święty spokój, że jest z nim szczęśliwa itp. Ona mnie potem przepraszała, że nic nie wiedziała itd...
Czyli sama nie jest. Jeśli zniknęłaby z domu to jej facet by się zainteresował i obdzwaniał znajomych, prawda?
Po prostu odcięła się od towarzystwa a z tego co o niej pisałaś, nie ma za kim tęsknić. Odpuść.
No właśnie Nabla, potrzebowałam, żeby ktoś mi to wyraźnie napisał!!! Dziękuję :) (Niestety już taka jestem - przejmuję się wszystkim i martwię ).
Wiesz Nabla co mnie zaniepokoiło? To, że jej praca jest ściśle powiązana z netem - stamtąd ma zlecania. Potencjalni klienci się dobijają obecnie bezskutecznie. Działalności zmienić nie mogła na bank, bo ją dopiero co założyła. B. tłumaczy mi to tak, że pewnie teraz klientów szuka gdzie indziej. Jest to dość dziwne, bo to b. towarzyska osoba.
Zła kobieta napisał(a):Ale on z nią mieszka Nabla, więc z nim też nie mam kontaktu. Ostatni raz dzwonił w grudniu z dziką awanturą, że mam dać jej święty spokój, że jest z nim szczęśliwa itp. Ona mnie potem przepraszała, że nic nie wiedziała itd...
Czyli sama nie jest. Jeśli zniknęłaby z domu to jej facet by się zainteresował i obdzwaniał znajomych, prawda?
Po prostu odcięła się od towarzystwa a z tego co o niej pisałaś, nie ma za kim tęsknić. Odpuść.
katarinasl napisał(a):Pojechałabym- najwyżej stwierdzisz, że byłaś naiwna, dałaś się wrobić etc., jeżeli to jakaś zamierzona akcja z jej strony, ale pomyśl jak będziesz się czuła, jeżeli coś u niej nie tak, a wszyscy, w tym ty nie zareagowali.
Tylko, że jak się nie odzywała pół listopada, to postawiłam wszystkich znajomych na nogi. Po czym się okazało, że pokłóciła się z tym swoim, zapakowała i wyjechała na jakiś czas za granicę "odreagować". No i wyszłam w oczach znajomych na idiotkę, która panikuje. :(
No, ale wtedy cisza trwała jakieś 3 tyg... a nie 2 miesiące.
Ale on z nią mieszka Nabla, więc z nim też nie mam kontaktu. Ostatni raz dzwonił w grudniu z dziką awanturą, że mam dać jej święty spokój, że jest z nim szczęśliwa itp. Ona mnie potem przepraszała, że nic nie wiedziała itd...
OdpowiedzPojechałabym- najwyżej stwierdzisz, że byłaś naiwna, dałaś się wrobić etc., jeżeli to jakaś zamierzona akcja z jej strony, ale pomyśl jak będziesz się czuła, jeżeli coś u niej nie tak, a wszyscy, w tym ty nie zareagowali.
OdpowiedzJa bym nie pojechała. Jeśli się martwisz - spróbuj pogonić jej faceta, niech jej szuka. Moim zdaniem takie demonstracyjne zerwanie kontaktu to próba zwrócenia na siebie uwagi. A jeśli nie to po prostu nie życzy sobie zainteresowania - po co się narzucać?
OdpowiedzJa bym pojechała mimo wszystko...sprawdziłabym czy u niej wszystko ok, czy nic się nie stało.
OdpowiedzPodobne tematy