Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
Och 2010-06-16 o godz. 13:22
0

Moja siostra miała kiedyś jakieś warsztaty dotyczące dzieciaków i jedna rzecz, która mi utkwiła w głowie, tyczyła się właśnie słowa NIE.
Np. nie powinno się mówić do dziecka "NIE rób tak", bo to właśnie wywołuje sprzeciw i opór, a np. "PRZESTAŃ tak robić". Na Dominikę z reguły działa ;)

Odpowiedz
Gość 2010-06-16 o godz. 07:23
0

Mała napisał(a):Dowiedzialam sie, ze to slowo budzi automatyczny opor, sprzeciw. Powino sie go unikac. Macie jakies sposoby na unikanie tego slowa?
Mamy 8) tłumaczymy że coś jest mamusi, a coś jest Oli, że coś jest be a coś cacy, że coś jest ziazia etc... trudne to ale da się kochana ;) Jak się maluch upiera na coś to ciężko odwrócić jego uwagę, ale da się.

Mała napisał(a):Kolejne pytanie ilustrowane sytuacja.
Stoisz z dzieckiem w kolejce. Ono uparcie probuje wejsc na - powiedzmy - jakis kamien. Wolane przez ciebie nie slucha i dalej sie wspina. Oczywiscie po jakims czasie z niego spada, rozbija sobie kolano i placze.
Co wtedy robicie?/uwazacie, ze nalezy zrobic?
Nie mówić, a nie mówiłam lol ale co dalej nie wiem ;) napewno uspokoić dziecko....

Odpowiedz
Mała 2010-06-14 o godz. 22:07
0

Dowiedzialam sie, ze to slowo budzi automatyczny opor, sprzeciw. Powino sie go unikac. Macie jakies sposoby na unikanie tego slowa?

Kolejne pytanie ilustrowane sytuacja.
Stoisz z dzieckiem w kolejce. Ono uparcie probuje wejsc na - powiedzmy - jakis kamien. Wolane przez ciebie nie slucha i dalej sie wspina. Oczywiscie po jakims czasie z niego spada, rozbija sobie kolano i placze.
Co wtedy robicie?/uwazacie, ze nalezy zrobic?

Odpowiedz
Gość 2010-06-12 o godz. 08:31
0

Rzadko 8) po tym jak zaczęła mi chodzić i mówić "ne, ne, ne i kręcić gówką i pokazywać nunu paluszkiem" staram się ograniczać to słówko. Raczej staram się tłumaczyć że: coś jest ziazia, coś jest mamy i że bawić sę można swoimi zabawkami etc... Nie mówię jak już nie mogę nic innego wymyśleć ;) działa średnio, ale działa. Ola potrafi np. włażąc na krzesło mówić sobie nununu i patrzy na mnie, jak mówię że tak to jest nunu i że z krzesełka można spaść i zrobić ziazia to złazi. A jak czasem się zagapię to włazi i tyle ;)

Odpowiedz
Gość 2010-06-12 o godz. 06:25
0

Mała napisał(a):Pytanie do was:
Ile razy wasze dziecko w ciagu dnia slyszy od was slowo "nie"?
Mi wyszlo okolo 40 razy.
Ja wprawdzie dziecka w żłobku nie mam (jak w temacie ;)), ale.. non stop praktycznnie lol Im bardziej coś zakazane, tym bardziej go korci

Odpowiedz
Reklama
Mała 2010-06-11 o godz. 20:41
0

Pytanie do was:
Ile razy wasze dziecko w ciagu dnia slyszy od was slowo "nie"?
Mi wyszlo okolo 40 razy.

Odpowiedz
Mała 2010-05-22 o godz. 21:17
0

Kolejne warsztaty za mna i kolejne wiadomosci - dla niektorych z was zapewne nie sa to zadne nowosci :)

Jak opowiedziec dziecku zlobku/przedszkolu nie skladajac pustych (jak sie czasem moze okazac) obietnic? Mozna wprowadzic walor nowosci - a mianowicie, zamiast powiedziec, ze w zlobku dziecko zobaczy fajne zabawki i mile dzieci, mozna powiedziec, ze beda to nowe zabawki i inne dzieci. Wiadomo, za czesto tez nie mozna uzywac slowa "nowe", poniewaz to z kolei moze wprowadzic niepokoj u dziecka ("To pewnie bedzie tez nowa mama"...). Ten manewr z walorem nowosci nijak mi nie pasuje do mojej rocznej Ani, ktora operuje jeszcze bardziej na pozimie niewerbalnym.
Mozna rowniez - na pytanie dziecka: Jak tam bedzie? - odpowiedziec, ze nie wiemy. Ze dziecko nam opowie, jak wroci i ze bedzie to dla nas niespodzianka. Ale po raz kolejny - trik dla bardziej kumatych dzieci niz roczniak.

Padla wazna rzecz jednak.
Aby nie wysylac sprzecznych komunikatow. Tzn. w rozmowie z dzieckiem zlobek jest super, swietny, ma same zalety, a w rozmowie z osoba dorosla dzielimy sie czasem obawami, czy dziecko sobie poradzi, niepokojem, jak to bedzie itp. Dziecko odbiera nasze emocje, sprzeczne w tym momencie emocje, i to je dezorientuje. Trzeba pamietac, ze rozumienie wyprzedza mowienie w rozwoju dziecka, a co za tym idzie - bardzo trzeba uwazac na slowa :)

I ostatnia rzecz o adaptacji.
Trzeba pomoc dziecku w oswojeniu leku zwiazanego z rozstaniem z rodzicem/matka. Na to potrzeba czasu. Uklad nerwowy dziecka stale dojrzewa i to ma wplyw na ukladanie nowych informacji i doswiadczen na odpowiednich polkach w glowie :)

W nastepny wtorek bedzie cos nowego, juz nie o adaptacji :)

Odpowiedz
Mała 2010-05-16 o godz. 19:06
0

Alguna, to, co pisze to wiadomosci wyniesione z warsztatow dla rodzicow, w ktorych uczestnicze od wtorku. Ma byc to cykl 7 spotkan, na ktorych beda poruszane rozne tematy/problemy.
Chcialam sie tym z wami podzielic, zapraszajac jednoczesnie do dyskusji :)

Odpowiedz
Gość 2010-05-16 o godz. 07:54
0

Niestety ta konsekwencja jest czasami najtrudniejsza do osiągnięcia. Nie tylko w przypadku odprowadzania dziecka do żłobka ;)

Odpowiedz
Gość 2010-05-16 o godz. 06:35
0

Mała nie doczytałam, ale Ty cytujesz wnioski z zebrania rodziców?

Ja wczoraj byłam na zebraniu, ale jakoś nikt takich spraw nie poruszał.
Rodziców interesowało głównie, czy ich dziecko je, co robi w ciągu dnia, czy je nocnikują.
Nie było mowy o jakiejs konsekwencji. Nic z tych rzeczy.
A szkoda, czasem, szczególnie tym "nowym" rodzicom przydałoby sie kilka rad jak postępować, jak nastawić sie do żłobka.

Wiem, że teraz dzieci mają okres najtrudniejszy i najbadziej stresowy, mój idzie w październiku, ale o dziwo, czego się po sobie nie spodziewałam, jestem dobrej myśli.
Panie wydały mie się, jakby to nazwać, wiarygodne? Godne zaufania, miłe i ciepłe.

Nie wiem czy będę konsekwentna, wiem natomiast że moja mama, która będzie prowadzać Kubę, będzie konsekwentna. Ja z tych okrutnie wrażliwych i chyba bym go oddawała ze łzami w oczach.

Odpowiedz
Reklama
Mała 2010-05-15 o godz. 20:31
0

No wlasnie ponoc mozna nastawic dziecko pozytywnie do zlobka nie skladajac mu pustych obietnic... Mam sie nad tym zastanowic na kolejne warsztaty. Mysle, ze metoda Agusiek jest dobra, bo poprzez zabawe dziecko dochodzi samo do pewnych - nazwijmy to - wnioskow.

A co jeszcze bylo? Bylo o:
- obietnicach wlasnie
- konsekwencji - jesli dziecko placze, zaczyna sie moczyc (jesli juz jest odpiluszone), spi niespokojnie, choruje, nalezaloby to przetrwac. Zabranie dziecka ze zlobka to dla niego sygnal, ze w ten sposob wiele moze sobie "zalatwic" i potem bedzie coraz czesciej uciekac sie do tychze metod. Rodzica zas postawi w dosc niekomfortowej sytuacji. Mianowicie w sytuacji osoby, ktora ma mozliwosc ochronienia dziecka przez wszelkim zlem tego swiata. I o ile jak dziecko jest male, taka ochrona jest w miare prosta, to z czasem bedzie coraz trudniejsza az w koncu niemozliwa.
- jeszcze o konsekwencji - o ile mozna (choc nie powinno sie) zabrac dziecko ze zlobka angazujac rodzine do opieki badz tez rezygnujac z pracy, to co zrobi rodzic, kiedy dziecko podobnie zareaguje na przedszkole lub na szkole. Przedszkole tez mozna jakos ominac - kolejnym nakladem sil i poswiecen - ale co z podstawowka, do ktorej dziecko chodzic juz musi? Padl dobry przyklad z lekarstwami - dziecko ich przyjmowac nie chce, placze, rzuca sie a rodzic mimo wszystko mu je podaje, bo to dla dobra/zdrowia dziecka. Zlobek to takie lekarstwo. Takze na dluzsza mete, zlobek daje dobre podloze na przyszlosc.
- zmianach - kazda zmiana w zyciu dziecka wiaze sie z bolem. Ale kazda zmiana to postep, krok naprzod. Serce rodzica czasem boli, gdy widzi cierpienie dziecka ale to cierpienie jest tymczasowe i - co wazniejsze - przejsciowe. Tak na dobra sprawe, nasze zdrowe do tego podejscie to kolejna inwestycja na przyszlosc.

Jak sobie cos jeszcze przypomne, to dopisze, bo choc od spotkania minelo juz pare dni, to ja co chwila przypominam sobie cos nowego :) Nastepnym razem bede robic notatki :)

Odpowiedz
Gość 2010-05-15 o godz. 06:49
0

Ja podobnie - dużo opowiadałam Jagodzie o żłobku, chodziłyśmy na spacery w okolice żłobka. Opowiadałam jej o dzieciach, o zabawkach, o fajnych paniach...
I zawsze mówiłam, że wrócę o konkretnej godzinie. Zawsze robię to, co powiem Jagodzie, bo ona musi wiedzieć, że może mi wierzyć. Nigdy jej nie okłamuję i tak samo jest ze żłobkiem.
I tez przyznaję, że mimo, że pracuję od roku i obie wiemy, co to jest rozstanie, to miałam łzy w oczach, ale pozwoliłam sobie na nie dopiero jak już nie widziałam Małej.

Odpowiedz
Gość 2010-05-14 o godz. 21:55
0

Rozmawialam dzisiaj z Paniami w żlobku i powiedzialy ze z obserwacji najciezej rozstanie znosza dzieci, ktore nigdy nie byly zostawiane, z opiekunka, ciocia czy babcia. Niby nie jest to wielkie odkrycie, ale znam rodzicow, ktorzy uwazaja, ze az do pojscia do zlobka czy przedszkola dziecko powinno byc tylko z nimi. Dla takich maluchow moment pozostawienia ich w zlobku to szok, na ktory nie sa gotowe. A mamy... placza razem z nimi poglebiając dramat
No dobra przyznam, ze pierwszego dnia sama mialam lzy w oczach ,ale nigdy nie pozwolilabym sobie na to przy dziecku...

Odpowiedz
Gość 2010-05-14 o godz. 14:33
0

Też myślę że warto byleby z umiarem tak żeby w ową pułapkę nie wpasć po same uszy :)

A swoją drogą ciekawa jestem co jeszcze pani psycholog wczoraj mówiła :)

Odpowiedz
Gość 2010-05-14 o godz. 14:18
0

no dobra, momento, ale znając własne dziecko i jego upodobania parę pozytywnych rzeczy o żłobku jesteśmy w stanie chyba powiedzieć ZANIM zaczniemy, prawda? i moim zdaniem warto.

np. moje dziecko zawsze bardzo ciągnęło do innych dzieci - no więc mówiłam jej, że w żłobku będzie dużo dzieci, z którymi się będzie mogła bawić.

zobaczyłam jak poszłam oglądać złobek jakie są zabawki - wiedziałam z grubsza, że niektóre z nich powinny się jej spodobać - o nich mówiłam.

i każda mama pewnie coś 'swojego' też znajdzie.

podsumowując: myślę, że potrzebny jest umiar - oczywiście nie opowiadać o tym żłobku jak o ósmym cudzie świata, ale też nie milczeć jak grób bo nie wiemy, jak będzie.

przecież o innych rzeczach też opowiadamy maluchom na podstawie naszych oczekiwań - o wakacjach, wyjazdach, wizytach, planach itp. też czasem coś nie wyjdzie, też cios dla wiarygodności - ale myślę, że jeśli w zdecydowanej większości przypadków będą się nasze przewidywania sprawdzać, jeśli będziemy potrafiły w razie 'skuchy' przeprosić, spróbować wyjaśnić maluchowi, czemu było inaczej, niż myślałyśmy - to nic strasznego się nie stanie.

Odpowiedz
Gość 2010-05-14 o godz. 13:53
0

panna_van_gogh napisał(a):Dziewczyny,
dziekuje Wam za takie watki, bo dzieki nim wiem jak przygotowac siebie i Maksa do tego co nieuchronne :|
ma nadzieje ze damy rade
Pewnie że dacie radę :) Moją pierwszą reakcją w momencie kiedy uświadomiłam sobie że Ola jednak pójdzie do żłobka była czarna rozpacz ;) z czasem (i w miarę uświadamiania się ;)) totalnie zmieniłam zdanie i teraz wszystkich znajomych namawiam na żłobek :)

Mała napisał(a):Widzisz - i tym sie roznimy. Ciezko mi to przyznac ale mam wrazenie, ze jestem mama nieswiadoma, robiaca wiele rzeczy intuicyjnie. Ty z kolei jestes mama swiadoma. I to procentuje.
Hmmm, świadomie zdaję się na własną intuicję ;)

Odpowiedz
Gość 2010-05-14 o godz. 13:50
0

Majaa napisał(a):Chętnie posłucham rad doświadczonych osób.

Lenka idzie do żłobka od listopada (o ile miejsce się zwolni). Nie mam innego wyjścia. Lilijka zajmie miejsce Leny u dziadka a Lenka do żłobka. Z dwójką niestety mój tata sobie nie poradzi mimo szczerych chęci z jego strony.
Na aklimatyzację będziemy mieli miesiąc. Do pracy wracam z początkiem grudnia i mam nadzieje, że wszystko się jakoś ułoży do tego czasu.
Majaa zapraszamy http://forum.styl.fm/s2/viewtopic.php?t=50215.

Odpowiedz
Mała 2010-05-14 o godz. 13:48
0

Widzisz - i tym sie roznimy. Ciezko mi to przyznac ale mam wrazenie, ze jestem mama nieswiadoma, robiaca wiele rzeczy intuicyjnie. Ty z kolei jestes mama swiadoma. I to procentuje.

Odpowiedz
panna_van_gogh 2010-05-14 o godz. 13:47
0

Dziewczyny,
dziekuje Wam za takie watki, bo dzieki nim wiem jak przygotowac siebie i Maksa do tego co nieuchronne :|
ma nadzieje ze damy rade

Odpowiedz
Gość 2010-05-14 o godz. 13:45
0

Ciekawa jestem gdzie tu pułapka ;) a tak na poważnie to dużo z tych informacji jest w książkach Tracy Hogg. W internecie też szukałam o tym jak ułatwić dziecku rozstania. Staram się postawić na miejscu dziecka, tzn. nie mówię jej niczego czego sama nie chciałabym usłyszeć rozumiejąc wagę słów. Po prostu traktuję (a przynajmiej staram się) ją partnersko, nie jak dziecko a jak osobę :)

A jeśli chodzi o pierwszą część wypowiedzi tzn. że zaczęłam tak mówić dopiero po tym jak się sama przekonałam to właśnie wynika z tego że nie chciałabym żeby ktokolwiek wciskał mi że będzie fajnie w miejscu w którym nigdy nie był i nie ma żadnego doświadczenia ;)

Odpowiedz
Mała 2010-05-14 o godz. 13:40
0

Agusiek napisał(a):Uffff to jestem uspokojona :D te rozmowy z Olą zaczęły się na długo po tym jak Ola przystosowała się do żłobka. Tzn. przekonałam się że:

- podobają jej się zabawki,
- ze smakiem zjada to co dostaje (co u Oli nie jest trudne bo żarłok z niej),
- że radzi sobie w większej grupie dzieci.
Bardzo dobre posuniecie. Dzieki temu jestes wiarygodna.

Agusiek napisał(a):Zawsze też podkreślam jej że Ola do żłobka, a mama do pracy - czyli tą rozdzielność między jednym a drugim.
To czesto pomaga. Dzieci lubia bawic sie w doroslych, nasladowac ich i taki "podzial obowiazkow" sprawia, ze lepiej znosza rozlake.

Agusiek napisał(a):Zawsze mówię jej kto po nią przyjdzie i mniej więcej określam porę. Czyli np. jak się Ola wyśpi to tata po nią przyjdzie.
Tylko trzeba sie trzymac danych obietnic i je spelniac. To wazne.

Odpowiedz
Gość 2010-05-14 o godz. 13:33
0

Mała napisał(a):
Bo co sie okaze, jak w zlobku nie bedzie fajnie?
Co bedzie, jak jakies dziecko nasze dziecko uderzy i bedzie plakalo?
Co sie stanie, jak zabawki nie beda naszemu dziecku pasowaly, bo np. w domu ma ladniejsze?
Co zrobic, jak jedzenie nie bedzie pyszne, bo mama gotuje lepiej?

Okaze sie, ze nasze obietnice sa bez pokrycia a to podwazy nasz autorytet i zachwieje zaufaniem dziecka do nas...

Uffff to jestem uspokojona :D te rozmowy z Olą zaczęły się na długo po tym jak Ola przystosowała się do żłobka. Tzn. przekonałam się że:

- podobają jej się zabawki,
- ze smakiem zjada to co dostaje (co u Oli nie jest trudne bo żarłok z niej),
- że radzi sobie w większej grupie dzieci.

Zawsze też podkreślam jej że Ola do żłobka, a mama do pracy - czyli tą rozdzielność między jednym a drugim. Zawsze mówię jej kto po nią przyjdzie i mniej więcej określam porę. Czyli np. jak się Ola wyśpi to tata po nią przyjdzie.

Zawsze też jak przychodzę po nią to jest taka chwila zanim wyjdziemy na poprzytulanie się :)

Odpowiedz
Majaa 2010-05-14 o godz. 13:29
0

Chętnie posłucham rad doświadczonych osób.

Lenka idzie do żłobka od listopada (o ile miejsce się zwolni). Nie mam innego wyjścia. Lilijka zajmie miejsce Leny u dziadka a Lenka do żłobka. Z dwójką niestety mój tata sobie nie poradzi mimo szczerych chęci z jego strony.
Na aklimatyzację będziemy mieli miesiąc. Do pracy wracam z początkiem grudnia i mam nadzieje, że wszystko się jakoś ułoży do tego czasu.

Odpowiedz
Mała 2010-05-14 o godz. 13:24
0

Nie...

Bo co sie okaze, jak w zlobku nie bedzie fajnie?
Co bedzie, jak jakies dziecko nasze dziecko uderzy i bedzie plakalo?
Co sie stanie, jak zabawki nie beda naszemu dziecku pasowaly, bo np. w domu ma ladniejsze?
Co zrobic, jak jedzenie nie bedzie pyszne, bo mama gotuje lepiej?

Okaze sie, ze nasze obietnice sa bez pokrycia a to podwazy nasz autorytet i zachwieje zaufaniem dziecka do nas...

Tez bylam w szoku wczoraj, bo cala niedziele przed zlobkiem zapewnialam Anie, jak tam bedzie fajnie...

Odpowiedz
Gość 2010-05-14 o godz. 13:20
0

Mała napisał(a):Agusiek napisał(a):Osobną sprawą jest to że często sobie "rozmawiamy" o żłobku, tzn. że jest fajnie, że dużo dzieci, że fajna zabawa etc. Jak jedziemy to opowiadam Oli że zaraz będzie pyszne am, am, że będzie się bawić z dziećmi etc.

Nigdy przy Oli nikt z nas nie powiedział nic negatywnego na temat żłobka :)
Chcialam sie odniesc do tego konkretnego fragmentu.
Ale najpierw zapytam: gdzie tu jest pulapka?
No w żłobku nie ma mamy :(

Odpowiedz
Mała 2010-05-14 o godz. 12:55
0

Agusiek napisał(a):Osobną sprawą jest to że często sobie "rozmawiamy" o żłobku, tzn. że jest fajnie, że dużo dzieci, że fajna zabawa etc. Jak jedziemy to opowiadam Oli że zaraz będzie pyszne am, am, że będzie się bawić z dziećmi etc.

Nigdy przy Oli nikt z nas nie powiedział nic negatywnego na temat żłobka :)
Chcialam sie odniesc do tego konkretnego fragmentu.
Ale najpierw zapytam: gdzie tu jest pulapka?

Odpowiedz
Gość 2010-05-14 o godz. 08:23
0

Zanim posłałam Olę do żłobka przeżyła najpierw miesiąc odzwyczajania od spędzania całego czasu z mamą. Tzn. ja wróciłam do pracy, a przez ten miesiąc zostawał z nią w domu mój mąż. Ola nauczyła się że mama wychodzi, ale w końcu wraca. Pierwszy dzień mojego powrotu do domu był dla mnie totalnym zaskoczeniem bo Ola zaczęła płakać i piszczeć ze szczęścia jak mnie zobaczyła :)

II etap to było spotykanie się z jak największą ilością dzieci, np. w parku, u znajomych i zostawianie Oli żeby się z tymi dziećmi w miarę samodzielnie bawiła.

III etap to było przestawienie mojej osoby na w 100% pozytywne myślenie o żłobku, a następnie przekonanie najbliższych osób co do korzyści i pozytywnych stron żłobka ;)

IV etap to było oswajanie Oli ze żłobkiem, ale poszło to u nas ekspresowo ;) bo wystarczyło 3 dni i Ola została na "pełny etat" w żłobku. Miałyśmy też tą komfortową sytuację że Ola wskoczyła do żłobka w trakcie roku szkolnego i była jedynym dzieckiem które wtedy przechodziło przystosowanie.

Osobną sprawą jest to że często sobie "rozmawiamy" o żłobku, tzn. że jest fajnie, że dużo dzieci, że fajna zabawa etc. Jak jedziemy to opowiadam Oli że zaraz będzie pyszne am, am, że będzie się bawić z dziećmi etc.

Nigdy przy Oli nikt z nas nie powiedział nic negatywnego na temat żłobka :)

To chyba tyle :)

Podzielisz się informacjami z warsztatów

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie