• Rosalinda odsłony: 1412

    Koniec koedukacyjnych szkół?

    I kolejny pomysł kochanego Romeczka
    tym razem oddzielamy chlopców od dziewczynek i posyłamy do różnych szkół
    co wy na to?
    bo ja jestem przeciw zamiast uczyć odmienności i poszanowania dla drugiej płci, Romek chce odizolowac...
    sa plusy oczywiście np brak rywalizacji o ciuchy/chłopaków myśle że bardziej indywidualne podejście...
    ale jak potem nauczyć się wspólnego zycia z płcią przeciwną (nie chodzi tu tylko o małżeństwo ale np o pracę)

    Odpowiedzi (19)
    Ostatnia odpowiedź: 2009-12-15, 20:30:05
    Kategoria: Pozostałe
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
Wiol-ka 2009-12-15 o godz. 20:30
0

myślę o tym często, rady pedagogicnze u nas w szkole prawie zawsze kończą się debatą jak ratować tych młodych ludzi i jak podejmować współpracę z ich rodzicami i
taaak, u nas to samo...
W zeszłym roku doszliśmy do wniosku, że byc może, rodzice w większości będa stawiać się na zebraniu jeśli zobaczą czego poza wiedzą lekcyjną nauczyło się ich dziecko. Tak więc dla rodziców śpiewa szkolny chór, występuje teatrzyk, swój nowy taniec prezentuje kółko taneczne. I co? I nic. Nadal jest 50%.
Prawda jest taka: jeśli jest mi potrzebny podpis rodzica, to wsiadam w auto, jadę i ładnie proszę żeby rodzic podpisał. I czasem mam wrażenie że i uczniowie i rodzice mają tylko prawa, obowiązków żadnych.

Odpowiedz
sylw 2009-12-15 o godz. 20:17
0

Mika, Wiolka, widzę, że borykamy się nie tylko z podobnymi problemami, ale i ludźmi... a może to jedno i to samo
ja też mam dosyć takich wiecznie zaganianych, dla których albo ważna kolejna bibka z domieszką spirytu, albo chcą taki standard życia osiągnąć, by mieć wszystko a przynajmniej prawie wszystko, więc pracują, pracują i pracują wracając do domu po 22 lub nie wracając, będąc często w delegacjach.
a mi żal tych dzieciaków, bo z jednej strony są samotni a z drugiej bronią tych rodziców, jak tylko mogą - i to w obu tych przypadkach

myślę o tym często, rady pedagogicnze u nas w szkole prawie zawsze kończą się debatą jak ratować tych młodych ludzi i jak podejmować współpracę z ich rodzicami i ... kurcze potwornie ciężko coś wymyślić, bo wszystko rozbija się o te ch.... przepisy, które tak naprawdę czesto wiążą nam ręce.

Odpowiedz
Gość 2009-12-15 o godz. 20:14
0

A teraz o tym jak to zrobić. Pomysł nie jest mój a szkoda ;) Wpadli na to Brytyjczycy. Otóż sprawa jest prosta do szkoły uczęszczają dzieci od 7- 8 lat wzwyż. Srednio można policzyć, że w Polsce kobiety rodzą pierwsze dziecko ok. 29 lat. Są to dane z 2003 roku. Widzimy, że kobieta, której dziecko chodzi do szkoły ma ok. 36 lat ( licząc, że jest to jej pierwsze dziecko, w przypadku kolejnych wiek się przesuwa ) . Z początku jako tako w szkole źle nie jest. Problemy zaczynają się w okolicy wieku dojrzewania. mam ma już wtedy koło 40, tata podobnie. Komu w okolicach 40 chce się biegać na szkoły dla rodziców, komu chce się szkolić. No garstce osób. Reszta ma przekonanie : co nam tu naiczyciel będzie trąbił, mam swoje lata i wiem jak dziecko wychowac.
No i sprytni Anglicy wpadla na pomysł tworzenia ośrodków dla małych dzieci - począwszy od zapłodnienia . Ośrodek taki jest centrum kultury, ośrodkiem pomocy społecznej, biblioteką, wypożyczalnią zabawek, przedszkolem, żłobkiem i urzędem pracy, miejscem szkolenia rodziców, aktywizacji zawodowej, klubem itp.. Stwierdzili, że
- ludzie chętniej uczą się gdy dziecko jest małe i to właśnie wtedy są najbardziej chętni na wsparcie i na naukę
- zlepek tych instytucji pozwoli na jak najszybsze zdiagnozowanie problemu i zapewni wielość działań w jednym momencie.
- unika się etykietkowania - ktoś kto idzie do pomocy społecznej równie dobrze iść może do biblioteki
- ludzie chętniej szukają tam pomocy bo w duzej mierze zaangażowani w to są rodzice, sąsiedzi, inne osoby. Rodzina z problemami nie czuje się na cenzurowanym tylko wie, że odwiedza ją osoba, która też miała takie problemy.

Ja miałam okazję bliżej poznać historię ośrodka w Pen Green. Miasteczko te miało podobne kłopoty do różnych śląskich miast : duze bezrobocie, upadający przemysł itp. Aż się prosi żeby coś takiego zrobić u nas. ;)

Odpowiedz
Gość 2009-12-15 o godz. 19:56
0

sylw napisał(a):Mika_ napisał(a):Powinno zacząć się od dorosłych, od ich edukacji.
jestem ciekawa co przez to rozumiesz - tak konkretnie; masz jakiś pomysł, jak to zrobić
pytam, bo kwestia "pedagogizacji" rodziców nie jest prostą sprawą - często nie mają czasu lub im się po prostu nie chce brać udziału w różnego typu szkoleniach, spotkaniach, etc. a poza tym często mają - przepraszam - klapki na oczach i są święcie przekonani, że ich synuś/ córeczka to chodzące aniołki - podczas gdy diabła za skórą noszą ;)

ps. nie wiem czy równie zatwardziałą lwicą walczącą o swe lwiątko nie będę, jak mi Mały podrośnie lol
Słowa " nie mam czasu " u rodziców działają na mnie jak płachta na byka. Co to znaczy, że rodzic dla dziecka nie ma czasu ?
U mnie oznacza to po prostu spychologię. Ja zrobię sobie dziecko, potem żłobek albo lepiej babcia, przedszkole, szkoła, gimnazjum no i ufff ma 18 lat i może se spadać. Najlepiej znaleźć jak najwięcej instytucji na które można zwalić odpowiedzialność za dziecko. Jak ktoś mi mówi, że nie ma czasu to proszę o podanie szczegółowego planu dnia.
No i co tam mamy : kawka z sąsiadką, wyprawa do reala, dwudaniowy obiad z deserem, wyprowadzenie psa, godzinne wylegiwanie się w wannie.
Mówię :" kawkę " można wypić z dzieckiem, z wyprawy zrezygnować i nie biegać tam co dwa dni na promocje, brać prysznic, danie jednogarnkowe, z psem iść na spacer i zabrać dziecko. Tyle.
Kwestia priorytetów. Jeśli zależy mi na dziecku robię tak by znaleźć chwilę by z nim pogadać. Jesli zależy mi na tym, żeby wiedzieć co o 2 nad ranem robi Zdzichu spod 5 z Renią spod 3 to idę na ploty.

Akurat tak się składa, że jestem po morderczym maratonie - przez tydzień miałam konsultacje z rodzicami moich pacjentów. Na moją prośbę żeby przyszli oboje rodziców tylko 5 par przyszło razem. Nie musze chyba tłumaczyć ja można to odebrać. I tak na mniej więcej 23 rodziców tylko jedna para zapytała " Pani co mamy robić, niech nam pani coś doradzi a my się zastosujemy " . Kilka miało postawę neutralną.
najgorzej reagowali rodzice osób u których są problemy z motywacją.
No za cholery robić nic nie będzie. Ani nagroda nie działa, ani kara. Co więcej nie da sie wprowadzić czynnika motywującego w postaci pieniędzy. Kto tu zawinił ? No rodzice. Bo to rodzice uczą dziecka, że są kary i nagrody. I to są sprawy, które wypracowuje się za małego. a ja dostaję do rąk taką osobę jak ma naście lat i mam jej wytłumaczyć, że są kary i nagrody Są rzeczy na których mi zależy a inne mi zwisają.
Co mówi rodzic na wieść, że jego dziecko trudno zmotywować
" To pani jest fachowcem i to pani zadanie ". lol

Jasne człowieku a jak Ty odrobiłeś swoje zadanie ?

Odpowiedz
Wiol-ka 2009-12-15 o godz. 08:52
0

Sylw, widzę że ten sam problem w pracy mamy ;)
I właśnie dlatego zgadzam się z Miką_ - należy zacząć od rodziców. Przeprowadzać dla nich warsztaty i rozliczać z nieobecności. Uczyć wychowywania dzieci. Z moich obserwacji wynika że większość zachowań gimnazjalistów warunkowana jest sytuacją rodzinną . Prawie każdy uczeń, który z jakiegoś powodu trafił do mojego gabinetu pochodzi z rodziny dysfunkcyjnej (dotknietej alkoholizmem, przemocą, długotrwałym bezrobociem i ubóstwem, długotrwałą chorobą. rozbitej). Frekwencja na zebraniach wynosi jakieś 50% - mimo że większość rodziców nie pracuje, a dla dojeżdżających zorganizowany jest bezpłatny transport. Jeśli rodzic przez 2 lata nie trafił do szkoły, to o czymś świadczy, prawda?
Fakt, że środowisko w którym pracuję jest dość specyficzne - ale jestem przekonana że większość wiejskich szkoł, połozonych z dala od większych miast, boryka się z takimi problemami. I nie pomoże tutaj izolacja części uczniów ani podział na dziewczęta i chłopców - przecież popołudniami i tak będą wracać do swoich domów, jeśli komuś nie stanie się krzywda w szkole, stanie się poza nią. Co z tego, że ograniczymy przemoc w szkole, jeśli przeniesie się ona poza jej mury?
Tak sobie myślę, ze efekt przyniosłyby może działania skierowane zarówno do rodziców jak i nauczycieli. Szkolenia, na których obecność byłaby obowiązkowa.

I nadal odbiegając od tematu: sytuacja z ostatniego piątku. Przybiega do mnie zdenerwowana uczennica prosząc o rozmowę z koleżanką z którą dzieje się cos złego. Rozmawiam z dziewczynką, dowiaduję się że od jakiegoś czasu dręczą ją uczennice X i Y. Ponieważ obie panny są mi znane, przeprowadzam z nimi bardzo nieprzyjemną rozmowę na temat przemocy psychicznej. Nawiazuję do sytuacji w Gdańsku (tego samego dnia minutą ciszy uczciliśmy zmarlą Anię). Po południu mamy zebranie, mam więc nadzieję porozmawiać z rodzicami dziewcząt. Żadnej z mam nie ma. W poniedziałek wychowawcy rozmawiają z uczniami o przemocy.
Tego samego dnia dzwoni moja komórka - mama uczennicy X z pretensjami - jak można jej córkę było w taki sposób potraktować? Przez 20 minut tłumaczyła mi że to tamta poszkodowana dziewczynka powinna się "leczyć" a jeśli śmieją się z jej zeza powinna "zrobić laserową korektę wzroku"!!! Ręce mi opadły. Koniec końców, chyba do niej dotarło w czym problem. Na kolejną rozmowę umówiłyśmy się na następny poniedziałek, ciekawe do jakich wniosków dojdzie do tego czasu.
To tak apropos dyscypliny w szkole. Juz widzę lament niektórych rodziców ;)

Odpowiedz
Reklama
sylw 2009-12-14 o godz. 22:17
0

Mika_ napisał(a):Powinno zacząć się od dorosłych, od ich edukacji.
jestem ciekawa co przez to rozumiesz - tak konkretnie; masz jakiś pomysł, jak to zrobić
pytam, bo kwestia "pedagogizacji" rodziców nie jest prostą sprawą - często nie mają czasu lub im się po prostu nie chce brać udziału w różnego typu szkoleniach, spotkaniach, etc. a poza tym często mają - przepraszam - klapki na oczach i są święcie przekonani, że ich synuś/ córeczka to chodzące aniołki - podczas gdy diabła za skórą noszą ;)

ps. nie wiem czy równie zatwardziałą lwicą walczącą o swe lwiątko nie będę, jak mi Mały podrośnie lol

Odpowiedz
Gość 2009-12-14 o godz. 21:40
0

Powinno zacząć się od dorosłych, od ich edukacji. A nie czepiać dzieci i robić oddzielne szkoły dla uczennic i uczniów

Odpowiedz
sylw 2009-12-14 o godz. 14:02
0

Silmarilla napisał(a):A ja powiem tak - po ostatnich wydarzeniach coraz bardziej przychylam się do odseparowanych szkół dla młodocinacyh przestępców (ale z bezstronną weryfikacją owych) i do zniesienia gimnazjów. Ta reforma od początku była IMO poronionym pomysłem...
Ja pracuję w gimnazjum i podobnie uważam, ze od początku pomysł tego szczebla był porojony... lepiejby było oddzielić klasy początkowe od dalszych podstawowych niż zrobić getto, jakie powstałóo na skutek reformy...
nie to żbym bardzo narzekała, bo dzięki temu mam pracę, ale ile człowiek nerwów natraci

co do szkół/ klas jednolitych pod względem płci, to ja jestem za choć raczej klas kontakt by ze sobą mieli a na lekcjach raczej łatwiejsi by byli do ogarnięcia i niektóre tematy łątwiej by się realizowało - choć obawiam się, że mogło by to poskutkować obniżeniem poziomu edukacyjnego w klasach męskich (chodzi o statystykę klasową), bo co tu dużo gadać,a le częściej prymusy szkolne to dziewczyny... i znów byłby problem niskeigo poziomu nauczania/ segregacji/ nierównych szans oświatowych etc...
jednak widząc, co dzieje się obecnie, z pewnością trzeba COŚ zrobić; dlatego nie potępiam w czambuł Giertycha - ale nich ktoś szlifuje te jego pomysły, weryfikuje, odrzuca, byleby konstruktywnie bo skrytykować, to co się obecnie dzieje jest łatwo - trudniej coś z tym w praktyce zrobić

Odpowiedz
ampa 2009-12-14 o godz. 13:05
0

Blutka napisał(a):Dobra, to ja się zapytam ZA CO oni wybudują nowe szkoły?
a po co budowac juz są wybudowane i zamykane
np u mojej babci za mało dzieci było szkołe- clouz -a dzieci do większej wiochy 5 km dalej mają-ale w klasach 0-3 mieli 5 uczniów więc decyzja chyba słuszna, tyle że teraz budynek stoi pusty i co z nim zrobić nikt nie wie,

Odpowiedz
Gość 2009-12-14 o godz. 12:10
0

Rywalizacja o facetow w babskich szkolach to jest dopiero sport wyczynowy A koszarowanie mezczyzn prowadzi wiadomo do czego.

Z mniej drastycznych przykladow - moja matka uczy w ekonomiku. Typowo babska szkola, choc teraz zdecydowanie mniej niz kiedys. Ale byly takie roczniki, ze na cale liceum bylo 10 chlopakow. Klasy choc troche mieszane byly zawsze zywsze, ciekawsze, lepiej zgrane.

Odpowiedz
Reklama
Gość 2009-12-14 o godz. 11:41
0

Gatka napisał(a):czy ktoś moze by raczej zainteresował się tym czemu nauczyciele wychodzą z klasy podczas lekcji?
O tak. Nauczycielka wychodzi na "chwilę", "chwila" trwa 20 minut, lekcja 45 minut. Wynik prawie 50%. Haha.
Mnie utkwiły w pamięci szczególnie tzw. zastępstwa, czyli sprawdzenie obecności, a potem - "no to róbcie sobie co chcecie, tylko nie za głośno"... i zwykle tyleśmy nauczyciela widzieli.
O dziwo nawet studenci są lepiej pilnowani (bo ktoś mógłby coś ukraść, a wyposażenie sali drogie).

Odpowiedz
Gość 2009-12-14 o godz. 11:39
0

Blutka napisał(a):Dobra, to ja się zapytam ZA CO oni wybudują nowe szkoły? Bo to ciekawe - skoro np. w wiejskiej gminie jest tylko jedno gimnazjum, to kto będzie do niego chodził? Chłopcy, czy dziewczynki?
Chłopcy rano dziewczynki po południu albo na odwrót ;)

Odpowiedz
Gatka 2009-12-14 o godz. 11:20
0

"Zli chlopcy" czy tak czy inaczej znajdą sposób ... czy w szkołach koedukacyjnych czy w bramach podwórek ...
W tle ostatnich wydarzeń zastanawiam się: czy ktoś moze by raczej zainteresował się tym czemu nauczyciele wychodzą z klasy podczas lekcji? Pamiętam że za moich czasów było to nagminne, dzieci (czyli my) się cieszyły, ale bezpieczne jak widać to nie jest ...

Odpowiedz
Gość 2009-12-14 o godz. 09:26
0

Madeleine napisał(a):Blutka napisał(a):Dobra, to ja się zapytam ZA CO oni wybudują nowe szkoły? Bo to ciekawe - skoro np. w wiejskiej gminie jest tylko jedno gimnazjum, to kto będzie do niego chodził? Chłopcy, czy dziewczynki?
Blutka, ale Ty nieżyciowa jesteś lol Zrobi się tak, jak dotychczas wydzielało podstawówki od gimnazjów w jednym budynku - jedna szkoła na parterze, druga na piętrze ;)

Słusznie. Wtedy na pewno dziewczynki nie będą zaczepiane przez złych chłopców.

Odpowiedz
Gość 2009-12-14 o godz. 09:13
0

Blutka napisał(a):Dobra, to ja się zapytam ZA CO oni wybudują nowe szkoły? Bo to ciekawe - skoro np. w wiejskiej gminie jest tylko jedno gimnazjum, to kto będzie do niego chodził? Chłopcy, czy dziewczynki?
Blutka, ale Ty nieżyciowa jesteś lol Zrobi się tak, jak dotychczas wydzielało podstawówki od gimnazjów w jednym budynku - jedna szkoła na parterze, druga na piętrze ;)

Generalnie pomysł jak pomysł, nic nowego. Siuda_baba ma rację co do istniejących placówek dla odrębnych płci.

Odpowiedz
Gość 2009-12-14 o godz. 09:05
0

Chłopcy. Dziewczynki do garów. :axe: (To co widać na obrazku to dziewczynka desperacko poszukująca "tworzywa" na obiad...)
Dziwacznych pomysłów, z którymi nikt nic nie zrobi (bo za co i z kim), nie będę komentować. Muszę jednak napisać, że męskie/żeńskie szkoły, najlepiej prowadzone przez zakony, to w tej chwili najbardziej luksusowe placówki. Parę można by dodać, to może czesne spadnie, ale żeby zaraz wszystkie spapugować? ;)

Odpowiedz
Gość 2009-12-14 o godz. 08:57
0

Dobra, to ja się zapytam ZA CO oni wybudują nowe szkoły? Bo to ciekawe - skoro np. w wiejskiej gminie jest tylko jedno gimnazjum, to kto będzie do niego chodził? Chłopcy, czy dziewczynki?

Odpowiedz
Gość 2009-12-14 o godz. 08:28
0

A ja powiem tak - po ostatnich wydarzeniach coraz bardziej przychylam się do odseparowanych szkół dla młodocinacyh przestępców (ale z bezstronną weryfikacją owych) i do zniesienia gimnazjów. Ta reforma od początku była IMO poronionym pomysłem...

To wystraczy. Zniesienie szkół koedukacyjnych to może za duża zmiana, ale na przykład w obrębie szkoły klasy jednorodne pod względem płci?

Odpowiedz
ampa 2009-12-14 o godz. 02:28
0

Rosalinda napisał(a):[...]ale jak potem nauczyć się wspólnego zycia z płcią przeciwną (nie chodzi tu tylko o małżeństwo ale np o pracę)
moja babcia chodziła do żeńskiego liceum i jakoś z ta płcią przeciwną potrafiła współżyć-no potańcówki były wspólne z chłopakami z męskiego liceum,
a czy takie szkoły powinny istnieć ?
mogą i istnieją i jezeli rodzice maja ochotę to do takiej szkoły dzieciaka poślą,
ale aby w ogóle nie było koedukacyjnych szkół to raczej wątpliwe...
a Roman szaleje z pomysłami z dnia na dzień coś nowego...

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie