• Aga27 odsłony: 2870

    Życie towarzyskie :)

    U nas prawie umarło odkąd na swiecie pojawiła sie nasza najmłodsza pociecha, kontakty ze znajomymi ograniczaja sie do maili telefonów, no czasem nas ktoś odwiedzi .... my z dziećmi prawie nigdzie nie bywamy(Aron jada co 1,5 h), zbyt leniwa jestem chyba i nawet myśleć mi sie nier chce o pakowaniu tysiaca rzeczy po to żeby wyskoczyć gdzieś na godzinkę czy dwie .....

    Odpowiedzi (29)
    Ostatnia odpowiedź: 2009-01-19, 23:57:22
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
m_onika 2009-01-19 o godz. 23:57
0

oj tak Aga masz racje czasami to i przyczepka by sie przydala

Odpowiedz
Aga27 2009-01-19 o godz. 22:10
0

monika przyczepka by sie przydała

Odpowiedz
m_onika 2009-01-19 o godz. 19:42
0

hehe dobre Aga no a ja dla meza powinnam brac cos na zmiane bo jak ostatnio tez bylismyw ogrodku to go niechcacy oblalam piwem no i musial jechac do domu sie przebrac

Odpowiedz
Aga27 2009-01-19 o godz. 19:39
0

no chyba zeby nie było ze nigdzie nie chodze wybrałam sie z chłopakami w sobotę poznym popołudniem nba stary rynek.....

i wiecej tego błedu nie zrobie ... oczywiscie tłumy ludzi... Bruncio nie chce chodzić za raczke ... no bo to przecież Aronejk jest mały .... on jest duzi , znalezilsmy wreszcie jakis ogrodek na którym było dosć miejsca zeby postawić obok stolika wózek....
złożyliśmy zamówienie .... pomyślałam że tego mi było trzeba ... Aronek słodko spał , Brunon zgodził sie usiasć na krzesle .......

Brakowało mi juz tylko mrozonej kawy , która wyladowała na mojej sukience(slicznej nowej ) i na spodniach Brunona :o . jak on to zrobił nie wiem .....
wracalismy oklejeni od kawy i soku marchewkowego ....no cóz nie pomyslałam ,żeby oprócz ubranek zapasowych dla dzieci zabrać też coś dla siebie,

Odpowiedz
Nelly 2009-01-19 o godz. 05:32
0

U nas nie jest najgorzej z zyciem towarzyskim.Mamy ten komfort ze mozemy zostawic Elizke z babcia i wybrac sie gdzies razem badz z przyjaciolmi.
Ostatnio udalo nam sie pojechac na randke w nasze stare miejsce-pub-galerie.To bylo nasze ulubione miejsce jeszcze w erze chodzenia ze soba.

Odpowiedz
Reklama
Hala 2009-01-15 o godz. 04:21
0

U nas też jest spokojniej niz przed Wojtkeim. Już w ciązy spasowałam, bo nie odpowiadały mi głośne zadymione puby. Ale w domku, plenerze i w kinie często sie spotykalam z przyjaciólmi. Koleżanki z pracy trochę o mnie zapomniały, jak organizują spotkanie z dziećmi, a maja już starsze, to mnie to nic nie daje bo i tak musze gonić za Wojtkiem i niec nie mam z takiego spotkania. Kiedy był na piersi i spał wszędzie i zawsze to spotkanie było łatwiejsze.
Troche mi brakuje życia towarzyskiego, choć też wyszalałam sie za tuzin innych. Czasami podrzucamy Wojtka babci i możemy pójść na imprezę,a le nei chcemy tego nadużywać.

Odpowiedz
hello 2009-01-14 o godz. 16:12
0

U nas tez troche przygaslo zycie towarzyskie... do nas przychodzi tyle samo osob ule przychodzilo czyli dosc sporo... ale my mniej wychodzimy. Jak sobie pomysle ze mam wyjsc na dlugo i np Lena nie bedzie chciala spac, a ciezko jej zasnac w obcym miejscu, to pozniej bedzie mi strasznie marudzic... wiec to bez sensu... jeszcze kilka miesiecy i bedzie juz latwiej bo nie bedzie tyle spala w ciagu dnia.. wiec jakos dam rade. Ale autkiem na 2-3 godzinki wyskakujemy do znajomych....

Odpowiedz
Gość 2009-01-14 o godz. 04:28
0

A ja nie narzekam. mam mało przyjaciół, ale za to wiernych i oddanych. weekendy spędzamy z naszymi przyjaciółmi - sąsiadami (prawie wszystkie), koleżanki odwiedzają mnie przynajmniej raz w tygodniu. Moja kuzynka kiedy urodziła dziecko powiedziała mi: "Nie gadaj ze znajomymi tylko o dzieciach, bo się znudzą i nie bedą chcieli się spotykać". Ja moich przyjaciółek bezdzietnych nie zanudzam opowiadaniami o nowych osiągnięciach Filipa, choć też nie omijam tego tematu. I to chyba połowa sukcesu. Jestem tą samą osobą, którą byłam przed ciążą, tylko w międzyczasie urodziłam dziecko. Nie musi to zmieniać całego mojego świata. lubię czasami poczuć się jak nastolatka i koleżanki mi w tym pomagają.

Odpowiedz
Gość 2009-01-13 o godz. 15:58
0

Moje zycie towarzyskie, to rozmowy przy kawie z moja sasiadka, czasami wspólny spacer z dziecmi. Czasami wpadnie do mnie kolezanka ze szkoly. Nie brakuje mi wypadów do pubu lub naprawde intensywnego zycia towarzyskiego.Wyszumialam sie wczesniej i tak jak Kejtus pzejechalam na pseudoprzyjaciolach. Teraz lubie spedzac czas z moja rodzina, a czasami wyskakuje na troche polazic po sklepach i zaliczyc po drodze jakas kafejke, wszystko to moge robic bedac jednoczesnie z moja mala córeczka.

Odpowiedz
Gość 2009-01-13 o godz. 15:48
0

U nas tez sie zycie towarzyskie skonczylo, szkoda, ale trudno.

Odpowiedz
Reklama
Gość 2009-01-13 o godz. 15:36
0

KEJTUŚ ALE TY MASZ MORZE, WIĘCEJ DO SZCZEŚCIA NIC NIE TRZEBA... :D

Odpowiedz
Martyna188 2009-01-13 o godz. 05:28
0

ja z mezem i niunia robimy to co przed narodzinami malem tzn spotykamy sie ze znajomymi jezdzimy nad wode na jakies rozne spotkania typu grille no i oczywiscie znajomi wpadaja do nas

Odpowiedz
Gość 2009-01-13 o godz. 05:18
0

no widzisz...

aja mam takie "szczescie" ze przyciągam w jakis sposob ludzi do siebie ale z natury jestem raczej samotniczką(stwierdzam to teraz przy dziecku)
nie brakuje mi wyjsc do znajomkow czy piwko bo najlepiej czuje sie w domku,o.

Odpowiedz
Trissy 2009-01-13 o godz. 05:06
0

kejtus a mi brakuje :(
Nie zebym jakas specjalnie rozrywkowa byla i prawie w domu nie bywala. Ale jak mieszkalam jeszcze w Wawie to mialam kilka kolezanek z liceum i kolezanke z pracy ktora poznala mnie ze swoja paczka. I zawsze bylo gdzie wyjsc, pobawic sie czy nawet wyplakac w mankiet.

Teraz mam w pracy kolezanki. Z dwoma sie niby bardziej zaprzyjaznilam. Jedna z nich ma domek i czasem w weekendy wpadalismy do niej. Ale potem cos jej sie poprzestawialo w glowie, nie potrafi juz gadac o niczym innym tylko o robocie. A jak jestesmy z mezami to glupio gadac o czyms co dla nich jest obce. Zreszta w weekend trzeba sie wyluzowac a nie ciagle o robocie. No i sie wyjazdy urwaly. Z druga mam kontakt lepszy ale ona ma duza rodzine i im czas poswieca. No i tyle co w pracy pogadamy.

Mam na klatce dwie w podobnym wieku i z malymi dziecmi ale jedna jakas dzika a druga maruda straszna (az czasem uciekam przed nia ;) ). Na spacery nie chodze w tygodniu bo nie ma kiedy, w weekendy najczesciej na dzialce. To i poznac nie mam jak jakiejs psiapsiolki :)

Odpowiedz
Gość 2009-01-13 o godz. 05:05
0

Życie towarzyskie umarło gdy urodziłą się córcia, ale teraz postanowiłam jakoś to połączyć, jeszcze nie mam pojęcia jak to zrobię, ale wiem jedno będę próbować, ponieważ nie chcę znów stać się gosposią. Pragnę żyć jak normalna kobieta i cieszyć się życiem.

Odpowiedz
Gość 2009-01-13 o godz. 05:00
0

trissy ja jestem w podobnej sytuacji
ale powiem szczerze ze nie brakuje mi towarzystwa,wczesniej ostro przejechałam sie na kilku "znajomych" i teraz odpoczywam

mam taką kolezanke dokawy
poznałysmy sie w szpitalu na patologii ciąży ale z jej synkiem nie da sie nawet kawy spokojnie napic ot taki jest maruda

naprawde wystarcz mi towarzystwo mojego jedynego przyjaciela-Patrycji i mężusia też.....

Odpowiedz
Trissy 2009-01-13 o godz. 04:44
0

A ja odkad wyszlam za maz i przeprowadzilam sie do Gdyni nie mam zadnego zycia towarzyskiego. Jeszcze przed ciaza spotykalismy sie z moimi kolezankami z pracy. A teraz i to sie urwalo.
Nawet jak bym mogla zostawic Mlodego i sie spotkac z jakas kolezanka na kawe to nie mam z kim.
Ot takie to zycie po przeprowadzce. :(

I faktycznie - przy karmeiniu butelka ilosc betow do zabrania rosnei zatrwazajaco. Na dodatek trzeba sie martwic skad wziasc goraca wode bo te termoopakowania to gowno warte.

Odpowiedz
BOLKOWA 2009-01-13 o godz. 04:05
0

JA WOGÓLE PRZED ZWIĄZKIEMZ KAROLEM, MIAŁAM MNÓSTWO ZNAJMOYCH, DOSŁOWNIE DZRWI SIĘ TU NIE ZAMYKAŁY. MIAŁAM BARDZO DUŻO KOLEGÓW. W CZASIE ZWIAZKU Z KAROLEM SIŁĄ RZECZY URWAŁO SIĘ ALE BYLI INNI ZNAJOMI, MIELISMY TOWARZYSTWO, PACZKĘ. TERAZ JAK JEST NATALKA TO BAAARDZO SIĘ URWAŁO, SPOTKANIA RAZ NA JAKIS CZAS, JEDYNIE GG. JUŻ TAK NIE MAMY GOŚCI ITD. MAMY KILKU ZNAJOMYCH, ALE JUZ NIE JEST TO SAMO. MY TERAZ DUZO CZASU SPEDZAMY Z RODZINKĄ, BO JEDNAK ONI ZAWSZE SĄ PRZY NAS... MYSLE ZE CI ZNAJOMI KTÓRZY NIE MAJĄ TERAZ DZIECI A PÓŹNIEJ JAK BĘDĄ JE MIELI PRZYPOMNĄ SOBIE O NAS... PODOBNO DZIECI ŁĄCZA...

Odpowiedz
Gość 2009-01-13 o godz. 04:03
0

moje zycie towarzyskie to tez raczej - dom i mój synek! pwiem szczerze ze nie przeszkadza mi to. wszedzie z nim pomykam, tez tak jak wy dziewczyny - w fotelik i biegam robie na miescie to co trzeba!
czasami spotkamy sie ze znajomymi ale w dzien na krótko.
DZIECKO ODWRACA TROCHE PRIORYTETY W ZYCIU, przynajmniej u nas i to co kiedys bylo wazne juz teraz niekoniecznie jest..

Odpowiedz
dunia 2009-01-13 o godz. 02:54
0

Ja mialam zycie towarzyskie przed wyjsciem za maz, wyszalalm sie, mielismy paczke ale wszystko sie jakos rozlecialo z tego wzgledu ze kazdy poszedl wlasna droga a czesc powyjezdzala za granice. Teraz mamy znajomych ale zadko sie spotykamy, mi w zupelnosci wystarczy moj maz i dziecko. Tutaj raczej trudno o dobrych znajomych.

Odpowiedz
Gość 2009-01-13 o godz. 02:13
0

Ja mam nadzieje, ze moje zycie towarzyskie ożyje jak mąż wróci. Choć czasami ktoś wpadnie lub podlece gdzies z chłopakami na grilla. Największe życie towarzyskie mam z Wami kobitki .

Odpowiedz
Gość 2009-01-13 o godz. 01:36
0

ja też tak robię, biorę fotelik co się wpina do wózka, wsadzam Kasię w samochód i lecimy na miasto tam gdzie nie wjeżdża sie wózkiem bo nasza prowincja nie jest w każdym miejscu przystosowana dla matek z wózkiem to po prostu biorę Kasiunię na ręce i idziemy "załatwiac" sprawy, nic mi nie brakuje jeśli chodzi o życie towarzyskie bo również chodzimy z Kasiunią bo prawdziwi znajomi zawsze wiedzą że z nią przyjdziemy :D nie uważam, że życie towarzyskie musi się kończyć z urodzeniem dziecka tak samo jak "normalne życie" czyli chodzenie po sklepach itp. dlatego czekam na tę nową lżejszą spacerówkę, aby śmigać z Kasią dalej :D

Odpowiedz
iskierka55 2009-01-13 o godz. 01:29
0

Ja Alunię ze sobą ciągam wszędzie odkąd miala 3 tyg. i tak jest nadal wszędzie razem.
Alicja ja też mialam sine ręce od noszenia fotelika z Alunią, teraz idzie już na wlasnych nóżkach :D Obie uwielbiamy to nasze chodzenie i jeżdżenie :D

Odpowiedz
alicja-w-krainie-czarów 2009-01-13 o godz. 01:17
0

Monika fajnie tak jest, prawda? Tylko ręce czasem odpadają od dźwigania. Dziś mam załatwione nadgarstki - jutro mąż będzie nosił wózek i gondolę! :P Podziwiam Cię, bo masz aż dwóch urwisów.

Odpowiedz
m_onika 2009-01-13 o godz. 00:57
0

Alicja ja też wszędzie biorę Ksawiera i Dawida po wszytskich urzędach pocztach, bankach moi chłpocy już tak sie wychodzili że ho ho i w niczym mi nie przeszkadza . Chociaż czasami Dawida zostawiam u Michała w firmie bo wiem że będzie się denerwował on raczej nie lubi załatwiac urzędowych spraw

Odpowiedz
alicja-w-krainie-czarów 2009-01-13 o godz. 00:52
0

A propo's życia towarzyskiego. Kolega z pracy mojego męża zapytał go ostatnio z lekkim przekąsem, czy aby na pewno on i ja radzimy sobie dalej świetnie bez pomocy rodziców i teściów. Mąż odparł, że oczywiście tak, bo pomoc innych nie jest nam do niczego potrzebna. Tamten pan bardzo się zdziwił. No, a jak chcecie np. pójść do kina albo do znajomych??? To chyba zostawiacie dziecko z babcią? A mój mąż na to, że po co, skoro do kina można pójść na seans dla matki z dzieckiem, co prawda nie razem, bo mąż jest w tych godzinach w pracy, ale co z tego, film ten sam, a do znajomych chodzimy z dzieckiem i w niczym nam nasz synek nie przeszkadza. A jeśli mam ochotę gdzieć pojechać, to męża też nie potrzebuję, biorę synka w gondoli i zapylam po całym mieście, załatwiam sprawy. Był ze mną wszędzie - w urzędzie, u lekarzy, na zakupach, dosłownie wszędzie, po prostu jeśli mam coś do załatwienia, to wsiadam w samochód i pomykam, a mały raczej nie ma nic przeciwko temu, sądząc po tym, jak smacznie śpi. Żona owego pana nie była w stanie tego zrozumieć, że mając dziecko dalej można prowadzić bardzo aktywne życie, nie tylko towarzyskie, można pogodzić obowiązki i przyjemności. Teraz tak patrzę na to co napisałam i myślę sobie, że to chyba kwestia tego, że ludzie dzielą się na dwie kategorie: tych, dla których szklanka jest do połowy pełna i tych, dla których szklanka jest w połowie pusta. I że tak naprawdę zmiana w życiu towarzyskim po urodzeniu dziecka jest zmianą pozytywną, wystarczy tylko nie trzymać się kurczowo pewnych mentalnych schematów...

Odpowiedz
iskierka55 2009-01-13 o godz. 00:08
0

Życie towarzyskie prowadzę z innymi mamami w piaskownicy :D czasami jakieś spotkania ze znajomymi, którzy też mają dzieci, ale ogólnie to posucha w tym życiu towarzyskim, tyle, że mi nie brakuje niczego do szczęścia :D

Odpowiedz
m_onika 2009-01-13 o godz. 00:02
0

No a u nas życie towarzyskie jest na plus. W każdy prawie weekend spotykamy się ze znajomymi. ALbo oni przychodzą do nas albo my gdzieś wychodzimy :) Tydzień temu bylismy ze znajomymi w Rucianym (mają brzdąca o 1 miesiąc młodszego) a dwa tygodnie temu bylismy całą gromadka w ogródku piwnym . Było bardzo fajnie i miło. No a ten weekend stoi pod zankiem zapytania z powodu choroby Ksawiera i raczej spędzimy go domu conajwyżej spacer jakiś i na lody. Nic nie planuje ale czas pokaże swoje :)

Odpowiedz
Gość 2009-01-12 o godz. 23:40
0

U nas w zasadzie to samo. Niby maly co 3 h jada, ale szczyt zycia towarzyskiego to spotkanie kogos znajomego podczas spacerku po parku i o ile maly nie marudzi to godzinka pod parasolami.
Oddzielnie to w sumie tez tak srednio... Raz na miesiac ide na winko i ploty do sasiadki, a moj chlop czasami gdzies z kolegami idzie.

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie