Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
Gość 2009-05-27 o godz. 09:14
0

U nas nawet fajnie jest! Wszystko już się poukładało - sama daję sobie ze wszystkim radę - chyba dlatego że miałam dużo młodsze rodzeństwo. Czasami brakuje mi męża, który całymi dniami pracuje i ciągle go nie ma - więc chyba dlatego jest tak dobrze - nie mamy kiedy się nawet posprzeczać Ale najgorzej jest z teściami - chciałabym wysłać ich na drugi koniec świata - we wszystko mi się wtrącają:(!!!!

Odpowiedz
miu miu 2009-05-26 o godz. 14:20
0

U nas istny meksyk.Były juz kłótnie krzyczelismy na siebie raz mu nawet wykrzyczałam ze go juz nie kocham
Mój mężczyna jest wyjątkowo cierpliwą osoba ja tez nie gniewam sie długo wiec jakos to przetrwalismy.
Generalnie to ja go bardzo kocham jest wspaniałym ojcem.Podziwiam go tez za to ze bez szemrania wytrzymał prawie rok bez seksu bo całą ciąże miałam zakaz a pierwsze miesiące po porodzie to wiadomo...
Uwazam ze jak na meżczyzne to wyczyn.
Tak jak Agam liczyłam sie z tym ze przybedzie obowiazków i nie narzekam.Jedyne co mnie wyprowadza z równowagi to brudne skarpety walające sie koło komputera i wszedzie gdzie popadnie bo ja juz nie mam czasu ani siły zeby je zbierac....
Ach ci faceci.

Odpowiedz
Trissy 2009-05-26 o godz. 08:42
0

No to widze ze mamy podobnie.
Ja tez bardzo kocham Hubiego i juz nie wyobrazam sobie zycia bez neigo ale bardzo tesknie za ta beztroska ktora byla zanim on sie pojawil.
Teraz juz nic nie jest spontaniczne i niespodziewane. Wszystko trzeba obmyslec, zaplanowac, ulozyc. Nawet nie przytulamy sie juz wtedy kiedy mamy na to ochote tylko wtedy kiedy akurat mozemy.
Czas odliczam karmieniami, przewijaniem i spaniem.

Czasem mam ochote po prostu uciec z domu i zapomniec ze mam dziecko.

Nie sadze ze bedzie lepiej wraz z uplywam czasu. Mlody zacznie chodzic, rozrabiac, trzeba bedzie miec oczy dookola glowy.
Ja mam ciagle wrazenie ze "uwolnie" sie dopiero na emeryturze.

Odpowiedz
Gość 2009-05-25 o godz. 08:02
0

Dziewczynynie moze byc tak samo jak wtedy kiedy było sie tylko we dwoje. Pojawia sie dziecko jest nas troje, w moim przypadku juz 4 . Pogodziłam sie z tym że juz będzie zawsze bardziej odpowiedzialnie bo sa dzieci. Tochę to cięzko wytłumaczyć, ale ja jak mam doła lub problemy to wracam myślami do tych czasów , kiedy bylismy tylko sami.

Odpowiedz
Hala 2009-05-25 o godz. 07:10
0

A u nas jest bardzo dobrze, tzn miedzy nami. Co nie znaczy ze ja nie miewam humorów, że nei tęsknie za pracą i ze niemam ochoty czasami rąbnąć drzwiami i wszystko zostawić. Ale jakoś to na nas nei wpływa negatywnie. Myślę ze to głownei zasługa Pawła, jest strasznie wyrozumiały, duzo znosi cierpliwie i bardzo mi pomaga. I powiem wam jeszcze ze w tych sprawach jest rewelacyjnie,c hyba ciąża w nas coś zmieniła, bo musieliśmy sobie jakoś radzić z zakazem normalnego współżycia. No i jest świetnym tatą. Kocham go za to szalenie.

Odpowiedz
Reklama
hello 2009-05-25 o godz. 02:04
0

A ja mysle ze bedzie lepiej tylko nie przez te pierwsze miesiace.....

Odpowiedz
Anabela 2009-05-24 o godz. 17:18
0

Ja tak sobie teraz pomyślałam, że skaczemy sobie do oczu, bo mąż przez 3 tygodnie miał urlop i siedział w domu? Bo normalnie to widujemy się tylko wieczorem, w weekendy też najczęściej pracuje, więc nie mamy czasu na kłótnie . Będę musiałą zaobserwować od poniedzialku nasze relacje, może będzie lepiej?
Ja też uważam, że nigdy już nie będzie jak kiedyś, bo przede wszystkim nie będzie już tej beztroski. Zawsze będziemy musieli (oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu) liczyć się z Igorem, to on teraz będzie pępkiem świata. Trzeba się przestawić na inne fale i dalej ciągnąć razem ten wózek. :D

Odpowiedz
Gość 2009-05-24 o godz. 13:51
0

ja tez mysle, ze juz nigdy nie bedzie, jak kiedys, ale mam gdzies gleboko nadzieje, ze moze kiedys bedzie jeszcze lepiej (oby nie dopiero na emeryturze).........

agam dlaczego tak razdko zagladasz na baybusa???

Odpowiedz
Gość 2009-05-24 o godz. 13:42
0

Ja jednak mysle, ze nigdy juz nie bedzie tak samo, a szkoda :(

Odpowiedz
Gość 2009-05-24 o godz. 13:35
0

Może moja wypowiedź trochę głupio zabrzmi, ale kiedy decydowaliśmy się na dziecko wiedziłam dokładnie co mnie czeka i tak prawdę mówiąc nigdy nie myślałam że będzie różowo. Kocham te małe istotki ponad wszystko. Pomyślcie sobie tylko ja mam dwa razy więcej roboty z bliźniakami i choćby były najkochańsze pod słońcem to i tak przebieram, karmię, kąpię x 2. Ale już myślę jak to fajnie będzie jeździć z nimi na narty, chodzić na basen itd. Wszystko robimy z myslą o nich. Mąż też myśli innymi kategoriami, czasami przesadza (mam na myśli pieniądze), ale twierdzi że to wszystko dla nich. Widujemy się bardzo mało. Wieczorami ja jestem padnięta, on zresztą też. Ale jakoś kręci się to wszystko, raz lepiej, raz gorzej. Kochamy się bardzo i to chyba najważniejsze. A i ja czasami mam humorki i wyrzucam mu że siedzę całymi dniami z dziećmi, a on chodzi na piwo, treningi, do pracy i wogóle wszędzie. Dobrze że jest mniejszym nerwusem odemnie. I tak zawsze na drugi dzień jest dobrze. Bo tak musi bć. Wszystko dla tych małych gówniarzy.

Odpowiedz
Reklama
Gość 2009-05-24 o godz. 12:50
0

Właśnie byłam na innym forum i chciałam tam rozpocząć nowy temat, żeby się w końcu komuś wyżalić, wykrzyczeć. Potem stwierdziłam, że to głupie i nawet pojawiło się we mnie poczucie winy, że jest mi tak źle a mam przecież takie cudowne dziecko. Zamknęłam więc tamtą stronę, otworzyłam Bayusa i proszę :)
AAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!
To jedyne co mogę dzisiaj napisać na ten temat. Małej wychodzą zęby i STRASZNIE marudzi. Nie mogę nawet odejść na krok, bo ona szaleje. Łzy leją się z jej małych oczków strumieniami. Wariuję już. Marzę o tym, żeby wyjść gdzieś bez niej. Mam taki patent, że wychodzę z nią na pół godziny/godzina na spacer, a potem wystawiam wózek na balkon i ona sobie tam śpi ze 2 godzinki. Jeśli jednak coś mi się nie uda, obudzi się w trakcie przenoszenia na balkon lub coś w tym stylu, to czuję, że zaraz dostanę ataku histerii. Mam przed oczami kolejne godziny zabawiania, przewijania, karmienia itd. itp.
Czasami mam wrażenie, że mnnie już nie ma. Jest tylko mama Julki, a dawna Anka gdzieś zniknęła. Ani chwili bez Małej. "Nie masz czasu na sen, nie masz czasu na seks..." to idealnie opisuje moją (i waszą pewnie też) sytuację.
Znajomi też gdzieś wyparowali. Nikt nie dzwoni, nie przychodzi. Mówią, że nie chcą przeszkadzać. Ale tak na dobrą sprawę chyba nie wiedzą o czym ze mną rozmawiać. Bo co ciekawego może mieć do powiedzenia kobieta siedząca w domu i zajmująca się dzieckiem :(
Płaczę dzisiaj po raz nie wiadomo który...

Odpowiedz
Anabela 2009-05-24 o godz. 12:43
0

Ja nawet nie potrafię określić zmian w naszym życiu. Wiem napewno, że Artur stara się być dobrym ojcem, ma świetne podejście do dzieci, ale z drugiej strony są momenty, kiedy jego pomysły mnie tak drażnią, że nie mam siły słuchać. Mam wtedy wrażenie, że nie dorósł jeszcze do tej roli. I wtedy zaczynają się kłótnie. Kiedyś też nam się to zdarzało, ale rzadko, a teraz byle pierdoła jest w stanie mnie wyprowadzić z równowagi. Póki co zrzucam to jeszcze na hormony, ale jak będzie dalej?
Przez pierwszy miesiąc miałam za zle całemu światu, że muszę siedzieć w domu jak w klatce, potem że każdy dzień wygląda tak samo. Artur mnie nie rozumiał, bo jak wracał z pracy, to pare godzin z małym nie sprawiało mu kłopotu. A ja caly dzień jak kołek, Igor potrafił bez powodu urządzać koncerty i jak sobie myślałam, że Artur jest miedzy ludźmi, żyje innymi problemami, to mnie jeszcze bardziej załamywało.
Zbliżają się walentynki i chcieliśmy wyjść gdzieś razem, ale nie mamy kiedy. Skończy się pewnie kiszeniem ogóra w domu. Mam tylko nadzieję, że idzie ku dobremu.

Odpowiedz
hello 2009-05-24 o godz. 11:39
0

Fletzerke, ja Cie rozumiem, bo chwilami czuje sie tak samo.... mimo iz kocham Lenke najmocniej na swiecie to chce wrocic do pracy, poprostu mi tego brakuje. Chce przyjsc do domu o 16 i stesknic sie za nia. Bo teraz czasami juz marze o tym zeby poszla spac bo chce odpoczac. I bardzo brakuje mi chwil spedzonych wspolnie z mezem, wspolnego ogladania filmow, jedzenia, wyglupiania sie.... poprostu nie ma kiedy.... i to mnie smuci.... ale pocieszam sie ze jak mala bedzie juz chodzic i zacznie gadac to wszystko zacznie wracac do normy... ale to jeszcze jakies 9 miesiecy...

Odpowiedz
Gość 2009-05-24 o godz. 09:29
0

A mnie brakuje tych milych chwil razem, kiedy bylam zona, a nie tylko mama... Ja wieczorem padam, on siedzi z Mala. Ja za to zrywam sie rankiem, a on leci do pracy. Nie mamy czasu dla siebie i tylko siebie. Wyjscie z dzieckiem to nie to samo, ciagle mysle czy juz zrobila kupe (rety, czy jest tu gdzies przewijak w poblizu?!), a moze glodna (rany, gdzie tu podgrzac ten obiadek dla niej?!), znowu wszystko wyplula (a tu zimno i gdzie ja przebrac?!). Czuje sie maksymalnie uwieziona. Od 7 miesiecy siedze z nia caly czas poza kilkoma doslownie wyjsciami na rozmowe o prace czy do lekarza. Niesamowite, ale moj malzonek jest caly szczesliwy, w ogole sie nie skarzy i nie narzeka, z cierpliwoscia aniola wszystko przy Malej robi. A ja niestety mam wrazenie, ze juz nigdy nie bedzie jak dawniej. Jestem zabiegana, ciagle niewyspana, mysle kategoriami pieluchy i papki i mam maksymalnie dosc.

Odpowiedz
Gość 2009-05-24 o godz. 09:20
0

Ja - uzyje tu slow fletzerke - uwazam ze okres od porodu do teraz to w moim zyciu bardzo traumatyczne przezycie. Inaczej sobie wszystko wyobrazalam, nie sadzilam, ze bede miec tyle problemow ze zdrowiem dziecka, czulam sie tak bezsilna, jak patrzylam na nia jak cierpi, teraz znowu poblemy z jedzeniem. Chcialam byc szczesliwa mama, miec tryskajkaca radoscia i miloscia rodzine, a przez te problemy, nie wyglada to tak rozowo. Wrecz przeciwnie, wciaz mysle tylko o malej, zyje od karmienie do karmienia i modle sie by jadla to sztuczne mleko, maz jest dla mnie zdecydowanie na drugim planie. Poza tym - mimo ze to rozumiem - jestem zla, ze ona ma na codzien inne rzezcy w glowie, wychodzi do pracy, chodzi na sluzbowe imprezy, spotkania, widuje sie z ludzmi, a ja siedze zamknieta w domu i mysle tylko : zjadla tylko 30, musze jej dolac za godzine troche, zjadla 50, moge poczekac 2 godziny...Mam tego tak dosc chwilami, ze wszystko wyladowuje na mezu, on mnie nie rozumie i jak czasem placze z tego wszystkiego, mowi mi ze jestem za slaba psychicznie, ze go to denerwuje...... I tak w kolko ja zla na niego, on nie rozumie ze mi ciezko, ma pretensje, ze niewiele robie w domu.... A kiedy jak ja albo wlewam w nia jedzenie, albo ja nosze, bo ulewa.znowu wlewam.... czasem nawet nie mam czasu sie umyc..

I tak z cudownego malzenstwa narazie przeobrazilismy sie w ludzi wciaz majacych do siebie pretensje, ale na szczescie czasem sami sie do tego przyznajemy, ze to nerwy, zmeczenie i starch o zdrowie Ani nami powoduje.
Mam nadzieje, ze kiedys bedziemy starac sie o siebie na codzien, tak jak to bylo przed pojawieniem sie Ani...

Odpowiedz
Catalabama 2009-05-24 o godz. 08:03
0

jest OK

Odpowiedz
Gość 2009-05-24 o godz. 06:45
0

bylo inaczej po porodzie jak szalaly we mnie hormony,czyli roznie,raz czulam sie szczesliwa raz zaniedbywana itd. teraz jest lepiej
po prostu oswoilismy sie oboje z nowym czlowiekiem,pokochalismy je inaczej niz siebie,stworzylismy fajna rodzinke
powoli wracam tez do formy sprzed ciazy,nawet wrocila ochota na sex-tak po prostu
JEST DOBRZE

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie