"Moja żona zepsuła nasze dziecko. Teraz rówieśnicy się z niego naśmiewają..."

"Moja żona zepsuła nasze dziecko. Teraz rówieśnicy się z niego naśmiewają..."

"Moja żona zepsuła nasze dziecko. Teraz rówieśnicy się z niego naśmiewają..."

Canva

„Na początku jej zaufałem, bo myślałem, że jako matka wie najlepiej, co jest dobre dla naszego brzdąca. Jednak mój syn, który ma w domu do dyspozycji jedynie drewniane klocki i książki, czuje się jak obywatel drugiej kategorii w przedszkolnym świecie pełnym radości i kolorów...”

Reklama

Publikujemy list naszego czytelnika. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Moja żona zepsuła nasze dziecko

Chciałbym podzielić się pewną sytuacją, która doprowadziła mnie do niepokoju jako ojca i męża, a zarazem sprawiła, że czuję ogromny żal do mojej żony. Oto bowiem kobieta mojego życia i matka mojego dziecka naczytała się poradników i wpadła na genialny jej zdaniem pomysł, żeby wychowywać naszego syna w dziwnym duchu.

Zrezygnowała z plastiku w każdej formie. Pokój Jacusia wygląda jak jakaś wytwórnia stolarska, ale jej zdaniem to dla dobra dziecka. Bawialnie? Absolutnie zakazane! Są za kolorowe, za głośne i jak to nazwała — zbyt przebodźcowane. Dzieci bawiące się kolorowym plastikiem to dla niej coś nie do zniesienia. Ale to nie wszystko! Moja żona wymyśliła też, żeby odciąć Jacusia od wszystkich bajek i bajeczek.

Na początku jej zaufałem, bo myślałem, że jako matka wie najlepiej, co jest dobre dla naszego brzdąca. Jednak mój syn, który ma w domu do dyspozycji jedynie drewniane klocki i książki, czuje się jak obywatel drugiej kategorii w przedszkolnym świecie pełnym radości i kolorów.

Dziecko w czerwonych ogrodniczkach stojące przed ekranem telewizora, na którym wyświetla się bajka Canva

Teraz wszyscy się z niego naśmiewają

Wyszło na to, jakbyśmy zaszyli naszego malucha w jakiejś jaskini, pozbawiając go dostępu do świata, który jest normą wśród jego rówieśników. Ci z kolei mieli z niego niezły ubaw, gdy na balu przebierańców (pewnie za namową mojej żony) postanowił wystąpić w przebraniu Gucia z „Pszczółki Mai". Tak, tak, dobrze czytacie! Nie został Batmanem, Spidermanem czy innym superbohaterem, tylko owadem.

Wszyscy koledzy z jego grupy na jego widok zareagowali głośnym śmiechem. A mój biedny syn, zamiast brylować w swoim przebraniu, czuł się przygnębiony i smutny. Gdy przyjechałem po niego do przedszkola, miał w oczach łzy. Zapytałem więc, dlaczego wybrał przebranie Gucia, a on powiedział, że nie zna innych bohaterów, bo mama nie pozwala mu przecież oglądać bajek.

Jako ojciec, który większość czasu ze względu na pracę spędza poza domem, czuję się tak, jakbym został wrzucony a głęboką wodę bez kamizelki ratunkowej. Czuję, że moja nieobecność wywołuje konkretne konsekwencje. Niby pracuję, niby zarabiam na chleb dla rodziny, ale gdy takie sytuacje wychodzą na jaw, czuję się jak totalny outsider, który nie ma nic do powiedzenia w sprawach wychowania naszego dziecka.

Nie mogę pozwolić na to, by mój syn został „zakładnikiem” podejścia do wychowania, jakie reprezentuje moja żona. Mam nadzieję, że znajdziecie jakiś sposób, który pozwoli mi rozwiązać ten problem.

Zaniepokojony tata i mąż

Syn Krzysztofa Rutkowskiego przygotowuje się do pierwszej komunii. Z tej okazji dostanie... Samochód. Zobacz zdjęcia!
Źródło: instagram.com/majaplich
Reklama
Reklama