"Mam problem z teściową. Co przyjedziemy, powtarza się ten sam krępujący scenariusz..."

"Mam problem z teściową. Co przyjedziemy, powtarza się ten sam krępujący scenariusz..."

"Mam problem z teściową. Co przyjedziemy, powtarza się ten sam krępujący scenariusz..."

Canva

"Jestem świeżo upieczoną mężatką i mam pewien kłopot z moją teściową... Niechętnie do niej jeżdżę, bo za każdym razem, gdy mamy wracać, powtarza się ta sama sytuacja. Ja się zapieram rękami i nogami, a ona swoje. Już nie wiem, jak mam z tą kobietą rozmawiać... Jak mam jej powiedzieć, żeby jej nie zranić, że nie oczekuję od niej takiego pożegnania. Nie po to przyjeżdżamy, a ja umiem zadbać o byt rodziny".

Reklama

Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Lubię moich teściów, ale mam problem z wizytami u nich

Od półtora roku jestem szczęśliwą mężatką. I choć mają teściowie to sympatycznie ludzie, mam z nimi pewien problem. Zwłaszcza z teściową, choć ostatnio teść też dorzucił swoje trzy grosze.

Razem z Markiem odwiedzamy jego rodziców średnio raz w miesiącu, bo taki wyjazd to dłuższa wyprawa i zazwyczaj planujemy sobie zostać u nich z noclegiem i wracamy dopiero w niedzielę.

Nie oczekuję tego, żeby teściowa traktowała mnie jak jakąś księżniczkę i zostawiała stół po brzegi potrawami, które w dodatku niekoniecznie trafiają w nasz gust. Wiecie, teraz się trochę inaczej gotuje, nie sypie się tyle soli i nie zużywa się hektolitrów oleju do smażenia. Ja wolę bardziej lekkostrawne rzeczy... Zwłaszcza teraz, gdy jestem już w trzecim miesiącu ciąży i coraz częściej mam mdłości.

Tymczasem teściowa nastawia wszystkiego na stół jak dla 10 osób i oczekuje, że my to pozjadamy. Co się jeszcze ani razu nie zdarzyło...
teściowa rozmawia z synową canva.com

Teściowa na odjezdne pakuje nam kilogramy jedzenia

W efekcie od półtora roku każda wizyta u moich teściów kończy się w ten sam krępujący dla mnie sposób. Teściowa pakuje mi w siaty wszystko, co zostało na stole, a do tego jeszcze wciska karton przetworów i ogórki kiszone, których nie znoszę!

Ostatnio nawet teść wtrącił swoje trzy grosze i już na sam odjazd zapakował nam prosto do bagażnika worek ziemniaczków... Myślałam, że padnę. Mówiliśmy, że nie ma sensu tego wieźć, niech zostawią sobie, ale gdzie tam! Myślicie, że posłuchali?

Dla mnie te podarki są kłopotliwe i nieraz już próbowałam jej powiedzieć, że zwyczajnie nie chcę... Potrafię zrobić sama zakupy i naprawdę nie ma takiej konieczności, żeby to teściowa zapełniała nam półki w lodówce. Oboje z mężem zarabiamy, stać nas jeszcze, żeby samemu kupić sobie jedzenie w markecie, a nie ciągnąć to wszystko z miasta do miasta 120 km.

Nie wiem, jak mam jej powiedzieć, żeby jej nie zranić, że sama umiem zaopatrzyć sobie lodówkę i zadbać o wyżywienie rodziny... Przecież nie jeździmy do nich po prowiant, tylko po to, żeby spotkać się z nimi!

Przyjmę każdą radę, jak wybrnąć z tej sytuacji.

Martyna

Czy Twój partner zdałby "test ptaszka"? Influencerka objaśnia, jak kobiety testują partnerów. Zobacz, jak to działa
Źródło: Canva
Reklama
Reklama