„W miarę możliwości staram się pomagać osobom potrzebującym. Nie lubię jednak nieuzasadnionego rozdawnictwa i gdy ktoś żebra na ulicy, zastanawiam się, czy nie łatwiej byłoby mu pójść do pracy i uczciwie zarobić na życie. Ostatnio zaczepił mnie pan, który poprosił o kilka groszy na coś do jedzenia. W obawie, że przepije otrzymane pieniądze, dałam mu kanapkę, której nie zdążyłam zjeść na uczelni. Gdy zobaczyłam, co z nią zrobił, odebrało mi mowę...”
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Staram się pomagać potrzebującym, choć nie lubię nieuzasadnionego rozdawnictwa
W miarę możliwości staram się pomagać osobom potrzebującym. Wspieram różnego rodzaju zbiórki na chore dzieci i staram się dołożyć swoją cegiełkę do ich lepszego życia. Może i kokosy to nie są, ale jak to się mówi — grosz do grosza, a będzie kokosza. Zanim zaczęłam studia i miałam dłuższe wakacje po maturze, pomagałam nawet w schronisku dla zwierząt. Regularnie oddaję krew i jestem zapisana w rejestrze dawców szpiku.
Nie lubię jednak nieuzasadnionego rozdawnictwa i gdy ktoś żebra na ulicy, zastanawiam się, czy nie łatwiej byłoby mu pójść do pracy i uczciwie zarobić na życie. Kilka dni temu zaczepił mnie pan, który poprosił o kilka groszy na coś do jedzenia.
W obawie, że przepije otrzymane pieniądze, dałam mu kanapkę, której nie zdążyłam zjeść na uczelni. Gdy zobaczyłam, co z nią zrobił, odebrało mi mowę...
Zachowanie bezdomnego mnie zszokowało
Przyznam uczciwie, że gdy odszedł, przyglądałam mu się przez chwilę, z nadzieją, że nie wyrzuci tej kanapki do kosza na śmieci. Nieźle bym się wkurzyła, bo strasznie burczało mi w brzuchu, ale przez cały dzień zaliczeń i kolokwiów nawet nie miałam chwili, żeby cokolwiek zjeść. Już w głowie układałam sobie słowa, jakimi zrównam go z ziemią, gdy zachowa się tak podle.
Ku mojemu zaskoczeniu, bezdomny wypakował kanapkę ze sreberka i zajrzał do środka. Po chwili wyciągnął z niej plaster wędliny, który podarował swojemu psu, głaszcząc go po głowie. Chleb posmarowany masłem zjadł sam.
Wzruszyło mnie jego zachowanie, bo, pomimo że sam nie miał niczego, postanowił podzielić się tym skromnym datkiem ze swoim czworonogim przyjacielem. Obserwując tę sytuację, stwierdziłam, że wrócę do niego i zaproponuję mu, że zrobię im zakupy. Choć studencki budżet w tym miesiącu trochę mi się nie domyka, mogę sama zrezygnować z kilku kaw na mieście na rzecz tego pana. Jego szczere łzy wzruszenia były najlepszą podzięką, jaką mogłam otrzymać!
Kamila