"Uciekłam sprzed ołtarza. Rodzina – zamiast wspierać – przestała się do mnie odzywać!"

"Uciekłam sprzed ołtarza. Rodzina – zamiast wspierać – przestała się do mnie odzywać!"

"Uciekłam sprzed ołtarza. Rodzina – zamiast wspierać – przestała się do mnie odzywać!"

canva.com

"Wierzę w znaki. Wiem, jak to brzmi, ale już tyle razy przekonałam się, że los potrafi pokazać mi, że niebezpieczeństwo jest blisko... Przed ślubem z Szymonem kilka razy dostrzegałam niepokojące sygnały, ale starałam się je ignorować – nie chciałam nikogo rozczarować, a poza tym sama wierzyłam, że nam się uda. Ale sen, który miałam dzień przed ceremonią, przesądził. Zdecydowałam, że ślubu nie będzie. Zdawałam sobie sprawę, że Szymon może tego nie zrozumieć i mieć do mnie żal, ale reakcja mojej własnej rodziny bardzo mnie zaskoczyła. Wszyscy się na mnie śmiertelnie obrazili!"

Reklama

Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Przed ślubem zaczęło dziać się coś złego

Pierwsze sygnały, które dały mi do myślenia, zaczęły się pojawiać już pół roku przed ślubem. Najpierw spłonął dom weselny, który zarezerwowaliśmy. To było wyjątkowe miejsce, upatrzyłam je sobie już lata temu, jeszcze zanim poznałam Szymona i w ogóle zaczęłam myśleć o własnym ślubie. Ale pewnego dnia, kiedy zaliczka była już wpłacona, a my zastanawialiśmy się nad dekoracją sali, zadzwonił telefon. Właścicielka tego cudownego miejsca zapłakanym głosem poinformowała nas, że w nocy wybuchł pożar i budynek jest nie do odratowania.

Byłam załamana, ale jakimś cudem udało nam się znaleźć inne miejsce, które spełniało nasze oczekiwania. Najpierw bardzo się cieszyłam, że nam się udało, ale później przypadkiem dowiedziałam się, że para, która przed nami miała zarezerwowany ten termin, rozstała się w dramatycznych okolicznościach. Narzeczony porzucił swoją przyszłą żonę i bez słowa wyjechał z kraju!

Kiedy już przestałam obsesyjnie myśleć o tej historii, okazało się, że to nie koniec złej passy. Moja suknia ślubna wymagała ostatnich poprawek. Szyłam ją w małym zakładzie krawieckim w mojej miejscowości, u pani Zosi. Pani Zosia była przemiłą kobietą, miała już swoje lata, ale nadal potrafiła wyczarować prawdziwe cudeńka! Kiedy wybrałam się do niej na jedną z ostatnich poprawek, zastałam zamknięte drzwi. Telefon też nie odpowiadał. Wkrótce dowiedziałam się, że pani Zosia odeszła...

Narzeczony wyśmiał moje obawy

W tamtej chwili była już naprawdę przerażona. Zaczęłam rozmawiać na temat tych wszystkich strasznych sytuacji z Szymonem. Sugerowałam, że może trzeba zmienić datę ślubu, poczekać jeszcze trochę. Los ewidentnie chciał nam coś powiedzieć. Ale mój narzeczony tylko mnie wyśmiał. Powiedział, że jestem zabobonna i że wymyślam sobie problemy.

Starałam się stłumić w sobie niepokój. Jednak tydzień przed ślubem Grzesiek, przyjaciel Szymona, który miał być świadkiem na naszym ślubie, miał wypadek samochodowy. Na szczęście nic poważnego się nie stało, ale Grzesiek i tak trafił na kilka dni do szpitala na obserwację. Nie było mowy, żeby od razu po wyjściu stawił się na ślubie i weselu, więc musieliśmy na ostatnią chwilę szukać kogoś na jego miejsce.

W noc przed ślubem bardzo długo nie mogłam zasnąć. Kiedy w końcu mi się to udało, śniły mi się same koszmary. Powiecie, że to nic takiego, że stres robi swoje. Ale te sny były tak rzeczywiste i przerażające... Widziałam nas przed ołtarzem. Moja śnieżnobiała suknia nagle zaczęła robić się czerwona, jakbym krwawiła z wielkiej rany na brzuchu. Wtedy mój narzeczony popatrzył na mnie i zaczął się śmiać, a jego spojrzenie stało się takie złowieszcze...

Zdecydowałam. Ślubu nie będzie!

Rano długo nie mogłam dojść do siebie. Fryzjerka i makijażystka już przyjechały, zaczęły się przygotowania. Wszystko robiłam mechanicznie, jakbym to nie była ja. Kiedy wybiła godzina zero i miałam jechać do kościoła, zrozumiałam, że tego nie zrobię.

Zszokowanemu Szymonowi powiedziałam o wszystkich moich obawach. Nie wydaje mi się, żeby to zrozumiał. Patrzył na mnie, jakbym postradała zmysły. Nie mogłam znieść tego napięcia, więc wsiadłam w samochód i pojechałam prosto przed siebie, zupełnie bez celu. Wiem, że mój narzeczony i świadkowie tłumaczyli później zdumionym gościom, że ślubu nie będzie. Mój telefon zaczął dzwonić jak oszalały, ale go wyłączyłam. Musiałam być sama.

Dziś mijają dwa tygodnie od dnia mojego niedoszłego ślubu. Odwrócili się ode mnie wszyscy. Szymon powiedział, że musi przemyśleć cała tę sytuację i wyprowadził się z naszego wspólnego mieszkania. Moi rodzice wykrzyczeli, że jestem niepoważna, a potem przestali się do mnie odzywać. Nikt już nie dzwoni, nikt nie chce słuchać, dlaczego to zrobiłam... A ja po prostu czułam, że nie mogę!

Nastka

"Ślub od pierwszego wejrzenia 9": które pary przetrwają? Znamy szczegóły finału! Zobacz galerię!
Źródło: Facebook.com/slubodpierwszegowejrzeniaTVN
Reklama
Reklama