"Przynieś, wynieś, pozamiataj. Tak nie będzie! Jak sobie pościeli, tak się wyśpi"

"Przynieś, wynieś, pozamiataj. Tak nie będzie! Jak sobie pościeli, tak się wyśpi"

"Przynieś, wynieś, pozamiataj. Tak nie będzie! Jak sobie pościeli, tak się wyśpi"

canva.com

"Takie wychowanie. No paranoja. Jak matka może tak wychować syna, że on przy sobie nic zrobić nie potrafi? A moi rodzice mówili, pomieszkaj z nim, chociaż z pół roku. Zobacz, jak to będzie. Czy pasujecie do siebie faktycznie pod każdym względem. To ja mówiłam, że nie. Po ślubie lepiej, bo nie chcę, żeby ludzie gadali. Trzeba było słuchać rodziców, choć mają bardziej nowoczesne podejście ode mnie. Teraz mam! Przynieś, wynieś, pozamiataj. Ale nie ze mną te numery. Jak sobie pościeli, tak się wyśpi".

Reklama

Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Nie wiedziałam, że tak będzie

To znaczy, wiedziałam, że mój obecny mąż jest totalnym maminsynkiem. On po prostu uwielbia swoją matkę, z którą od początku rywalizuję o jego względy. Ostatnio często z nią wygrywam, ale wcześniej niestety tak nie było.

Bywało, że zastanawiałam się, czy ten ślub to dobry pomysł. Bo skoro moje zdanie się nie liczyło, a ważne było to, co mówi jego mamusia, to jak ja miałam z nim żyć?

Ale kochałam go przecież.

Problemem było też to, że matka we wszystkim go wyręczała. U niej w domu mi to nie przeszkadzało, ale przecież bywał też u mnie.

Nie mieszkaliśmy razem

I to był pewnie błąd. Bo on nawet chciał. Proponował. Ale ja nie chciałam mieszkać z nim przed ślubem. Trochę dlatego, że nie chciałam gadania ludzi.

Moi rodzice też mówili, że powinnam go sprawdzić, a najłatwiej właśnie wspólnie mieszkając. Oni zawsze mieli bardziej nowoczesne podejście niż ja.

Gdybym ich posłuchała, pewnie do tego ślubu by nie doszło. A teraz to albo wezmę w końcu rozwód, albo go jakoś wychowam. Tylko czy to się jeszcze da?

wkurzona kobieta patrzy w telefon, mężczyzna w tle canva.com

Przynieś, wynieś, pozamiataj

On mnie traktuje jak jakąś służącą. A ja nią nigdy nie będę. Ja też pracuję, też mam swoje obowiązki. Oboje powinniśmy po pracy zająć się domem. Ugotować coś na zmianę.

Ostatnio prosiłam, żeby zmienił pościel, bo wyprałam naszą i nie zdążyła wyschnąć. To on nawet nie wiedział, jak to zrobić. Pozakładał byle jak i wszystko musiałam poprawiać.

Raz umył naczynia, bo mu o tym mówiłam od 3 godzin. Wszystko pozasychane. Pochował takie do szafy. I też musiałam zrobić to po swojemu.

On chce mieć podany obiad pod nos. Wolałby, żebym robiła wszystko sama. A jeszcze mnie skrytykować potrafi, bo mamusia robi to inaczej. Oczywiście myśli, że lepiej.

Na początku na to szłam. Starałam się mu dogodzić, ale robiłam to wbrew sobie.

Oczywiście, że tak też bywało przed ślubem. Ale zawsze był gościem w moim rodzinnym domu, więc ja czułam się zobowiązana, żeby mu wszystko pod nos podstawiać.

A teraz to on  nawet jak jest chory, oczekuje ode mnie, że wezmę wolne w swojej pracy, żeby zostać w domu i się nim opiekować. No jakaś paranoja.

Zmieniłam strategię i powiedziałam mu, że jak sobie pościeli, tak się wyśpi. Pranie już wysypuje się z kosza. Swoje wyprałam. Jego zostawiłam.

Naczynia prawie wypadają ze zlewu, nie ma już czystych. Jak ja potrzebuję,  to sobie talerz czy kubek myję. A obiad też gotuje tylko dla siebie, albo jem na mieście.

Zobaczymy, jak długo tak wytrzyma. Któreś z nas w końcu pęknie.

Majka

Jak zbudować udany związek? Poznaj 5 skutecznych sposobów na udaną relację Zobacz galerię!
Źródło: canva.com
Reklama
Reklama