"Myślałem, że ktoś ukradł mi samochód... Lecz prawda okazała się znacznie gorsza"

"Myślałem, że ktoś ukradł mi samochód... Lecz prawda okazała się znacznie gorsza"

"Myślałem, że ktoś ukradł mi samochód... Lecz prawda okazała się znacznie gorsza"

Canva

"Tego dnia w pracy mocno rozbolał mnie ząb, aż spuchłem na twarzy. Cudem zapisałem się na wizytę ratunkową do mojego dentysty już na popołudnie. Musiałem tylko wrócić do domu godzinę wcześniej i wziąć samochód, bo gabinet był w przeciwnej części miasta. Napisałem do żony, że będę o 15 i od razu jadę dalej, żeby nie robiła obiadu, a ona odpisała, że spoko, auto jest w garażu, a ona będzie w domu. Ale mój fantastyczny szef nawet nie chciał słyszeć o siedzeniu w pracy... od razu wygonił mnie do domu i kazał zadbać o siebie. Przed domem byłem o 13:30... Iwonki nie było. Gdy wszedłem do garażu, zamurowało mnie - auto też zniknęło! Wyciągnąłem telefon..."

Reklama

Publikujemy list naszego czytelnika. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

W pracy rozbolał mnie ząb. Wróciłem wcześniej do domu

To był pechowy dzień... Koło południa, gdy byłem w pracy, rozbolał mnie ząb. Ta cholerna ósemka... Czułem, że policzek mi spuchnął.

Zadzwoniłem do mojego dentysty z pytaniem, co mam z tym robić, i okazało się, że akurat ktoś zwolnił termin! Zapisali mnie na 15:45 - musiałem jeszcze tylko pogadać z szefem, żeby pozwolił mi wyjść godzinę wcześniej (jutro bym odrobił) i od razu to ogarnąć.

W międzyczasie napisałem do Iwonki, mojej żony, żeby nie szykowała obiadu, bo przyjadę o godzinę wcześniej, biorę auto i od razu ruszam dalej. Za chwilę przyszedł SMS, że OK, ona będzie już w domu, a auto jest w garażu.

Poszedłem więc do szefa, który akurat skończył spotkanie. Muszę dodać, że to świetny człowiek, frontem do pracowników. Gdy przedstawiłem mu sytuację, nawet nie chciał słyszeć o siedzeniu w pracy... Powiedział, żebym jechał do domu od razu i zajął się sobą. Jutro też jest dzień.

Canva

Gdy wróciłem do domu, dostrzegłem brak auta. Zadzwoniłem na policję

Wsiadłem w autobus i pojechałem - do domu mam 5 przystanków. Byłem o 13:30 i miałem jeszcze sporo czasu. Zdziwiłem się, bo Iwony nie było... Ani na podjeździe, ani w garażu nie było też naszego auta! Ki czort?! Rano mówiła, że ma mnóstwo pracy i nigdzie się dzisiaj nie rusza.

Zadzwoniłem do niej, żeby zapytać, czy na pewno auto jest na miejscu, bo szef pozwolił mi wyjść wcześniej i... Nie dała mi dokończyć i zaczęła zapewniać, że tak, samochód stoi przed domem. Nie brała go dzisiaj. A ona musiała wyjść na dwie godziny, bo ma kosmetyczkę, ale przed 15 już będzie.

Wtedy na dobre się przeraziłem, że ktoś nam ukradł auto z podjazdu! Musiał przyuważyć, jak wychodziła... Nie myśląc wiele, wybrałem numer policji i zgłosiłem całą sytuację. Całe szczęście, na komisariacie pracuje mój kolega ze szkolnej ławy. Marek akurat był w pracy i osobiście się zajął zgłoszeniem, licząc na to, że auto będzie jeszcze w jednym kawałku...

Prawda okazała się gorsza, niż się spodziewałem

Złapali ich 300 m od naszego domu... Niemal na podjeździe jego posesji! Za kierownicą siedział obcy facet, a obok niego moja Iwona. Wcale nie była u kosmetyczki.

Właśnie zajeżdżali pod jego dom, żeby się pożegnać po schadzce. Iwona miała zająć miejsce kierowcy i wrócić do domu, zanim ja się tam zjawię. Myślała, że ma jeszcze dużo czasu. Gdyby nie mój telefon i przypadek, że Marek zaczął patrolowanie akurat w tym rejonie, nic by się nie wydało. Prawie im się udało...

Zanim Marek skończył czynności, zdążyłem dobiec te 300 m i zobaczyć ich razem na własne oczy. Nawet się nie wypierała... Nigdy jej tego nie wybaczę. Ani zdrady, ani tym bardziej kłamstwa.

Dawid

Top 7 najdziwniejszych dekoltów na Party Fashion Night 2023. Kto wg nas zaszalał najbardziej? Zobacz galerię!
Źródło: AKPA
Reklama
Reklama