"Pracuję w domu opieki. Codziennie wychodzę stamtąd zapłakana"

"Pracuję w domu opieki. Codziennie wychodzę stamtąd zapłakana"

"Pracuję w domu opieki. Codziennie wychodzę stamtąd zapłakana"

canva.com

"Jestem bardzo empatyczna, ale to cecha bardzo potrzebna w tym zawodzie. Tylko że przez to jest mi trudno. Biorę do siebie wszystkie te historie i tak bardzo chciałabym pomóc każdej tej osobie. Ale nie mogę. Nie tak, jak potrzeba. Mogę być przybraną wnuczką, a nawet córką. Mogę dać zainteresowanie czy miłość, bo zdecydowanie tych ludzi można pokochać. Ale nie zabiorę im bolesnych wspomnień i tego poczucia, że bliscy już ich nie potrzebują. Bo niestety nie wszystkie historie moich podopiecznych są pozytywne. Często wracam do domu zapłakana, przejmując cały żal tych starszych ludzi".

Reklama

Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Zawsze chciałam pomagać innym

Długo szukałam swojej drogi i nie wiedziałam, którą powinnam pójść. Angażowałam się w różne akcje charytatywne i sprawiało mi to ogromną frajdę, ale nie zarabiałam na tym, a przecież musiałam płacić rachunki i coś jeść.

Pewnego dnia moja dobra znajoma podpowiedziała mi, że jest praca w domu opieki. Mam odpowiednie wykształcenie i doświadczenie, więc pomyślałam, że to może być zajęcie idealne dla mnie. Choć miałam pewne wątpliwości, ponieważ zwykle pracowałam z dziećmi.

Ale złożyłam dokumenty i już następnego dnia byłam na rozmowie kwalifikacyjnej.

Dostałam tę pracę!

Konkurencja była spora i tak naprawdę się nie spodziewałam, ale byłam bardzo szczęśliwa. Okazało się, że wygrałam swoją empatią, czyli cechą, którą sama też chyba najbardziej w sobie cenię.

Pierwsze dni nie były dla mnie łatwe, choć byłam mocno podekscytowana tą nową przygodą. Podopieczni przywitali mnie bardzo ciepło. Nie polubił mnie tylko jeden, starszy pan, który był dla mnie bardzo nieprzyjemny, ale to nie zmieniło mojego pozytywnego nastawienia do niego.

Byłam bardzo cierpliwa, aż wreszcie któregoś dnia sam opowiedział mi, że mocno przypominam mu jego synową, przez którą trafił do domu opieki. Gdy już się otworzył, bardzo dużo ze mną rozmawiał i przestał się na mnie boczyć i mnie porównywać.

dłonie młodej i starszej osoby canva.com

Dom opieki to mnóstwo historii

Najwięcej o samotności i o takim poczuciu, że ci ludzie nikomu już nie są potrzebni. Do niczego. Choć są też pozytywne opowieści i te cieszą najbardziej.

Staram się dawać moim podopiecznym jak najwięcej uwagi i ciepłych uczuć. Oni tak bardzo ich potrzebują. Mogę być ich przybraną wnuczką czy nawet córką, ale niestety nie zabiorę im przykrych wspomnień.

Czasami wchodzę do jakiegoś pokoju i siedzę z kimś w ciszy. Nie mówimy nic. Czasem na siebie spojrzymy, innym razem patrzymy w okno. Gdy zaczęłam tam pracować, wydawało mi się, że tym ludziom najbardziej potrzebna jest rozmowa. Myliłam się. Im potrzebna jest obecność drugiego człowieka. A spojrzenia często i tak mówią więcej niż słowa.

Jestem wdzięczna, że mogę pracować w tak wyjątkowym miejscu i z tak wspaniałymi ludźmi. Czuję się czasem jak czarodziejka, która spełnia ich marzenia. Daje im to, czego mieli już nigdy w życiu nie doświadczyć.

Ale codziennie wracam do domu zapłakana. Czasem z radości, że zrobiłam coś dobrego i byłam dla kogoś wsparciem, innym razem ze smutku. Bo tylko ja wiem, co tak naprawdę Ci ludzie przeszli.

Grażyna

 

Hanna Śleszyńska pokazała mamę! 90-latka pływa kajakiem i uwielbia czytać. Nie spodziewała się, że się zestarzeje. Zobacz galerię!
Źródło: instagram.com/hanna_sleszynska_official
Reklama
Reklama