"Nie tak wyobrażałam sobie jesień życia. Wszystko przez moje dzieci..."

"Nie tak wyobrażałam sobie jesień życia. Wszystko przez moje dzieci..."

"Nie tak wyobrażałam sobie jesień życia. Wszystko przez moje dzieci..."

Canva

"Zawsze byłam bardzo rodzinną osobą. Wiele poświęciłam dla mojej trójki dzieci. Żadne z nich nigdy nie chodziło do żłobka, ani do przedszkola. Chciałam, żeby chowały się przy matce. Liczyłam na to, że na starość kiedy zaniemogę mi się odpłacą. Niestety, srogo się przeliczyłam. Nie tak wyobrażałam sobie jesień mojego życia…"

Reklama

Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Matka Polka

Jestem matką trójki dzieci: Karola, Mateusza i Marianny. Jestem z nich bardzo dumna. Karol jest prezesem firmy logistycznej, Mateusz skończył prawo i pracuje jako adwokat a Marianna została agentką nieruchomości i wyjechała za granicę rozwijać swoją karierę w Stanach Zjednoczonych, gdzie poznała swojego męża. Wszyscy troje byli zawsze moimi oczkami w głowie. Na ich wychowanie poświęciłam sporą część mojego życia, a na pewno całą moją młodość. Nie było łatwo. Mój mąż ciężko pracował w dwóch zakładach i nie było go całymi dniami, a ja wychowywałam dzieci. I to bez żadnej pomocy! Kiedyś wysyłanie dzieci do żłobków i przedszkoli nie było tak popularne jak dzisiaj. Pęd do kariery był mniejszy. Ludzie więcej czasu spędzali ze sobą, a nie w telefonach i komputerach. Przez prawie dekadę siedziałam z moimi maluszkami w domu i dbałam o wszystkie ich potrzeby.

Czy gdybym wiedziała, jak to wszystko się potoczy, to czy coś bym zmieniła? Możliwe. Może więcej czasu poświęciłabym wtedy sobie, a nie dzieciom. Nie zaharowywałabym się tak. Bo w imię czego. Ale sama już nie wiem. W sumie wspominam to jako najlepsze lata mojego życia, bez względu na to, co stało się dalej. Józek, mój mąż w wieku 50 lat dostał zawału i umarł. Za dużo biedaczek pracował. Chciał na to wszystko zarobić. Nie dało się inaczej. Byłam załamana. Dzieci też, oczywiście. Mimo że nie widziały za często ojca, doceniały co dla nich zrobił. Dzieci już wtedy wyfruwały z gniazda. Kiedy najmłodsza Marianka wyprowadziła się za granicę, pękło mi serce. Byłam taka samotna! Całe życie w pełnym domu, a tu nagle dopadła mnie samotność. Noce były najgorsze. Musiałam brać leki na uspokojenie. Było ze mną kiepsko. Ale czas pomógł. Stanęłam na nogi, znalazłam sobie zajęcie. Dorabiałam jako krawcowa, zapisałam się na zajęcia dla seniorek. Jakoś się odnalazłam w tej nowej sytuacji. Aż do czasu, kiedy dostałam udaru.

Oczy staruszki Canva

Niewdzięczne dzieci

Dzięki Bogu, to nie był najgorszy rodzaj udaru, ale dość mocny, aby mnie unieruchomić na dłuższy czas. Dzieci bardzo się zmartwiły, ale każde z nich miało już swoje życie i swoje rodziny. Marianka za granicą, Karol miał już dwójkę dzieci, a Mateuszek ciągle w tej kancelarii i dziecko w drodze… Nie chciałam ich prosić otwarcie o pomoc, ale po cichu liczyłam na to, że się mną zajmą. Że odwdzięczą się za te lata, które poświęciłam im. A w zamian, ależ zgotowali mi los! Najpierw Karol i Mateusz przyjechali do szpitala, zobaczyć w jakim jestem stanie. Potem, od razu po wypisaniu mnie ze szpitala, załatwili mi opiekunkę z Ukrainy. Ludmiła, miła kobieta, pomagała mi przez kilka godzin dziennie. Nie mogłam się z nią jednak dogadać no i ciągle paliła w oknie, więc ją wyrzuciłam. No to znaleźli kolejną, Ruslanę. Ta była nieco lepsza, ale też przeszkadzała mi jej obecność. Po kilku tygodniach kazałam jej się wynosić. Cały czas miałam nadzieję, że Marianka, jako moja mała córeczka, wróci do domu i się mną zajmie. Dzwoniłam do niej i mówiłam, że przecież jako córka ma zobowiązania wobec matki. W końcu przestała odbierać telefony.

Pół roku po udarze, a tydzień po tym, jak pokłóciłam się z ostatnią opiekunką – Zosią, przyjechali do mnie obaj synowie.

Mamo, nie możesz dłużej mieszkać sama. Nie dasz sobie rady. My nie możemy się tobą zająć, a najwyraźniej żadna z opiekunek nie jest w stanie ci dogodzić. Dlatego znaleźliśmy dla ciebie miłe miejsce, gdzie doprowadzą cię do sprawności. Kto wie, może niedługo wrócisz do domu?

- powiedział Mateusz.

Wpadłam w szał i zaczęłam płakać. Powiedziałam, że nie tak ich wychowałam. Że chcą zniszczyć mi życie. Że jako synowie powinni mi się odwdzięczyć i się mną na starość opiekować. Oboje spojrzeli na siebie wymownie i sobie poszli. Nazajutrz zjawił się Karol z karetką i zabrał mnie do ośrodka. Nie pozostawił mi za bardzo wyboru. Nie tak wyobrażałam sobie starość. Ba, nawet przecież nie jestem jeszcze stara. Dopiero co osiągnęłam wiek emerytalny. Wszystko miało wyglądać inaczej. Cale życie mi wszyscy powtarzali, że dzieci są po to, żeby podać ci szklankę wody na starość. I co? Teraz nikt mi tej szklanki nie poda.

Zawiedziona matka

Jak zbudować bliskie relacje z dziećmi? 5 złotych zasad, które zmienią Twoje życie rodzinne Zobacz galerię!
Źródło: Canva
Reklama
Reklama