"Zgodziłam się na psa, bo partner prosił. Nie myślałam, że tak się to skończy"

"Zgodziłam się na psa, bo partner prosił. Nie myślałam, że tak się to skończy"

"Zgodziłam się na psa, bo partner prosił. Nie myślałam, że tak się to skończy"

canva.com

"Nigdy nie byłam fanką trzymania w domu zwierząt. Raz, że moim zdaniem pupil męczy się, kiedy jest sam i jeśli dwoje ludzi pracuje i wychodzi z domu na cały dzień, to każde z nich krzywdzi tego zwierzaka. Dwa, że latająca po domu sierść, którą można znaleźć też w jedzeniu, też jest średnio przekonująca. Nie chciałam się zgodzić na psa. Proponowałam już jakiegoś królika, albo świnki morskie, ale partner był nieugięty. Sam sobie odłożył na beagla i ostatecznie się zgodziłam. Ale jak to się potoczy dalej, nie spodziewałam się wcale".

Reklama

Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Nie chciałam się zgodzić na zwierzaka

Nigdy nie miałam w domu zwierzaka. Ja od zawsze mieszkam w bloku i uważam, że gdy zwierzę nie ma możliwość przebywać na dworze kiedy tylko chce, to jest nieszczęśliwe. Widziałam niejednokrotnie, jak sąsiad, który mieszka z czteroosobową rodziną, na 40 metrach wychodził na spacer (krótki) z wilczurem. Przecież to ogromny pies, który potrzebuje własnej przestrzeni, ale potrzebny jest mu też ruch.

Oni mieszkają na czwartym piętrze, schodzić się nikomu za często nie chce. Zresztą te dzieciaki są małe jeszcze, ledwo do szkoły poszły, a taki wilczur pociągnąłby i tego chłopca i dziewczynkę jakby chciał za czymś pobiec.

Czy taki pies jest szczęśliwy? Wątpię. Dlatego ja, osobiście byłam bardzo na NIE, jeśli chodzi o trzymanie psa w bloku.

Ale partner był nieugięty

Spodobała mu się jedna rasa i znalazł kilka psiaków z różnych hodowli. Chodził do dodatkowej pracy, żeby uzbierać sobie na tego beagla.

Co chwilę pokazywał mi jakieś nowe zdjęcia no i muszę przyznać, że pieski były urocze. Ale i tak nie zmieniałam zdania.

Przecież my oboje pracowaliśmy poza domem. A to ruchliwy psiaki potrzebuje towarzystwa.

Pewnego dnia, partner po prostu postawił mnie przed faktem dokonanym. Kupił naszą Daisy i po prostu ją przyniósł.

Byłam zła, ale ostatecznie oszalałam na jej punkcie, no bo jak tu nie pokochać takiej słodkiej, małej kuleczki, miną podkurzonej Małej Mi z Muminków?

beagle z zabawką w pyszczku canva.com

Daisy była bardzo psotna

My wychodziliśmy do pracy na 9 godzin razem z dojazdami. Gdy wracaliśmy, zawsze coś było zniszczone, zasikane, albo pod drzwiami już stał jakiś zdenerwowany sąsiad, który chciał się postraszyć, że pies przez pół dnia wyje, albo szczeka.

Nie było opcji, żeby ją oddać, bo partner by nie pozwolił. Poza tym sporo za nią zapłacił.

Co pozostało mi zrobić? Tylko ja mogłam poprosić o możliwość pracy zdalnej, co z resztą zrobiłam.

Gdy zaczęłam pracować w domu, okazało się, że Daisy tak naprawdę jest bardzo grzeczna. Najwyraźniej po prostu potrzebowała towarzystwa człowieka.

Krótko mówiąc, zaprzyjaźniłyśmy się i to tak bardzo, że ona zaczęła wybierać mnie, zamiast mojego partnera.

Przestało mi przeszkadzać, że wskakuje nam do łóżka, a ona zawsze wybierała moją stronę do spania.

Partner nawet zaczął być zazdrosny i w pewnym momencie powiedział, że w sumie to on już nie chce psa. No jak to? Zdenerwowałam się na niego i powiedziałam mu, że prędzej wyrzucę z domu jego, niż naszą Daisy. Pies to nie zabawka. To członek rodziny.

Ja pokochałam ją całym sercem i żałuję nawet, że tak długo nie chciałam się na nią zgodzić.

Kasia

Zobacz psy znanych gwiazd!
Źródło: Instagram.com/katarzyna_dowbor_official
Reklama
Reklama