"Jestem dziadkiem. Nie rozumiem obecnych metod wychowania, ale chciałbym znaleźć wspólny język z dzisiejszymi rodzicami"

"Jestem dziadkiem. Nie rozumiem obecnych metod wychowania, ale chciałbym znaleźć wspólny język z dzisiejszymi rodzicami"

"Jestem dziadkiem. Nie rozumiem obecnych metod wychowania, ale chciałbym znaleźć wspólny język z dzisiejszymi rodzicami"

Canva

"Moi drodzy, jestem dziadkiem ze sporą gromadą wnucząt, bo spełniałem się jako ojciec czwórki dzieci... Mam wrażenie, że wypadłem z obiegu, jeśli chodzi o obecne metody wychowywania dzieci. Czasem nic z tego nie rozumiem. Dziwi mnie na przykład, że kiedy dwaj chłopcy się pokłócą, to pocieszany i przytulany jest sprawca, a ten skrzywdzony stoi obok sam i szlocha... Czemu rodzice nie próbują oswoić dzieci z nocnikiem już na wczesnym etapie, albo bez mrugnięcia okiem karmią dzieci przed telewizorem... Jaki to ma cel? Boli mnie też obwinianie poprzedniego pokolenia za błędy obecnego. My też mieliśmy rodziców i oni też nie byli nieomylni, ale nie musiałem z tego powodu leczyć żadnej traumy... Może nie jestem idealnym dziadkiem, ale mocno się staram i chciałbym, żeby obecne pokolenie pomagało mojemu zrozumieć i nie spychało mnie całkiem na margines..."

Reklama

Publikujemy list naszego czytelnika. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Jestem spełnionym ojcem i dziadkiem. Lecz wielu rzeczy nie rozumiem

Drodzy rodzice, a także inni dziadkowie i babcie. Piszę ten list, bo jestem dziadkiem całkiem pokaźnej gromadki wnucząt. Mam ich dziesięcioro w wieku od pół roku do 11 lat.

Wszystko dzięki temu, że sam jestem ojcem dla dwóch synów i dwóch córek, z którymi do tej pory utrzymujemy bliski kontakt. Bardzo się z tego cieszę, ale też sporo już widziałem i przeżyłem.

Z pewną obawą obserwuję dzisiejsze metody wychowywania dzieci... Nie znam się na tych nowoczesnych teoriach wychowawczych, rodzicielstwie bliskości, bezstresowym wychowaniu itp. Czasami zupełnie nic z tego nie rozumiem, a niektóre rzeczy wzbudzają mój sprzeciw. Za moich czasów robiło się inaczej...

Nie znaczy to, że teraz robi się źle, ale dla osób z mojego pokolenia dzisiejsze postępowanie może być kompletnie niepojęte.

Starszy pan siedzi na kanapie z laptopem na kolanach canva.com

Dziwią mnie współczesne metody wychowawcze: uczenie emocji, nocnikowanie, karmienie

Na przykład bardzo nie dziwi, dlaczego kiedy dwaj chłopcy się pokłócą i, jak to dzieci, zaczną się szarpać, to rodzic nie staje w obronie tego młodszego i słabszego, tylko rozmawia ze sprawcą i jego przytula!
A pokrzywdzony młodszy brat stoi i szlocha, aż serce się kraje... W głowie mi się to nie mieści i nie rozumiem, jaki jest sens takiego postępowania.

Podobnie z nocnikiem. Wszystkie moje dzieci były zapoznawane z tym sprzętem, odkąd samodzielnie zaczynały siadać. Nie był to żaden przymus, o jaki się nas czasem oskarża, ale zauważyłem, że u wszystkich moich dzieciaków rutyna zaowocowała tym, że szybko rezygnowały z pieluch.

Nie rozumiem, czemu dzisiaj rodzice zupełnie ignorują temat odpieluchowania, dopóki dziecko nie zacznie szykować się do przedszkola.

To jest dla mnie niepojęte, że zamiast wytłumaczyć i oswoić dziecko z fizjologią, czeka się, aż ono samo odkryje Amerykę w konserwie. Za naszych czasów nie było żadnych nocnikowych buntów, a od swoich dzieci od paru lat stale o tym słyszę...

Podobne wątpliwości i kontrowersje budzi u mnie karmienie moich wnucząt przed telewizorem, odkąd zaczęły jeść co innego niż mleko.

Jak widzę potem takie zombie wpatrzone w ekran albo próbujące histerycznym płaczem wymusić włączenie bajki, to aż mnie trzęsie. Jaki sens ma takie postępowanie? Wpędzanie w nałóg od najmłodszych lat? Mój synowie i córki nigdy nie byli tak karmieni, a robią to swoim dzieciom...

Boli mnie obwinianie mojego pokolenia za błędy wychowawcze obecnego

Przykłady mógłbym mnożyć, ale nie o to chodzi. Staram się być dziadkiem, któremu nie jest obojętne to, jak żyją jego dzieci i wnuki.

Też chciałbym dla nich jak najlepiej, a czasem chciałbym po prostu zrozumieć, bo może te metody wcale nie są złe, tylko oparte na zupełnie innych podstawach. Mają ukryty sens, którego ja w ogóle nie wziąłem pod uwagę...

Boli mnie przy tym, że tyle się mówi o jakieś traumie pokoleniowej spowodowanej tym, że kiedyś był zimny wychów... Może i był, ale co z tego?

Jak się jest dorosły, to bierze się odpowiedzialność za swoje postępowanie, a nie zrzuca wszystko na poprzednie pokolenie. Bo jak my się mamy dogadać, jeśli swoich dziadków i babcie będziemy traktować jako źródło złych wzorców?

Obciążanie ich winą za swoje błędy wychowawcze nie jest w porządku. To do niczego dobrego nie prowadzi...

Ciekaw jestem, ile z was myśli tak jak ja... A może jednak to ja jestem w błędzie i powinienem całkowicie się wycofać z tematu, ustępując całego pola młodszym?

Tyle że wtedy zafunduję moim wnuczętom dorastanie bez korzeni, a to też nie jest zbyt dobre rozwiązanie...

Współczesny dziadek

Martyna Wojciechowska pozuje z rodzicami, którym tak wiele zawdzięcza! Zebraliśmy ich rodzinne zdjęcia. Poznajecie na nich małą Martynkę? Więcej w galerii!>
Źródło: instagram.com/martyna.world
Reklama
Reklama