"Matka wpoiła mi jedną zasadę, która zniszczyła życie mi i mojemu dziecku. Nie powtarzajcie tego błędu"

"Matka wpoiła mi jedną zasadę, która zniszczyła życie mi i mojemu dziecku. Nie powtarzajcie tego błędu"

"Matka wpoiła mi jedną zasadę, która zniszczyła życie mi i mojemu dziecku. Nie powtarzajcie tego błędu"

canva.com

"Jestem owocem zimnego chowu lat 80. Dorastałam w rodzinie, która z zewnątrz wydawała się idealna i tylko my wiedzieliśmy, jak jest naprawdę... Moja mama wpoiła mi w dzieciństwie jedną zasadę... Według niej najważniejszą. Codziennie pilnowała, żebyśmy jej przestrzegali. Teraz mam już własną rodzinę, ale to wszystko nie chce ze mnie wyjść. Nie chciałam powtarzać jej błędów, a wciąż żyję tak, jak nauczyła mnie mama... Może kiedyś znajdę siłę, by w końcu odzyskać głos..."

Reklama

*Publikujemy list naszej czytelniczki.

Dorastałam w dobrobycie, który w rzeczywistości przesłaniał piekło

Moje dzieciństwo przypadało na lata 80. Wtedy nikt nie mówił o podejściu bliskościowym, a o rozwodach słyszało się mało i traktowało jako życiową porażkę. Ludzie często trwali przy sobie bez względu na wszystko...

Moja rodzina dla osób z zewnątrz wydawała się spełnieniem marzeń. Mieliśmy duży dom, ojciec sporo zarabiał, ale sporo też wyjeżdżał. Żyliśmy na poziomie i niczego nam nie brakowało. Ludzie nam zazdrościli.

Ale gdybyście przekroczyli próg, otworzyłabym się przepaść, w którą wpadałam co dzień...

Mój ojciec był narcyzem i despotą. Miał swoje zasady, dla nas często niezrozumiałe, ale starannie je egzekwował. Zwłaszcza na matce. I to wcale nie przy użyciu słów. Miał własne środki wyrazu za zamkniętymi drzwiami.

Nieraz jako dziecko zastanawiałam się, czemu mama ma takie zapuchnięte oczy. Raz nawet w pochmurny dzień poszła na zebranie do mojej szkoły w okularach przeciwsłonecznych i wcale ich nie zdjęła... Gdy dorosłam, próbowałam stawać w jej obronie przy rodzinnych sprzeczkach.

Choć "sprzeczka" to za słabe słowo. Bywało, że wybuchały u nas prawdziwe wojny o pietruszkę. Dosłownie. Tatę potrafił doprowadzić do furii najmniejszy brak, którego ktoś inny nawet by nie zauważył...

Poza tym ojciec nie miał do mamy żadnego szacunku. Uważał się za pana... Po latach mama wyznała mi, że zdradzał ją na prawo i lewo.

Mimo to mama znosiła wszystkie upokorzenia i trwała przy nim. A obok byłam jeszcze ja i moja siostra. Owoc zimnego chowu lat 80., bez taryfy ulgowej. Obowiązek był najważniejszy, a do tego zachowanie całkowitego milczenia na temat tego, co dzieje się w domu.

Mama zawsze powtarzała jak mantrę jedną zasadę: że problemy rodzinne nie wychodzą poza próg domu! Nikomu nic do tego... Sami rozwiążemy własne sprawy.

Canva

Jako dorosła kobieta powtórzyłam błędy mamy

Milion razy obiecywałam sobie, że ja taka nie będę i nie pozwolę krzywdzić siebie ani dzieci. A potem poznałam Arka i wyszłam za niego za mąż. Szybko urodził nam się syn.

Ale nie udało mi się uciec od przeszłości. Chyba podświadomie wybrałam mężczyznę, który z charakteru okazał się mieć cechy mojego ojca... Chciałam stworzyć normalną, kochającą rodzinę, a po ślubie okazało się, że mój partner bardzo lekko traktował sobie przysięgę wierności. I robił to w całkowicie bezczelny sposób — nawet się przede mną nie krył.

Mieliśmy dziecko, więc mu wybaczyłam. A potem drugi raz. Po trzech latach kolejny raz... Wciąż miałam nadzieję, że on się zmieni. Dawałam mu tyle szans. Nie mogłam znaleźć w sobie siły, by się temu sprzeciwić i wykopać go za drzwi.

Tak jak uczyła i pokazywała swoim przykładem mama... Nasze problemy nie wyszły poza próg mieszkania. Wszyscy myśleli, że jesteśmy idealnym małżeństwem. Trwałam w tym, żeby dziecko miało ojca, choć tak naprawdę on mało się synem interesował, podekscytowany swoim podwójnym życiem.

A ja, wybaczając mu, dawałam na to przyzwolenie. To i tak było nic w porównaniu z tym, co mój ojciec zafundował mamie.

Ta zasada zniszczyła nam życie

Teraz mam 49 lat i jestem psychicznym wrakiem z niemal zerowym poczuciem własnej wartości. Nie poszłam nigdy na terapię, bo przecież obcym nie mówi się o swoich problemach. Najgorsze jest to, że wszystko odbiło się na synu... Teraz będzie w ostatniej klasie liceum i boję się, że w ogóle nie zostanie dopuszczony do matury.

Ma to wszystko w nosie i nikogo nie chce słuchać, a przede wszystkim mnie. Mam wrażenie, że tym zachowywaniem w tajemnicy domowych problemów zniszczyłam nam obojgu życie...

Powinnam była odejść dawno temu. Moja matka też powinna była zrobić to samo, może wtedy miałabym obraz tego, jak wygląda normalna kochająca się rodzina, której obie zawsze pragnęłyśmy.

Nie powtarzajcie mojego błędu... Może kiedyś się przełamię i pójdę w końcu po pomoc, ale jeszcze nie dziś...

Nieodrodna córka

Tak wygląda żona Mateusza Borka z "Kanału Sportowego". O, bogowie! Zobacz galerię!
Źródło: instagram.com/mati_borek
Reklama
Reklama