"Jakiś piwniczak chciał poderwać mnie w busie. Od dwóch lat wychowujemy gromadę dziamgających bobasów"

"Jakiś piwniczak chciał poderwać mnie w busie. Od dwóch lat wychowujemy gromadę dziamgających bobasów"

"Jakiś piwniczak chciał poderwać mnie w busie. Od dwóch lat wychowujemy gromadę dziamgających bobasów"

Canva

"Czy ja jestem skazana na niezbyt ładnych mężczyzn, którzy próbują podrywać mnie dziwnymi sposobami? Momentami to przechodzi ludzkie pojęcie. Jeden z nich wyraźnie przesadził. A mimo to i tak zostałam jego żoną i wcale tego nie żałuję".

Reklama

*Publikujemy list naszej czytelniczki.

Byłam ciągle podrywana przez przegrywów

Jestem piękną brunetką 172 cm, wiecie wysoka szpilka, długie nogi, ciemna karnacja, no miodzio. A jednak żaden mnie nie wziął. To znaczy, już tam kilku mężczyzn wzięło, ale żaden nie wziął, tak wiecie, na stałe na zawsze.

Nie ukrywam, że ja taka piękna kobieta, najczęściej jestem podrywana w busach. Mężczyźni naprawdę próbują różnych sposobów na to, żeby zaciągnąć mnie wiadomo gdzie, ale ja jestem twarda i nie daję byle komu swojej atencji.

Najczęściej podchodzą tacy 160 centymetrów w kapeluszu, nie za ładni, no tacy, że nawet z twarzy widać, że to nigdy nic nie było i każda im odmawia. No, gdzie ja taka piękna z takimi nieładnymi.

Najczęściej jeszcze używają wiejskich tekstów w stylu: "bolało, jak spadłaś z nieba", albo "czy tu biorą na rybaka". No totalna masakra...

Jeden z nich to już totalnie przesadził. Wyglądał jak taki totalny nerd, przegryw, który tylko siedzi przed komputerem i gra. Doskonale pamiętam, jak podszedł do mnie i walnął tekstem, "hej, będziesz moją żoną". Wyśmiałem go, bo chociaż nie był brzydki, to jednak taki średni. Wiecie, rozumiecie, mi podobali się mężczyźni 190 cm, 85 kg i 0 proc. tkanki tłuszczowej, a ten do takich nie należał. No, ale skubany wypaplał.

Mężczyzna oświadcza się kobiecie Canav

Wkrótce potem zostałam jego żoną

Tak się jednak okazało, że "ten przegryw" w busie do Warszawy wcale przegrywem nie był. Jacek okazał się być nowym dyrektorem w mojej firmie. Muszę przyznać, że bardzo zabiegał o spotkanie ze mną, więc w końcu ulegałam.

Okazało się, że nie taki diabeł straszny, jak go malują, a Jacek to naprawdę fajny koleś — taki z zainteresowaniami, inteligenty, szarmancki i naprawdę miał coś w sobie magicznego. Okej, spędzał dużo czasu przed kompem i może wyglądał lekko jak nerd-przegryw, ale miał inne walory, no i przede wszystkim był moim szefem, a taki dyrektor firmy przecież na zarobki nie narzeka.

Nie da się więc ukryć, że ze spotkania na spotkanie coraz bardziej się do siebie zbliżaliśmy i czuliśmy między sobą nieprawdopodobną chemię. Naprawdę coś takiego wspaniałego. W końcu weszliśmy w namiętny związek i bez pamięci się w sobie zakochaliśmy. Nigdy nie myślałam, że zostanę żoną przegrywa, ale z drugiej strony, czasem jak patrzę na mojego faceta, przypominam sobie słowa mojej siostry, którą mawiała: "mąż nie ma Ci się podobać, mąż ma Ci dawać poczucie bezpieczeństwa. Podobać ma Ci się kochanek". Święta racja.

No i już tak bujamy się w małżeństwie z Jackiem 10 lat i wychowujemy gromadkę wesoło dziamgających bobasów, które na szczęście urodę odziedziczyły po mamusi.

Malwina

Masz ten wstydliwy problem? Zobacz, jak naprawić swój związek w sypialni!Zobacz galerię!
Źródło: Canva
Reklama
Reklama